reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

rozwijanie umiejętności społecznych :)

charlene

Fanka BB :)
Dołączył(a)
9 Listopad 2008
Postów
679
Miasto
wrocław
Drogie mamy!
Mamy tu duzo watkow na temat zabawek, zabaw, uczenia dzieci itp. Chcialabym teraz zapytac w jaki sposob mozemy rozwijac umiejetnosci spoleczne naszych pociech, ktore sa rownie wazne - jesli nie wazniejsze niz ich znajomosc kolorow i cyferek ;) Od tego zalezy przeciez jak beda sobie radzily ze swiatem i ludzmi, a takze jak swiat bedzie radzil sobie z nimi ;) Mowie tu o takich rzeczach jak empatia, umiejetnosc radzenia sobie z emocjami, zachowania w grupie, asertywnosc, dzielenie sie, czekanie na swoja kolej, szacunek, dobre maniery itp. Wydaje mi sie, ze to odpowiedni wiek zeby myslec o takich rzeczach, bo dzieci sporo juz rozumieja i sa bardziej swiadome, a jednoczesnie sa dosc male zeby nie miec jeszcze negatywnych schematow zachowan. Sama zastanawiam sie nad tym dosc czesto - co pomaga mojemu dziecku w radzeniu sobie ze swiatem, a co prowadzi do niewlasciwych zachowan. Czego mozemy wymagac, a co mozemy jedynie pokazywac lub tlumaczyc, poniewaz dziecko nie jest jeszcze zdolne zeby to zrozumiec i opanowac? Jak to u Was wyglada w praktyce? :)
 
Ostatnia edycja:
reklama
No to zapodałaś ;-).

Teoretycznie wiem jak uczyć dziecko zachowań, o których wspominałaś. W praktyce wychodzi mi to różnie. Staram się uczyć dobrych manier włąsnym przykładem, na razie jednaknie widzę by Staś inicjował pożegnania, powitania, podziekowania. Czasem samodzielnie przeprasza.
Myslę sobie, że wielu rzeczy możemy uczyć wymagając szacunku dla siebie. Np nie pozwalać siebie uderzyć, gdy ktoś ustapi miejsca samemu usiąść i wziąć dziecko na kolana, w trakcie zabawy nie pozwalać zabierać sobie zabawek. A jednocześnie traktowac dziecko z szacunkiem. Pozwalać mu wyrazić złość, pozwalac dokonywac wyboru, zaspokajać podstawowe potrzeby.
Z rzeczy, ktore jak mi się wydaje możemy wymagac od dwulatka, to by nie trzymało nóg na stole, sprzątało po sobie zabawki, trzymało się blisko nas, za rękę na ulicy, (hierarchia przypadkowa).

Czego nie umiem, to uczyć asertywności. Np choć strasznie mnie wkurza gdy obcy ludzie dotykają moje dzieci, to nie wiem jak reagować by nie wywoływac agresji. Czasem wydaje mi się, że jest to niemozliwe, gdyz małe dzieci są"słodkie" i każdy chce je połaskotać, poklepać, uszczypnąc w policzek. A mnie to złości, gdyż pomijając zarazki, to uważam, że dziecko ma prawo do nietykalności osobistej. Ale nie wiem jak to "asertywnie" załatwić. Bede wdzieczna za sugestie.



 
Magnez no chyba rzzeczywiscie zapodalam z grubej rury, bo cisza :p

U mnie tez lepiej z teoria niz z praktyka. Ostatnio uczyli mnie, zeby nie wymagac za duzo, bo dziecko uczy sie co prawda szybciej - ale dlatego ze mama tak chce, a nie dlatego ze rozumie. Np dwulatek nie jest w stanie sie podzielic - moze to zrobic bo widzi ze mama jest zla jak nie zrobi, ale i tak nie rozumie po co to i wcale mu sie nie podoba. Takze teraz staram sie tlumaczyc na maksa odwolujac sie do uczuc ;) ale nie mowie juz :"przepros i ukochaj". daje przyklad swoim zachowaniem i w sumie mloda czasem przeprosi sama. CHce zeby zachowywala sie dobrze dlatego ze uwaza takie zachowanie za wlasciwe i rozumie je - takze tlumacze jak szalona...i czekam...i obserwuje jak trybiki sie przesuwaja i zaczyna troszke kumac. DObra pomoca sa tez ksiazeczki u nas, gdzie tlumacze dlaczego dziewczynka na obrazku placze.

A co do asertywnosci - ja zawsze bylam neismiala..ale od kiedy jest Sara to chyba mniej. Pare osob przegielo pale - czestowali ja slodyczami bez pytania o zgode (Sara nie je slodyczy, jak ktos czestuje to niech wezmie, ale te baby potem nastepne i nastepne. i na nic tlumaczenie ze dziecku zaszkodzi bo na codzien nie je!). albo przy tloku w autobusie trzymali sie za raczke od wozka...wiec sila rzeczy asertywnosc sie pojawila, bo juz nie chcialam dluzej w sobie duzic wkurzenia na nich ;) Jak nie chcesz zeby dotykali to albo jakos dyskretnie im to trzeba uniemozliwic (odsunac dziecko itepe) albo powiedziec cos w stylu "przepraszam, ale ucze wlasnie dziecko ze nie powinno dawac sie dotykac nieznajomym, wiec wolalabym zeby pani tez go nie dotykala, bo mu sie pomiesza...a ostatnio tyle sie slyszy o ludziach ktorzy robia krzywde dzieciom, ze wole zeby wiedzial" Powinna to kupic, grunt zeby nie pomyslala ze to ją uwazasz za zagrozenie ;)

U mnie problem jest z zachowaniami w grupie - kiedy interweniowac a kiedy nie. W sumie pare razy widzialam jak male dzieciaki sobie same radza z rozwiazywaniem konfliktow (prezentujac standardowe zachowania,jak u doroslych tylko w dzieciecej wersji), wiec wyznaje zasade ze nie interweniuje dopoki nie robia sobie krzywdy fizycznej. Jak wyrywaja zabawke -poczekam...moze jakos to rozwiaza (np jedno zrezygnuje, jedno przegra i bedzie plakac wiec drugie zobaczy ze wyrywajac robi krzywde i wyciagnie wnioski, oboje zaczna sie bawic razem, jedno wygra a drugie sie obrazi i nie bedzie sie chcialo juz z nim bawic itepe). Generalnie nie wiem czy dobrze robie, ale wydaje mi sie ze na dluzsza mete ucza sie wtedy wiecej niz jak mama powtorzy setny raz "nie wolno wyrywac zabawek"
 
fajny wątek będę was czytać bo to i mnie niebawem czeka;-):-)
My jesteśmy narazie na etapie gdzie mówie NIE a mój synek robi wręcz odwrotnie
Co do obcych ludzi ktorzy bez zastanowienia dotykaja nasze szkraby powiem tak ja od początku tego nie znosiłam i tak jak charlene pisała odsuwałam wózek bądź brałam Bartka na ręcę.Miałam kilka sytuacji gdzie jedna pani zachwycała się moim synkiem i nagle pocałowała jego rączkę!:wściekła/y::szok:I chyba wtedy dla mnie było najgorsze bo nie chciałam żeby mój synek tą raczke włożył do buźki naszczęście miałam chusteczki nawilżające ale i tak cała powrotną drogę obserwowałam rączke.Wiem że to może trochę dziwnie brzmi ale ja jakos sobie nie życzę żeby obce osoby obcałowywały moje dziecko.
 
Staś nie ma zbyt wiele kontaktu z innymi dziećmi. Dobrze, że od jakiegoś czasu ma siostrę, więc oboje uczą się współżycia. Czasem interweniuję, kiedy zaczyna ją bic, bo mała jest jeszcze znacznie słabsza i nie da rady się obronić. Na spotkaniach przygotowujących do przedszkola staram się podobnie jak Ty, charlene nie wtrącać. (chyba, że zaczyna cos niszczyć lub bić). Niech sie uczy walczyc o swoje, niech sie uczy, że są tez inne pępki świata, iniech poczuje jak to jest bawić się z innymi, cieszyć, i nawet przegrać (lub nie wygrać). Mam nadzieje, że to go nauczy empatii.Tymbardziej, że tak jak mówiłaś dzieci w większosći są w stanie rozwiązać swoje problemy.



 
Ja podobnie jak Aguska2017 na razie będę podczytywać..

U nas rozwijanie umiejętności społecznych polega na razie na tym, że kiedy tylko mogę spotykam się z mamami z dziećmi bądź zabieram młodego w miejsca, gdzie mogą być dzieci - place zabaw, kawiarnie dla mam z dziećmi, seanse w multibabykino, itp. Ale podobnie jak Charlene nie do końca wiem, kiedy interweniować. Tzn. ja najchętniej zostawiłabym maluchy, żeby same rozwiązywały konflikt (oczywiście bez agresji;)), ale jak widzę reakcję innych mam, to wolę zażegnać konflikt zanim na dobre zaistnieje :/

A tak to tłumaczę, pokazuję, opowiadam...
 
Tygrynka cos o tym wiem, bo ja tez czasem wole interweniowac, zeby rodzice drugiego dziecka nie dostali zawalu :) Natomiast jak jestem sama w domu to sobie patrze na dziewczyny tylko...Chyba ze robia cos niebezpiecznego np wyrywaja sobie zabawke przy schodach.

A ja znowu musze sie Was poradzic. Do tej pory moje dziecie czasem okazywalo frystracje, czasem krzyknela, rzucila zabawka, poplakala..czasem zostala sama w pokoju zeby sie uspokoic ale najczesciej nie bylo to zbyt uciazliwe i szybko mijalo.

Wczoraj bylysmy na basenie i Mloda nie chciala wracac, bo odkryla nowy plac zabaw. Musialysmy juz oczywiscie wracac. Zrobila taka histerie, ze wygladalo to bardziej na opetanie niz humor ;) Wrzeszczala na caly basen, wyrywala sie z powrotem tak,ze momemntami nie bylam z stanie jej utrzymac!! krzyczala tak dopoki nie ubralysmy sie i nie poszlysmy do auta. Czy to jest normalne?? Jak powinno sie zareagowac? Czy lepiej probowac odwracac uwage dziecka cz tylko trzymac zeby sobie krzywdy nie zrobilo? Ja wczoraj trzymalam Mloda plecami do siebie (inaczej by sie wyrwala) i strzelilam monolog tzn mowilam "idziemy pod prysznic, zaraz poszukamy szafki, gdziez ta przebieralnia jest". Bradziej taki uspokajajacy, monotonny tekst niz rzeczywiscie jakies odwracanie uwagi. Jak najlepiej pomoc dziecku zeby nie wpadalo w taka czarna dziure?

Za to wczoraj od rauz zasnela w domu, wiec dzisiaj rano zrobilam pogadanke ze to nieladnie krzyczec, ze rozumiem ze byla zdenerwowana, ale wczoraj na basenie zachowala sie nieladnie...ze krzyk przeszkadza, ze kopaniem moze zrobic krzywde i ze bylo mi bardzo przykro. Moje dziecko patrzylo sie w jeden punkt, wiec myslalam ze w ogole mnie nie slucha...ale jak skonczylam to uslyszlam "oooh, sorry mommy"..a nawet nie prosilam jej zeby przeprosila, nie pytalam "co sie mowi?"...jednak jakies objawy ucywilizowania przejawia :):) No. ale nie zmienia to faktu ze wczorajszy basen troche mnie zaszokowal...Nie wiem czy to normalne ani kiedy przejdzie...
 
Myslałam nad tym co pisałaś charlene i właściwie nie wiem co poradzić. Myslę, że może dzieciom generalnie tudno wyrażać uczucia, a te najbardziej gwałtowne jeszcze trudniej. I że takie ataki będą się co jakiś czas zdarzać. Chyba zrobiłaś najlepsze co mogłaś. Zresztą jestem pod wrażeniem reakcji Sary i wyrażam pełne uznanie dla niej i ciebie też ;-)

Twój post uświadomił mi chyba też pewna trudność. Kiedy mówie do Stasia to mam wrażenie, że albo mnie nie słucha , albo nie rozumie co mówię. Zaniedbałam to trochę i nie wiem teraz jakich słów uzywać, jak prowadzic rozmowę, żeby młody zrozumiał o co chodzi.
Np. Zaczyna bić Zosię. Albo bardziej jej dokucza. Czasem popchnie, przewróci. Wiem, że to normalne między rodzeństwem ( przerabiałysmy to z siostrą), tylko ona jest jeszcze mała, nie umie utrzymać równowagi i czasem niebezpiecznie upada, boleśnie się uderza. I mam wrażenie, że im więcej mówie, że nie wolno bic Zosi to tym częściej ona dostaje. Kiedy pytam się czy chce żeby Zosię bolało, to mówi, że tak. Albo robi głupie miny. I miotam się bo właściwie to nie wiem jaki tor obrać. Nie jestem zadowolona z tego co robię, bo nie dośc, że nie daje efektu, to jeszcze mam wrażenie, że tworzę zalązki innych problemów.

Jakies rady drogie panie?



 
Wygadalam sie na temacie pieluchowym a powinnam tutaj ;)

Widzisz, mi duzo latwiej przychodzi zachowanie spokoju i stanowczosci przy zlosci niz jezeli Mloda marudzi i placze, bo cos jej nie pasi. Histerie sa latwe - wiem, co robic zeby bylo dobrze. A jak placze to zawsze mysle " naprawde jej smutno czy marudzi ze zmeczenia, czy probuje juz wciskac mi kit - uszanowac to czy probowac ograniczyc zeby nie mazala sie przy byle okazji" i nie wiem co zrobic, czy przytulic i ukochac, czy zostawic w celu uspokojenia sie. Tamta akcja po prostu mnie zszokowala, bo nie sadzilam, ze dziecko moze az tak cos przezywac i szczerze - ze jest az tak silne zeby sie wyrwac !!

A co do Stasia - skoro im wiecej mowisz tym wiecej dokucza to moze po prostu zwraca na siebie uwage? W koncu mama reaguje, niewazne jak, wiec jeszcze raz bam :) Ja bym probowala tlumaczyc najprostszymi slowami, ale zostawiala mu to do samodzielnego przemyslenia. Cos w stylu "Uderzyles Zosie i placze. Moze pobaw sie z nia albo pokaz zabawke to bedzie wesola?" Nie to ze boli, bo male dzieci nie sa zbyt empatyczne - to mali psychopaci ;) Bardziej moze zadzialac, jesli pokazesz mu jak ma zwrocic Twoja uwage w inny sposob. Jak pocieszy Zosie to pogadaj tez z nim o tym, ze to dzieki niemu Mala nie placze, bo zrobil to i to i ze bardzo Ci sie to podobalo. Jest szansa ze bedzie wolal zwracac na siebie uwage rozbawianiem Zosi, a nie biciem. My mamy podobny problem,tylko ze dziewczyny sa w jednym wieku wiec zostawiam je same sobie. Potem jak zalatwia sprawe to tlumacze "Sara, uderzylas Emi i ona plakala - nie podobalo mi sie to" albo "zabralas zabawke i emilka byla smutna ze nie moze sie nia bawic". "Emilka, jak Sara Cie bije powiedz "nie rob tak". Moja Mloda musi sie nauczyc szacunku dla innych dzieci a Emilka jak sie bronic. Niedlugo obie ida do przedszkola i mysle, ze grupa je nauczy :)

A wracajac do dyskusji nocnikowej, to wlasnie to mnie najbardziej zastanawia - czy jezeli daje sie nagrody i poprosi o cos bez nagrody to czy dziecko to zrobi? Czy nie przyzwyczai sie ze "powinno" cos dostac. Male dzieci ucza sie z predkoscia swiatla. Ja bym sie bala obiecywac cos mojemu dziecku za dobre zachowanie...Balabym sie ze potem oleje mnie kiedy nie dostanie nagrody - jednak wydaje mi sie, ze chociaz sa malutkie to duzo rozumieja. I chce zeby Sara rozwijala empatie i uczyla sie dbania o innych - nawet jesli w sumie tak bedzie sie dluzej uczyla grzecznego zachowania (a bedzie dluzej na pewno!). Wlasciwe wzorce zachowania wpaja sie od malutkiego - jesli teraz sie nauczy robic cos dla nagrody, to jako starszak bedzie tym bardziej jej chciala zeby zrobic cos jesli widzi ze mamie na tym zalezy.
 
reklama
Spróbuję tego co radzisz, bo na to nie wpadłam, a zafiksowałam się już trochę. Dzięki. Ale będę musiała ćwiczyć, bo jak na razie naturalnie wyrywa mi się "przestań", albo "spokój dzieciaki".

Co do nagród raz jeszcze... Był czas gdy Staś rzucał zabawkami. Więc gdy jakąś rzucił - chowałam ją. Potem gdy zachował się jakoś specjalnie "grzecznie" np przełamał zwyczaj ryku przy ubieraniu i wyjątkowo nie ryczał - odzyskiwał jedną. Potem zauważyłam, ze gdy go za cos pochwaliłam przypominał mi, że ma auto do odzyskania. Szybko się nauczył. Czasem nawet brał auto i mówił, żebym je schowała, a gdy stwierdzałam, ze nie, to specjalnie nim rzucał. ;-) Zrezygnowałam więc z tej metody.

Nagradzanie to wg mnie rozwiązywanie problemów teraźniejszych - idź spokojnie na chodniku to dostaniesz lizaka. Młody idzie spokojnie, cel osiągnięty. Ale przez uczy się tego, że robienie czegoś musi być nagrodzone. (Nie chce generalizować, ze jeden lizak zrobi dziecku krzywde i zwichruje charakter, bo tak nie jest) Ale o zasadę. I szczerze wolę, żeby dziecko zawsze szło przy mnie na ulicy, a nie tylko na tym konkretnym spacerze.
I podobnie zasadą "jak chcesz, zebym była dobra, to też musisz być dobre". A jesli dzieciak zachowa się jak gnojek to wtedy co ze mną? Jak ja mam sie zachować? Albo kiedy na coś sie nie zgodzę np na pójście na plac zabaw, to wtedy dziecko tez może sie nie zgodzic isc na zakupy?
 
Ostatnia edycja:
Do góry