No a ostatnie posty to wyraz dobrego wychowania i taktu...
:-) I kto tu się tego powinien nauczyć? Nikogo nie obraziłam ani pod niczyim adresem nie rzucałam obraźliwych epitetów. Tak ak to zrobiono pod moim adresem w pary postach powyżej.
Bo wydawalo mi sie,ze do zaplodnienia dochodzi podczas owulacji?!!
Owulacja to uwolnienie dojrzalej komórki jajowej z jajnika. Do zapłodnienia dochodzi w jajowodzie. Zapłodnienie następuje po owulacji a nie w jej trakcie.
Owu nie zwieksza szans na poczecie
by Lolitka
Wspólzycie w dniu owulacji absoultnie nie zwiększa szans na poczecie dziecka.
by Irlandia
Oto jak rozumie się moje wypowiedzi - nic dziwnego, że potem wynikają z tego takie awantury. Czytanie ze zrozumieniem to przydatna umiejętność.
Jest około 5 płodnych dni podczas cyklu menstruacyjnego kobiety. Są to:
3 dni poprzedzające owulację, ponieważ plemniki mogą przeżyć do trzech dni w drogach rodnych kobiety, stosunek w tym czasie może prowadzić do zapłodnienia
2 dni właściwej owulacji
Owulacja to proces, który trwa dwa dni? Skąd takie info? O ile wiem owulacja to proces, który rozgrywa się w ciągu góra kilku godzin. A co do żywotności plemników to ostatnie badania dowodzą, ze mogą one przetrwać w drogach rodnych kobiety nawet sześć dni.
Na koniec odniosę się do tej wypowiedzi:
Teraz je odstawiłam i niech sie dzieje wola nieba,bo przy moich nierególarych cyklach to nawet lekarzowi przy próbie zajścia przeze mnie w 1 ciaże było ciezko ustalic kiedy w kazdym cyklu moge miec dni płodne!
Ty wybrałas SOBIE swoje 28 dni to zajmij sie tam tymi swoimi wykresikami i kolezankami które tez wybrały ta metodę "antykoncepcji" i nie wymadrzaj sie nam tu na watku staraczek,ok!
Z tego co PRZECZYTAŁAM sama od roku zajmujesz sie samoobserwacją i stosowaniem NPR-naczytałas sie ksiazek a raczej artykułów i WYDAJE ci sie ze jestes mądrzejsza od wszystkich dziewczyn tutaj-ale tak niestaty nie jest !!!
Masz to szczęscie,że masz takiego meża który zaakceptował twój wybór ciekawe co bys zrobiła gdyby tak nie było-rozwiodłabyś się?
Jestes straszna egoistką-tyle Ci moge powiedzieć, a twój facet musi cie mimo to bardzo kochac skoro postawiłaś Go w taiej sytuacji a On to jakos zaakceptował,bo z tego co wycztyałam to raczej nie pytałas Go o zdanie jeśli chodzi o sposoby "zabezpieczania" się przed ciązą.
Jeśli przez NPR masz jakies problemy to pogadaj o tym z psychologiem a nie wyzywaj się tu na forum na Bogu Ducha winnych osobach!
Po pierwsze: tak korzystałam z antykoncepcji hormonalnej, ale z niej zrezygnowałam, bo mi szkodziła. Uważam, ze szkodzi również innym i głośno o tym mówię i piszę, bo uważam to za słuszne. To jaką podejmuje ktoś ostatecznie decyzję to nie moja rzecz, ale zabronić mi pisać gdzie chcę i w jaki sposób chcę na ten temat nikt mi nie zabroni.
Po drugie: tak decyzję podjęłam sama, ale mój Mąż ją zaakceptował. To jak wygląda moje małzenstwo jest moją sprawą, ale przynajmniej nie boję się o tym pisać. Fakt, że mój Mąż zaakceptował MRP i - co najważniejsze - polubił je świadczy tylko o tym, że metody te są skuteczne i proste. Na szczęście nie muszę zastanawiać się co byłoby, gdyby nie zaakceptował tego. Sądzisz, ze Ty na moim miejscu musiałabyś się rozwieść? Współczuję Ci...
Po trzecie: 28dni to portal jak każdy inny. Tutaj jestem od bardzo dawna, co zresztą widać. Byłam tu, gdy wiele z Was nawet nie myślało o dziecku i własnie unikało ciąży "jak ognia" (do tego też się za chwilę odniosę). 28dni to zupełnie inny świat, inni ludzie, dlatego tutaj już nie bywam. Własnie przez taką atmosferę - kółko wzajemnej adoracji nieznoszące słowa krytyki i innego zdania.
Po czwarte: mam w domu podręczniki MRP, skończyłam kurs nauczycielski jednej z metod, jestem praktykiem, bo ta dziedzina to nie tylko teoria, ale i praktyka.
Po piąte: wykrzyknik w jezyku pisanym oznacza krzyk. Najbardziej nie lubie jak w dyskusji ktoś używa krzyku, bo wtedy jego argumenty tracą dla mnie wartość. Najłatwiej jest ktoś obrazić i próbować zmuszac do słuchania krzykiem. Przykro mi, że nie potrafisz korzystać z innych form przekazu. Może wspólnie wybierzemy się do psychologa? Ty potrenujesz trochę komunikację interpersonalną, asertywność a ja podzielę się swoim "problemem z NPR", cokolwiek to oznacza.
Po szóste: gdybym unikała ciąży jak ognia to ubezpładniałabym się dalej tabletkami albo założyła sobie spiralę, albo zmuszałabym Męża do korzystania z prezerwatyw co jest wątpliwe w swojej skuteczności. Tymczasem tego nie robię. Nie muszę wyłączać swojej płodności i próbować jej włączać na życzenie, bo właśnie zachciało mi się mieć "fasolkę pod serduszkiem".
Mogłabym tak w nieskończoność, ale mi się znudziło nie ma żadnego celu. Dawno już sobie obiecałam, że nie będę pomagać, bo nic z tego nie wynika. Złamałam sobie daną obietnicę i mam kolejną nauczkę. Tym samym macie ode mnie święty spokój i śmiało możecie mi nawrzucać...
Dziękuję bardzo...