reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Relacje i przezycia z porodów

Ciastko ja jak się meldowałam do szpitala podjęłam decyzję ze chce rodzic sn ale gdybym wiedziała że to tak się skończy to odrazu bym wzięła cc.
Nawet moja położna byla w szoku ze tak długo mnie meczyli.

Ale najśmieszniejsze jest to ze jak leżałam juz przygotowana do cc to lekarka kazała mi jeszcze przeć bo niby miałam skurcze których ja juz nie czułam bo może jeszcze się uda.
Myślałam że ja uduszę normalnie.
 
reklama
Margo podziwiam, tyle godzin wytrwać.
Jejku ciekawe jak to ze mną będzie...
Ten strach przed nieznanym mnie wykańcza:(
 
dziewczyny włos się jeży jak to czytam ;/ co my mamuśki dla naszych pociech jesteśmy gotowe przeżyć, chyba dosłownie wszystko..
ja o swoim porodzie nie bede się rozpisywać z wiadomych względów ;) W niedzielę poszłam na oddział, porobili mi wszystkie badania i wyniki, 4xktg i w poniedziałek rano na salę operacyjna. O 9:50 maluch był juz z nami. Szczęscie ogromne ale ten ból po cc pozostał w pamięci.. Ta cesarka była 100x gorsza niz poprzednia.
 
Ostatnia edycja:
Ewika ale ja też gorzej przeszłam drugą cesarkę. Była sama w sobie bardziej bolesna i po tez jakoś nie było za wesoło mimo że dość szybko wstałam.
 
Ja tez 2 cesarke gorzej znioslam. Tez wstalam szybciej ale to dlatego ze psychicznie sie nastawilam na cesarke.
A u mnie mialam miec ciecie jutro:-) ale nie doczekalam:-) mama zrobila tydz wczesniej imieniny na dzialce zebym byla:-) najadlam sie karkowy (wyjatkowo dobra byla) wypilam 3 puszki coli I kolo 17 zaczely sie wody saczyc:-) zadz do mojego gina kazal jechac na porodowke. Tam podjelam decyzje ze chce sprobowac sn o ile szyjka ruszy. Po badaniu szyjka siegala az do kosci zamknieta I twarda. No I mala dosyc wysoko. Wiec wybralam ciecie I o 22:24 natalia byla z nami:-)
 
No to teraz kolej na mnie :) 12.06 mąż zawiózł mnie na patologie (twierdził, że nie ma to nic wspólnego z rozpoczęciem mistrzostw świata ;)) Przyjęli mnie bez żadnego ale bo już po terminie byłam prawie tydzień. Zdecydowali, że na następny dzień zaaplikują mi balonik i zobaczą co będzie dalej. Wkładanie balonika obserwowało chyba z 10 osób ale jakoś mi to nie robiło... Po pół godziny balonik był już na zewnątrz a ja miałam 3 palce rozwarcia i zero skurczy. Lekarze stwierdzili, że jeśli nic się nie zacznie to na drugi dzień oxy. No to spacerowałam, brałam prysznic i spacerowałam, żeby tylko ominąć oxy... o 19 położna powiedziała, żebym dała sobie już spokój bo jak jutro się zacznie to lepiej, żebym miała więcej sił. o 19.30, kiedy leżałam w łóżku i odpoczywałam, odeszły mi wody. Pobiegłam do położnej, która mnie zbadała i powiedziała, że mogę dzwonić po męża. Skurcze były słabe ale dość regularne. Położyli mnie do sali, dojechał mąż i wtedy się naprawdę zaczęło! Skórcz co 2-3 minuty, bolesne jak cholera! O 23.55 synek był na świecie cały i zdrowy :) Ból był ogromny ale na szczęście poród był dość ekspresowy. Niestety przez ten pośpiech pękła szyjka i dostałam krwotoku... Przerażenie w oczach lekarzy było czymś czego nie zapomnę do końca życia. Na szczęście udało się opanować sytuację i po 4 godzinach byłam z synkiem na sali poporodowej.
Jedno wiem - ból spowodowany szwami w wiadomym miejscu jest tak denerwujący i przeszkadzający, że będę go wspominać 100x gorzej niż sam poród.
Na pewno na plus w mojej pamięci zapiszą się dziewczyny, z którymi leżałam na sali poporodowej. Wspaniałe wspomnienia pierwszych dni po porodzie, trochę strachu, sporo śmiechu i piękne maluszki przy nas :)
 
Mój drugi poród zaczął się podobnie jak pierwszy, o 1 w nocy odeszły mi wody, tym raqzem nie miałam wątpliwości, stałam w wannie i czekałam az mąz zawiezie córkę do babci, bo wkładka po minucie była mokra. Jak dotarłam do szpitala poziom wód AFI wynosił 3 (wcześniej 15 ), rozwarcie na 3 cm i lekkie skurcze. Położyli mnie na porodówke i czekali na rozwój akcji, skurcze były, ale słabo się rozkręcały i ok 11 rano podłączyli mi oksytocynę. Ból po oksy dużo wiekszy, więc dostałam dolargan przy 5 cm rozwarcia. Odpłynałam na ok 2 h i miałam już pełne rozwarcie. I tu zaczeło się najgorsze skurcze parte trwały już prawie 2 h, glówka ułozona skośnie i lekarka próbowała nastawić główkę, niestety nastawiła się ale potylicznie :( Po ponad 2,5 h parcia bez skutku zdecydowali o vacum. W bólach przewiezli mnie na salę zabiegową, ja byłam już wymęczona i Vacum to dla mnie było wybawienie.Synek urodził sie o 15:53 - 29.05. Po urodzeniu okazało się że synek miał oprócz pętli na szyi - szelki z pępowiny które trzymały go jak lejce, dlatego przy parciu główka się cofała. Po urodzeniu w pierwszej minucie pytałam czy synek zdrowy, bo przeciez przeziernośc była ogromna. Czekałam na słowa pediatry z niecierpliwością, na szczescie usłyszałam że synek ZDROWY. Nie wierzyłam w nasze szczeście :) Póżniej okazało się że łozysko nie wyszło całe, wiec dostałam głupiego jasia i było łyżeczkowanie, nacięta też bvyłam porzadnie, bo potrzebne było miejsce na vacum, ale to już był pikuś po tylu godzinach bólu.
Na główce synka utworzył się krwiak po vacum. ale szybko sie wchłonął i dzisiaj juz nie ma po nim sladu.
W 5 dobie płakałam cały dzień bo przez żółtaczkę nie moglismy wyjsc do domu, ale jak to psycholog stwierdziła, po takiej stresującej ciązy i trudnym porodzie trzeba było dac upust emocjom.
 
Ostatnia edycja:
aparatka to się umęczyłaś nieźle

mój poród wyglądał tak...
od rana miałam bóle w krzyzu i skurcze niestety nieregularne więc nie wiązałam z nimi wiekszych nadziei, wieczorem poszliśmy na grila do znajomych, tam już ledwo siedziałam ale starałam się nie myśleć o bólu tylko się wyluzować, przed północą miałam już dość, skurcze co 5 minut bolesne masakrycznie, pozbieraliśmy się i pojechaliśmy do domu, ja prowadziłam i z bólu kurczowo trzymałam się kierownicy a m śmiał się że może pojadę prosto do szpitala ale ja stwierdziłam że pewnie jak się w domu położę to przejdzie, w domu jednak nie przeszło a przybrało na sile i częstotliwości, skurcze co 2-3 minuty, przed 2 obudziłam m trzęsąc się już z bólu, myślałam że nie zejdę po schodach (mieszkamy na 4 piętrze) o 2:10 byliśmy w szpitalu, położna mnie zbadała i powiedziała że rodzimy bo mam pełne rozwarcie, przebiła pęcherz płodowy i skurcze były rzadziej, dali mi oxy żeby przyspieszyć i o 2:55 Maks był na świecie, nie byłam nacinana ale pękłam podczas parcia, małego ważyli dwa razy bo pediatra nie mógł uwierzyć że synek aż tyle waży, był w szoku że dałam radę urodzić go sn, a dla mnie to nic dziwnego bo Maks miał zaledwie 20 gramów więcej niż Tymek
 
1.07.2014 w nocy zaczęły się lekkie skurcze, ale zasnęłam, a rano tak jak pisałam już od 8.30 zaczęły się regularne skurcze, koło 13 byliśmy już przyjęci do szpitala, rozwarcie wtedy miałam 4 cm, po 2h 4,5cm... masakra hehe
Koło 18.00 miałam 7cm, zbadał mnie lekarz i przy badaniu przebił pęcherz z wodą, a o 19 położne się zmieniały i poszło już z górki poród trwał jakieś 45min i o 20.12 przyszła na świat nasza kruszynka!:)
Tak się bałam bóli porodowych- to był pikuś przy parciu to był dopiero ból, już prawie malutka miała wyjść, ale pępowina ją przyblokowała i musieli mnie delikatnie naciąć.
Wody miałam zielone i skórka małej wyglądała na jakiś tydzień po terminie, więc najprawdopodobniej miałam nie dokładnie termin ustalony hehe
Położna mi się trafiła świetna, mój Tomek spisał się rewelacyjnie był cały czas przy mnie.
Jejku byłam taka szczęśliwa jak ją zobaczyłam i tatuś też wyglądał na takiego szczęśliwego- jejku to był wspaniały moment zobaczyć nasze maleństwo. Super:))
 
reklama
kasiap3 widzę trochę wspólnych elementów w mojej historii.

Zgłosiłam się do szpitala 9 dni po terminie 19.06. Pojechaliśmy do szpitala, o którym nie miałam wcześniej pojęcia, bo w moim wybranym nie było dla mnie miejsca na patologii... Trochę się stresowałam, że nawet nie wiem jakie tam są warunki.
Przyjęli mnie natychmiast i w ciągu dosłownie pół godziny podjęli wszystkie decyzje, co dalej.
Koło południa założono mi cewnik foleya, bo rozwarcie miałam zerowe i w ogóle szyjka wysoko. Po cewniku zaczęły się skurcze nawet do 100 na ktg, ale potem ucichły koło 22 i zasnęłam. Koło 2 w nocy znów skurcze i to co 7 minut, ale na ktg prawie nic:crazy:, podobno to były bóle od tego cewnika. O 10 w piątek 20.06 podłączyli mi oxy i cały czas czułam te skurcze, po oxy jeszcze gorsze, ale na ktg nadal prawie nic... o 12 wyjęli mi cewnik i rozwarcie na opuszek... lekarz mówi, że dziś nie urodzę, mam leżeć do wieczora pod oxy, potem dzień przerwy i znów oxy. Wtedy się podłamałam...
A tu niespodzianka, o 16 odeszły mi wody. Hura, hura przewieźli mnie na porodówkę, zadzwoniłam po męża, jednak rodzę dziś!!!
Na piłce od pilatesu było mi najlepiej przy skurczach. Po 20 podali mi znieczulenie przy rozwarciu 4-5cm i wtedy to było luksusowo:-) nawet do rodziców zadzwoniłam w tym czasie, po 1,5h druga dawka i sobie poszłam spać. Po godzinie miałam już pełne rozwarcie. Faza parta 35min. Nie pamiętam bólu z tej części, skupiłam się na parciu, które jakoś tak przynosiło w pewnym sensie ulgę. Byłam w totalnym szoku jak wyciągnęli synka. Nie mogłam uwierzyć, że to już. Myślałam, że to trwa dłużej. Położyli go na brzuch i tu zaczęła się masakra...
Zaczęli mnie szyć... A szycia było mega dużo. Zostałam nacięta bardzo znacznie, synek nie był duży 3,2kg, ale główkę miał sporą 38cm i położna spodziewała się wielkoludka. Do tego popękałam też bardzo znacznie. Kilka pęknięć i niestety pęknięcie szyjki macicy, co spowodowało rzeźnię. Podobno krwi było dużo. Położna twierdziła, że synek się nie przekręcał i wyszedł barkami nie w tę stronę, co trzeba, stąd tyle ran bojowych.
No więc szycie, które trwało 1h wspominam jako traumę. Ból był gorszy niż porodowy, darłam się jak głupia, dobrze, że miałam synka przy sobie i męża, który mnie trzymał za głowę, bo bym nie wytrzymała...
No i potem połóg... nie byłam w stanie wstawać całą dobę z powodu utraty krwi, ból i obrzęk krocza okropny utrzymywał się przez kilka dni, potem obrzęk mniejszy, ale ból krocza, a zwłaszcza szwu po nacięciu pełne dwa tygodnie.
Teraz boli tylko przy dotyku i jak długo chodzę, ale niestety blizny czuje pod palcami i to chyba już tak zostanie...
Podsumowując poród wspominam dobrze, czas po porodzie to trauma i pewnie dużo czasu minie zanim znów się na to zdecyduję mimo, że kocham mojego synka ogromnie i warto dla niego było wszystko przetrwać.
 
Do góry