Czy niemowlak naprawdę potrzebuje czapeczki?

Czy niemowlak naprawdę potrzebuje czapeczki?

Kiedy oglądasz zdjęcia nowo narodzonych maluszków, zwykle jeszcze ze szpitala, to w zasadzie niewiele widać: dziecko jest ściśle opakowane w becik czy rożek, na łapkach ma rękawiczki „niedrapki”, a głowę ściśle otula - mniej lub bardziej brzydka - czapeczka.

Paskudne czapeczki

Przepraszam, jeśli powyższe stwierdzenie kogoś uraziło, ale nie czarujmy się – niemowlęce czapeczki są dość brzydkie – występują w dwóch krojach i 3 kolorach, choć i tak najczęściej używa się białych. Ozdobne, koronkowe czy dziergane na szydełku cuda, które dodają dziecku uroku, zwykle pojawiają się na dziecięcych główkach znacznie później.

Przywiązanie do myśli, że noworodek musi mieć czapkę (bez względu na porę roku i temperatury panujące za oknem i w pomieszczeniu) zakorzenione jest w nas bardzo mocno. Zakładanie noworodkowi czapki jest niemal obowiązkowe w polskich szpitalach. Dotyczy zarówno wcześniaków, jak i dzieci urodzonych o czasie oraz z odpowiednią wagą urodzeniową. Taki standard. Czy rozsądny?

Po co ta czapka?

Jeśli zapytasz o to położną, z pewnością odpowie, że po to, aby zatrzymać ciepło. Panuje powszechne przekonanie, że przez głowę tracimy najwięcej ciepła – nie jest to do końca prawda, bo tak samo tracimy ciepło przez plecy czy brzuch – głowa nie jest tu wyjątkiem. Faktem natomiast jest, że głowa jest najbardziej odkryta, więc najbardziej narażona na stratę ciepła. Jaki jest jednak sens, aby dziecko „nie traciło” ciepła? Jeśli w pomieszczeniu jest chłodno, w czasie spaceru czy wyjścia do innego pomieszczenia – rzeczywiście lepiej zabezpieczyć główkę dziecka, bo ma ono jeszcze niezbyt dobrze rozwiniętą termoregulację i przy spadku temperatury czuje dyskomfort zanim jego organizm zareaguje. W ciepłym pokoju o stabilnej temperaturze czy przegrzanej sali szpitalnej czapka jest całkowicie zbędna. Jeśli jest naprawdę gorąco, to działa wręcz na niekorzyść dziecka, które się przegrzewa.

reklama

Dlaczego lepiej bez czapki?

Noworodek powinien jak najwięcej czasu spędzać tuż przy mamie, najlepiej gdy jego skóra dotyka bezpośrednio skóry matki. Wtedy temperatura ciała mamy pozwala na regulację temperatury dziecka, ale też lepszą kontrolę, bo mama natychmiast czuje, że maluszkowi jest zbyt zimno (a wtedy wystarczy, że go przytuli) lub zbyt ciepło, a wtedy odkrywa go lub kładzie nieco dalej.

Kolejną ciekawostką jest zapach dziecka. Nie chodzi tu bynajmniej o ten, który czujemy, gdy zmieniamy pieluchę, ale o zapach jego skóry. Dla mamy jest to zapach najpiękniejszy na świecie, okazuje się, że można po nim nawet rozpoznać własne dziecko. Nie jest to przypadek – wdychanie przez mamę tego „aromatu” sprawia, że wzrasta poziom „macierzyńskiego” hormonu – oksytocyny, niezbędnej do wydalenia łożyska, obkurczenia macicy i wytwarzania pokarmu. Dlatego, zamiast wdychać zapach proszku do prania z czapeczki, lepiej jest wdychać zapach dziecka, bo to ułatwia przyjęcie roli matki i buduje więź z dzieckiem.

Zamiast czapki

Czapkę powinien zastąpić kontakt z mamą. Zamiast po porodzie owijać dziecko w kolejne warstwy tkaniny zabezpieczającej przed wychłodzeniem małego ciałka, lepiej położyć maleństwo na piersi matki i przykryć oboje. Takie naturalne podejście do tych pierwszych chwil po narodzinach jest o wiele korzystniejsze zarówno dla matki, jak i dla dziecka. Jeśli praktyka szpitalna jest inna i nie stwarza takiej możliwości, warto zrobić to wtedy, gdy wreszcie zostajesz ze swoją pociechą sama, a na zarzuty personelu, że dziecko zmarznie, wyjaśnij, że Twoja skóra ogrzeje je w wystarczającym stopniu.

Bezpośredni kontakt z dzieckiem jest wspaniałym darem, który możemy ofiarować swojemu dziecku, ale też samej sobie. Cudownie byłoby, gdyby wspierał nas w tym partner i personel szpitala.

Joanna Górnisiewicz

Ocena: z 5. Ocen:

Ten tekst nie ma jeszcze oceny. Dodaj swoją!

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: