reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

pozbawienie/ograniczenie praw rodzicielskich matki - pilne

Dołączył(a)
22 Lipiec 2010
Postów
7
Witam!
Jestem ojcem 4,5 letniego Remka i jestem w trakcie sprawy o pozbawienie praw rodzicielskich matki dziecka. Potrzebuję kilku rad.

W listopadzie 2009r. mój syn został pozostawiony bez mojej wiedzy i zgody pod opieką babci (matki pozwanej), a matka mojego syna udała się za granicę, rzekomo w celach zarobkowych. Wszystko odbyło się w atmosferze zatajania prawdy, czyli po prostu kłamstwa. W październiku 2009r. matka syna za moimi plecami przeprowadziła rozmowę z moją matka , na temat pozostawienia u nas mojego syna Remka na czas jej bliżej niesprecyzowanej nieobecności. Moja matka nie wyraziła zgody, mając na uwadze wcześniejszy wyjazd zagraniczny matki dziecka oraz jej zachowanie po powrocie – syn miał przebywać u mnie i moich rodziców przez 1,5 miesiąca, jednak pobyt pozwanej za granicą został samowolnie przedłużony do ponad 4 miesięcy. W tym czasie nie ponosiła żadnych kosztów związanych z utrzymaniem syna oraz nie kontaktowała się z nim w żaden sposób (nie zadzwoniła nawet w jego urodziny), tylko raz skontaktowała się ze mną i z moją matką – na początku swojego wyjazdu, bodajże po 2 tygodniach od dnia wyjazdu. Podkreślę, że syn miał wtedy niespełna 3 lata. Po powrocie z Holandii matka dziecka nie przyszła od razu po Remigiusza, uczyniła to dopiero następnego dnia wieczorem. Poza tym w ciągu miesiąca od powrotu złożyła wniosek o alimenty, mimo, iż regularnie dawałem jej 200-250zł miesięcznie, poza tym dokonując różnych opłat (sięgających nawet do 600zł jednorazowo - rachunek za prąd w mieszkaniu wynajmowanym przez pozwaną) i robiąc zakupy spożywcze, wykupując lekarstwa oraz kupując ubrania i obuwie dla syna. Mimo to alimenty zostały zasądzone w wysokości 350zł, które regularnie do czasu jej wyjazdu w listopadzie 2009r. opłacałem.
Wracając do sedna sprawy - byłem niezadowolony z jej zagranicznego wyjazdu i braku zainteresowania synem, bo mam świadomość jak ważną osobą jest matka w początkowych latach życia dziecka. Pozwana oświadczyła wtedy, iż więcej nie zostawi syna, jednak nieco ponad rok później uczyniła to ponownie, tym razem bez mojej zgody i wiedzy. Zwyczajnie byłem (ja i moja rodzina) zwodzony kłamstwami, odnośnie tego, że pozwana podjęła pracę w miejscowosci oddalonej o kilkanascie km od miejsca zamieszkania (w tygodniu) i że koncertuje z chórem (w weekendy). Przypuszczałem, że są to zwykłe kłamstwa i mocno nalegałem na spotkanie z matka mojego syna. W końcu pod moimi naciskami pozwana przyznała się do kłamstwa i ujawniła, że przebywa w Holandii. Zaznaczam, że pozwana i jej matka okłamywały nie tylko mnie i moją rodzinę, ale również opiekę społeczną i wizytatora z opieki społecznej, który został wyslany na wizytacje na moją prośbę. Okłamywany również był mój syn – wmawiano mu, że mama wraca późno (jak już śpi) i wychodzi wcześnie rano do pracy (zanim wstanie). Remigiusz długo nie dopuszczał przed samym sobą, że mama go opuściła i wpierał wszystkim, że mama jest w domu, tylko długo pracuje, ale „jutro już będzie”. Remigiusz regularnie co tydzień był zabierany do mnie na 2-3 dni, czasami zostawał u nas na cały tydzień. Później zaczęły się niepokojące symptomy – syn skarżył się, że jest stawiany do kąta przez matkę pozwanej za każde „przewinienie”- za nieposprzątane zabawki a nawet za to, że zsikał się w ubrania. Nie zgadzam się z tego typu „metodami wychowawczymi”, dlatego przez cały grudzień Remigiusz przebywał u mnie i moich rodziców (chorował 2 razy w tym czasie). Później został odprowadzony do matki pozwanej z uwagi na uczęszczanie syna do przedszkola, które umiejscowione jest niedaleko domu drugiej babci. Oczywiście nadal był zabierany przeze mnie średnio na 2-4 dni w tygodniu. Po Nowym Roku wykonałem telefon do przedszkola mojego syna i okazało się, że Remigiusza w nim nie ma, mimo iż był zdrowy w tym czasie.
Pozwana pod koniec grudnia zatelefonowała do mojej matki i poinformowała, że wróci na początku lutego. Tak się jednak nie stało-minęły kolejne ponad 2 miesiące i wciąż nie wróciła do kraju. Ostatecznym zwrotem akcji była sytuacja w lutym, w której jak co tydzień, przyszedłem po mojego syna do matki pozwanej – okazało się, że Remigiusz był chory. Zapytałem o lekarstwa dla niego i usłyszałem na początku lutego, że „będą alimenty, będą lekarstwa” (płatność alimentów mam zasądzoną na termin do 15go każdego miesiąca, a bylo to na poczatku stycznia!) i wtedy też postanowiłem wraz z rodzicami walczyć o dobro mojego syna, tym samym o jego zamieszkanie ze mną.
Chciałbym jeszcze nakreślić, jaką osobą jest pozwana i przedstawić jej nieodpowiedzialny i nierozsądny stosunek do życia.
Powodem mojego rozstania z pozwana był jej agresywny i wulgarny stosunek do mnie oraz wieczna postawa roszczeniowa, głownie dotycząca finansów oraz codziennego spędzania czasu z synem, w którym to równolegle pozwana spotykała się z różnymi osobami w celach towarzyskich.
Jest starsza ode mnie o 5lat, posiada ona jeszcze jedno dziecko, córkę , której ojciec jest nieznany.
Po pierwszym zagranicznym wyjeździe, w wynajmowanym mieszkaniu przez pozwana, wraz z jej córką i moim synem zamieszkał bez mojej wiedzy obcy mężczyzna, zapoznany przez nią podczas pracy w Holandii. Jednak dosyć szybko się rozstali i przez wynajmowane przez nią mieszkanie przewijali się i nocowali inni mężczyźni (osobiście poznałem czterech na przestrzeni 5-6miesięcy). Gdy pewnego dnia przyszedłem po syna, wiązałem mu buty, a pozwana w tym czasie oddawała się miłosnym uniesieniom, nie zważając na obecność swojej córki (8lat), mojego syna (4lata) i moją.
Pozwana po urodzeniu naszego syna nie podjęła pracy zarobkowej, mimo iż padła propozycja z ust mojej matki, że w tym czasie zajmowałaby się Remigiuszem. Nie skorzystała z tej propozycji, nadal bazując jedynie na alimentach ode mnie zasądzonych przez sąd (350zł), alimentach państwowych na drugie dziecko (ojciec nieznany) i zapomogach z MOPSu. Na rozprawie dot. alimentów wmówiła sędzinie, że za 3 tygodnie po rozprawie podejmie pracę. Rzeczywiście powróciła do pracy, jednak spędziła tam tylko 3 dni, resztę czasu przebywała na rzekomym chorobowym na dziecko i przeróżnych zwolnieniach lekarskich. Tak więc na własne życzenie pracę straciła (dostała wypowiedzenie) i jak dawniej nie kwapiła się by szukać innej pracy. Potrafiła wykazać się skrajną bezczelnością, pisząc w smsie do mnie: „Na brak kasy nie narzekam, przynajmniej nie muszę zap*******ć tak jak Ty do 17:00”.
Ponadto pozwana zaniedbała stan uzębienia mojego syna i mimo moich upomnień i nalegań, tylko raz była z Remigiuszem u dentysty (ma kilka dużych dziur w zębach). Zawsze posuwała się do tekstów typu „Ty też jesteś rodzicem, istnieje w pracy takie coś jak urlop”. Rzeczywiście istnieje, jednak skoro tylko ja utrzymywałem naszego syna, a matka dziecka ma całe dnie wolne, liczyłem na to, że znajdzie czas na wizytę z dzieckiem u lekarza. Zaniedbała także edukację naszego syna – sam uczyłem go liczyć, rozroniac literki, jak trzymać poprawnie kredkę, układać puzzle, malować farbami, lepić z plasteliny – jak się okazało w wieku 3-4lat były to dla niego nowe rzeczy! Podobnie z samodzielnym piciem czy jedzeniem – Remigiusz nie jadł i nie pił samodzielnie, każdorazowo musiał być karmiony i napojony przez osobę dorosłą. Także z opowieści syna wiem, że „mama się nie bawi ze mną”, a różne formy zabaw są przecież najlepszą nauką dla dziecka w tym wieku.
Gdy był mniejszy pozwana naraziła także jego zdrowie zostawiając w jego zasięgu włączoną gorącą prostownicę - syn chwycił ją i poparzył sobie rączkę. Moi rodzice załatwili wtedy specjalna maść ze szpitala, dzięki czemu Remigiusz nie ma śladu po tym poparzeniu. Poza tym w mieszkaniu przebywają dwa koty, które notorycznie drapią mojego syna – głownie po rękach i twarzy. Mimo moich próśb o pozbycie się kotów, pozwana pozostawała na nie głucha i udawała, że nie ma w ogóle problemu i każdorazowo przemilczała moje prośby i nalegania.
Kolejną sytuacją, która wzbudza moją złość jest możliwość dostępu mojego syna do papierosów (matka mojego syna pali papierosy przy swoich dzieciach) – stwierdzam to na podstawie obserwacji własnych oraz zdjęcia wrzuconego przez pozwana do internetu, na swoim profilu, na „naszej klasie” – na zdjęciu widnieje uśmiechnięty Remek sięgający po paczkę papierosów.
Obecnie pozwana "mieszka" (jest za granicą) wraz z dziećmi (Remigiuszem i Roksaną) w kawalerce u swojej matki oraz z jej partnerem (nie jest on ojcem pozwanej) i 4 kotami. Warunki mieszkaniowe w tym miejscu ogólnie są słabe – mały metraż na jedną osobę, piec węglowy znajdujący się w kuchni, ponadto kawalerka jest przeładowana rzeczami, a koty matki pozwanej chodzą nawet po stole.
Z kolei moi rodzice mają własnościowe 3pokojowe mieszkanie, w którym jest czysto, przytulnie i bezpiecznie. Dodatkowo moja mama nie pracuje, więc nawet w trakcie możliwej choroby Remigiusza i braku pobytu w przedszkolu, a podczas mojego pobytu w pracy jest ktoś, kto się nim troskliwie zaopiekuje.
Podczas minionych wakacji matka pozwanej wraz ze swoim partnerem na jakiś czas wyjechała do pracy do Holandii. W tym czasie pozwana często była widywana przez wielu moich znajomych w okolicznym pubie po godzinie 22:00 – 23:00! Domniemywam, że Remek przebywał wtedy „pod opieką” swojej starszej, 8 letniej siostry?
 
reklama
Po rozstaniu z jej ostatnim partnerem (Jackiem, niestety nazwiska nie znam), jej ówczesny partner wykonał do mnie telefon (było to mniej więcej w sierpniu lub wrześniu), w którym opisał mi jak wygląda dokładnie sytuacja – dzieci są często zostawiane same w domu, pozwana pije dużo alkoholu, że Remigiusz często zsikiwał się w ubrania, że pozwana nie chce pracować ani w ogóle szukać pracy, że szuka naiwnego „sponsora”, który będzie łożył na jej wydumane potrzeby (m.in. sztuczne, doczepiane włosy, będące w sferze jej pragnień) i że uważa, iż „alimenty nie mają być tylko na utrzymanie Remigiusza, również na to by mogła pójść na solarium czy też kupić papierosy”! Opisał mi również, że sam był w podobnej sytuacji (wygrał sądownie opiekę nad córką) i zaoferował pomoc. Był w trakcie zmieniania numeru telefonu i miał się odezwać po jego zmianie. Niestety nigdy do tego nie doszło. Próbowałem odszukać go na własną rękę, ale spełzło to na niczym. Pozostawianie dzieci samych w domu na cały wieczór i czasami również na noc, doprowadziło do tego, że mój syn stał się wybuchowy, smutny i przytłoczony. Został zaniedbany z jej strony- zęby wciąż były nie wyleczone (niechętnie jadł z tego powodu), mimo tego, że cały czas twierdziła, że chodzi do dentysty, bądź jest już umówiony na wizytę. Jednak mijało się to z prawdą, gdyż Remigiuszowi do tej pory wyleczony został tylko jeden ząb.
Ponadto pozwana w ogóle nie dba o rzeczy materialne, zakupione przeze mnie dla mojego syna. Moi rodzice po urodzeniu Remigiusza zakupili całą niezbędną dla niego wyprawkę, w tym łóżeczko. Po urodzeniu dziecka przez moją siostrę (1.05.2008r.) chciałem owe łóżeczko jej przekazać, niestety okazało się to niemożliwe, bo zwyczajnie było zdewastowane. Wózek zakupiony przeze mnie często stał na dworze przed klatką, nawet podczas deszczu nie był chowany do środka. Niewiadoma była także historia rowerka zakupionego przeze mnie dla Remigiusza – gdy domagałem się jego zwrotu (podczas pobytu syna u mnie), pozwana w ogóle nie reagowała. Rowerek został zwrócony dopiero pod koniec marca 2010r. przez matkę pozwanej. Oddawanie rowerka i ubrań Remigiusza (nawet tych zakupionych przeze mnie) trwało ponad miesiąc i było poprzedzone dwukrotnym wzywaniem policji oraz naleganiem ze strony opieki społecznej.
Wątpliwą kwestia dla mnie są również zdjęcia, które otrzymałem anonimowo pocztą mailową ponad rok temu. Rozpoznaję na nich poprzednie miejsce zamieszkania pozwanej (wynajmowane przez nią mieszkanie). Na kilku zdjęciach widnieje matka mojego syna w żenujących pozach, natomiast na pozostałych mój syn Remigiusz, przytrzymywany przez nią i zbliżenie na jego przyrodzenie w stanie wzwodu oraz pozostałe okolice intymne Remigiusza. Gdy pierwszy raz zobaczyłem te zdjęcia zadałem sobie pytanie – czy chciałbym się natknąć na takie „pamiątki z dzieciństwa”? Myślę, że nikt by nie chciał i wstyd mi za to, co wyczynia pozwana, matka mojego syna.
Między mną i moimi rodzicami, a pozwaną oraz jej matką pozwanej nie ma współpracy. Stale jesteśmy okłamywani, zwodzeni, co utrudnia wychowanie i opiekę nad synem.
Od połowy lutego syn przebywa u mnie i moich rodziców – w ogóle nie był odprowadzany do drugiej babci. Od tego czasu wstrzymałem się z płaceniem alimentów, gdyż syn przebywa ze mną i to ja w całości ponosiłem i ponoszę koszty jego utrzymania (ostatnie alimenty były zapłacone za luty, a syn od połowy lutego przebywał już ze mną).
Od momentu zabrania go od matki pozwanej, syn uspokoił się, wyciszył - stał się radosny, beztroski, polepszył mu się apetyt, a zsikiwanie w ubrania praktycznie ustało. Obecnie Remigiusz informuje, że chce mu się siku i jest odprowadzany do ubikacji. Nawet nauczyliśmy go załatwiania się na stojąco.
Matki mojego dziecka nie było 9 miesięcy - tym czasie pozwana wykonała zaledwie dwa telefony do swojego syna, rozmawiając z nim ledwie kilka minut (nie rozmawiała z nikim dorosłym - ani ze mną ani z moją mamą). Podczas swojej rozmowy z nim zachęcała go do powrotu do „babci Renaty” (swojej matki), po tym jak syn powiedział ,że nie tęskni za nią a jedynie za tatą, zaczęła „przekupywać” syna zabawkami, które mu rzekomo kupiła. Ponadto obiecywała, że niedługo wróci i że „kupi domek i go zabierze”, na co syn odpowiedział, że zostanie na zawsze u babci Ewy (mojej matki). Syn tracił zainteresowanie rozmową z matką po kilku minutach i sam z siebie oddawał słuchawkę mojej mamie, a swojej babci. Chciałbym jeszcze wspomnieć, iż Remigiusz przebywa pod opieką psychologa, który po rozmowie z synem potwierdził, iż najlepszym rozwiązaniem jest powierzenie go pod opiekę ojcu.
Długotrwały brak zainteresowania synem ze strony pozwanej spowodował to, że Remigiusz już w ogóle nie wspomina o matce, dlatego nie chciałbym narażać go na ponowną zmianę miejsca zamieszkania, dlatego proszę o pozostawienie syna pod moją opieką.
Kończąc, chciałbym podkreślić, że jestem osobą odpowiedzialną, która mimo młodego wieku należycie przyjęła swojego syna na świat i stale zapewnia mu opiekę, utrzymanie i miłość. Poważnie myślę o życiu i przyszłości – pracuję i jestem w stanie utrzymać syna, studiuję (IVrok), ponadto jestem związany od 1,5roku z kobietą (również studiuje, w dodatku pedagogiczny kierunek), z którą planuję wspólną przyszłość (jesteśmy zaręczeni).
Czy w ogole mam szansę odebrać prawa rodzicielskie matce dziecka?
 
Zapomniałem wspomnieć, że przez 9 miesięcy jej pobytu za granicą matka dziecka wykonała ledwie kilka telefonów do Remka. Poza tym dysponuję jeszcze dowodami (zdjęcia, wpisy w internecie), że matka dziecka była w Polsce od26lutego do 5kwietnia co najmniej, natomiast „siedziała” w tym czasie w mieście swojego obecnego partnera (którego zapoznała zagranicą-wyjechała z innym, a wrocila z tym obecnym) i nie odwiedziła w tym czasie Remka. Jedynie 8maja wróciła do Polski na Komunię swojego starszego dziecka i 9maja zabrała młodszego synka na dosłownie 4-5godzin na wcześniej wspomnianą uroczystość, po czym odprowadziła go do ojca.
Wrócila do kraju 8 lipca, a telefon z zapytaniem o możliwosc zabrania Remka wykonała dopiero 18lipca (czyli bylo 10dni zwłoki, ktore według mnie świadczą o jej zainteresowniu dzieckiem). Wzięła Remka 19lipca do siebie, wczoraj dzwonilem do niej i poinformowałem, że chcę zabrać w sobotę rano Remka. Odpowiedziała mi, że nie moge, bo ona wyjeżdża z dzieckiem (gdzie?!). Powiedziałem, że mnie to nie interesuje, że mam takie same prawa jak ona i chcę się widzieć z synem (świadkiem rozmowy była moja dziewczyna), odpowiedziała, że teraz to ja nie zobaczę przez 9 miesięcy syna, że tylko będe płacił na niego alimenty. Zaśmiała się i rozłączyła. Nie wiem co mam już robić. Prosze o jakies rady. Nie wynająłem adwokata, ale teraz szczerze się waham nad tym - rozprawę mam 02.08.2010r czy jest mozliwość wynajęcia w tej chwili adwokata, tak by mnie reprezentował na najbliższej sprawie?
I jeszcze jadna istotna kwestia - dziecko na jej widok zareagowało słowami "nie chce z Tobą iść", "chcę zostać z tatą i ciocią (tak nazywa moja dziewczynę, choć kilkakrotnie omyłkowo nazwał ją mamą)" - dlatego pewnie teraz chce "przerobić" Remka i zrobić mu przysłowiową wodę z mózgu.
W MOPSie Remek został uznany za eurosierotę.

Wobec tego wszystkiego mam pytania - jakie mam szansę wygrać sprawę? Czy mam (i czy mogę na tak krótki czas przed sprawą) zatrudnić adwokata? Na co zwrócić szczególna uwagę w sądzie?

Bym zapomniał - matka dziecka nie wie, że dysponuję dowodami na to, że była w kraju (u swojego nowego faceta) co najmniej od 26 lutego do 5 kwietnia 2010 roku, tak więc się zaskoczy w sądzie i sam jestem ciekawy jak się z tego wytłumaczy.
Poza tym prowadzi rozwiązły tryb życia - od grudnia 2008 przez jej zycie i tym samym życie mojego syna przewinęło się 7 facetów. Pochodzi z patologicznej rodziny - byla wychowywana przez babcię - matka straciła prawa rodzicielskie ze wzgledu na rozwiezłość płciową i dwójkę dzieci urodzonych w wieku 16 i 17 lat, ojciec jest nieznany. Moge więc stwierdzić, że powiela błędy swojej matki - pierwsze dziecko ma ojca nieznanego i urodziła je w wieku 17lat. Jesli chodzi o Remka to wówczas 23letnia pozwana "uszczęśliwiła" mnie w wieku 18lat i w wieku niecałych 19 lat zostałem ojcem. O ciąży dowiedziałem sie po 4 miesiącach znajomości, nieco później od jej byłej przyjaciólki dowiedziałem się, że zrobiła to specjalnie. Tzn myslała że łapiąc mnie na dziecko zapewni sobie i swojej córce utrzymanie (mój ojciec pracował w tym czasie za granicą i bardzo dobrze zarabiał). Naciskała na ślub (na szczęście mimo młodego wieku aż tak głupi nie byłem), a nawet jej rodzice mieli czelność pytać kiedy moi rodzice kupią nam (jej i mi) mieszkanie. Szkoda słów, głupota młodości i niestety ciągle za nia płacę.
dodam jeszcze, że na urlopie wychowawczym przebywala 4 lata, do czasu rozprawy o alimenty i nie kwapiła się z szukaniem pracy (nie licząc tych dwóch wyjazdów do Holandii - w sumie 12 miesiecy jej nie było).
Jej wykształcenie również pozostawia wiele do życzenia - skończyła ledwie zawodówkę i nie uważa studiów za coś koniecznego w dzisiejszych czasach. Tym samym ma inne mozliwości pracy niż ludzie po studiach wyższych (chodzi mi o względy finansowe).
Chciałem równiez dodać, że pozwana miała wieczne długi, kredyty i pozyczki (których nie spłacała), a nawet komornika na karku. To nie jest odpowiedzialna osoba, która powinna wychowywać dziecko. Poza tym co to za wychowanie, skoro zostawia dziecko u rodziny i wyjezdza w atmosferze kłamstwa.
Proszę o jakiekolwiek wskazówki, które pomogłyby mi osiągnąć cel i tym samym dobro Remka.
Pozdrawiam serdecznie i z góry dziękuję za czas poświecony na przeczytanie tego przydługiego postu.
 
Szanowny Panie,
chocby nie wiem jak pilna była Pana sprawa, musze mieć czas by zapoznać sie z tak szczegółowym opisem sytuacji. Z pewnoscią uzyska Pan niebawem odpowiedź, choc nie mogę zagwarantować, że uda mi się prześledzić Pana wpisy dzisiaj.
Naprawdę nie ma powodu by zamieszczać to samo kilka razy.
 
Nie wklejałem po kilka razy tego samego - te trzy posty to po prostu jeden ciąg, przedzielony z powodu ograniczeń do 10000 znaków w jednym.
Dziękuję za odpowiedź i w takim razie pozostaje mi czekać na Pani szczegółową odpowiedź.
Pozdrawiam.
 
Czy w ogole mam szansę odebrać prawa rodzicielskie matce dziecka?
Napisała Pan wiele, ale nie na tyle by móc uznać, że odebranie praw matce to tylko formalność. Z pewnością ma Pan podstawy wystąpić o pozbawienie matki władzy rodzicielskiej.

Wobec tego wszystkiego mam pytania - jakie mam szansę wygrać sprawę?
Jesli pisze Pan o pozbawieniu matki praw – myślę że mozna spróbować. Nie mogę wypowiedzieć się bardziej konkretnie, bo znam tylko wersję jednej strony.

Czy mam (i czy mogę na tak krótki czas przed sprawą) zatrudnić adwokata?
Pełnomocnika może Pan ustanowić na każdym etapie postępowania.

Na co zwrócić szczególna uwagę w sądzie?
Na to, by nie wylewać żali, ale stawie konkretne zarzuty. Jeśli pozew będzie napisany tak jak te posty to nie będzie dobrze. Pisze Pan wiele, ale wiele jest nie na temat. Proszę pamiętać, ze wnosi Pan o odebranie matce praw i to jej zaniedbania są tutaj kluczowe (a nie fakt, ze jest Pan zaręczony, ze Pana mama nie pracuje, że matka dziecka ma tylko zasadnicze wykształcenie, że matka dziecka ma zaciągnięte kredyty itp.).
 
Rozumiem. starałem się po prostu opisać jak najlepiej jak wygląda sytuacja. Pisząc o fakcie zaręczenia chciałem pokazać, że moje zycie jest ustabilizowane i tę stabilizację chciałbym również Remkowi stworzyć. Wydaje mi się, że sąd przychylniej będzie patrzył na fakt zaręczenia i ustalona datę ślubu na marzec 2011r w kontraście z tabunem facetów, przewijających się przez życie matki dziecka i tym samym zycie Remka (sprowadza ich do domu, nocują tam, przedstawia jako wujków, a potem znikają z jej życia gdy tylko przejrzą na oczy). Tak samo z tymi kredytami, długami - chciałem pokazać, że ona po prostu nie potrafi gospodarować pieniędzmi, a co gorsza nie chce podjać pracy. Gdy się rozstaliśmu usłyszałem, że ją oszukałem, bo ona myslała, że pomoge jej spłacić długi. Ale skoro to nie jest istotne, to nie będę w ogóle podejmował tematu, starając sie być bardzo konkretny i będę usiłował skupić się głównie na zaniedbaniach ze strony matki:

1) Zepsute i nieleczone zęby, czego konsekwencją jest zaniżona waga i wzrost syna (poniżej 3 centyla) - tylko raz była z nim u dentysty, a tak to zawsze kłamała że już była (co było nieprawdą) albo że wizyta została przełożona. Obecnie dziecko było 2 razy ze mna u dentysty, który tylko rozwiercał ząbki i pozostaje czekac aż mleczaki mu wylecą. Fakty są takie, że Remek obecnie przez jej zaniedbania je tylko siekaczami i nimi też rozdrabnia pozywienie. Dlatego potrafi jeść śniadanie przez 1-2godziny (2 kromeczki chleba) i ogólnie niechetnie je cokolwiek :(
2) dwa wyjazdy za granicę - na 4 i 9 miesięcy (drugi wyjazd miał miejsce bez mojej zgody i w atmosferze kłamstwa, do którego się przyznała po moich naciskach)
3) wielokrotne przeciąganie powrotu do kraju - podczas pierwszego wyjazdu miało jej nie być 1,5miesiąca, a nie było 4; jeśli chodzi o drugi wyjazd - miała wrócić w lutym, a wróciła w lipcu
4) pobyt w kraju od 26lutego do 5kwietnia (na taki okres mam dowody: zdjęcia z oficjalnych krajowych imprez, wpisy w internecie) i brak odwiedzin u dziecka
5) zwłoka 10 dniowa między powrotem do kraju, a przyjazdem po dziecko (przyjazd: 8lipca, telefon z zapytaniem o mozliwość zabrania dziecka: 18lipca)
6) reakcja dziecka na matkę: "nie chce z Tobą iść"
7) pozwana wywodzi się z patologicznej rodziny i powiela błędy swojej matki
8) złe warunki mieszkaniowe u pozwanej
9) zła opinia pozwanej i rozwiązły styl zycia (6-7facetów przez ostatnie 1,5roku) - moja dziewczyna odbywała praktyki w szkole, do której uczęszcza starsza córka pozwanej. Przyszła na skargę do nauczycieli WFu, że jakaś koleżnaka z klasy powiedziała córce pozwanej, że jej mama jest głupia i pusta. Jak nauczyciele wyjasnili sprawę, powiedziali mojej dziewczynie, że to jeszcze nic, bo przed feriami chłopiec z klasy córki pozwanej, powiedział jej, że jej mama jest kur** (9 letnie dzieci).
10) pozytywne zmiany w dziecku - wcześniej w ogóle nie sygnalizował, że chce siku i po prostu sikał w majtki (wiadomo o czym to świadczy). Podczas pobytu u mnie zsikiwanie całkowicie ustało - Remek sygnalizuje swoje potrzeby, nawet juz sam chodzi do łazienki i samodzielnie załatwia tę kwestię. Poczatkowo był zlękniony, bo matka pozwanej za byle przewinienie stawiała go w kącie. Jednak udało sie to zwalczyć i syn jest teraz bardziej otwarty. Ponadto moja mama była z nim u psychologa, który powiedział, że dziecko się usatbilizowało, że normalnie się rozwija, że jest bystrym i inteligentnym dzieckiem jak na swój wiek i że bardzo potrzebuje teraz stabilizacji i ogólnego spokoju.
11) brak wykupienia lekarstw dla Remka, mimo choroby na poczatku stycznia 2010r - jej matka skwitowała temat tekstem: "będą alimenty, będą wykupione lekarstwa" - czyli zaniedbywanie podstawowej opieki.
12) podczas wyjazdu brak zainteresowania dzieckiem - wykonała ledwie kilka telefonów do syna, przy czym rozmawiała tylko z nim. Nie rozmawiałą ani z moja mama ani ze mną, tym samym nie pytając o stan zdrowia itp.
13) podczas wyjazdu nie ponosiła żadnych kosztow utrzymania dziecka - wszystko spoczywało na mnie.
14) Remek miał problemy ze stulejką (jeszcze podczas jej pobytu w kraju) i olewające podejście matki do tematu - to ja i moi rodzice zabieraliśmy go do lekarza, kupowałem maści (płacąc dodatkowo alimenty) i dzięki temu wszystko już jest dobrze. Matka nie kiwnęła palcem.
15) Remek został uznany za eurosierotę - doniesienie o porzuceniu dziecka zgłosiła matka pozwanej

I jeszcze jedno - dzwoniłem do niej w środę i powiedziałem, że chcę w sobotę rano zabrać małego (pracuję w innym mieście i obecnie mam mozliwość wizyt tylko w weekendy), odmówiła mi. Wczoraj wysłałem smsa z pytaniem o to czy wyda mi syna w sobotę. Odpisala że nie, bo jej go nie oddam. Napisałem, że nie ma prawa zabraniac mi kontaktu z synem, tym bardziej, że od poniedziałku jest u niej. Kolejne razy odmawiała. Smsy oczywiście zachowałem i zamierzam poruszyc tę kwestię w sądzie.

Nie wiem na co jeszcze zwrócić uwagę? Czy te 15 punktów + smsy odmawiające mi kontaktu z dzieckiem dobrze wybrałem jako najwazniejsze z całości? Czy powinienem jeszcze o czymś wspomnieć? Czy poleca mi Pani wynajęcie adwokata do tej sprawy?
Po prostu nie moge pozwolić by mój syn był nadal zaniedbywany, podrzucany całej rodzinie przez matkę lub porzucany dla wyjazdu zarobkowego.
 
Ostatnia edycja:
Rozumiem. starałem się po prostu opisać jak najlepiej jak wygląda sytuacja. Pisząc o fakcie zaręczenia chciałem pokazać, że moje zycie jest ustabilizowane i tę stabilizację chciałbym również Remkowi stworzyć. Wydaje mi się, że sąd przychylniej będzie patrzył na fakt zaręczenia i ustalona datę ślubu na marzec 2011r w kontraście z tabunem facetów, przewijających się przez życie matki dziecka i tym samym zycie Remka (sprowadza ich do domu, nocują tam, przedstawia jako wujków, a potem znikają z jej życia gdy tylko przejrzą na oczy). Tak samo z tymi kredytami, długami - chciałem pokazać, że ona po prostu nie potrafi gospodarować pieniędzmi, a co gorsza nie chce podjać pracy. Gdy się rozstaliśmu usłyszałem, że ją oszukałem, bo ona myslała, że pomoge jej spłacić długi. Ale skoro to nie jest istotne, to nie będę w ogóle podejmował tematu, starając sie być bardzo konkretny i będę usiłował skupić się głównie na zaniedbaniach ze strony matki:
To nie jest nieistotne, ale warto napisać to znacznie bardziej lakonicznie.

1) Zepsute i nieleczone zęby, czego konsekwencją jest zaniżona waga i wzrost syna (poniżej 3 centyla) - tylko raz była z nim u dentysty, a tak to zawsze kłamała że już była (co było nieprawdą) albo że wizyta została przełożona. Obecnie dziecko było 2 razy ze mna u dentysty, który tylko rozwiercał ząbki i pozostaje czekac aż mleczaki mu wylecą. Fakty są takie, że Remek obecnie przez jej zaniedbania je tylko siekaczami i nimi też rozdrabnia pozywienie. Dlatego potrafi jeść śniadanie przez 1-2godziny (2 kromeczki chleba) i ogólnie niechetnie je cokolwiek :(
Faktem jest, ze dziecko ma dwoje rodziców, z któych żadne nie ma odebranych/ograniczonych praw. Za stan uzębienia dziecka ponosi Pan taką samą odpowiedzialnosć jak matka dziecka.

2) dwa wyjazdy za granicę - na 4 i 9 miesięcy (drugi wyjazd miał miejsce bez mojej zgody i w atmosferze kłamstwa, do którego się przyznała po moich naciskach)
To jest argument - nazwałabym to po imieniu czyli porzuceniem.


3) wielokrotne przeciąganie powrotu do kraju - podczas pierwszego wyjazdu miało jej nie być 1,5miesiąca, a nie było 4; jeśli chodzi o drugi wyjazd - miała wrócić w lutym, a wróciła w lipcu
To bym napisała.

4) pobyt w kraju od 26lutego do 5kwietnia (na taki okres mam dowody: zdjęcia z oficjalnych krajowych imprez, wpisy w internecie) i brak odwiedzin u dziecka

5) zwłoka 10 dniowa między powrotem do kraju, a przyjazdem po dziecko (przyjazd: 8lipca, telefon z zapytaniem o mozliwość zabrania dziecka: 18lipca)
To poważny argument.

6) reakcja dziecka na matkę: "nie chce z Tobą iść"
Dzieci różnie reagują na rodziców i o dziwo czasem bardziej entuzjastycznie reaguja na nieodpowiedzialnego rodzica, któremu w głowie tylko zabawa z dzieckiem.
7) pozwana wywodzi się z patologicznej rodziny i powiela błędy swojej matki
To Pan wiedział mając z nią dziecko. Fakt pochodzenia z rodziny patologicznej jeszcze niczego nie przesądza.

8) złe warunki mieszkaniowe u pozwanej
To jest jakis argument ale nie kluczowy.

9) zła opinia pozwanej i rozwiązły styl zycia (6-7facetów przez ostatnie 1,5roku) - moja dziewczyna odbywała praktyki w szkole, do której uczęszcza starsza córka pozwanej. Przyszła na skargę do nauczycieli WFu, że jakaś koleżnaka z klasy powiedziała córce pozwanej, że jej mama jest głupia i pusta. Jak nauczyciele wyjasnili sprawę, powiedziali mojej dziewczynie, że to jeszcze nic, bo przed feriami chłopiec z klasy córki pozwanej, powiedział jej, że jej mama jest kur** (9 letnie dzieci).
To jest ważne, ale to trzeba udowodnic, a to nie będzie łatwe.


10) pozytywne zmiany w dziecku - wcześniej w ogóle nie sygnalizował, że chce siku i po prostu sikał w majtki (wiadomo o czym to świadczy). Podczas pobytu u mnie zsikiwanie całkowicie ustało - Remek sygnalizuje swoje potrzeby, nawet juz sam chodzi do łazienki i samodzielnie załatwia tę kwestię. Poczatkowo był zlękniony, bo matka pozwanej za byle przewinienie stawiała go w kącie. Jednak udało sie to zwalczyć i syn jest teraz bardziej otwarty. Ponadto moja mama była z nim u psychologa, który powiedział, że dziecko się usatbilizowało, że normalnie się rozwija, że jest bystrym i inteligentnym dzieckiem jak na swój wiek i że bardzo potrzebuje teraz stabilizacji i ogólnego spokoju.
Tu kontrargumentem moze być fakt, ze dziecko po prostu dorosło do sygnalizowania potrzeb. To rozsądny argument w przypadku dziecka 4,5 letniego.


11) brak wykupienia lekarstw dla Remka, mimo choroby na poczatku stycznia 2010r - jej matka skwitowała temat tekstem: "będą alimenty, będą wykupione lekarstwa" - czyli zaniedbywanie podstawowej opieki.
To bardzo ważne, ale jak Pan to udowodni?

12) podczas wyjazdu brak zainteresowania dzieckiem - wykonała ledwie kilka telefonów do syna, przy czym rozmawiała tylko z nim. Nie rozmawiałą ani z moja mama ani ze mną, tym samym nie pytając o stan zdrowia itp.
To ważne, ale jak wyżej.

13) podczas wyjazdu nie ponosiła żadnych kosztow utrzymania dziecka - wszystko spoczywało na mnie.
Miał Pan prawo wystąpić o alimenty. Zgodził się Pan na to jeśli nie zgłaszał Pan tego faktu wcześniej.

14) Remek miał problemy ze stulejką (jeszcze podczas jej pobytu w kraju) i olewające podejście matki do tematu - to ja i moi rodzice zabieraliśmy go do lekarza, kupowałem maści (płacąc dodatkowo alimenty) i dzięki temu wszystko już jest dobrze. Matka nie kiwnęła palcem.
To, ze zabrała Pan dziecko do lekarza to spełnienie obowiązku a nie przysługa. Oczywiscie matka dziecka mogła to zrobić podobnie jak zrobił to Pan.


I jeszcze jedno - dzwoniłem do niej w środę i powiedziałem, że chcę w sobotę rano zabrać małego (pracuję w innym mieście i obecnie mam mozliwość wizyt tylko w weekendy), odmówiła mi. Wczoraj wysłałem smsa z pytaniem o to czy wyda mi syna w sobotę. Odpisala że nie, bo jej go nie oddam. Napisałem, że nie ma prawa zabraniac mi kontaktu z synem, tym bardziej, że od poniedziałku jest u niej. Kolejne razy odmawiała. Smsy oczywiście zachowałem i zamierzam poruszyc tę kwestię w sądzie.

Nie wiem na co jeszcze zwrócić uwagę? Czy te 15 punktów + smsy odmawiające mi kontaktu z dzieckiem dobrze wybrałem jako najwazniejsze z całości? Czy powinienem jeszcze o czymś wspomnieć? Czy poleca mi Pani wynajęcie adwokata do tej sprawy?
Mam jedno spostrzeżenie - wyciaga Pan mnóstwo argumentów, a pytanie zasadnicze jest takie czego Pan chce?
1. odebrania matce praw
2. uregulowania kantaktów
3 ustalenia miejsca zamieszkania dziecka z Panem
4. alimentów
5. wszystkiego razem?
 
Nie zamieścił się Pani komentarz pod punktem nr 4. Uważam go za kluczowy, dlatego prosiłbym o uzupełnienie.

Odnośnie punktu 7 - nie miałem o tym pojęcia, gdyż byłem bardzo młody i nie wnikałem tak głęboko w sprawy rodzinne pozwanej. Szczegółów dowiedziałem się w trakcie ciąży lub po urodzeniu Remka. Poza tym nie planowałem dziecka z pozwaną, ani nawet wspólnego życia. Niestety stało się tak, a nie inaczej i pozostaje mi walczyć o dobro dziecka, które bardzo kocham.

Odnosnie punktu 9 - widywana była wielokrotnie przez bliższych i dalszych znajomych, niestety wiekszość z nich przebywa obecnie w pracy za granicą i nie będa uczestniczyli w tej rozprawie. I jeszcze pod to można podciągnąć telefon do mnie od jednego z jej byłych partnerów. Podczas rozmowy mówił o tym, że pozwana spożywa dużo alkoholu, ze zostawia dzieci same po ich zaśnięciu i potrafi wyjść do baru ze znajomymi, że zalezy jej na pieniądzach i szuka frajerów, którzy będa ja utrzymywać. Niestety znam tylko imię tego Pana i nie mieszka on w naszej miejscowości. Był w trakcie zmieniania numeru tel i obiecał sie odezwać, niestety nie zrobił tego. Wobec tego mam pytanie - czy mogę wymusić na pozwanej ujawnienie danych osobowych tego Pana? Przypuszczam, że jego zeznania mogą być kluczowe.

Odnośnie punktu 11 - nie wiem czy zeznania moich rodziców wystarczą + rachunki za maści? Przypuszczam, że pozwana przyzna sama przed sądem, że to ja i moi rodzice zajęliśmy sie tą sprawą. Na rozprawie o alimenty kłamała jedynie w pozwie, na rozprawie przytakiwała wszystkiemu co mówiłem.

Odnosnie pkt 12 - rozmowy były zawsze prowadzone z włączonym głosnikiem - świadkami rozmów były różne osoby - moja mama, tata, dziewczyna, siostra. Poza tym przypuszczam, że pozwana potwierdzi, że rozmawiała tylko z Remkiem, bo według niej to świadczy o jej zainteresowaniu.

Odnośnie pkt 13 - nie miałem pojęcia, że mam taka mozliwość, w przypadku kiedy to ona ma zasądzone alimenty.

Odnośnie pkt 14 - oczywiście traktuję to jako mój obowiązek, dlatego zająłem sie tą sprawą. Jednak pracowałem w tym okresie od 8:00 do 17:00, a pozwana była bezrobotna, bo 4letni (!) urlop wychowawczy zakończył się w kwietniu (poszła do pracy na 3 dni, potem przynosiła przeróżne zwolnienia lekarskie i w efekcie rozwiązali z nią umowę) i dlatego uważam, że miałem prawo wymagać by jednak to ona wybrała się z wizytą do lekarza.

Poza tym-jak zabralem dziecko w lutym, próbowałem wziąć jakiekolwiek ubranka od matki pozwanej. Odmówiła mi. Dwa razy posiłkowałem sie policją - za pierwszym razem matka pozwanej uciekła, za drugim porozmawiała z policjantami. Jednak efektów tej rozmowy nie było żadnych - usłyszałem, że mam przedstawić paragony na każdą z rzeczy i dopiero wtedy będe mół zabrac dziecko. Tak więc poczatkowo dziecko miało 4pary majtek i skarpetek, 3 koszulki i 3 pary spodni. Musiałem zakupić odzież dla syna, cała rodzina sie w to zaangażowała. Nazwałbym to działaniem na szkodę dziecka, bo robiąc mi na złość, tak naprawdę dziecko na tym cierpiało. Czy warto wspominac o tej sytuacji?

Przede wszystkim chciałbym by dziecko zamieszkało ze mną i chciałbym ograniczyć prawa matce, by nie czuła sie bezkarna za swoje zaniedbania i dwukrotny wyjazd za granicę (niestety ona uważa, że to co robi jest w porządku). Podczas pierwszej rozprawy zmieniłem swój wniosek z odebrania praw na ograniczenie, bo mimo wszystko nie chciałbym by syn miał do mnie pretensje gdy dorośnie o to, że uniemozliwiłem mu kontakt z matka biologiczną. Wolałbym jednak by kontakt był sporadyczny (np. weekend co 2 tygodnie).
 
Ostatnia edycja:
reklama
Kłócę się sam ze sobą, bo jednak dla dobra dziecka wolałbym jej odebrać prawa rodzicielskie i na pewno złożę taki wniosek jak jeszcze raz pozwana wyjedzie za granicę.
Moja dziewczyna (znamy się od dziecka) ma rewelacyjny kontakt z Remkiem - uwielbiają się i to z wzajemnością. Wiem, że byłaby świetną matką. Mały często mówi do niej "mamo", albo mówi o nas "moi rodzice". Wcześniej pytał, czy ciocia mogłaby być jego mamą? Moja dziewczyna odpowiedziała mu, że jeśli chce to może być taką zapasowa mamą. Był cały szczęśliwy, nie da sie tego opisać :) Uważam, że na miano matki zasługuje osoba, która wychowuje dziecko, a nie tylko urodzi, nie wywiązując się z obowiązków jakie na niej spoczywają i generalnie nawalajac na całej lini. Chciałbym stworzyć mu warunki stabilizacji, w postaci rodziny, która nigdy go nie opuści, nie zawiedzie i będzie wspierać w rozwoju, spełniają przy tym jego niezbędne potrzeby oraz dając mu zaplecze finansowe na realizację pasji/rozwój osobisty. Mam nadzieję, że dostanę taką szansę w sądzie.
Chciałbym jeszcze by napisała mi Pani, czy uważa adwokata za niezbędne ogniwo w tej sprawie czy mam sprobować najpierw samodzielnie wywalczyć opiekę nad Remkiem?
 
Do góry