reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża Po Poronieniu

OneMoreTime - przykro mi... i zdrowiej Kochana! :-) teraz jakiś wirus chyba panuje, bo i w moim otoczeniu sporo osób choruje... nawet mój Mężuś coś kicha i prycha, u mnie tfu tfu póki co cisza, i oby tak zostało... A Wam uda się na pewno, nie teraz to za jakiś czas... będzie dobrze :tak:

MisiaMonisia - dzięki, że pytasz :-)
Dzidziuś waży już 394 g i ma się świetnie, serduszko bije jak oszalałe, no i potwierdziła się Mała Kobietka :-) termin wg dzisiejszego USG mam 02.07, a wg OM 08.07, więc początek lipca należy do Nas :-) albo ew. koniec czerwca ;-)
 
reklama
Martavel fenoterol to ZŁO, mnie wpakowali chyba 18 ampulek. Później jak już odstawili to nie wiedziałam co się dziej... I schudłam 3 kg. Generalnie jeden z ginekologow miał takie stwierdzenie że jak kobieta nie urodziła w ciągu dwóch dni to znaczy że nie urodzi. U mnie się sprawdziło ;-) A czop śluzowy odchodził mi od 30 tc. Trzymam kciuki żebyście jak najdłużej wytrzymali w dwupaku :-)

OneMoreTime w takim razie trzymam kciuki za kolejne staranka &&&& a @ pewnie nie przyszła bo chora jesteś, organizm pewnie nie miał siły na nią.

Angelstw jak na moje oko to Jaś jest kropka w kropkę podobny do Ciebie :-D Ja swoje krocze oglądałam dopiero po 2 tygodniach i wtedy zaczęło mnie boleć jeszcze bardziej, zwłaszcza że rozeszły mi się szwy. Ale wszystko się zagoi, zobaczysz :-) A jak karmienie? Kapturki zdają egzamin? Jasio pewnie potrzebuje bliskości mamusi :-)

Dla nowych Aniolkowych Mam (*) (*)
 
Black Cat witaj! Trzymam kciuki za Ciebie, żeby udało Ci się teraz szybko zajść w ciążę i urodzić dzidziusia!

Angelstw, twój Jaś jest śliczny :) a jak się ładnie śmieje, prawdziwy cud :) To super, że krmienie się udaje :) mi nie przyszło do głowy po porodzie żeby sobie obejrzeć w lusterku krocze, odważna jesteś. Za to przeżyłam horror jak poszłam pierwszy raz do kibelka i zobaczyłam swój brzuch, taki obwisły, obły pomarszczony flak, Serio to było traumatyczne przeżycie

Lilwriggle to mamy chyba koło siebie termin, u mnie początek 28 tyg;)

Kifsi trzymaj się dzielnie jeszcze co najmniej te 2 miesiące, życzę dużo zdrówka,

One, przykro mi... Trzymam kciuki, żeby następne starania były udane!

Masha, gratuluję udanego USG :)

A ja też chora... Od poniedziałku zmagam się z bólem gardła i potwornym katarem. I walczę oczywiście naturalnymi sposobami, które chyba nie są zbyt skuteczne ;/ udało mi si tylko pokonać ból zatok za pomoc poduszki elektrycznej na szczęście, chociaż tyle, bo z tym gardłem to nie wiem czy gdzieś u lekarza nie wyląduję.
W przyszły wtorek mam wizytę i będę podglądać moją księżniczkę ;) Mała jest ostatnie 3 tygodnie bardzo ruchliwa, skacze, smyra mnie rączkami i nóżkami :) wydaje mi się, że jest większą krciołką niż mój starszy. Ciekawe czy jak już przyjdzie na świt to też będzie taka skręcona ;)
 
Ostatnia edycja:
Hey! Dziewczyny nie jestem w stanie z komorki odpisac wam wszystkim. nie mam jak wracac do tekstu.

Angelstw - co tu duzo mowic. Usmiech czarujacy, maly przystojniak ;))

One - to bedziemy trzymac kciuki za nast. Cykl. Teraaz w chorobie lepiej i bezpieczniej zeby fasolka poczekala na lepsze srodowisko ;)


Alza-mi powiedzieli ze max 48 godz mi beda podawac. Wczoraj skonczylam 3 ampulke i odstawili mi. Pierwsze dwie godz czulam sie jak w niebie. Gdybym mogla to bym latala. A tak to poszlam sie wykapac i brzuch mi zaczac twardnie , pobolewac. polozna sprawdzila mi wody. Na szczescie nie odchodza. Ale musiala mi w pompe w nocy wsadzic magnez bo sie zle czulam. Brzuch byl wedlug niej tez za twardy i pobolewal. A po magnezie jest ok. Podlaczyla mi pod wenflon z trzech dni to myslalam ze sie przekrece. Szybko mi zmieniala bo mowie do niej ze tak mnie boli ze zaraz sama wyrwe.do tej pory boli mnie jezzcze zgiecie Ale reke moge podniesc na szczescie. Czekam na ktg i na obchod. Na razie jestesmy w dwupaku i chcemy poczekac chociaz tydzien. Wtedy mozemy rodzic ;)

A na koniec [*] dla nowych Aniolkow. zostancoe tu z nami dziewczyny sie dobrze zaopiekuja!!
 
no dobrze może mi się uda opisać to co przeżyłam przez całą dobę w tegoroczne walentynki ;-)

godz. 1 po północy 14 lutego.

Wstałam na siku. Wysiusiałam się wróciłam do łóżeczka i poczułam że jakiś śluz mnie zalał, więc zła że muszę znów wstać podreptałam do łazienki zobaczyć co się święci. Siadłam na kibelek i czuję, że coś ze mnie ciurka...myślę sobie: "cholera to chyba już...:tak:" capnęłam za papierki lakmusowe sprawdzam, pierwszy się nie zabarwił, za kolejnym razem kiedy coś ze mnie uleciało zobaczyłam papierek w kolorze zielono-niebieskim. Mówię do Męża z łazienki: "Bobu chyba mi wody odchodzą"..byście widziały jego minę :-D stanął na równe nogi w jednej chwili. Razem twierdziliśmy że trzeba się pozbierać i jechać to sprawdzić. Szybki prysznic, spakowane torby i w drogę.

godz. 3 po północy 14 lutego

Meldujemy się na Izbie przyjęć. Biurokracja w Polsce mnie normalnie zabija...no ale cóż trzeba było przez nią przejść i swoje odczekać

godz. 3:40 14 lutego

Przychodzi Pani Doktor i swoim magicznym patyczkiem sprawdza czy to wody czy nie wody. Wychodzi jej że to nie wody. Więc ja pokazuje jej mój papierek i Pani doktor nie wie co powiedzieć :-D
Bada mnie i stwierdza, że pęcherz płodowy jest cały, szyjka wysoko rozwarcie na palec. Czop cały czas odchodzi.

godz. 4:30 14 lutego

Zostaję przyjęta na trakt porodowy. Dostaję od położnej 2 czopki w 4 litery żeby podziałać na szyjkę. Spaceruję. Chodzę po korytarzu. Pani Doktor wzywa mnie na USG. Stwierdza słabą widoczność obrazu przez niewielką ilość wód. Szacuje masę Jaśka na 3700g (+-500g) :szok: przeraziłam się jak to usłyszałam no bo ponad 4kg rodzić to jest coś...w międzyczasie organizm się oczyszcza, zrobiłam 2 razy kupę...

godz. 8 14 lutego

bada mnie położna i po niej lekarz. Każdy mówi co innego. Dla jednego szyjka jeszcze długa. Dla drugiego się skraca i mięknie. Kolejne USG przez inną panią Doktor. Która nic nie mówi przez całe USG i to ona decyduje o tym, że zostaję bo wód jest faktycznie mało i że mogą się sączyć gdzieś z góry pęcherza. Dostaję antybiotyk ze względu na wcześniejsze odpływanie wód aby nie dopuścić do infekcji wewnątrzmacicznej. Do południa leżę po KTG gdzie piszą się skurcze nawet na 125 ale odczuwalne przeze mnie jako twardnienie i spinanie brzucha. Lekko bolesne. Nieregularne. Co kilka minut. Chodzę po korytarzu i co 15 min sprawdzamy tętno Malucha.

godz. 13 14 lutego

jest decyzja od kolejnego lekarza że nie ma na co czekać. Jestem w terminie porodu więc trzeba rodzić. Podłączają mi oksy. Dosłownie po kilku minutach czuję skurcze - bolesne ale nie na tyle żeby zwalało mnie z nóg :-p co 3-4 minuty. Za to tętno Młodego zaczyna świrować :-( więc oksy dozowana była co jakiś czas na kilkanaście minut...

godz. 16 14 lutego

zaczynają się mocne i bolesne skurcze. Na skurczach opieram się na Mężu. Oddycham głęboko. Skurcze co 2-3 minuty. Coraz bardziej regularne. Badanie przez położną. Szyjki zostało niewiele. Mięknie. Rozwarcie na 1-2 palce.

godz. 18 14 lutego

skurcze są mega bolesne:-( regularne co 2-3 minuty. Dostaję dolargan (czy jakoś tak). Otumania mnie na tyle że na skurczu oddycham głęboko ściskając Męża za rękę a w przerwie między skurczami zasypiam...łącznie z tym że śnią mi się jakieś totalne głupoty:cool: tętno Jaśka na końcu każdego coraz mocniejszego skurczu spada...jak minie skurcz i ureguluję oddech wraca do normy :-( byłam przerażona tym tętnem. Mąż tylko na każdym skurczu do mnie mówił z jaką szybkością bije serduszko...

godz. 20 14 lutego

kolejne badanie daje nam 5-6 cm rozwarcia. Ból jest taki, że na skurczu łapałam się za włosy i ciągnęłam za nie :eek: chyba żeby odwrócić uwagę od tego właściwego bólu. W czasie skurczu kucałam z szeroko rozstawionymi nogami. Między skurczami siadałam na łóżko żeby odpocząć choć chwilę.
Jest decyzja lekarza, że jeśli w ciągu następnej godziny nie będzie postępu porodu to nowa zmiana lekarzy zadecyduje czy nie będzie cesarki. Odpięli mnie od KTG i pozwolili wejść pod prysznic. Okazał się dla mnie zbawieniem!! Siedziałam na krzesełku. Ciepłą wodą polewałam sobie brzuszek. Skurcze pod wodą były bolesne ale nie aż tak jak bez niej. Odpoczęłam przez te 30 min pod prysznicem na tyle że między skurczami spokojnie mogłam rozmawiać z Mężem. Naprawdę polecam prysznic w czasie porodu!!

godz. 20:30 14 lutego

wracam spod prysznica. Kolejne badanie przez kolejnego lekarza i to na skurczu :-( ból nie do opisania!! Rozwarcie na 8cm więc jest postęp porodu. Cudowna zmiana położnej która odbierała Jaśka niesamowicie mi pomogła. Mówiła jakie pozycje mam przyjmować, żeby Młody zszedł szybko do kanału. Żeby na skurczach kołysać biodrami. Pupę do tyłu wypinać. Klękać.Starałam się jej słuchać choć nie było łatwo bo ból dominował mój ośrodek mózgu odpowiedzialny za rozumienie...cały czas miałam uczucie że zaraz zrobię kupę. 3 razy im mówiłam że chcę jeszcze do kibelka. Ale już mnie nie puścili. Oczywiście moja chęć zrobieni kupy to był Jasiek schodzący do kanału rodnego i uciskający na odbyt..strasznie dziwne uczucie serio.

godz. 21:30 14 lutego


zaczynają się skurcze parte...o ja pierdziele!! Świadomość tego że nie ma pełnego rozwarcia a Ty nie możesz przeć pomimo że Ci się chce jest przerażająca. Położna bada mnie i informuje że dosłownie z jednej strony jeszcze wyczuwa szyjkę a cała reszta już jest pięknie rozwarta!! Na skurczu delikatnie masuje ją żeby puściła. Położna każe mi położyć się na lewym boku z prawą nogą uniesioną wyżej. Ma to pomóc przy pełnym rozwarciu. Za chwilę każe zmienić bok. Za chwilę wstać i kołysać biodrami na skurczu. Mam oddychać jakbym zdmuchiwała świeczkę. Gdy skurcz przychodził byłam w stanie tak oddychać ale szczyt skurczu nie dawał złudzeń. Tylko parcie wchodziło w grę i żadna siła nie mogła tego powstrzymać.

godz. 22
14 lutego


dostaję pozwolenie na parcie jeśli tylko czuję potrzebę. W szczycie skurczu. Mam nabrać dużo powietrza do płuc. Przycisnąć głowę do klatki piersiowej i wg słów położnej przeć tak jakbym chciała zrobić mega twardą kupę i siku razem wzięte! I tak sobie prę przez całą godzinę. Główka Jaśkowa schodzi w dół.

godz. przed 23

14 lutego

za każdym skurczem główka zaczyna się pojawiać, po skurczu znika :no: myślałam że zwariuję i już nigdy nie urodzę! Ale jak usłyszałam że widać główkę i że Jasiu ma śliczną czuprynkę to tak się w sobie zawzięłam, że Mąż po wszystkim powiedział że nigdy nie pomyślałby że tyle siły mam w sobie. Jak parłam byłam czerwona jak indyk ;-) zaczęło się szybkie przygotowywanie. Położna włożyła na siebie taki śmieszny fartuch do kostek (pierwsze skojarzenie jakby rzeźniczy:-D) przygotowała narzędzia. Naraz zebrało się wokół mnie chyba z 7 osób. 3 lekarzy, 2 położne, zespół od noworodków...usłyszałam, że natnie mnie w momencie kiedy główka wyjdzie na tyle że już się nie cofnie. Więc 2 kolejne skurcze i poczułam tylko szczypnięcie. Wiedziałam że jestem już nacięta. Każą przeć. Wymieniać powietrze. Na jednym skurczu parłam 3 razy! 2 takie skurcze i poczułam że główka już prawie wyszła. Położna pomogła Jaśkowi troszkę.


godz. 23:10 14 lutego

Na kolejnym skurczu jedno parcie i wyszła już cała moja Glizdeczka!! Zaczął płakać dosłownie po 3 sekundach. Dali mi go od razu na brzuch. Otworzył oczka i patrzył na mnie jak na obrazek. Nigdy nie zapomnę tego uczucia. Mówiłam do niego a on się uspokajał. Mąż płakał. To że podziwiam siebie że urodziłam go sama - to jedno. Ale podziwiam mojego Męża że wytrzymał razem ze mną do samego końca. Też był dzielny. Bo jakie straszne musi być uczucie że wiesz jak bardzo ktoś cierpi a nie możesz mu nijak ulżyć i pomóc...Mąż przeciął pępowinę. Chwilę później zabrali mi Młodego dosłownie na 2 minuty żeby go zważyć i zaraz oddali mi go z powrotem :-) chwilę później urodziłam łożysko. W całości. A potem lekarz zabrał się za szycie. Ile mam szwów nie wiem, ale miałam uczucie że szycie trwało w nieskończoność. Po szyciu umyli mnie przełożyli na drugie łóżko i przewieźli na salę poporodową. Tam z Małym leżeliśmy aż do wyjścia ze szpitala. Był cały czas przy mnie. Zabrali go tylko 2 razy na pobranie krwi dosłownie na 3 minuty.

Powiem Wam Dziewczyny, że ból był okrutny. Do tego spadające tętno Jaśka...byłam pewna że mój poród zakończy się cesarką. Jednak Bóg chciał inaczej ;-) pomimo tego jak mocno bolało, warto było przeżyć ten ból dla tych chwil kiedy pojawił się już na świecie. Pierwszy krzyk, te duże ślepka wpatrzone w Ciebie, łzy Męża..szok jaki się wtedy przeżywa. Warto przejść przez te kilka godzin cierpienia dla tych wspaniałych chwil jakie czekają na końcu :tak:


I jeszcze jedno. W szpitalu w którym rodziłam jest remont porodówki. Trakt porodowy przeniesiony na ginekologię. Rodziłam na sali w której urodziłam Zuzię w kwietniu. Tam mi ją Bóg odebrał i tam też oddał mi moje drugie dziecko!
 
Angelstw - ogromne dzięki za opisanie swojego porodu. Az się poryczałam tak mnie to wzruszyło. Dzielna z Ciebie dziewucha! Gratuluję! :*

Kinia281 - ja mam termin na 2 czerwca, a Ty?

Wszystkim, które się starają życzę powodzenia. Życie jest okrutne, że czasem nam odbiera to czego pragniemy najbardziej na świecie, ale nie ma co się poddawać. Musi się udać. Nie ma wyjścia i już!
 
Anglestw rycze jak bóbr po przeczytaniu Twojego posta. Byłaś dzielna. Bóg Ci wszystko wynagrodzil w cudownym synku:-)

Ja wczoraj miałam kiepski dzień. Stresowalam się, płakałam bo się bałam bo zbliża się 13 tydzień kiedy straciłam 1wsza ciążę i bolały mnie plecy i jakoś hormony swoje zrobiły i puściły mi nerwy i wyłam, ale mój cudowny mąż zawsze potrafi mnie uspokoić.
 
Ostatnia edycja:
Angelstw- ja też się poryczałam ze wzruszenia. Dzielna byłaś, a teraz masz swój skarb przy sobie :)
Kinia 281 - ja też jestem chora, choć powoli przechodzi. Brałaś syrop *spam*? Lekarka mi go zalecała podczas przeziębienia w ciązy.
MisiaMonisia- brzuszek przejmę bardzo chętnie. Ja koło 17 marca będę miała owu, jeśli @ przyjdzie w terminie :)
 
reklama
Do góry