Ciało po ciąży. Tego mi nie powiedzieli.

Ciało po ciąży. Tego mi nie powiedzieli.

Trzy tygodnie po porodzie stanęłam nago przed lustrem w łazience. - O matko – pomyślałam - dlaczego nikt mnie przed tym nie ostrzegł? Dlaczego do cholery nikt mnie nie uprzedził, że to tak trudne przeżycie.

Biust pod swoim ciężarem niebezpiecznie zbliżał się do pępka. Brzuch, który jeszcze niedawno był powodem do dumy, bo przecież nosiłam w nim maleństwo, wcale nie zniknął, a ja wyglądałam, jakbym miała potężne wzdęcie.

Cellulit? Nigdy wcześniej nie widziałam u siebie tego czegoś, a teraz miałam wrażenie, że pokrywa mnie w całości. Na dodatek dwie grube, sinoczerwone pręgi udowodniły mi, że stosowanie preparatów przeciw rozstępom już od pierwszego dnia wcale nie chroni mnie przed nimi.

Trzy tygodnie po porodzie miałam totalny kryzys. Płakałam kilka godzin, że już zawsze będę tak wyglądać. Napuchnięta, zmęczona, z wiszącym cycem. Moja mama starała się mnie pocieszyć mówiąc, że moje dziecko jest nagrodą z to wszystko.

Szczerze? Były chwile, kiedy myślałam, że nie istnieje żadna nagroda, dla której z własnej woli chciałabym tak wyglądać. Nie, no jasne, przecież wygląd nie jest najważniejszy. Najważniejsze jest wnętrze. Ale moje wnętrze wyło, tupało, zwijało się w kłębek. Było zrozpaczone. Zmęczona i nieszczęśliwa miałam wrażenie, że dodatkowo jestem głupia, no bo przecież… powinnam skakać ze szczęścia. Mam zdrową, śliczną córeczkę. Kochającego męża. Czułam się jak idiotka, która zamiast cieszyć się macierzyństwem, skupia się na wyglądzie. Ale ja chciałam tylko… odzyskać swoje ciało sprzed ciąży.

I wtedy zdarzył się cud. Pojawiła się wróżka w postaci mojej przyjaciółki. Nie była miła, jak ta z bajki. W krótkich, żołnierskich słowach powiedziała: “Rusz się, idziemy na zakupy”. Zamiast sukni na bal dostałam nowy stanik i biust zaczął lepiej wyglądać. Potem nie było już tak fajnie, bo meldowała się u mnie codziennie ze swoim synkiem i zabierała mnie na dwugodzinne spacery z wózkiem. CODZIENNIE. I na jogę dla mam raz w tygodniu. Początki były zdecydowanie trudne.

Teraz, po 6 miesiącach, kiedy stoję przed lustrem, uśmiecham się do siebie. Piersi nadal mam duże i ciężkie, ale dzięki ćwiczeniom i stanikowi, a może szczęściu, wyglądają zdecydowanie lepiej. Brzuch nadal nie jest deską, ale powolutku zarysowują się mięśnie. Cellulit właściwie przestał być widoczny (może te kilka miesięcy temu zatrzymywałam jeszcze wodę po porodzie), a pręgi stały się bladymi paseczkami. Dla mnie idealnie, bo dobrze się czuję sama ze sobą. Czy mam ciało takie, jak przed ciążą? Nie. Czy mnie to smuci? Czasami.

Przede wszystkim jestem dumna, że zadbałam o siebie. I szczerze cieszę się moim macierzyństwem, piękną córeczką  i wspaniałym mężem. Jestem wdzięczna za cudowną przyjaciółkę. Nie tylko pomogła mi się pozbierać, ale również zauważyć, że takich mam, jak ja, jest więcej. Dzisiaj wpadam do mojej sąsiadki, która ma miesięcznego synka i też wygląda na to, że przechodzi kryzys. Teraz ja mam szansę zostać czyjąś wróżką. A ty? Potrzebujesz wizyty wróżki? A może już czas, żebyś wyczarowała coś dla jakiejś zagubionej mamy?

Ocena: z 5. Ocen:

Ten tekst nie ma jeszcze oceny. Dodaj swoją!

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: