Oczywiście chciałem być super tatą. Wywiad

Oczywiście chciałem być super tatą. Wywiad

Wspomnienia, teraźniejszość i przyszłość, wyobrazenia i reali, czyli ojcostwao oczami taty. Rozmawiamy z Mariuszem, tatą Maćka. Poznaj męski punkt widzenia.

Pamiętasz swoje relacje z tatą?

Mariusz: szczerze powiedziawszy nie bardzo teraz pamiętam. Pamiętam, że zazdrościłem koledze, że jego ojciec jest hydraulikiem, a mój pracował tylko w biurze. Mówiąc serio, mój ojciec nie był dla mnie jakimś szczególnym wzorem do naśladowania.

Pamiętam jak bawiliśmy się razem, jak chodził ze mną na spacery czy pochody 1-majowe. Jak chodziliśmy na lody, oglądaliśmy mecze. W sumie był dla mnie wsparciem, choć rzadko okazywał uczucia. Chyba dlatego mam kłopot z okazywaniem uczuć, ale nie w stosunku do dziecka.

Redakcja: Kiedy dowiedziałeś się, że będziesz tatą, jak zareagowałeś?

Mariusz: O tym, że będę tata dowiedziałam się 6 dni po poczęciu, ale czułem już wcześniej, że żona jest w ciąży. Planowaliśmy ją. A co czułem... Trochę niedowierzania, mały szok. Nie wiedziałem, co dalej będzie. Bardzo się cieszyłem, ale jednocześnie bałem nowej roli.

Redakcja: Jak się planuje ciążę i dlaczego?

Mariusz: Przede wszystkim spontanicznie. Pewnego dnia stwierdziliśmy, że chcemy mieć dziecko. Mieliśmy pewność, że chcemy być razem, więc nie chcieliśmy czekać. Bardzo marzyłem o dziecku. Kupiłem nawet zbiór przepięknie wydanych książek i zamówiłem subskrypcję encyklopedii, żeby moje przyszłe dziecko miało z czego się uczyć.

reklama

Redakcja: Wyobrażałeś sobie siebie w roli ojca?

Mariusz: Oczywiście. Chciałem być super tatą. Okazałem się być jednak tylko zwykłym człowiekiem, który się męczy, miewa gorszy nastrój, który ma czasem wszystkiego dość i traci cierpliwość do dziecka i - niestety - czasem mu to okazuje.

Redakcja: Co okazało się dla ciebie trudne?

Mariusz: To, że przestałem być numerem jeden dla żony. Straciłem miejsce na rzecz dziecka, któremu musiała poświęcić większość czasu i uwagi. Nie byłem i nie jestem zazdrosny o dziecko. Po prostu zmieniło się życie nas wszystkich. Chodzi o spędzanie razem czasu, o wspólne wypady, rozmowy, oglądanie filmów itp. Tego od czasu urodzenia dziecka jest bardzo mało. Na to nakłada się również moja praca, której czasem mam za dużo i przez to brakuje mi czasu dla rodziny.

Redakcja: Czy z żoną dzielicie się opieką nad Maciusiem?

Mariusz:  Nie wiem czy to my się dzielimy, czy on sam podzielił nasze role, ale faktycznie dzień składa się z dwóch części- mamy i taty. Mama zajmuje się od rana do godz. 15, a potem przychodzi pora na tatę. Maciek ma rytuały, które bardzo lubi i źle znosi zmiany, dlatego w ciągu dnia mama go usypia i karmi, a wieczorem musi robić to tata.

Maciek uwielbia kiedy śpiewam i jak z nim tańczę, mimo że nie potrafię. Poza tym zaliczamy piaskownicę i wszystkie huśtawki. Jestem też niezastąpiony przy budowaniu wieży z klocków. Nie mam oporów, żeby chodzić z nim na czworaka i udawać psa, żeby kręcąc talerzami udawać, że jeździmy samochodem. On decyduje w co się bawimy.

reklama

Redakcja: Czy starasz się Maćka uczyć reguł?

Mariusz: Ze stawianiem granic mam kłopot. Ciężko mi przychodzi odmawianie mu czegokolwiek. Gdy zaczyna płakać, łamię się od razu, nad czym ubolewam, bo Maciek chyba zaczyna rozumieć, że u Taty wszystko załatwi. Nie potrafię znieść płaczu dziecka i widoku załzawionych oczek. Mam wrażenie że robię mu straszną krzywdę, nawet gdy to ja mam rację i nie pozwalam mu np. bawić się niebezpiecznym przedmiotem.

Boję się, że jak mu zabronię, to będzie miał jakiś uraz do mnie, że będzie miał złe dzieciństwo. Staram się z tym walczyć i mówić częściej nie, ale na ogól jednak zrzucam to na żonę i tłumaczę sobie, że na zakazy przyjdzie jeszcze czas. W ekstremalnych sytuacjach np. zabawa kontaktem reaguję natychmiast.

Redakcja: Jakie wartości chcesz wpoić Maćkowi?

Mariusz:  Miłość i szacunek do ludzi, brzmi to banalnie, ale tak jest. Napiszę wprost. Nie chcę żeby wyrósł na "dresiarza", który będzie ludziom obijał gębę. Chcę go nauczyć, że nie ważne jest, kto ma jakie wykształcenie, pieniądze itp. Każdy zasługuje na szacunek. Brzmi to jak wypowiedź kandydatki na miss świata, ale tak myślę;-).

Redakcja: Co Cię wzrusza, a co bawi w waszych relacjach?

Mariusz: To, że syn stara się mnie naśladować.  Wczoraj w piaskownicy usiadłem na ławce, zdjąłem czapkę i zacząłem pic colę. Po chwili obok mnie siedział Maciek, który zdjął czapkę i pił soczek. Kiedy zakładam krawat, Maciek koniecznie też musi mieć założony. Czyścimy razem buty. Maciek zaczyna dostrzegać, że jest mężczyzną i naśladuje mnie, a nie mamę.

reklama

Redakcja: Skąd czerpiesz informacje jak zajmować się dzieckiem?

Mariusz: Tak serio, to z własnego serca. Intuicja mi mówi co mam robić, albo... Maciek. Staram się nie narzucać swojego stylu. "Wsłuchuję się" w to czego on chce, co próbuje mi przekazać.

Redakcja: Czego nauczył Cię synek?

Mariusz:  Tego, że można komuś się bezgranicznie poświęcić, zrezygnować z własnych przyjemności i nie mieć o to żalu. Dystansu do pracy i innych takich przyziemnych rzeczy. Przełamał mnie też w okazywaniu uczuć. Nauczył mnie śmiać się z rzeczy, z których bym się nigdy nie śmiał, bo bym ich nie zauważył. I…życia bez konieczności spania

Ocena: z 5. Ocen:

Ten tekst nie ma jeszcze oceny. Dodaj swoją!

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: