W zeszłym roku uznałam, że już czas na mojego młodszego żeby nauczył się jeździć na dwóch kołach. Nauka szła mu jak krew z nosa, po każdym upadku rzucał rower na co najmniej dwa tygodnie. Jedynie zdążył się nauczyć nie upadać co dwie sekundy.
Od niedawna próbuje znowu, jednak jeszcze bardziej się zniechęca niż wcześniej. Już od początku czerwca nie mogę go przekonać żeby znowu zdjąć dodatkowe kółka. Nie wiem już co z tym zrobić. Nie działa mówienie, że wszyscy koledzy w klasie jeżdżą już sami. Mama moja mówiła przy nim, że przecież jest malutki i nie musi sam jeździć i chyba młody się jej posłuchał.
Macie jakieś sprawdzone sposoby na przekonanie dziecka do jazdy? Może któraś z was ma również dziecko któremu przychodziło to z trudem? A może lepiej mu to odpuścić i nauczy się jak sam będzie chciał?
Od niedawna próbuje znowu, jednak jeszcze bardziej się zniechęca niż wcześniej. Już od początku czerwca nie mogę go przekonać żeby znowu zdjąć dodatkowe kółka. Nie wiem już co z tym zrobić. Nie działa mówienie, że wszyscy koledzy w klasie jeżdżą już sami. Mama moja mówiła przy nim, że przecież jest malutki i nie musi sam jeździć i chyba młody się jej posłuchał.
Macie jakieś sprawdzone sposoby na przekonanie dziecka do jazdy? Może któraś z was ma również dziecko któremu przychodziło to z trudem? A może lepiej mu to odpuścić i nauczy się jak sam będzie chciał?