- Dołączył(a)
- 6 Kwiecień 2021
- Postów
- 2
Cześć dziewczyny piszę tutaj bo znalazłam podobny temat od (mamawdwupaku) niestety wątek przerwany.
Zacznę od początku, byłam w 6 letnim związku i mam 4 letniego syna oraz jestem w 8 miesiącu ciąży. Prowadziłam z narzeczonym raczej spokojne życie aż do początku tego roku, zaczął się mój koszmar narzeczony stwierdził że mnie nie kocha na początku mieliśmy mieszkać razem do mojego rozwiązania i miał mi pomagać niestety wyprowadził się w lutym. Syna bierze na weekendy i pewnego razu syn powiedział mi że tata zabiera go do cioci Karoliny i jej córki Amelki.. pękło mi serce. Od tamtej pory traktuje mnie jak wroga, powiedział że jedyne czego żałuję to zaliczki na nasz ślub który miał być w czerwcu. Ostatnio powiedział mi że jak urodzę i będzie przychodził do dzieci to ja będę miała wychodzić z domu! Z własnego domu... Nie mam w nikim oparcia dla niego rozstania są normalne. Niewiem jak z nim rozmawiać a nie wyobrażam sobie by zabierał mi niemowlaka lub ja miałabym wychodzić z własnego domu. Dlaczego nie jest mu chodź trochę mnie żal ? Zero empatii. Nic kompletnie. Jak mam się zachowywać wobec niego ? Zachęcać żeby przyjeżdżał do dzieci nawet jeżeli on później śmieje mi się w twarz i mówi że nie będzie siedział w moim towarzystwie... Nie poznaję go na prawdę to był cudowny człowiek który zawsze miał do mnie szacunek a teraz zachowuje się jak zahipnityzowany .
Zacznę od początku, byłam w 6 letnim związku i mam 4 letniego syna oraz jestem w 8 miesiącu ciąży. Prowadziłam z narzeczonym raczej spokojne życie aż do początku tego roku, zaczął się mój koszmar narzeczony stwierdził że mnie nie kocha na początku mieliśmy mieszkać razem do mojego rozwiązania i miał mi pomagać niestety wyprowadził się w lutym. Syna bierze na weekendy i pewnego razu syn powiedział mi że tata zabiera go do cioci Karoliny i jej córki Amelki.. pękło mi serce. Od tamtej pory traktuje mnie jak wroga, powiedział że jedyne czego żałuję to zaliczki na nasz ślub który miał być w czerwcu. Ostatnio powiedział mi że jak urodzę i będzie przychodził do dzieci to ja będę miała wychodzić z domu! Z własnego domu... Nie mam w nikim oparcia dla niego rozstania są normalne. Niewiem jak z nim rozmawiać a nie wyobrażam sobie by zabierał mi niemowlaka lub ja miałabym wychodzić z własnego domu. Dlaczego nie jest mu chodź trochę mnie żal ? Zero empatii. Nic kompletnie. Jak mam się zachowywać wobec niego ? Zachęcać żeby przyjeżdżał do dzieci nawet jeżeli on później śmieje mi się w twarz i mówi że nie będzie siedział w moim towarzystwie... Nie poznaję go na prawdę to był cudowny człowiek który zawsze miał do mnie szacunek a teraz zachowuje się jak zahipnityzowany .