reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Moje największe i jedyne szczęście - Majeczka ur. 22.10.2014 r

Bardzo dziękuję Wam dziewczyny za te ciepłe słowa. Wiem, już zawsze będę kochać i tęsknić za swoją córeczką. Nic tego nie zmieni, Zawsze będzie moim dzieckiem i Ona to wie. Czuję, że Ona cały czas jest ze mną. Codziennie jestem u niej za cmentarzu i rozmawiam z Nią... tzn ja mówię, a Majeczka tylko słucha. Ale słucha... Kiedyś będąc na cmentarzu mówiłam do NIej, żeby dała mi znać czy jest tam szczęśliwa. Może zabrzmi to dziwnie, ale moja córeczka mnie wysłuchała. W nocy przyśniła mi się mała dziewczynka z blond długimi włosami z ogromnym uśmiechem na twarzy, biegała po łące a potem zaczęła się huśtać. Wiem, że to była Jej zasługa, dała mi tym znać... a ja jestem Jej za to bardzo wdzięczna. Może Majeczka będzie chciała mieć młodszą siostrzyczkę albo braciszka i nam w tym pomoże??? Mam taką nadzieję
 
reklama
Pomoże na pewno!!! Mój Wojtuś pilnował w brzuszku siostrzyczki i chociaż ciaża była trudna to sie udało. Ale napracował sie mój Aniołek, rozwarcie, skracająca sie szyjka, szew, skurcze, rozchodząca sie macica i węzeł prawdziwy na pępowinie, 5 wizyt w szpitalu, lezenie plackiem, wizyty od 20 tc tylko do wc i wieczorna kąpiel...węzeł sie nie zacisnął, cc zrobili w idealnym momencie, szew trzymał szyjkę, a gin dziwił się, jak to możliwe...możliwe, bo Wojtuś cały czas jest obok i pilnuje rodzeństwa. Ja tez wczesniej bylam codziennie na cmentarzu, tak bardzo tego potrzebowalam, ciezko bylo w ciazy, bo tylko maz jezdzil, teraz jezdzimy razem dwa razy w tygodniu. Pilnuje, ay zawsze palilo sie swiatelko.
 
Wiola nie wyobrażam sobie dnia, żebym nie była na cmentarzu u Majeczki. Nawet kiedyś byłam dość zajęta i nawet nie wiem kiedy się ściemniło na dworze, jednak ja i tak musiałam tam pojechać. Cieszę się, że nie mam daleko na cmentarz (tylko ok 1,5 km), bo wtedy byłoby trudniej.
W zeszłym tygodniu dowiedziałam się, że niestety nie będę mogła wrócić do pracy po macierzyńskim, ponieważ umowę mam tylko do końca roku. Nie byłam tym zachwycona, ponieważ siedziałabym w domu i tylko myślała... o mojej córeczce.
Jednak Ona na to nie pozwoliła. Dwa dni temu zadzwonili do mnie, że mogłabym wrócić do tej samej firmy, na to samo stanowisko itd jednak do innej miejscowości. Będzie to troszkę dalej, bo ok 5 km w jedną stronę, ale znowu nie ma tragedii.
Może jak wrócę do pracy to stanę trochę na nogi. Mam taką nadzieję
 
powrót do pracy pomogl, zajal mysli i czas w ciagu dnia, ale pozostaly wieczory..Najgorszy byl pierwszy tydzien, w mojej pracy jest mnostwo ludzi i nie kazdy wiedzial co sie stalo, najgorsze byly pytania typu jak tam mały, czesc matka Polka, co u Was itd... przyznam, ze na poczatku chcialam uciec, siedzialam czasem na forum i plakalam dziwczynom w rekaw, ale zostalam, pozniej bylo latwiej, a z czasem nauczylam sie rozmawiac ze wszystkimi o moim synku. Ale na wszystko potrzeba czasu, dużo czasu.
 
Wiola przyznam się, że boję się tego powrotu a raczej tych pytań. Z tego co się orientuję, to pewnie już wszyscy wiedzą o tym co się stało. W dzień pogrzebu Majeczki z samego rana pojechałam do kwiaciarni po kwiatki dla niej na grób i spotkałam tam koleżankę z pracy. Gdy mnie tam zobaczyła z wielkim uśmiechem zapytała jak tam moje dzieciątko i czy wiem co będzie. No trzeba ją też zrozumieć bo przecież nic nie wiedziała. Gdy jej powiedziałam to razem ze mną się popłakała. Pewnie powiedziała w pracy, tym bardziej że szefowa też wiedziała. No ale cóż... może będą oszczędzać mnie z zadawaniem pytań. Oby tak było.
 
Historia o porodzie na normalnej sali jest mrożąca krew w żyłach...Jak w szpitalu można do czegoś takiego dopuścić??

Wg mnie są kwalifikację porodów. Poród zdrowego dziecka na porodówce, a poród już zmarłego dziecka może odbyć się nawet na korytarzu, bo jest cholerna znieczulica wśród personelu. Może byłoby inaczej, gdyby mąż poszedł do odpowiedniej osoby z grubą kopertą. Ale w takiej sytuacji nie myśli się o takich rzeczach. Ten poród pozostanie w mojej psychice do końca życia. Niestety nie mogę go wspominać zbyt dobrze:-(
 
reklama
kamkaz....nie umiem wyrazic jak bardzo mi przykro..:( po przeczytaniu pozegnania poplakalam sie, tym bardziej, ze ja wczoraj przechodzilam przez cos podobnego, tez bolalo...ale ty jestes bardzo dzielna!! Sciskam z calego serca i wierze, ze Majeczka patrzy na was z gory i co by sie nie dzialo i tak zawsze bedzie przy was....
 
reklama
Do góry