reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Natan 34 TC, dzielny i waleczny

Dołączył(a)
20 Styczeń 2015
Postów
14
Zaczęło się tak... w 19 tygodniu ciąży lekarz stwierdził u mojego syna wodonercze, zastoje w pęcherzu i brak wód płodowych. Po tym jak wydałam kupe kasy na wizyty prywatne przyszedł problem i mnie olał. Następny lekarz w całkowicie innym mieście z Panią dr z fundacji z Rudy Śląskiej, która zajmuje się badaniami prenatalnymi sugerowali aborcję. "Jest Pani młoda, jeszcze Pani będzie mogła mieć dzieci! Pani dziecko ma tak duży pęcherz, że może rozsadzić mu brzuszek, uszkodzić serce lub płuca. Trzeba zrobić badania genetyczne bo pewnie dziecko jest chore. " Za dwa dni umówiła mnie na amniopunkcje (badanie wód płodowych) Nie pojechałam. NA wynik czeka się miesiąc. Do tego czasu nerki mojego dziecka mogłyby przestać pracować a pewnie z powodu braku wód urodziłabym wcześniej i dziecko by zmarło. Zadzwoniłam do profesora z łodzi, który robi operacje już w łonie matki, znalazłam go w internecie.(Krzysztof Szaflik) Milion razy zapłakana i na tabletkach uspokajających dzwoniłam na oddział, próbowałam go złapać, w końcu się udało- "Proszę przyjeżdżać. Pomogę Pani. Jak będzie trzeba to sam sobie zrobię wszystkie badania, proszę nie jechać na to badanie tylko przyjechać do mnie w poniedziałek." W weekend wzięłam z moim mężem ślub kościelny bo byliśmy po cywilnym. Przez ten czas zaczęłam się modlić. Co wieczór prosiłam Boga aby moje dziecko, które już pokochałam - nie umarło. Przyjechałam w poniedziałek wieczorem.... na wizycie gdy zobaczył na USG moje dziecko odrazu rzucił do sekretarki: "Pisz skierowanie " Powiedział, że sytuacja jest bardzo poważna, ale że zrobi wszystko co w jego mocy no i że oczywiście mam wybór... Ja powiedziałm: "musze zrobić wszystko co tylko się da..." I przyjął mnie na oddział. I tak się zaczęło. Jeden Zabieg pobranie starego moczu mojego dziecka by sprawdzić czy nerki nie siadły, dopełnienie wód .... potem drugi i trzeci bo wyniki były fatalne. Cały czas się modliłam aż wkońcu przyszedł wynik w którym wyszło, że nerki mojego dziecka pracują. "w poniedziałek zakładamy shunt! taką rureczkę, która będzie siusiała za Pani dziecko" . I czwarty zabieg na płodzie, shunt odbarczał mu pęcherz nerki zdążyły się rozwinąć. (A pani dr z innego miasta powiedziała, że odradza tego typu zabiegi....). No i na kontroli było wszystko super, nerki super pracowały ale zaczęły mi się sączyć wody.... efekt uboczny zabiegu. Dwa miesiące spędziłam w łodzi aby nie urodzić za wcześnie, oczywiście leżąc. Aż w końcu jak mały uzyskał swoją wagę wywołali poród. Miał 2240 i 49 cm. Oddychał sam bo wcześniej dostałam sterydy na rozwój płuc. Nie zapomnę jak płakał.... Okazało się, że jego głównym problemem jest taka błonka, która utrudniała siusianie. (Zastawka cewki tylniej) Miesiąc po porodzie miał zabieg bo wczesniej był za mały. Kolejny miesiąc spędziłam z nim i z cewnikiem w szpitalu.
To było bardzo trudne doświadczenie dla mnie jak opiekować się takim dzieckiem. Miesiąc z cewnikiem... Ale sprostałam temu zadaniu. Teraz Natan ma 10 miesięcy, ma refluks ukł. moczowego i często łapał zapalenie nerek (ponieważ na oddziale chirurgicznym złapał Klebsielle Pneumonae ESBL+ ale już się jej jego organizm pozbył), raz było podejrzenie sepsy. Ale jest dzielny. A ja razem z nim. Dałam radę mimo, że wszystko było na nie!! nie poddałam się. To, że mój syn żyje jest dla mnie największą nagrodą... I jest zdrowy :) mimo siusiakowych problemów.
 
reklama
Gratuluję wytrwałości Bardzo dobrze się zachowałaś wiele nerwów i wiele łez wylałaś ale zrobiłas wszystko co tylko mogłaś by dac życie waszemu synusiowi:) Życzę aby wasze problemy sie zakończyły :) Powodzenia
 
Kochana , piekna historia o matczynej milosci. Gratuluje wytrwalosci . Niech Twoj synek zdrowo rosnie juz bez problemow.
 
Dzielniachy z Was :)
Gratuluję wytrwałości, super, ze synek zdrowo się rozwija mimo wcześniactwa i problemów w życiu płodowym.
A dr. Szaflik....to Anioł nie człowiek...mnie też pomógł 7 lat temu, w piatym m-cu ciąży gdy sie okazało, ze mam guz na łożysku...wszyscy rozkładali ręce, że nie wiedzą co? skąd? jak? Dziś mam zdrowego, donoszonego 7-latka w domu :)
Wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Twojego synka :)
 
Podziwiam samozaparcie i wiare. Moj synek tez urodzil sie w 34 tyg dokladnie 33 tyg i 2 dni ale on to byl okaz zdrowie sam oddychal bez wczesniejszych sterydow sam trzymal cieplo okaz zdrowia tefaz jest rozbrykanym 3 latkiem i czeka na dzidziusia bo termin mam na listopd:-)
 
Witam, czy jest możliwość skontaktowania się z Panią- autorką postu? Niestety mamy identyczny przypadek z naszym Maleństwem. Zastawka cewki tylnej. Tydzień temu założony shunt u prof. Szaflika. Chciałabym porozmawiać z kimś o podobnych doświadczeniach i problemach . Pozdrawiam
 
Rozumiem Panią w 100%! Profesor Szaflik również uratował mojego Natanka 😊 Mój synek również miał zastawke cewki tylnej, został założony shunt.. Do dziś leczymy jego układ moczowy. Ale żyje! Również mi mówiono że nie przeżyje, że jestem młodą i zrobię sobie drugie dziecko! Absurd! Ja kochałam go od początku i pragnęłam aby się urodził mimo przeciwności losu. Jest silnym 4 letnim chłopcem. Walczymy cały czas o jego zdrowie i nie poddajemy się 😁😁
 
reklama
Zaczęło się tak... w 19 tygodniu ciąży lekarz stwierdził u mojego syna wodonercze, zastoje w pęcherzu i brak wód płodowych. Po tym jak wydałam kupe kasy na wizyty prywatne przyszedł problem i mnie olał. Następny lekarz w całkowicie innym mieście z Panią dr z fundacji z Rudy Śląskiej, która zajmuje się badaniami prenatalnymi sugerowali aborcję. "Jest Pani młoda, jeszcze Pani będzie mogła mieć dzieci! Pani dziecko ma tak duży pęcherz, że może rozsadzić mu brzuszek, uszkodzić serce lub płuca. Trzeba zrobić badania genetyczne bo pewnie dziecko jest chore. " Za dwa dni umówiła mnie na amniopunkcje (badanie wód płodowych) Nie pojechałam. NA wynik czeka się miesiąc. Do tego czasu nerki mojego dziecka mogłyby przestać pracować a pewnie z powodu braku wód urodziłabym wcześniej i dziecko by zmarło. Zadzwoniłam do profesora z łodzi, który robi operacje już w łonie matki, znalazłam go w internecie.(Krzysztof Szaflik) Milion razy zapłakana i na tabletkach uspokajających dzwoniłam na oddział, próbowałam go złapać, w końcu się udało- "Proszę przyjeżdżać. Pomogę Pani. Jak będzie trzeba to sam sobie zrobię wszystkie badania, proszę nie jechać na to badanie tylko przyjechać do mnie w poniedziałek." W weekend wzięłam z moim mężem ślub kościelny bo byliśmy po cywilnym. Przez ten czas zaczęłam się modlić. Co wieczór prosiłam Boga aby moje dziecko, które już pokochałam - nie umarło. Przyjechałam w poniedziałek wieczorem.... na wizycie gdy zobaczył na USG moje dziecko odrazu rzucił do sekretarki: "Pisz skierowanie " Powiedział, że sytuacja jest bardzo poważna, ale że zrobi wszystko co w jego mocy no i że oczywiście mam wybór... Ja powiedziałm: "musze zrobić wszystko co tylko się da..." I przyjął mnie na oddział. I tak się zaczęło. Jeden Zabieg pobranie starego moczu mojego dziecka by sprawdzić czy nerki nie siadły, dopełnienie wód .... potem drugi i trzeci bo wyniki były fatalne. Cały czas się modliłam aż wkońcu przyszedł wynik w którym wyszło, że nerki mojego dziecka pracują. "w poniedziałek zakładamy shunt! taką rureczkę, która będzie siusiała za Pani dziecko" . I czwarty zabieg na płodzie, shunt odbarczał mu pęcherz nerki zdążyły się rozwinąć. (A pani dr z innego miasta powiedziała, że odradza tego typu zabiegi....). No i na kontroli było wszystko super, nerki super pracowały ale zaczęły mi się sączyć wody.... efekt uboczny zabiegu. Dwa miesiące spędziłam w łodzi aby nie urodzić za wcześnie, oczywiście leżąc. Aż w końcu jak mały uzyskał swoją wagę wywołali poród. Miał 2240 i 49 cm. Oddychał sam bo wcześniej dostałam sterydy na rozwój płuc. Nie zapomnę jak płakał.... Okazało się, że jego głównym problemem jest taka błonka, która utrudniała siusianie. (Zastawka cewki tylniej) Miesiąc po porodzie miał zabieg bo wczesniej był za mały. Kolejny miesiąc spędziłam z nim i z cewnikiem w szpitalu.
To było bardzo trudne doświadczenie dla mnie jak opiekować się takim dzieckiem. Miesiąc z cewnikiem... Ale sprostałam temu zadaniu. Teraz Natan ma 10 miesięcy, ma refluks ukł. moczowego i często łapał zapalenie nerek (ponieważ na oddziale chirurgicznym złapał Klebsielle Pneumonae ESBL+ ale już się jej jego organizm pozbył), raz było podejrzenie sepsy. Ale jest dzielny. A ja razem z nim. Dałam radę mimo, że wszystko było na nie!! nie poddałam się. To, że mój syn żyje jest dla mnie największą nagrodą... I jest zdrowy :) mimo siusiakowych problemów.
Witam. W niedzielę idę do szpitala właśnie na założenie shuntu u synka jestem w 28 tc też skierował mnie kilka dni temu na zabieg doktor Szaflik jestem pozytywnie nastawiona ale chciałabym tylko wiedzieć jak rodziłaś cesarka czy normalnie sporo dziecko miało założone ten shunt?
 
Do góry