11 rzeczy, których nikt ci nie powie o porodzie i połogu

11 rzeczy,  których nikt ci nie powie o porodzie i połogu

Prawie każda przyszła mama poświęca wiele czasu i uwagi, by się jak najlepiej przygotować do macierzyństwa. Czyta poradniki, zapoznaje się z badaniami, ale i chłonie każdą relację z porodu. Tymczasem później, gdy sama staje się bohaterką historii o narodzinach dziecka i tak jest zaskoczona. Okazuje się bowiem, ze jest kilka rzeczy, o których jej nikt nie powiedział.

11 rzeczy, których nikt ci nie powie o porodzie i połogu

1. Czujesz się potwornie upokorzona

Poród miał być pięknym przeżyciem – doniosłym i intymnym, choć bolesnym. Tymczasem nie dość, że bolało jak diabli, to i czułaś się nieziemsko upokorzona. Wzniosłe uczucia zeszły na dalszy plan. Bardziej czułaś się jak zwierzątko niż wielka bohaterka. Nagość, sztab ludzi, którzy zaglądają w intymne zakątki, wycie z bólu (fatalna mimika i te przekleństwa!), no i dręcząca zależność: od skurczów i szpitalnego personelu.

Myślisz sobie, że poród to najbardziej upokarzające wydarzenie z twoim udziałem. Ale później niekoniecznie jest lepiej. Zniewala cię ból – z krocza, z odbytu (patrz hemoroidy), ból przy siadaniu i próbach wstania, przy wizytach w toalecie… Poznajesz różne oblicza bólu, w przeróżnych sytuacjach i kombinacjach. I znów czujesz się jak zaszczute zwierzątko zależne od pomocy innych.

2. Hemoroidy – i to na finiszu!

Jeśli wydawało ci się, że skoro przez całą ciążę nie dopadła cię zmora o nazwie hemoroidy, jesteś bezpieczna w tym temacie. Niestety podczas porodu, wskutek wysiłku, parcia i różnych innych procesów zachodzących w twoim ciele możesz stać się posiadaczką hemoroidów – w dużej ilości, o imponującej wielkości.

Koniecznie, zapobiegliwie, wyślij męża do apteki po dobre czopki i maści. Zdarza się, że szwy i rany po pęknięciu krocza w porównaniu z doznaniami, jakich dostarczają hemoroidy, to banał.

3. Niekończące się krwawienie… odchodami poporodowymi

Odchody poporodowe są ohydne nie tylko z nazwy. Koniecznie zaopatrz się w hurtowe ilości wielkich podpasek. Albo pieluch! O ile żartem wydaje się próba zastosowania po porodzie podpaski w rozmiarze standardowym, o tyle zabawne nie jest wrażenie, że oczyszczanie się macicy trwa wieczność, a towarzyszą mu krwawe upławy w ilościach niewyobrażalnych. No i ta haniebna bielizna – siateczkowe majteczki. Brzydkie są jak nieszczęście, ale trzeba przyznać – szalenie praktyczne i wygodne.

reklama

4. Niekończąca się opowieść – skurcze

Przed całą końcówkę ciąży towarzyszyły ci skurcze przepowiadające – miałaś ich już serdecznie dosyć. Poród z kolei oznaczał skurcze tak niewyobrażalnie silne, że nie chcesz o tym pamiętać. Myślałaś sobie, że spokojnie i uff, bo to tylko chwila, że ten koszmar zaraz się skończy. Ale się nie skończył.

Podczas połogu będą ci znów towarzyszyły skurcze – tym razem macica musi się skurczyć ze swoich imponujących rozmiarów, które były w stanie objąć kilkukilogramowego noworodka, do rozmiarów sobie właściwych z natury, to jest do wielkości pieści. Dlatego odczuwasz dość bolesne skurcze, nasilające się podczas karmienia piersią. To wina oksytocyny, jak się domyślasz.

5. A twój brzuch… Nadal wyglądasz jakbyś była w ciąży!

Twoje dziecko jest już na świecie, o czym nie pozwala ci zapomnieć, domagając się całodobowej uwagi i opieki, a tymczasem ty wciąż wyglądasz, jakbyś wciąż była w ciąży. Masz duży brzuch po porodzie– naprawdę duży, mniej więcej wskazujący na 6. miesiąc.

Nie czas jednak na radykalne zmiany w żywieniu czy podejmowanie wyzwań fitness. Poczekaj aż macica się obkurczy, twój organizm zaadoptuje się do nowych warunków, a dopiero później się wspomagaj ćwiczeniami.

6. Płaczesz. Wciąż płaczesz

Wydawało ci się, że w ciąży, za sprawą szalonych hormonów, wypłakałaś już wszystkie łzy. Nie! Po porodzie znów płaczesz, a powodów ku temu jest całe mnóstwo - każdy dobry i silny. To czujesz się do niczego, to znów przepełnia cię bezgraniczne szczęście… I tak w kółko.

Dodatkowo masz wrażenie, że włącznik płaczu jest poza twoim zasięgiem – zupełnie nie kontrolujesz swoich emocji. Dobra wiadomość jest taka, że to znów sprawka hormonów, które próbują się ustabilizować. Minie kilka dni, a po baby blues nie będzie śladu. Jeśli stanie się inaczej, wciąż będziesz się czuła zdołowana, być może dopadła cię depresja poporodowa – koniecznie idź do lekarza.

reklama

7. Miłość do dziecka może cię wcale nie zalać wielką falą

Są kobiety, które kochają swoje dzieci od zobaczenia pierwszej kreseczki na teście – już wtedy czują, że są mamami. Są i takie, które zakochują się w maluchach od pierwszego wejrzenia. Ale niektóre z nas potrzebują więcej czasu. Zdarza się, że położenie tej małej istotki na twoich piersiach wcale nie oznacza wybuchu wielkiej miłości. Przez jakiś czas możesz czuć, że owszem, jest to ktoś bliski, a jednocześnie obcy. Ktoś, na kogo czekałaś, a kto chce od ciebie tylko jednego – jeść.

8. Karmienie piersią wcale nie jest takie naturalne

Kłopoty natury technicznej podczas karmienia piersią to jedno – złe przystawianie, nieopanowanie odpowiedniej techniki, ból sutków, niedobór mleka, popękane brodawki to jedno. Ale druga kwestia to fakt, że niektóry kobietom karmienie piersią wcale tak naturalne się nie wydaje i robią to, owszem, ale odczuwają silny dyskomfort.

9. Twoje małżeństwo jest zagrożone

Narodziny dziecka, zwłaszcza pierwszego, mogą być bardzo niebezpieczne dla małżeństwa i bliskich relacji. To ogromne przeżycie. Rzeczywistość może okazać się szorstka, by nie powiedzieć brutalna. To nie jest najlepszy dla was czas. Wiele par twierdzi, że pierwszy rok życia dziecka to prawdziwe wyzwanie dla małżeństwa.

Da się jednak to przetrwać, tylko trzeba zrozumieć, co się dzieje. A dzieje się dużo: nawał nowych obowiązków, zmęczenie, wyzwania kontra potrzeby, napięty grafik a oczekiwania. No właśnie – oczekiwania. Może się zdarzyć, że na tym polu będzie dochodziło do zgrzytów. Bo ty oczekujesz, że mąż cię wesprze, a on oczekuje, że skoro jesteś na urlopie macierzyńskim, to on może chwilę odpocząć po powrocie z pracy…

reklama

10. Zosia Samosia w nowej rzeczywistości

Niby wiesz, że macierzyństwo wiele zmienia (zmienia wszystko), że to rewolucja w harmonogramie, w zakresie priorytetów (właściwie we wszystkim), że kosztuje cię wiele pracy, energii i siły, ale żyjesz tak, jakbyś sobie nic z tego nie robiła. Wciąż zasuwasz na wysokich obrotach, niemal przez całą dobę, zupełnie jakbyś chciała wszystkim (i sobie) udowodnić, że dasz sobie radę - sama, ze wszystkim. Tylko hm... Po co? 

Proś o pomoc, a i nie bój się jej przyjmować. Naprawdę warto. Dzięki temu nie tylko nie będziesz taka zmęczona i uciemiężona, ale i zwyczajnie szczęśliwsza.

11. Ale z dnia na dzień jest coraz lepiej

Czas po porodzie nie przypomina wakacji, ale to wrażenie chaosu i totalnego wysiłku minie. Najprawdopodobniej ta rewolucja życiowa nie zrujnuje twojego małżeństwa – przetrwacie te burze i wasz związek będzie jeszcze mocniejszy niż dotychczas; twoje hormony, kształty i emocje powrócą do swoich stałych, optymalnych parametrów. Życie wprawdzie będzie cokolwiek odmienne od tego przed porodem, ale ustabilizuje się i nabierze nowych, przyjaznych barw. Dziecko podrośnie, będzie jeść i spać o stałych (ludzkich) porach, a wasz dzień zdominuje przewidywalna, swojska rutyna. I okaże się, że z dnia na dzień jest po prostu coraz lepiej.

 

Monika Zalewska-Biełło



Ocena: z 5. Ocen:

Ten tekst nie ma jeszcze oceny. Dodaj swoją!

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: