annn91
Aktywna w BB
Witam.
Wczoraj minął miesiąc od kiedy moja malutka Maja pojawiła się na świecie. Forum czytam już od jakiegoś czasu ale ciężko było mi się zebrać, żeby opisać swoją historię.
Moja ciąża zakończyła się wcześniej z powodu infekcji wewnątrzmacicznej. Do szpitala trafiłam o 10 rano 9 października z powodu krwawienia i odczuwalnych skurczy. Początkowo mój lekarz wysłał mnie na badanie usg gdyż podejrzewał odklejanie się łożyska. W szpitalu lekarz zrobił mi usg i stwierdził, że wszystko jest dobrze, ale zostawi mnie na kontrolę 1 dzień. Jednak Pani doktor która badała mnie tego samego dnia po południu stwierdziła, że nie czuje szyjki, ponowne usg u Pana doktora i faktycznie szyjka skrócona maksymalnie i rozwarcie na 2-3 cm. Od razu dostałam zastrzyk na rozwój płuc dziecka oraz kroplówki na wstrzymanie skurczy. Od godziny 16 do 6 rano następnego dnia dostałam aż 4 te kroplówki, które niestety nic nie dały. Skurcze były tak silne, że zwijałam się z bólu. Lecz na porannym obchodzie nie zbadano mnie, dopiero Pani Doktor poprosiła mnie na badanie lekko po 9, okazało się, że rozwarcie jest już na 9-10 cm. Od razu na porodówkę, była godzina 9:25. O godzinie 10:05 urodziła się siłami natury moja malutka kruszynka miała 1600 g i 46 cm, płakała dostała 6/7/7 pkt. Od razu mi ją zabrali. Po 1,5 h jak już znalazło się dla mnie miejsce na normalnej sali poszłam się umyć i od razu zobaczyć moją Maję, nie byłam nawet zmęczona samym porodem. Weszłam na salę mała była w inkubatorze i została podpięta do respiratora. Dostała lek na rozwój płuc. Wszystko w miarę się ustabilizowało, aż do 1 w nocy, kiedy to małej się pogorszyło, dostała drugą dawkę leku na płucka. Lecz Szpital Wojewódzki w Tychach nie dysponował większą ilością dawek leku a Maja potrzebowała jeszcze więcej. Dlatego zdecydowano o przeniesieniu Maji do Szpitala w Zabrzu. Następnego dnia rano wypisałam się na własne żądanie i od razu pojechałam do Zabrza. Z malutką było lepiej niż w nocy. Po kilku dniach przybrała na wadze. Odłączono ją od respiratora i podłączono CPAP Wszystko zaczęło się psuć 24 października gdy rano przyjechałam do szpitala Pani doktor poinformowała mnie, że u małej stwierdzono kardiomiopatię oraz wylewy dokomorowe II stopnia które się wchłoneły lecz skrzepy zablokowały przewód przez który spływa płyn mózgowo-rdzeniowy. Zdecydowano o przeniesieniu jej do CZMiD w Ligocie. Następnego dnia Maja była już tam. Po kontroli kardiologicznej okazało się, że z serduszkiem jest wszystko w jak najlepszym porządku. A z główką nie jest tak źle bo obwód się nie powiększa. CPAP został odłączony. Na dzień dzisiejszy Maja leży już na sali K3 dostaje jeszcze mleko przez rureczkę ale lada dzień ma nastać próba karmienia butelką. Jutro będę rozmawiać z Panią doktor prowadzącą i mam nadzieję, że pozbędziemy się inkubatora i szybko wyjdziemy do domu. Maja waży już 2120 g.
Wczoraj minął miesiąc od kiedy moja malutka Maja pojawiła się na świecie. Forum czytam już od jakiegoś czasu ale ciężko było mi się zebrać, żeby opisać swoją historię.
Moja ciąża zakończyła się wcześniej z powodu infekcji wewnątrzmacicznej. Do szpitala trafiłam o 10 rano 9 października z powodu krwawienia i odczuwalnych skurczy. Początkowo mój lekarz wysłał mnie na badanie usg gdyż podejrzewał odklejanie się łożyska. W szpitalu lekarz zrobił mi usg i stwierdził, że wszystko jest dobrze, ale zostawi mnie na kontrolę 1 dzień. Jednak Pani doktor która badała mnie tego samego dnia po południu stwierdziła, że nie czuje szyjki, ponowne usg u Pana doktora i faktycznie szyjka skrócona maksymalnie i rozwarcie na 2-3 cm. Od razu dostałam zastrzyk na rozwój płuc dziecka oraz kroplówki na wstrzymanie skurczy. Od godziny 16 do 6 rano następnego dnia dostałam aż 4 te kroplówki, które niestety nic nie dały. Skurcze były tak silne, że zwijałam się z bólu. Lecz na porannym obchodzie nie zbadano mnie, dopiero Pani Doktor poprosiła mnie na badanie lekko po 9, okazało się, że rozwarcie jest już na 9-10 cm. Od razu na porodówkę, była godzina 9:25. O godzinie 10:05 urodziła się siłami natury moja malutka kruszynka miała 1600 g i 46 cm, płakała dostała 6/7/7 pkt. Od razu mi ją zabrali. Po 1,5 h jak już znalazło się dla mnie miejsce na normalnej sali poszłam się umyć i od razu zobaczyć moją Maję, nie byłam nawet zmęczona samym porodem. Weszłam na salę mała była w inkubatorze i została podpięta do respiratora. Dostała lek na rozwój płuc. Wszystko w miarę się ustabilizowało, aż do 1 w nocy, kiedy to małej się pogorszyło, dostała drugą dawkę leku na płucka. Lecz Szpital Wojewódzki w Tychach nie dysponował większą ilością dawek leku a Maja potrzebowała jeszcze więcej. Dlatego zdecydowano o przeniesieniu Maji do Szpitala w Zabrzu. Następnego dnia rano wypisałam się na własne żądanie i od razu pojechałam do Zabrza. Z malutką było lepiej niż w nocy. Po kilku dniach przybrała na wadze. Odłączono ją od respiratora i podłączono CPAP Wszystko zaczęło się psuć 24 października gdy rano przyjechałam do szpitala Pani doktor poinformowała mnie, że u małej stwierdzono kardiomiopatię oraz wylewy dokomorowe II stopnia które się wchłoneły lecz skrzepy zablokowały przewód przez który spływa płyn mózgowo-rdzeniowy. Zdecydowano o przeniesieniu jej do CZMiD w Ligocie. Następnego dnia Maja była już tam. Po kontroli kardiologicznej okazało się, że z serduszkiem jest wszystko w jak najlepszym porządku. A z główką nie jest tak źle bo obwód się nie powiększa. CPAP został odłączony. Na dzień dzisiejszy Maja leży już na sali K3 dostaje jeszcze mleko przez rureczkę ale lada dzień ma nastać próba karmienia butelką. Jutro będę rozmawiać z Panią doktor prowadzącą i mam nadzieję, że pozbędziemy się inkubatora i szybko wyjdziemy do domu. Maja waży już 2120 g.