Czy Kampania społeczna Ministerstwa Zdrowia przyniesie pozytywne rezultaty? Z pewnością jest o niej głośno. Tylko czy o taki efekt chodziło jej twórcom? Do czego właściwie zachęca Ministerstwo Zdrowia w swojej kampanii prozdrowotnej?
„Żyjmy i rozmnażajmy się jak króliki”
Bohaterami filmiku reklamowego, przygotowanego przez Propeller Film na zlecenie resortu ministra Konstantego Radziwiłła są króliki. Sceneria jest sielska, zwierzątka sympatyczne, a sam spot zachęca do zażywania ruchu, zdrowego odżywiania, unikania stresu i używek. Ale nie tylko! Rządowa kampania promuje również rozmnażanie, porównując nas do królików.
= Kto jak kto, ale my króliki wiemy, jak zadbać o liczne potomstwo. – Chcesz poznać nasz sekret? Po pierwsze dużo się ruszamy, zdrowo jemy, nie stresujemy się. Więc jak chcesz mieć dzieci, weź z nas z przykład. Wiem, co mówię, ojciec miał nas 63 – mówi króliczy bohater.
Dlaczego króliki?
Autorzy akcji tłumaczą, że celem było przygotowanie kampanii, która uświadomi, że ludzie mają wpływ na swoją płodność.
- Dlaczego króliki? Szukaliśmy jakiegoś ezopowego odniesienia, tak aby poprzez baśnie, zwierzęta móc trafić z przekazem do szerokiej grupy odbiorców. Kampania jest skierowana dla osób od 18. do 45. roku życia – mówi Jakub Kubicki z firmy Propeller.
Głosy oburzenia
Tymczasem spot wzbudził wiele kontrowersji, a głos zabrały zarówno autorytety, specjaliści, jak i internauci. Pojawiły się głosy oburzenia. Dlaczego?
- W spocie nie ma nic o relacjach międzyludzkich. Związek dwojga ludzi został sprowadzony do aktu kopulacji. Żenada.
- Mam pytanie do młodych par: Czy traktowanie Was jako materiał rozrodczy i porównywanie do królików to jest to, czego oczekujące od rządzących? - pyta Henryka Krzywonos-Strycharska.
- Mamy rozmnażać się jak króliki, a żyć jak stado baranów. Ostatnio czuję się bardzo… przedmiotowo. Albo jak półgłówek.
- Poziom spotu jest po prostu żenujący, a on sam jest zwyczajnie obraźliwy. Moc rozpłodowa królika nie budzi mojego szacunku, a do tego wszystko się w nim sprowadza.
- Królik nie kojarzy się z odpowiedzialnoscią i męskością, ale z bezmyślnością i niekontrolowaną płodnością.
– Króliki nie są wzorem świadomego podejścia do prokreacji, a raczej intensywnego spółkowania. To fatalny pomysł - konotacje językowe z królikami i płodnością są jednoznacznie negatywne – uważa prof. Jerzy Bralczyk, językoznawca.
- Żyj jak królik i rozmnażaj się jak królik? – zupełnie mi to nie pasuje. – Czuję się obrażona.
- Niektórzy chcieliby, a nie mogą mieć dzieci. Nie mają wpływu na swoją płodność. Jak można o czymś tak okrutnie smutnym mówić z taką lekkością? To podłe i płytkie.
- Osoby niepłodne czują się oburzone i obrażone kampanią zrealizowaną przez Ministerstwo Zdrowia ze środków publicznych, która sugeruje, iż problemy z płodnością wynikają (m.in.) z rozwiązłości seksualnej –fragment listu Marty Górnej, Przewodniczącej Zarządu Stowarzyszenie na Rzecz Leczenia Niepłodności
i Wspierania Adopcji NASZ BOCIAN, zaadresowanego do ministra zdrowia.
Koszty kampanii
Nie mniejsze kontrowersje budzi również koszt kampanii, który wyniósł 2,7 miliona złotych.
- Za publiczne pieniądze, które wydano na zrealizowanie kampanii o królikach, można byłoby wykonać 540 procedur in-vitro, w wyniku których urodziłoby się około 170 dzieci - mówi Anna Krawczak ze stowarzyszenia "Nasz Bocian".
Spot jest głównym elementem kampanii finansowanej przez Ministerstwo Zdrowia w ramach Narodowego Programu Zdrowia na lata 2016–2020. Akcja ma promować zdrowy styl życia w celach prokreacyjnych, jest skierowana głównie do osób w wieku 18-45 lat. Nowatorskie spoty będą emitowane we wszystkich telewizjach w Polsce.
Spot Ministerstwa Zdrowia miał budzić różne, choć z pewnością pozytywne skojarzenia, a także skłonić do refleksji. Tymczasem wywołał dyskusję, pozostawił po sobie niesmak i wiele pytań. Czy spot w ogóle komuś - poza samymi zaangażowanymi w jego powstanie - ma szanse się podobać? Czy może do kogoś trafić? Czy może kogoś zachęcić do zmiany stylu życia?
Odnosimy wrażenie, że niekoniecznie. Spotowi nie pomaga ani sielska sceneria, ani górnolotne hasła, ani nawet zalecenie, by potraktować go z przymrużeniem oka. Kampania z pewnością osiągnęła jeden cel – mówi się o niej. Wprawdzie źle, ale jest na ustach wszystkich. Rozumiemy, że rząd robi, co może, by wpłynąć na wskaźniki demograficzne, zwiększając dzietność polskich rodzin. Tylko czy tędy droga?