reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Samotna Matka- Samotna w ciazy?

Iff

Dołączył(a)
22 Maj 2007
Postów
2
W ciagu ostatniego tygodnia moje zycie zmienilo sie diametralnie, dowiedzialam sie ,ze jestem w ciazy a moj Partner bedzie mnie kochal do konca zycia i oczywiscie oplaci zabieg jesli tylko sie zgodze... jesli nie to on nie dojrzal do bycia ojcem( jest ode mnie 12 lat starszy) i mimo nieskonczonej milosci.... nigdy nie chce zobaczyc Dziecka na oczy za to ze zniszczylo nasz zwiazek (sic!!!!)I tak to z dnia na dzien zostaje sie samotna kobieta w ciazy? to az takie proste?
Jestem jak zamrozona, narazie nie mam emocji... czy ktoras z Was przechodzila przez ciaze sama?

pozdrawiam serdecznie i witam Wszystkich:)
 
reklama
owszem, przechodziła.. i przejść się da, później też można żyć:tak: zwykle lepiej, niż z durniem u boku. przede wszystkim pamietaj, ze nie jesteś sama, bo to jest najważniejsze. masz wokół siebie ludzi, masz małą istotkę w sobie. zostałaś z tym, co w życiu najcenniejsze.

nieskończona miłość..? chyba własna. ja wiem, że często tłumaczy się facetów szokiem po usłyszeniu wiadomości, że zostanie jeden z drugim ojcem, ale litości.. gdyby powiedziała coś o aborcji kobieta odsądzono by ją od czci i wiary. my też czasem jesteśmy w szoku, to raz. a dwa.. dziecko nie bierze się z powietrza, wiedział, co robi. myślę, że supełnie spokojnie /na tyle, na ile to mozliwe/ powinnaś teraz poukładać sobie od nowa swiat. przed tobą cudowne miesiące, jedne z najpiękniejszych w życiu kobiety. nie mówię, ze zawsze będzie łatwo.. ale łzy czy gorsze dni zdarzaja sie każdemu, zwłaszcza każdej z rosnącym brzuszkiem:-D. nie duś w sobie emocji, wygadaj sie, choćby tu. i pamietaj, że swiat pełen jest dobrych ludzi, którzy będą ci chcieli pomóc! powodzenia!
 
Hej!
Ja co prawda byłam mężatką jak byłam w ostatniej ciąży. Ale tak fizycznie to byłam sama, sama z trzecim dzieckiem w drodze i dwójka maluchów. Ojciec moich dzieci wyjechał i choć wtedy byliśmy jeszcze małżeństwem to nie miałam wsparcia z jego strony. Prawie nikt mi nie pomagał i dałam sobie radę. Wierzę, że Ty też poradzisz sobie. My kobiety jesteśmy silne i choć nieraz sił nam brak idziemy nadal do przodu.

Trzymaj się i dbaj o maleństwo a o dawcy zapomnij choć to nie łatwe. Zaglądaj tu i pisz. Pozdrawiam
 
Witaj kochana,doskonale Cię rozumie bo praktycznie przeszłam przez to samo,przechdze??Jestem w 7 miesiącu ciąży.Gdy mój partner się dowiedział też zaproponował mi zabieg,powiedział,że wszystko będzie w porządku,że jakoś to będzie...że mnie nie zostawi i nadal będziemy razem.Nie zgodziłam się na aborcję.Rozstaliśmy się na jakiś czas,jednak wróciliśmy do siebie.Wiedziałam,że coś jest nie tak,że On jest jakiś inny.Wcześniej ,na każdym kroku powtarzł mi,że mnie kocha,że jestem dla niego bardzo ważna.Coraz mnie czasu spędzał ze mną i z dzidzią,która jest w brzuszku.Coraz ważniejsi byli koledzy i imprezy.Czułam się tak strasznie odtrącona,wielokrotnie usłyszałam,że go wrobiłam w dziecko,że samam na własne życzenie jestem w ciąży,że on nie chciał tego dziecka...Wyobraż sobie,że on nawet swoim rodzicom nie powiedział:zawstydzona/y:za kazdym razem gdy szłam do niego zakrywałam brzuszek pod swetrem,tak mi było wstyd przed jego mamą.Ostatnio stwierdził,że nie pasujemy do siebie.Czuję się zdruzgotana,tak mi żle że przez to sama muszę przechodzić.Wieczorami siadam na łózku,głaszczę brzuszek i mówię do mojej córeczki,że jakoś damy sobie radę,że jest jeszcze moja kochana rodzina,cudowna mama,która mnie wspiera bo przed 22 laty przeszła przez to samo:sad::sad:.A ona odpowiada mi energicznymi kopniakami:)Czasami zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam nie słuchając Go...To była najlepsza decyzja w moim życiu!!!!Także trzymaj się cieplutko i pisz do mnie!!
 
co prawda moje maleństwo ma już 9 miesięcy ale doskonale wiem co czujecie.. W czasie ciąży byłam jeszcze z ojcem Juleczki ale czułam w głębi serca,że tak naprawdę jestem sama. Słyszałam tylko na każdym kroku, że on nie jest przygotowany na założenie rodziny, że chce myśleć o karierze itd.. Facet ma 30 lat i niepokolei w głowie, bo to on namawiał mnie na dzidziusia.. Właśnie dzisiaj złożyłam pozew o alimenty.. Nareszcie się odważyłam. Mam dość tych rostań i powrotów, chce normalne stabilne życie. Chce zbudować narmalny świat dla mojej małej Juleczki.. Trzymajcie się cieplutko wszystkie samodzielne mamusie i tatusiwie. Piszcie do mnie!!!
 
Witaj! Przeszłam przez ciążę sama. w drugim miesiącu tatuś się rozmyślił - dodam , bo to jest bardzo ważne, że chciał tego dziecka i 8 miesięcy się staraliśmy, po czym jak już się udało on nie cieszył się z naszego wielkiego sukcesu i któregoś dnia po prostu wyszedł. Zostawił mi dziecko w brzuchu i bardzo dużo długów. Mogłam albo usiąśc i płakać albo wziąć życie za rogi i walczyć ze wszystkich swoich sił. Kiedy byłam w czwartm miesiącu (bo długo walczyłam najpierw o nas, a potem o jego kontakt z synkiem - nie udało się i jedno i drugie) zaproponował, żebym dziecko usunęła albo oddała do adopcji, bo tak się teraz robi. Na początku to do mnie nie dotarło, wysłuchałam, a wieczorem przypomniałam sobie jego słowa i stwierdziłam, że trzy lata żyłam z facetem którego nie znam, że nie pozwole zeby moje dziecko miało jakikolwiek kontakt z takim draniem bez serca i sumienia. Poradziłam sobie sama, pospłacałam jego długi, dokończyłam remont mieszkania, postawiłam firme na nogi, urodziłam slicznego synka i żyje.Każdy dzień jest walką i nie będę Cię kłamać, ze jest cudownie, bo nie jest. Musisz się przygotować na samotny pobyt w szpitalu, poród i samotne spacery z dzieckiem. To jest najgorsze, ale da się przeżyć, bo kiedy jest już dziecko to ono jest najważniejsze, a nie Ty, Twoje potrzeby - mimo tego, że są żywe i czasami się odzywają, schodzą na dalszy plan. Radość i szczęscie jakie daje Ci dziecko przyćmiewa wszystkie smutki i troski dnia codziennego. Ja mam cudownych rodizców bez których nie dałabym rady. Mam tylko nadzieje, że w Twoje otoczenie zareaguje tak jak moje - nagle okazało się ze dookoła mnie jest tyle osób, które mnie wspierają, a to jest naprawde wazne. Na mnie możesz liczyć i jeśli tylko będę mogła służę wsparciem i pomocą. Poradzisz sobie, bo nie masz wyjścia - musisz, a kiedy będzie naprawde trudno, pomyśl o dziecku, o tym, że to będzie jedyna osoba na świecie która nigdy Cię nie zostawi, a dzięki niej nigdy już nie będziesz sama - mi to pomagało. Pozdrawiam Cię i życzę powodzenia
 
Hej! I dla mnie los nie jest łaskawy. Mój partner tak jak Twój twierdził, że nie jest przygotowany, że boi sie dziecka, że przeraża go ta sytuacja. Zapomniał, że chcieliśmy je i staraliśmy sie o nie oboje! :-( Miało być pięknie, razem dyskutowaliśmy o przyszłości. Niestety zaproponował zabieg i wiecie co: od początku wiedziałam, że tego nie zrobię!! I też nie powiedział rodzicom, no do czasu aż sama nie przedstawiłam sie jego tatusiowi, po 2 latach naszej znajomości. Tak! Nawet nie poznał mnie ze swoimi rodzicami. Jego Tatuś zaproponował nie tylko zabieg ale jeszcze 'odszkodowanie' za krzywdy! :wściekła/y: Byłam załamana w rezultacie wyrzuciłam go z domu i powiedziałam, że nigdy nie usiądę z nim przy stole wigilijnym. Później tatuś mojego maleństwa wracał, całował, przepraszał - skruszały, ja mu wybaczałam. A później kumple, całe dnie zajęty pracą, której nigdy nie miał, bo tatusia było stać na utrzymanie synka. Ćpał z przyjaciółmi, kiedy nie palił trawy to był złośliwy, agresywny. Wracał i odchodził, robił mi w głowie mętlik, mówił jedno robił drugie. Nie miał empatii w sobie by poczuć się na moim miejscu. Aja do dziś nie potrafię z tym raz na zawsze skończyć :-(
Jestem socjologiem, kiedy poznałam go był na 1 roku studiów zaocznych z socjologii, pomyślałam, ze ten facet jest mądry. Niestety przez 3 lata jego socjologii pisałam za niego wszystkie prace, uczyłam go. Jego życiem rządzili rodzice - Tatuś! ale syna mają głąba kapuścianego! Jest we mnie dziś tyle goryczy kiedy pomyślę o nich...
Ale jedno mnie trzyma w garści i wiem, że będę szczęśliwa a w zasadzie już jestem - mój malutki synek w brzuszku! Waży zaledwie 800g i kopie mnie mocno dając znać o swoim istnieniu! I będę szczęśliwą mamą dla niego bo tylko on będzie mnie kochał mocno i bezinteresownie! Będę miała z kim iść na lody i na spacer z dumnie podniesiona głową!
 
Moj facet (nie wiem czy powinnam go jeszcze tak określać) pomimo tego ze jest ode mnie 10 lat starszy i chciał mieć ze mną dziecko też jeszcze nie dojrzał do roli ojca. Przypuszczam że nigdy nie dojrzeje. Woli spędzać czas wolny z kolegami niż ze mną, bardzo często łapię go na kłamstwach. Pomimo tego że sam popełnia błędy, potrafi później mieć o nie do mnie pretensje, odwracać kota ogonem, obwiniać mnie, że się go "bezpodstawnie czepiam" lub też wszystko przemilczeć. Jest rozpieszczonym przez matkę i babcię egoistą. Sama nie wiem dlaczego dalej to wszystko kontynuuje. Nie wierzę w to, że ojciec mojej Malutkiej mógłby się jeszcze zmienić. Po tych wszystkich krzywdach jakie mi wyrządził przez te kilka miesięcy, odkąd dowiedział się że jestem w ciąży... Aktualnie jestem w 7 miesiącu ciąży. Czuję się bardzo zagubiona. Nie potrafię podjąć żadnej słusznej decyzji. Ciągle sobie obiecuję, że kiedy już urodzę moją Księżniczkę, wtedy go zostawię. Być może powinnam zrobić to teraz, ale boję się tego poczucia oficjalnej samotności w ciąży.
 
No i ja może odważe się coś napisać. Urodziłam córcię w lutym, jest to dziecko wyczekiwane, długo się o nie staraliśmy. Mój partner tak bardzo się cieszył że będzie miał córkę aż do chwili jak ją urodziłam i wróciłam do domu, jak zaczęły się normalne codzienne problemy. Najpierw szok (lekki poporodowy mój), brak pomocy z jego strony, całkowity brak wsparcia i pomocy. O wszystko musiałam się sama zatroszczyć, już tydzień po porodzie biegałam jak głupia po sklepach bo on nie potrafił się niczym zająć. Najwaśniejsza dla niego była i jest praca, pieniądze i odpoczynek. Reszta się nie liczy. O wszystkie kłopoty, problemy obwinia mnie, sugeruje rozstanie a potem przychodzi i przeprasza mówiąc że to wszystko stres a on ma TYLE na głowie. Jest wiele innych jeszcze rzeczy, które z mojego 37 letniego partnera robią nieodpowiedzialnego, niedorosłego do życia w rodzinie faceta. I już tak naprawdę mam tego wszystkiego serdecznie dość, dośc kłótni, ciągłych pretensji, wypominania itp. Na szczęście w jako takiej formie trzyma mnie moja mała kochana Żanetka, której oddam wszystko co tylko będę mogła a nawet jeszcze więcej. A panu A. w końcu podziękuje za wspólne życie i pokaże mu gdzie jest wyjście z mojego domu.
Poradzę sobie, napewno.

Ps. Pewnie nie pasuje to do tego wątku, ale musiałam się gdzieś wypłakać...:zawstydzona/y:
 
reklama
Czemu czuję to samo?! Mój problem jest strasznie podobny, wręcz taki sam tylko wiek tatuśka się nie zgadza! Mój jest młodszy o 4 lata. A ja zrobiłam chyba najwiekszą głupotę na świecie że mu zawierzyłam. Też jestem w 7 miesiacu i się okłamuję że jak sie urodzi moje maleństwo to go zostawię.. ale boję sie że wówczas jeszcze bardziej będę go potrzebowała. Wierz mi czuje to samo!
 
Do góry