reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Macocha-trudna rola

Ninanineczka... szkoda że nie rozwinęłaś tematu ... pewnie już tu nie zaglądasz,ale gdyby przypadkiem to napisz coś więcej. Jestem 30 letnią macochą prawie siedmiolatki, na dodatek Jej mama żyje, ale po rozwodzie sąd ustanowił jako opiekuna tatę. Mała sama z siebie nie stwarza problemów, ale za to jej matka ogromne i na dodatek jeszcze ją nastawia....
 
reklama
Witam. Mieszkam z moim partnerem od ponad roku. Razem z nami jego 7-letni syn. Jego matka żyje, mieszka jakies 20 km od nas. Mieszkamy w domu który mój partner wybudował będąc jeszcze w związku z tamtą kobietą (żoną). Szczerze to nie przeszkadza mi to, wiele rzeczy należących do niej znikneło, wspólnie ustalamy wszelkie zmiany i jest dobrze. Co do małego to kocham go, może nie tak jak matka, ale zawsze mu powtarzam że mamę ma się jedną i ja rozumię to, że ona zawsze będzie ważniejsz. Problem polega na tym że matka robi mu takie pranie móżgu że szok. Czasami jeśli mały ma ochotę pojechać na weekend do niej to normalnie boję się o niego, bo ona jest zupełnie nieodpowiedzialna. Nie raz przyjechał od matki i mówił że ta nazwała mnie głupią itd. Mój partner potrafi rozdzielićczas między nas, ale dużo tego czasu spędzamy równieżwspólnie. Co najważniejsze to od samego początku była jedna zasad - czy mówię ja czy mówi tata to jedno i to samo - nie ma róźnicy że nie słucha mnie. Dziecko jest bardzo przywiązane do mnie. To ja codziennie jestem z nim, odbieram go ze szkoły, odrabiam lekcje, pomogam, uczę itd. Ale tego wszystkiego trzeba chcieć samemu, bez wzgledu na to jakie jest dziecko, znośne czy nie?! Nie ukrywam że czasem przykro mi patrzeć na niego więdząc że to nie moje dziecko, ze urodziłą go inna kobieta, ale kocham jego ojca i dla tej miłości zrobię wszystko. Jeśli mały będzie szczęśliwy to i szczęliwy będzie jego tata a co za tym idzie i ja:)

Życzę wszystkim wytrwałości i miłości bo bez tego ani rusz:)
 
Witam. Jestem zupełnie tutaj nowa, mam nadzieje że tutaj zostanę zrozumiana. Mój narzeczony ma z poprzedniego małżeństwa córkę. Dziewczynka będzie miała w kwietniu 7 lat ale wszyscy traktują ja jakby miała najwyżej 3. Mała na codzień mieszka z matką Zabieramy ją w każdą sobotę, (ja chce cały czas abyśmy ją brali na cały weekend ale co dwa tygodnie - usłyszałam że mała jest na to za mała) Czasem zabieramy ją do naszego mieszkania czasem do dziadków. (Zdarza się że dziadkowie biorą ją w tygodniu) Tyle się tych moich żali nazbierało że aż nie wiem od czego mam zacząć. Mała jak coś jej nie pasuje obraża się , ostanio obraziła się że my byliśmy w kinie a ona nie i zaczęła się mazać, Wychodziliśmy na spacer, wróciłam ją po kurtkę do pokoju to nastąpiło wielkie oburzenie i skończyło się na tym ze ledwo dojechaliśmy do parku to trzeba było wracać, walentynki potraktowała jak swoje święto i uważała że od każdego ma dostać prezent. Z racji tego że idzie teraz do szkoły staram się wymyślać zabawy które będą atrakcyjne ale również ją w jakiś sposób rozwiną (od dziecka wiem że matka tego nie robi- lepiej załączyć telewizor), trafiam na ścianę bo literek to ona nie będzie pisać , szlaczków też nie, w ogóle ona nic nie będzie robić. A w tym wszystkim jest jeszcze babcia, która niszczy to co ja staram się wypracować, ja mówię nie ma słodyczy przed obiadem babcia daje, albo idzie w drugą stronę na siłę namawia ją żeby zjadła najgorsze jest jak mała powie że tego jeść nie będzie bo nie - ja wysłałabym ją do pokoju skoro nie chce jeść a babcia już się nad rozczula i robi to co by chciała - ostatnio takim hitem była kaszka tylko uwaga w BUTELCE - tak ze smoczkiem - bo chciała. Nie wiem czy ja jestem przewrażliwiona , czy się po prostu nie nadaje.
 
Witam. Mieszkam z moim partnerem od ponad roku. Razem z nami jego 7-letni syn. Jego matka żyje, mieszka jakies 20 km od nas. Mieszkamy w domu który mój partner wybudował będąc jeszcze w związku z tamtą kobietą (żoną). Szczerze to nie przeszkadza mi to, wiele rzeczy należących do niej znikneło, wspólnie ustalamy wszelkie zmiany i jest dobrze. Co do małego to kocham go, może nie tak jak matka, ale zawsze mu powtarzam że mamę ma się jedną i ja rozumię to, że ona zawsze będzie ważniejsz. Problem polega na tym że matka robi mu takie pranie móżgu że szok. Czasami jeśli mały ma ochotę pojechać na weekend do niej to normalnie boję się o niego, bo ona jest zupełnie nieodpowiedzialna. Nie raz przyjechał od matki i mówił że ta nazwała mnie głupią itd. Mój partner potrafi rozdzielićczas między nas, ale dużo tego czasu spędzamy równieżwspólnie. Co najważniejsze to od samego początku była jedna zasad - czy mówię ja czy mówi tata to jedno i to samo - nie ma róźnicy że nie słucha mnie. Dziecko jest bardzo przywiązane do mnie. To ja codziennie jestem z nim, odbieram go ze szkoły, odrabiam lekcje, pomogam, uczę itd. Ale tego wszystkiego trzeba chcieć samemu, bez wzgledu na to jakie jest dziecko, znośne czy nie?! Nie ukrywam że czasem przykro mi patrzeć na niego więdząc że to nie moje dziecko, ze urodziłą go inna kobieta, ale kocham jego ojca i dla tej miłości zrobię wszystko. Jeśli mały będzie szczęśliwy to i szczęliwy będzie jego tata a co za tym idzie i ja:)

Życzę wszystkim wytrwałości i miłości bo bez tego ani rusz:)


;-)
Najgorsze są właśnie takie przypadki jak Twój, w którym prawdziwa matka dziecka nie może się pogodzić z sytuacją nastawiając je przeciwko macosze.
 
Do góry