reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Jan Otto 650gr

bardzo wzruszyla mnie Wasza historia!!!! życzę dużo zdrówka dla Jasia!!! dzielny z niego chłopak :-)

a na pocieszenie powiem że moja bardzo dobra koleżanka dokładnie 11.11.2011 r urodziła w 27 tyg córcię która ważyła zaldwie 545 g!!!! i może to trudne do uwierzenia ale mala ma obecnie prawie rok i 2 miesiące, jest zdrowa jak rybka, piękna, cudownie się rozwija i obecnie zaczyna chodzić!!!! fakt że wszytsko dzieje się i dzialo w Anglii ale uważam że jak maluszek i rodzice silni to wszystko sie uda :-)

powodzenia!

Czasem to nie wystarczy. Ale oby takich przypadków było jak najwiecej.

Gdyby tak bylo, to uwierz mi wszystkie historie wczesniaczkow konczylyby sie dobrze...

Się podpiszę.
I naprawdę proszę - zastanówcie się kobiety, co czasem piszecie, bo to, że ktoś "uważa sobie" , że wiarą można wszystko, to niech to pozostanie jedynie w sferze "uważania sobie"
Oczywiście, również wierzyłam, że nasza historia skończy się dobrze i tak się faktycznie skończyła, nawet bardzo dobrze, ale kurka, te dwa lata temu, kiedy w szpitalu spotykałam wyłącznie mamy takich skrajnych wcześniaków, każdą z taką samą wiarą w to, że się uda i zakończy dobrze, to akurat one powinny mieć najzdrowsze i najbardziej super dobrze rozwijające się dzieci.
A przede wszystkim, każde z nich powinno przeżyć... bo przecież to właśnie tam spotkałam rodziców najbardziej wierzących w swoje dzieci.
Mnie jednak trafia jak ktoś na pewnych wątkach pisze, że jest pewny tego czy tamtego a wiedzę posiada jedynie ze swojego "uważania", o doświadczeniu nie wspomnę.

Owszem, ja również w pewnym momencie powiedziałam (?), że ja wytrzymam wszystko ale jeśli dla Małego lepiej jest zasnąć... niech zaśnie... bo egoizmem byłoby chcieć jego życia dla siebie pomimo jego ogromnego cierpienia i bólu, i tylko matka, która przeszła przez coś podobnego, zrozumie mnie.
Jasne, nie jestem z tego dumna ale wtedy pomimo wiary, widziałam również fakty i okropne cierpienie i zmęczenie Wojtka kojone morfiną...
Mam to szczęście, że dziś mogę się śmiać z "ćpania" Wojtkowego, ale wtedy... wtedy miałam jedynie ogromną wiare i jeszcze więcej suchych faktów i rokowań. I pomimo mojej siły upadałam, wielokrotnie w tamtym okresie.


dziewczyny... napisałam dłuższą wypowiedź a Wy dopadłyście tylko i wyłącznie do tego jednego słowa "uważam" ... owszem może i źle powiedziane, ponieważ wiadomo że nie od tego "co rodzice chcą" zależy co stanie się z ich maluszkiem ale kiedy maluszek silny i rodzice też mają siłę to zrobią wszystko żeby ich dziecko wyszlo na prostą...
nie napisałam że każdy wcześniak jest mega sprawny, rewelacyjnie się rozwija ... napisałam tylko dla przykładu sytuację mojej koleżanki i jej córci, a Wy nie widzicie w moim poście nic oprócz tego do czego się przyczepiłyście... a tak na marginesie to popatrzcie/posłuchajcie czy Wy czasem czegoś nie "uważacie" ...

pozdrawiam

a małemu i jego rodzicom jak poprzednio życzę powodzenia!
 
reklama
stinka, moi tesciowie mieli 200 km i nie przyjechali, ani jak lezalam na patologii ani pozniej, mimo ze do malego nie mozna bylo wejsc to jednak poprosilam i moi rodzice widzieli 2 razy Damianka. Ale coz szkoda slow,,, prawdziwych przyjaciol poznaje sie w biedzie
 
Oj Aneciu, mnie chodzi głownie o te Twoje słowa "uważam, że jak maluszek i rodzice silni to wszystko się uda" i wyłącznie do tego sie odnosiłam.

Calzedonia, życia nie znasz? Ilu to dziennikarzyn odbębni temat byle tylko odbębnić? Odwalą robotę, po co się wgłębiać a ludzie wierzą. Tak rodzą się mity.
Już Muniek ileś lat wstecz śpiewał, że "i telewizja kłamie"
Mnie też wnerwiają mity nt wcześniaków ale co zrobić? Edukować, edukować i edukować tak jak potrafimy my, mamy tych wcześniaków.
 
Ostatnia edycja:
Agawhite dzosla do Ciebie moaj prywatna wiadomosc?

dziewczyny... napisałam dłuższą wypowiedź a Wy dopadłyście tylko i wyłącznie do tego jednego słowa "uważam" ... owszem może i źle powiedziane, ponieważ wiadomo że nie od tego "co rodzice chcą" zależy co stanie się z ich maluszkiem ale kiedy maluszek silny i rodzice też mają siłę to zrobią wszystko żeby ich dziecko wyszlo na prostą...
sek w tym Aneciu, ze rodzice nic nie moga zrobic! Gdyby sie dalo to my, mamy wczesniakow same dalybysmy sie pokloc i zamienic z naszymi dziecmi oby tylko nie cierpialy. Owszem kiedy dziecko jest juz w domu to inna sprawa... wtedy mozna dla niego duzo zrobic. Nie odbierz nas zle, ale jesli nie mialas umierajacego dziecka w szpitalu (czego Ci nie zycze) to nie zrozumiesz jakimi emocjami sie kierujemy. Widze sama po sobie, ze te 3 miesiace w szpitalu bardzo wplynely na moja psychike.
Wiec jesli chodzi o wczesniaczki:
"CUDA SIE ZDARZAJA" - owszem i oby jak najczesciej, ale "WIARA CZYNI CUDA" juz niestety nie.
 
Stinka - masz niesamowitą rację jeśli chodzi o psychikę. Nasze dzieci ( Twoje, moje czy np Agiwhite ) są w naprawdę dobrym stanie, mimo tego że są ze skrajnie wczesnych ciąż i wiele przeszły. Jednak nasza psychika już zawsze pewnie będzie poorana przez ten ich ciężki początek. Nie da się zapomnieć, to zawsze będzie boleć.
 
zgadzam sie z dziewczynami, 4 miesiace w szpitalu malego, a wczesniej moje poltora bardzo zmienily mnie jako osobe. a poza tym zastanawiam sie czy kiedys przestane panikowac gdy malego zlapie kolejny katar. bo do tej pory mam wizje katar moze przejsc w zapalenie pluc to z kolei w szpital respirator utp. ale chyba juz mam zryta psychike. i cos czuje ze tego sie nie zmieni chocby wszyscy stawali na glowach,
moj synek z 26 tyg, 2 miesiace pod respi, rok czasu tlenozalezny, nadal dziwne spadki saturacji ma miec 19 lutego operacje przepukliny pachwinowej. zabieg niby standardowy (jesli chodzi o przepukline ale problemy z oddechem u niego sa nadal) ale ja jestem przerazona i nie wiem czy nie odwolac az bedzie cieplo i nie bedzie tylu wirusow. mam jakies dziwne leki. boje sie strasznie znieczulenia i ewentuaclnej intubacji. nie zapomne jak byl juz na cpap i mial jechac na zabieg na oczka. przy intubacji na transport odstawil szopke i bylo z nim naprawde krucho. do dzis dnia pluje sobie w brode ze nie bylam na miejscu przy nim przed transportem, bo mialam jechac odrazu do CZD gdzie mial byc zawieziony. cos czuje za my mamy wczesniakow juz na zawsze pozostaniemy przewrazliwione i inaczej patrzace na ludzkie zycie. to jest moje zdanie kazdy moze miec inne
 
Ostatnia edycja:
Mnie dziwi fakt, że w Polsce nie ma opieki nad rodzicami wcześniaków. Tam, gdzie urodził się Kurczak, nie było wsparcia psychicznego dla rodziców poza ciepłym słowem położnej i to nie każdej. Był za to stary ksiądz wchodzący bez pukania na salę poporodową gdzie leżałyśmy odarte z intymności, "wietrząc" ranę po cc czy próbując rozpaczliwie rozbudzić laktację. Leżałam na sali z mamą rodzącą w terminie, z dzieckiem obok siebie, to bardzo bolało. I mimo, że Dominik nie jest skrajnym wcześniakiem i w porównaniu z innymi w szpitalu był na przysłowiowych wakacjach, bardzo długo się zbierałam po przejściach związanych z jego wcześniejszym przyjściem na świat. Cieszy mnie bardzo to, że opieka nad maciupkami jest z każdym rokiem lepsza ale co z rodzicami?
 
Nie wiem jak w tej chwili w Polsce ale tu w UK każda taka pielęgniarka miała albo na studiach drugiego stopnia albo specjalistycznych kursach ileś wymaganych godzin, o ile dobrze pamiętam przekładało się to chyba nawet na miesiące czy semestry - psychologii, jak konkretnie w przypadku rodziców takich dzieci pomagać, zachowywać się etc.
 
Mnie dziwi fakt, że w Polsce nie ma opieki nad rodzicami wcześniaków. Tam, gdzie urodził się Kurczak, nie było wsparcia psychicznego dla rodziców poza ciepłym słowem położnej i to nie każdej. Był za to stary ksiądz wchodzący bez pukania na salę poporodową gdzie leżałyśmy odarte z intymności, "wietrząc" ranę po cc czy próbując rozpaczliwie rozbudzić laktację. Leżałam na sali z mamą rodzącą w terminie, z dzieckiem obok siebie, to bardzo bolało. I mimo, że Dominik nie jest skrajnym wcześniakiem i w porównaniu z innymi w szpitalu był na przysłowiowych wakacjach, bardzo długo się zbierałam po przejściach związanych z jego wcześniejszym przyjściem na świat. Cieszy mnie bardzo to, że opieka nad maciupkami jest z każdym rokiem lepsza ale co z rodzicami?


Boże, Kochana napisałaś dokładnie to co chciałam ja.
Ja również nie urodziłam skrajnego wcześniaka, ale to co przeżyłam w szpitalu to tylko mama wcześniaka może wiedzieć.

Nie miałam dziecka na sali, obok dziewczyny ze swoimi synkami, walka o każdą kroplę mleka. Dzień ustawiony wg odciągania mleka, karmień maluszka i czekania na cud. Czekania na dobre wiadomości od lekarza, na cokolwiek...Czy ktoś przyszedł z personelu zapytać jak się czujemy? NIGDY.
Same dla siebie byłyśmy wsparciem - dziewczyny z sali. Tylko, albo i aż.
 
reklama
Mamo Jasia!
Poryczałam się gdy czytałam Waszą historię...Jaś to silny facet, niesamowicie.!

Dużo zdrówka dla niego, a dla Ciebie mnóstwo siły.!!
 
Do góry