Ojciec bez dziecka

Ojciec bez dziecka

Nasza historia? Ja i ona, dwoje ludzi potłuczonych przez życie – mówi 34 letni Mateusz, tata 2-letniego Kuby, który rozstał się z jego mamą. Kiedy spotkaliśmy się po latach, zapragnęliśmy znów być razem. Kierowała nami jakaś niesamowita chęć i wiara, że tym razem się uda. Znów uczyliśmy się siebie, ale tym razem odnaleźliśmy się w tej przyjemnej bliskości.

reklama

I nagle, jak grom z jasnego nieba, pojawiła się świadomość: „Sześć milimetrów zdrowej ciąży!”. Byliśmy przerażeni - przecież nie mieliśmy pojęcia o tym, jak być rodzicami!

Cudownie wyglądała z brzuchem - była piękna i pociągająca, kochałem ją. To wtedy jednak zaczęły pojawiać się pierwsze rysy niezrozumienia.

Ona próbowała być dzielna i chciała, byśmy wspólnie wili gniazdko. A ja, przejęty nową rolą, próbowałem zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa. Niby oboje chcieliśmy tego samego, ale …

Ona potrzebowała bliskości, a ja udowadniałem, że daję radę. Zacząłem remont, podjąłem się drugiej pracy. Byłem tak zaabsorbowany światem zewnętrznym i nawałem spraw, które jeszcze trzeba załatwić, zanim Krasnal pojawi się na świecie, że nie dostrzegałem, jak bardzo czuła się samotna, że szukała wsparcia u innych. Ja też potrzebowałem czułości i opieki, ale zamykałem się w sobie, bo przecież to ja musiałem być wsparciem.

Kiedy urodził się nasz syn, świat się nie zatrzymał. Ona była bardzo dzielna, choć wystraszona, a ja nie umiałem jej uspokoić. Co wiedziałem o obsłudze noworodka? Nic, ale dawałem radę. Wziąłem urlop, przeszedłem na pół etatu, żeby móc jej pomagać i być z nimi. Kiedy on był taki mały, że mieścił się na moim przedramieniu, a ona bała się go przewijać, zawijałem go w rożek, kąpałem, karmiłem. Byłem tatą, ona mamą i choć próbowaliśmy być razem, dodawaliśmy sobie odwagi, byliśmy już daleko od siebie i tego, co każde z nas czuje.

Owszem, tliła się w nas nadzieja i próbowaliśmy to jakoś posklejać, ale pojawili się inni – rodzice, znajome, koledzy – a wszyscy dla niej ważniejsi, niż ja. Czułem się odepchnięty, niechciany, gorszy. I nagle - my? Nas już nie było. Rzeczywistość była brutalna – przekreślił nas skomplikowany zbieg okoliczności, lawina podejrzeń, niedomówień i brak zaufania.

Oddalając się od matki, nie wiedziałem, jak zbliżyć się do syna. Nie dawałem rady, to wszystko wydawało mi się być farsą. Synu kochany – mówiłem do niego w duchu - wybacz mi to, co zrobię, ale chciałem mieć rodzinę i dom oparty na miłości, szczerości i zaufaniu.

Nie chcę, żebyś wychowywał się w atmosferze kłamstw i wrogości rodziców wobec siebie. Odszedłem. Kiedy zrozumiałem, że nade wszystko chcę być przy nim, chciałem wrócić i spróbować raz jeszcze, ale ona powiedziała: ”Już za późno”.

… Synku, robiliśmy dzisiaj wiele ekscytujących rzeczy. Twoimi oczami patrzyłem na odkurzacz i wzruszyłem się, kiedy samodzielnie zjadłeś jabłko. Tuliłem cię i opowiadałem, co byśmy widzieli i słyszeli, gdybyśmy wyszli na dwór. Mówiłem też całe mnóstwo innych rzeczy - o tym, że jestem przy Tobie, że zawsze będę, że kocham się i się cieszę, że jesteś moim synem. Podgrzałem Ci obiad, nakarmiłem Cię i przewinąłem. Zasnąłeś. Byliśmy razem przez 5 godzin i 15 minut.

Rozstanie. Ojciec bez dziecka
Choć nie porzuciłem ICH, a rozstałem się z matką mojego dziecka, to mimo to istnieją ONI i ja. Ona mówi, że jest samotną matką. Ja jestem ojcem bez dziecka. „Nie będę ci broniła dostępu – mówiła - możesz nas odwiedzać, kiedy chcesz”, ale to były tylko słowa. Ja chciałem być ojcem, nie wujkiem, który wpada w weekend - o bezsensie tego rozwiązania byliśmy zresztą przekonani obydwoje.

Nie zgadzałem się, by tkwić na marginesie, a ona nie chciała mnie w swoim życiu – machina ruszyła. Wszystko bardzo dobrze przemyślane. Pojawiły się groźby: „Jak pójdziesz do sądu, to dostaniesz jeszcze mniej, załatwię cię” i intrygi.

Kiedy do mnie mówiła „Nie możesz do nas przyjść, mały jest chory”, synowi kładła do głowy: „Widzisz? Tatuś cię nie chce”. Front trzeci to znajomi i rodzina: „Znowu nie przyszedł, mówił, że nie może. A tak go zapraszałam…” Moja była partnerka, ograniczając mi kontakty z dzieckiem, chciała mnie ukarać za to, że odszedłem: „Bo gdybyś NAS nie porzucił...”

Manipulowała ludźmi i sytuacją, konsekwentnie odrzucając moją pomoc. Powtarzała wszystkim wokół, że sobie radzi, a jednak bez pomocy znajomych i rodziców byłoby jej ciężko, To też miało inny wymiar - jeśli pomaga ktoś inny, to wszyscy – włącznie z sądem – widzą, jaki jestem beznadziejny. Ona zaspokaja żądzę zemsty. A dziecko?

Złożyłem pierwsze pismo od prawnika - chciałem jej tylko uświadomić, jak bardzo syn jest dla mnie ważny… Sąd uznał, że mam być obecny w jego życiu przez jeden dzień w tygodniu, w co drugą sobotę przez cztery godziny, dwie godziny rano w Wigilię i trzy w pierwszy dzień świąt. Załamałem się.

…Wszedłem, a właściwie się wprosiłem. Ty byłeś zagubiony, ale wziąłem Cię na ręce. Martwi mnie, że za każdym razem patrzysz na mnie trochę obco. Posadziłem Cię na krzesełku, które Ci kupiłem, ale mama ze złości za to najście nie dała mi Cię nakarmić, więc starałem się Ciebie rozśmieszać, żeby jej łatwiej szło. To też był jej nie na rękę.

Kiedy już wyplułeś całą kaszkę, wyszarpnęła Cię z krzesła, żebym nie mógł Cię wziąć pod kran, bo wie, jak lubisz bawić się wodą, kiedy myję Ci łapki. Wyciągnąłeś do mnie ręce, udało mi się Ciebie złapać i tak szybko znów się uśmiechnąłeś, pokazując na lampę wysoko na suficie. Widziałem Cię dziś 7 minut.

Brutalna rzeczywistość
Możemy założyć, że mama i jakiś „wujek” dobrze wychowają mojego syna, ale prawda jest taka, że prawdziwy dom i rodzinę moglibyśmy stworzyć mu tylko ja i jego matka. Zawiedliśmy go, daliśmy plamę. Nie naprawimy tego, ale musimy stawić czoła rzeczywistości i zrobić wszystko, by wychować go na szczęśliwego człowieka. Powinien mieć obok siebie, na co dzień, nie tylko kochającą mamę, ale i oddanego tatę.

Zgodnie z Konstytucją RP kobieta i mężczyzna mają równie prawa. Według Konwencji Praw Rodziny dziecko ma prawo do opieki obojga rodziców. W myśl Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego, władza rodzicielska przysługuje matce i ojcu, mówi też o wsparciu jednego rodzica w kontaktach z drugim. Jednym słowem polskie prawo gwarantuje nam, ojcom, opiekę na równych prawach, nawet jeśli dziecko zostało przy matce.

  • Dlaczego jednak te wszystkie zapisy są martwe?
  • Dlaczego nie mogę założyć synowi spodni, jeżeli uważam, że w szarych rajstopach wygląda głupio?
  • Dlaczego nie mogę się z nim widywać tyle, by wiedział, że ja naprawdę jestem?
  • Jak mamy budować więzi?
  • Jak synu mam dbać o Ciebie i opiekować się Tobą?

Musimy być dzielni i to przetrwać Chłopaku.

Nikt nie neguje roli matki w życiu dziecka, za to nie doceniamy roli ojca. W sądzie już na starcie jesteśmy ma straconej pozycji. Nie możemy powiedzieć, że każdy tata jest chodzącym ideałem, tak jak nie jest nim każda matka.

To, że kobieta rodząc dziecko, nawiązuje z nim szczególną więź jest faktem. Nie znaczy to jednak, że takiej więzi nie może zbudować ojciec. Błędne jest założenie, że mama jest dziecku bardziej potrzebna – to jednak pozwala nam na ignorowanie kontaktu z tatą i spłaszczanie tych relacji. I jeszcze jedno: ograniczając nam kontakt z dziećmi, urzędnicy napędzają błędne koło, doprowadzając do agonii resztki więzi: „Nie zna się pan na opiece nad dzieckiem, nie może się więc pan nim zajmować”. No nie znam się, bo nie mam kiedy owej wiedzy przyswoić …

W czasie ostatniej rozprawy udowodniłem, że zajmowałem się dzieckiem i potrafię to robić. Znam je, miałem z nim kontakt i cztery razy w tygodniu, co potwierdziła swoimi zeznaniami matka. Wyrok - ograniczenie wizyt, bym nie przeszkadzał matce w układaniu sobie życia osobistego, odbieram jako karę.

Przyszłość
Jestem samotnym ojcem, który walczy z bezdusznością systemu i obojętnością matki na los własnego dziecka. Czuję, że tracę siły i nadzieję, ogarnia mnie bezradność. Jestem  zdezorientowany, bo nie rozumiem, co złego jest w kontakcie ojca z synem, żeby trzeba było go ograniczać? Chciałbym, żeby ludzie zrozumieli, że serce taty kocha tak samo, jak serce matki.

Ojcowie odpuszczają, nie wierzą w aparat sprawiedliwości. Nawet organizacje skupiające ojców odradzają im chodzenia z matkami do sądów, żeby ich nie drażnić, bo będzie gorzej (co zresztą widać po moim przykładzie). Jest kilka organizacji, które chcą zmieniać prawo, ale żadnej, która chce pomóc to prawo egzekwować. 

… Synu, jesteś całym moim światem. Nie widziałem Cię przez ponad tydzień – czuję, że nasze relacje zmieniają się powoli w świat za szybą. Za każdym razem, kiedy nie widzimy się tak długo, zastanawiam się: poznasz mnie czy nie, i co w twojej maleńkiej głowie znaczy słowo tata? Boję się, że kiedyś ta szyba będzie zbyt gruba, żebym mógł ją zburzyć moją miłością do Ciebie.

Tak bardzo chciałbym, żeby się coś zmieniło, szczególnie w mentalności ludzi, którzy orzekają w takich sprawach. Chciałbym w sądzie spotkać sędziego, który rozumie, że ojciec i matka dziecka są dziecku dani na zawsze, a jego najwyższym prawem jest mieć oboje rodziców. Są kraje, w których domyślnie zaczyna się takie sprawy od wprowadzenia opieki naprzemiennej, nakazuje się rodzicom mediacje i kieruje do specjalistów, żeby tak długo negocjowali, aż dojdą do porozumienia.

Nie chcę wiele – chcę towarzyszyć synowi i mieć udział w jego wychowaniu. To dużo? Marzy mi się taki dzień, kiedy w końcu matka mojego dziecka powie do naszego synka z uśmiechem: „Zobacz, twój tata przyszedł”, a on podbiegnie do mnie, wołając radośnie: „Tato!”, i będzie to dla niego najnormalniejsze w świecie, że idziemy na spacer, do parku, na rower. I to nie dlatego, że sąd nam tę porę wyznaczył, a dlatego, że to jest po prostu nasz czas.

********************
W Polsce, przy wciąż rosnącej liczbie rozwodów, niezmienny pozostaje odsetek sytuacji, kiedy prawo do opieki nad dziećmi sprawuje ojciec – to zaledwie 4 % przypadków. Zazwyczaj dziecko – domyślnie, czy jak kto woli „z automatu” – pozostaje przy matce. Szczęściem jest, kiedy ta jest mu faktycznie osobą najbliższą. Druga sprawa, która budzi kontrowersje i wielkie emocje, zwłaszcza u ojców, to bezwzględna surowość, z jaką urzędnicy kreują „porozwodowe” relacje ojciec-dziecko, wyznaczając sztywny harmonogram ich spotkań.

Wsłuchała .Monika Zalewska-Biełło

Ocena: z 5. Ocen:

Ten tekst nie ma jeszcze oceny. Dodaj swoją!

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: