Witam Drogie mamy.
Szukam Pań które tak jak ja zaczęły starać sie o pierwsze dziecko po czterdziestce, mam nadzieję że znajdę tu wsparcie i zrozumienie.
Może zacznę od początku. Mam na imię Kamila mam (o zgrozo) 45lat.
Zawsze było coś ważniejszego- pierwsze studia magister z wyróżnieniem, byłam ambitna, można by rzec aż za ambitna...
Później drugi kierunek, znów magister, szkolenia, kursy. Aż w końcu w wieku 28 lat wyprowadziłam się od rodziców, znalazłam dobrą prace, usamodzielniłam się, nie było czasu na miłość, fakt byly przelotne zwiazki, ale krótkie nic nadzwyczajnego, to nie było "TO".
W wieku 33 lat kupiłam mieszkanie, tak cieszyłam się że mam już swoje mieszkanie, piękne pięciopokojowe tak jak chciałam, centrum Gdyni blisko do pracy, zmieniałam auta na nowe, wyjeżdżałam na szkolenia, wakacje za granicą z przyjaciółmi (którzy w domu mieli już swoje niemalże dorosłe dzieci), myślałam że złapałam Boga za nogi, byłam prze szczęśliwa, do głowy by mi nie przyszło że będę kiedykolwiek chciała mieć dziecko.
w wieku 35 lat poznałam go...Marek, przystojny po 40stce, miał dwie córki w wieku 5 i 3 lat i byłą partnerkę w wieku 27 lat.
Na początku nie chciałam w to wchodzić, był z młodą kobietą ma małe dzieci, myślałam ze do siebie wrócą, z czasem jednak okazało się że pasujemy do siebie niemalże idealnie.
Na początku Monika (była partnerka) robiła mu problemy, jednak później przepisał na nią swoje dwupokojowe mieszkanie, zadeklarował dość dużą sumę jeśli chodzi o alimenty (po 1000zł na dziecko) w zamian za święty spokój i kontakty z dziećmi co trzeci weekend.
I tak dziewczynki przyjeżdżały do nas raz w miesiącu, zostawały na noc na początku to mnie męczyło, co piątek jechaliśmy na kolacje, a później kino, wino w weekend, a tu niestety jeden weekend całkowicie inny.
Po czasie zaczęłam lubić weekendy z dziewczynkami.
w wieku 38 lat wzięłam z Markiem ślub-tak, to był ten moment.
Postanowiliśmy że teraz, to jest ten moment chcemy mieć wspólnie dziecko...Minął miesiac a ja miałam iść wyjąć spirale, jednak co chwilę coś, jestem kadrową w banku, nie potrafię tak po prostu tego rzucić, szkolenia, wyjazdy znów odłożyliśmy wszystko i tak przez dwa lata dalej nie wyciągałam tej cholernej spirali.
Aż pewnego razu na tydzień przed moją 40stką moja koleżanka z pracy, rówieśniczka poprosiła mnie żebym pojechała z nią do hurtowni dla niemowląt bo jej 20 letnia córka rodzi bliźniaki za 2 miesiące i jako babcia zadeklarowała że kupi bliźniakom wózek, to było nie lada wyzywanie bo byli to miała być parka, szukałyśmy idealnego koloru, modelu. Koleżanka wspomniała że za jej czasów nie było takich wózków ( miała 20 letnią córkę która spodziewała się bliźniąt oraz 15 letnią córkę która wiadomo jeszcze z nimi mieszkała ) a ja nie wiem jakie wózki były 20 czy 15 lat temu, ja nigdy takiego wózka nawet nie prowadziłam. Chodziłam po hurtowni i oglądałam małe ciuszki,wanienki, wózki, foteliki...Zrobiło mi się przykro, bardzo przykro. Tydzień później hucznie świętowałam swoje czterdzieste urodziny, niedługo później wyjęłam spirale.
Staraliśmy się rok w 41 urodziny stwierdziłam ze to za późno że widocznie tak miało być, przelałam swoje uczucia na córki mojego partnera i było dobrze, niestety miesiąc temu mój partner wykrzyczał mi że jestem za leniwa i wygodna na dziecko, a starsza córki no cóż relacja z nimi już od dawna jest ciężka, są nastolatkami i obwijaną mnie o całe zło na tym świecie..
Dziś mam 45 lat i chce, bardzo chce mieć swoje dziecko jestem pewna że to własnie jest to czego chce, moich rodziców już nie ma, ja nie mam rodzeństwa poza mężem z którym układa się róznie nie mam nic.
Oddała bym wszystko, dom, kariere byle by mieć dziecko.
Proszę poradźcie mi, może jest tu ktoś taki jak ja. Mam 45 lat mąż 50 czy to jeszcze ma sens ??
Jesteśmy zamożni mamy ogromne mieszkanie, pieniądze, perspektywy...Nie potrzebuje już luksów i podróży chcę dziecka, niestety dopiero teraz do mnie to dotarło i dopiero teraz poczułam instynkt macierzyński ...
Szukam Pań które tak jak ja zaczęły starać sie o pierwsze dziecko po czterdziestce, mam nadzieję że znajdę tu wsparcie i zrozumienie.
Może zacznę od początku. Mam na imię Kamila mam (o zgrozo) 45lat.
Zawsze było coś ważniejszego- pierwsze studia magister z wyróżnieniem, byłam ambitna, można by rzec aż za ambitna...
Później drugi kierunek, znów magister, szkolenia, kursy. Aż w końcu w wieku 28 lat wyprowadziłam się od rodziców, znalazłam dobrą prace, usamodzielniłam się, nie było czasu na miłość, fakt byly przelotne zwiazki, ale krótkie nic nadzwyczajnego, to nie było "TO".
W wieku 33 lat kupiłam mieszkanie, tak cieszyłam się że mam już swoje mieszkanie, piękne pięciopokojowe tak jak chciałam, centrum Gdyni blisko do pracy, zmieniałam auta na nowe, wyjeżdżałam na szkolenia, wakacje za granicą z przyjaciółmi (którzy w domu mieli już swoje niemalże dorosłe dzieci), myślałam że złapałam Boga za nogi, byłam prze szczęśliwa, do głowy by mi nie przyszło że będę kiedykolwiek chciała mieć dziecko.
w wieku 35 lat poznałam go...Marek, przystojny po 40stce, miał dwie córki w wieku 5 i 3 lat i byłą partnerkę w wieku 27 lat.
Na początku nie chciałam w to wchodzić, był z młodą kobietą ma małe dzieci, myślałam ze do siebie wrócą, z czasem jednak okazało się że pasujemy do siebie niemalże idealnie.
Na początku Monika (była partnerka) robiła mu problemy, jednak później przepisał na nią swoje dwupokojowe mieszkanie, zadeklarował dość dużą sumę jeśli chodzi o alimenty (po 1000zł na dziecko) w zamian za święty spokój i kontakty z dziećmi co trzeci weekend.
I tak dziewczynki przyjeżdżały do nas raz w miesiącu, zostawały na noc na początku to mnie męczyło, co piątek jechaliśmy na kolacje, a później kino, wino w weekend, a tu niestety jeden weekend całkowicie inny.
Po czasie zaczęłam lubić weekendy z dziewczynkami.
w wieku 38 lat wzięłam z Markiem ślub-tak, to był ten moment.
Postanowiliśmy że teraz, to jest ten moment chcemy mieć wspólnie dziecko...Minął miesiac a ja miałam iść wyjąć spirale, jednak co chwilę coś, jestem kadrową w banku, nie potrafię tak po prostu tego rzucić, szkolenia, wyjazdy znów odłożyliśmy wszystko i tak przez dwa lata dalej nie wyciągałam tej cholernej spirali.
Aż pewnego razu na tydzień przed moją 40stką moja koleżanka z pracy, rówieśniczka poprosiła mnie żebym pojechała z nią do hurtowni dla niemowląt bo jej 20 letnia córka rodzi bliźniaki za 2 miesiące i jako babcia zadeklarowała że kupi bliźniakom wózek, to było nie lada wyzywanie bo byli to miała być parka, szukałyśmy idealnego koloru, modelu. Koleżanka wspomniała że za jej czasów nie było takich wózków ( miała 20 letnią córkę która spodziewała się bliźniąt oraz 15 letnią córkę która wiadomo jeszcze z nimi mieszkała ) a ja nie wiem jakie wózki były 20 czy 15 lat temu, ja nigdy takiego wózka nawet nie prowadziłam. Chodziłam po hurtowni i oglądałam małe ciuszki,wanienki, wózki, foteliki...Zrobiło mi się przykro, bardzo przykro. Tydzień później hucznie świętowałam swoje czterdzieste urodziny, niedługo później wyjęłam spirale.
Staraliśmy się rok w 41 urodziny stwierdziłam ze to za późno że widocznie tak miało być, przelałam swoje uczucia na córki mojego partnera i było dobrze, niestety miesiąc temu mój partner wykrzyczał mi że jestem za leniwa i wygodna na dziecko, a starsza córki no cóż relacja z nimi już od dawna jest ciężka, są nastolatkami i obwijaną mnie o całe zło na tym świecie..
Dziś mam 45 lat i chce, bardzo chce mieć swoje dziecko jestem pewna że to własnie jest to czego chce, moich rodziców już nie ma, ja nie mam rodzeństwa poza mężem z którym układa się róznie nie mam nic.
Oddała bym wszystko, dom, kariere byle by mieć dziecko.
Proszę poradźcie mi, może jest tu ktoś taki jak ja. Mam 45 lat mąż 50 czy to jeszcze ma sens ??
Jesteśmy zamożni mamy ogromne mieszkanie, pieniądze, perspektywy...Nie potrzebuje już luksów i podróży chcę dziecka, niestety dopiero teraz do mnie to dotarło i dopiero teraz poczułam instynkt macierzyński ...