nasz internista ostatnio coś mówił, że dzieci należy uczyć raczkowania, bo inaczej mogą mieć problemy z dysleksją. na razie nie znalazłam potwierdzenia. (przepraszam. nie czytałam wszystkich postów i być może powtarzam słowa kangurki. nie możemy pozbyć się trojana z kompa i często się zawiesza:-))
Shanta, nie denerwuj się, ale właśnie podobne rzeczy czytałam (a że skleroza zaawansowana, to nie pamiętam wiele...).
Głównie chodzi o to, że dziecko raczkująć uczy się współdziałania obu półkul mózgowych, co w przyszłośmi ma duże znaczenie w życiu emocjonalnym oraz intelektualnym.
I właśnie ma to jakiś związek z dysleksją.
TO PEWNIE NIE OZNACZA ŻE NIERACZKUJĄCE DZIECI NA PEWNO BĘDĄ MIAŁY DYSLEKSJĘ, BĘDĄ GŁUPIE ITD...!!!

Ale pewnie raczkowanie wspomaga ćwiczenie mózgu po prostu.
Każdy z nas czyta, ale niektórzy czytają szybciej ;-) (to taki przykład).
Ja się uparłam na to raczkowanie też przy okazji tego, ze już nie daje rady wiecznie trzymać małej, bo krzyże mi pękają od 2 dni strasznie i ledwo chodzę. Więc kłade ją na podłogę jeszcze częściej.
Ale chciałabym żeby raczkowała, więc ćwiczymy.
Jak nie będzie raczkować (większych postępów w tym kierunku niestety nie widzę) - to nie będę rozpaczać
PS. Jeżeli tylko znajdę czas to poszukam tego artykułu, bo czytałam w którejś gazecie...