reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Instynkt macierzyński po martwym porodzie

Madziulamadziula91

Początkująca w BB
Dołączył(a)
20 Sierpień 2019
Postów
17
26.09.2022 urodziłam przez CC martwa córeczkę w 33tc.
Czas płynie, jestem w żałobie.
Mam alergię na kobiety w ciąży i niemowlaki- płaczę na ich widok. Nie mam depresji, uczęszczam do psychologa i na szczęście nie potrzebuje leków.
Ale nie radzę sobie z instynktem macierzyńskim.😥
Nie wiem już w jaki sposób mam myśleć by nie czuć tego wielkiego pragnienia. Jest mi trudno sobie z tym poradzić. 💝
Mam tyle w sobie miłości, że aż czuje jej ciężar- tylko dlatego,że nie mam na kogo jej przelać. Kocham mojego męża tak jak wcześniej, i syna jeszcze bardziej ale potrzebuję opiekować się małym dzieckiem, być mamą dla kolejnego dzidziusia. Mam wrażenie że udusze się tą potrzebą. Jest mi bardzo trudno.
Na początku wiedziałam że połóg, hormony. Ale teraz z każdym mijającym dniem jest gorzej.
Już sama nie umiem sobie z tym poradzić. Może macie dla mnie jakieś wskazówki, porady. Chętnie poczytam co mogłabym teraz zrobić z tą niewykorzystaną miłością.
Ściskam was wszystkie 🫂
 
reklama
Witaj
Ja urodziłam martwa córeczkę w 28 tygodnia ciąży. Instynkt macierzyński nie pociesze Cię ja również sobie z nim nie radziłam . Nie radziłam sobie z kobietami w ciąży szczęśliwymi rodzicami gdy chodziłam na wizyty i ze wszystkich co miało związek z dzieckiem.
Czy nie masz depresji? Ja sama jej nie miałam tak myślałam kilka lat temu ale po 7 latach sama nie wiem czy tak było. Ja czułam się najlepiej w otoczeniu osób które straciły wysokie ciążę jak ja . Wiedziałam, że tylko one są w stanie mnie zrozumieć. Wtedy nie wiem czy w ogóle gdzieś dobrze się czułam .

Moja żałoba trwała miesiącami jeździłam na cmentarz i tam płakałam nigdy do końca nie pogodziłam się ze strata.
Pokłady miłości które w sobie masz to naturalne los zabrał Ci kogoś kogo kochałaś i za kim tęsknisz.
Urodzenie żywego dziecka zmieniło moje życie . Miałam kogo kochać miałam żywe dziecko wtedy ja wychodziłam ze szpitala szczęśliwa i mój mąż też . Nie chcę abyś zrozumiała mnie źle ale w moim przypadku dziecko odmieniło moje życie . My nie mieliśmy dzieci .
Przepracuje stratę kochaj rodzinę przebadaj się jeśli nie wiesz dlaczego tak się stało i staraj się o dziecko jeśli jesteś na to gotowa ono ukoi twój ból i pozwoli przelać ta ogromna miłość która w sobie nosisz
 
Cześć, wiem co czujesz, urodziłam martwego synka w 26 tc. Jest mi ciężko, odczuwam pustkę, i pragnę tak jak Ty opiekować się maleństwem. Łzy same napływają jak widzę kobiety w ciąży lub niemowlaki, wtedy coś we mnie pęka. Próbuję zająć się czymś, ale to i tak mi nie pomaga, myśli zaraz wracają. Chyba nie ma dobrej receptury, jedynie czas i rozmowa z psychologiem.
 
U mnie jest jeszcze dziwniej... Bo 9 lat temu urodziłam przedwcześnie synka... żył 12h - 2 węzły na pępowinie...

Teraz gdy już prawie straciłam nadzieję na ciążę udało się zajść... ale tęsknota za maluszkiem i żal że raczej się to nie wydarzy była silna. Podobnie jak ty chodziłam na psychoterapię, nie potrzebowałam leków etc...
Ale pod koniec maja udało mi się urodzić synka... zdrowego i jednak mimo wszystko stara strata wraca... śniło mi się, że powinnam szukać tamtego synka bo został oddany do adopcji... sny były tak realistyczne że każdorazowo patrzyłam na małego kruszynka i się zastanawiałam co się stało i dlaczego jego brata oddałam do adopcji, przecież bym sobie poradziła... dopiero wracały wspomnienia, że młody przecież nie żyje, zrobiłam mu pogrzeb, nie zostawiłam w szpitalu... a dodatkowo teraz mama dała mi do przejrzenia karton ubranek większych na później dla młodego, a w jakimś programie zaczęli śpiewać piosenkę Markowskiej świat się pomylił (trafiłam na nią po śmierci synka)... stałam z ubrankiem w ręce i wyłam, mama starała się mnie jakoś przytulić jak zobaczyła że stoję i płacze nie jestem w stanie nic powiedzieć... piosenka się skończyła, mi się udało uspokoić, mama zapytała co się stało, odpowiedziałam tylko jednym zdaniem, że po śmierci synka trafiłam na tą piosenkę - nie wiedziała jak zareagować, ale nie drążyła tematu...
A ja miałam jakieś dziwne myśli że to niesprawiedliwe, że temu synkowi wybieram ciuchy, a tamtemu nie miałam szans...
Porąbane...
 
Witaj
Ja urodziłam martwa córeczkę w 28 tygodnia ciąży. Instynkt macierzyński nie pociesze Cię ja również sobie z nim nie radziłam . Nie radziłam sobie z kobietami w ciąży szczęśliwymi rodzicami gdy chodziłam na wizyty i ze wszystkich co miało związek z dzieckiem.
Czy nie masz depresji? Ja sama jej nie miałam tak myślałam kilka lat temu ale po 7 latach sama nie wiem czy tak było. Ja czułam się najlepiej w otoczeniu osób które straciły wysokie ciążę jak ja . Wiedziałam, że tylko one są w stanie mnie zrozumieć. Wtedy nie wiem czy w ogóle gdzieś dobrze się czułam .

Moja żałoba trwała miesiącami jeździłam na cmentarz i tam płakałam nigdy do końca nie pogodziłam się ze strata.
Pokłady miłości które w sobie masz to naturalne los zabrał Ci kogoś kogo kochałaś i za kim tęsknisz.
Urodzenie żywego dziecka zmieniło moje życie . Miałam kogo kochać miałam żywe dziecko wtedy ja wychodziłam ze szpitala szczęśliwa i mój mąż też . Nie chcę abyś zrozumiała mnie źle ale w moim przypadku dziecko odmieniło moje życie . My nie mieliśmy dzieci .
Przepracuje stratę kochaj rodzinę przebadaj się jeśli nie wiesz dlaczego tak się stało i staraj się o dziecko jeśli jesteś na to gotowa ono ukoi twój ból i pozwoli przelać ta ogromna miłość która w sobie nosisz
dziękuję za odpowiedź. ♥️
 
@madzoulamadziula91 urodziłam w 26tc. Ostatecznie moja dziewczynka żyje, więc nie rozumiem twojego bólu. Mogę go sobie tylko wyobrazić i powiem ci, że nie jestem w stanie tego dobrze zrobić. Współczuję ogromnie tobie straty i każdej kobiecie, która przeżyła śmierć dziecka. Dla mnie wszystkie jesteście bohaterkami, choć nie z własnego wyboru. Dlaczego o tym piszę... Jak urodziłam, i przez niemal 3 miesiące nie wiedziałam, czy moje dziecko przeżyje... Po 3 dniach wypisali mnie do domu, a ona walczyła. A ja nie umiałam patrzyć na kobiety w ciąży. Przychodziłam do córki, a na dole była przychodnia. Ciągle mijałam uśmiechnięte pary, a we mnie wszystko krzyczało. Dlaczego moja dziewczynka miała umierać, dlaczego nas to spotkało. Każdy widok brzuszka rozdzierał moje wnętrze. One mi nic nie zrobiły, ale nie potrafiłam sobie z tym poradzić, bo moje dziecko codziennie umierało, a ja mogłam tylko na to patrzyć. Nie zlicze momentów nad inkubatorem, kiedy nie było wiadomo, czy przeżyje. Wylewy do mózgu, sepsa. Raz wydawało się, że będzie dobrze. Szłam korytarzem do córki i scena jak z filmu, wybiega pielęgniarka po lekarza. Odsunęłam się by nie tarasowac drogi. Za chwilę wraca z lekarzem. Myślę sobie, coś się dzieje. Wieszam kurtkę i myślę sobie... Ze z moim dzieckiem. Otwieram drzwi, a nad inkubatorem konsylium i reanimacja. Pisze to i płacze. Naprawdę mimo, że mam córkę w domu i ma już 3 lata wciąż przeżywamy takie momenty, bo niemal każda jej choroba to dosłownie walka o życie. Ja też pracowałam z psychologiem. Myślałam, że sobie poradziłam, ale ilekroć wracam do tego czasu, to wszystkie uśpione demony wracają. Już nie z taką sila, bo maleńka ma niemal 4 lata, ale jednak. Mi pomaga fakt, że moje dziecko żyje, mimo, że wielokrotnie oplakiwalam jej śmierć. I dlatego jest mi łatwiej. Jak sobie z tym poradzic... ( Jestem też po 2 poronienia h - wiem, że to nie to samo). Ty jesteś na świeżo po stracie. Po prostu żyj z dnia na dzień najlepiej jak potrafisz. Jeśli pojawiają się emocje, uczucia, to nie tłum ich tylko staraj się na bieżąco odreagować. Masz dziecko, jednak rozumiem, jeśli ze względu na to co czujesz, mimo ogromu miłośc, trudno ci się czasem nim zajmować. Jak było mi ciężko płakałam i mówiłam czemu jak synek pytał. Wczoraj paliliśmy światełka dla moich aniołków. Moje dzieci wiedzą, że nasza rodzina liczy się ej niż 4 osoby. Nie obarczam dzieci, tym co czuje, a bynajmniej staram się tego nie robić, ale też nie ukrywam. Dla mnie, to nie temat tabu. Nie ukrywam się przed całym światem, choć na każdym kroku doświadczam niezrozumienia. Jest coś "niezwykłego" w byciu rodzicem skrajnego wcześniaka. To nie jest dziecko jak każde inne. Leżenie w inkubatorze nie sprawia, że układy dojrzewają. Po prostu wszyscy uczymy się z tym żyć.
Mi po stracie pomogło skupienie się na walce o zdrowe i żywe dziecko, bo jeszcze ich nie miałam. Skupiałam swoją uwagę na małych drobnych czynnościach, które pozwalały mi odczuć odrobinę radości. To, co pomagało, to czas. Niestety i na szczęście. Kiedy odeszły moje dzieci wokół zrobiło się ciemno. Nie zapomniałam o nich. Moje żywe dzieci nie zastąpiły tamtych, jednak bardzo pomogły mi się podniesc. To one sprawiły, że do mojego świata znów po latach wróciło słońce.
Wydaje mi się, że ostatecznie każda kobieta znajduje swój własny sposób na to, jak sobie poradzic że strata dziecka. Moim zdaniem ajwazniejsze to nie tłumić emocji, tylko pozwolić im płynąć. Odreagowywać na bieżąco jak się pojawiają. To piękne, że jest w tobie tyle miłości. Możesz ją kierować do twojego Aniołka i kochać go. Nawet jeśli nie możesz zajmować się nim fizycznie. Kochaj i pozwól sobie na tę miłość. Niech ona Cie utula i pomaga przetrwać te najtrudniejsze chwile. Przytulam
 
reklama
@madzoulamadziula91 urodziłam w 26tc. Ostatecznie moja dziewczynka żyje, więc nie rozumiem twojego bólu. Mogę go sobie tylko wyobrazić i powiem ci, że nie jestem w stanie tego dobrze zrobić. Współczuję ogromnie tobie straty i każdej kobiecie, która przeżyła śmierć dziecka. Dla mnie wszystkie jesteście bohaterkami, choć nie z własnego wyboru. Dlaczego o tym piszę... Jak urodziłam, i przez niemal 3 miesiące nie wiedziałam, czy moje dziecko przeżyje... Po 3 dniach wypisali mnie do domu, a ona walczyła. A ja nie umiałam patrzyć na kobiety w ciąży. Przychodziłam do córki, a na dole była przychodnia. Ciągle mijałam uśmiechnięte pary, a we mnie wszystko krzyczało. Dlaczego moja dziewczynka miała umierać, dlaczego nas to spotkało. Każdy widok brzuszka rozdzierał moje wnętrze. One mi nic nie zrobiły, ale nie potrafiłam sobie z tym poradzić, bo moje dziecko codziennie umierało, a ja mogłam tylko na to patrzyć. Nie zlicze momentów nad inkubatorem, kiedy nie było wiadomo, czy przeżyje. Wylewy do mózgu, sepsa. Raz wydawało się, że będzie dobrze. Szłam korytarzem do córki i scena jak z filmu, wybiega pielęgniarka po lekarza. Odsunęłam się by nie tarasowac drogi. Za chwilę wraca z lekarzem. Myślę sobie, coś się dzieje. Wieszam kurtkę i myślę sobie... Ze z moim dzieckiem. Otwieram drzwi, a nad inkubatorem konsylium i reanimacja. Pisze to i płacze. Naprawdę mimo, że mam córkę w domu i ma już 3 lata wciąż przeżywamy takie momenty, bo niemal każda jej choroba to dosłownie walka o życie. Ja też pracowałam z psychologiem. Myślałam, że sobie poradziłam, ale ilekroć wracam do tego czasu, to wszystkie uśpione demony wracają. Już nie z taką sila, bo maleńka ma niemal 4 lata, ale jednak. Mi pomaga fakt, że moje dziecko żyje, mimo, że wielokrotnie oplakiwalam jej śmierć. I dlatego jest mi łatwiej. Jak sobie z tym poradzic... ( Jestem też po 2 poronienia h - wiem, że to nie to samo). Ty jesteś na świeżo po stracie. Po prostu żyj z dnia na dzień najlepiej jak potrafisz. Jeśli pojawiają się emocje, uczucia, to nie tłum ich tylko staraj się na bieżąco odreagować. Masz dziecko, jednak rozumiem, jeśli ze względu na to co czujesz, mimo ogromu miłośc, trudno ci się czasem nim zajmować. Jak było mi ciężko płakałam i mówiłam czemu jak synek pytał. Wczoraj paliliśmy światełka dla moich aniołków. Moje dzieci wiedzą, że nasza rodzina liczy się ej niż 4 osoby. Nie obarczam dzieci, tym co czuje, a bynajmniej staram się tego nie robić, ale też nie ukrywam. Dla mnie, to nie temat tabu. Nie ukrywam się przed całym światem, choć na każdym kroku doświadczam niezrozumienia. Jest coś "niezwykłego" w byciu rodzicem skrajnego wcześniaka. To nie jest dziecko jak każde inne. Leżenie w inkubatorze nie sprawia, że układy dojrzewają. Po prostu wszyscy uczymy się z tym żyć.
Mi po stracie pomogło skupienie się na walce o zdrowe i żywe dziecko, bo jeszcze ich nie miałam. Skupiałam swoją uwagę na małych drobnych czynnościach, które pozwalały mi odczuć odrobinę radości. To, co pomagało, to czas. Niestety i na szczęście. Kiedy odeszły moje dzieci wokół zrobiło się ciemno. Nie zapomniałam o nich. Moje żywe dzieci nie zastąpiły tamtych, jednak bardzo pomogły mi się podniesc. To one sprawiły, że do mojego świata znów po latach wróciło słońce.
Wydaje mi się, że ostatecznie każda kobieta znajduje swój własny sposób na to, jak sobie poradzic że strata dziecka. Moim zdaniem ajwazniejsze to nie tłumić emocji, tylko pozwolić im płynąć. Odreagowywać na bieżąco jak się pojawiają. To piękne, że jest w tobie tyle miłości. Możesz ją kierować do twojego Aniołka i kochać go. Nawet jeśli nie możesz zajmować się nim fizycznie. Kochaj i pozwól sobie na tę miłość. Niech ona Cie utula i pomaga przetrwać te najtrudniejsze chwile. Przytulam
dziękuję za odpowiedź. Jesteś silna ! Przeszłaś również tak wiele. Przytulam 🫂
 
Do góry