reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ahhh te porody. ;-)))

reklama
No to nie będę długo sie rozpisywać :p
Cięcie jak cięcie ;) przyjechalismy o 8.30 do szpitala i zostaliśmy przyjęci,pobadani,przepytani itp. Wszytsko trwało chwilę i już leżałam na stole i kroili mój brzusio ;) znajoma była instrumentraiuszką i co chwilę robila głupie miny ;) a na koniec powiedzieli,że przypadkiem odcięli mi nogę ;D a nie mają na zapasie nowych ;D
Leżałam potem od 12 w południe do 6 rano nastepnego dnia,ale nie myslcie,że spałam :p odbierałam smsy,telefony,tulilam i przystawialam do piersi Wojtusia probowałam spać.W nocy co chwilę budziłam się z myslą,że już idę po Wojtka ;D i faktycznie jak tylko wziełam prysznic poszłam po malego i przez cały dzień próbowałam się nim opiekwać ;) różnie było bo walnął drugą smółkę i mylam mu pupcię pod kranem bo chusteczki nie dały rady ;D Na noc jednak oddałam Wojtusia do polożnych i popadłam w stany depresyjne,bo byłam sama na sali,bez radyjka i czegokolwiek rozweselającego :p A potem to już cały czas byłam z Maluszkiem i co chwile molestowałam siostry na nowordkach pytaniami i problemami z jedzniem i karmienie ;) ale wytrzymalay.Zresztą cały personel był super ;D
 
Jak pamiętacie, albo i nie ;D w sobotę rano zauważyłam śluz podbarwiony krwią no i brzuch mnie bolał jak przy okresie, ale postanowiłam nie siać paniki w domu. Byłam na zakupach, troche spałam w ciągu dnia i tak zleciało_Około 22.00 wykąpałam się i.......ból brzucha przybrał na sile, tak że po 23.00 brzuch zaczął mnie bardziej boleć, ale postanowiłam sie położyć (chyba sama chciałam bardzo uwierzyć że to jednak jeszcze nie jest TO ) ale niestety około 1.00 czułam juz regularne skurcze najpierw co 10 a potem co 5 minut i były one juz bardziej bolesne.Obudziłam teściów i zebraliśmy się do szpitala, mąż miał dojechać. W szpitalu byliśmy po 2.00, trochę trwały formalności. Przy pierwszym badaniu okazało sie że mam rozwarcie na 2,5 palca, główka jest nisko i akcja ładnie postępuje.Trafiłam na blok porodowy na KTG. Po godzinie 3.00 trafiłam z mężem na salę do porodów rodzinnych i tu się zaczęły prawdziwe skurcze przy których odchodziły mi wody płodowe, ale skurcze te trwały raptem tylko godzinę, bo po 4 kazała mi położna juz przeć i o 4.20 urodziła się Alicja. ;DMoże nawet urodziłaby się wcześniej gdybym od razu załapała jak mam przeć ;D, straciłam 2 skurcze na nauce parcia. :D ;D.Tak,że poród mega ekspresowy mi się trafił, jak widzicie. ;)Liczę swój poród na 5,5 godziny czyli od 23.00 i tych regularnych skurczy, ale tak naprawdę prawdziwy poród to trwał z 1,5 godziny. Babka, która mnie przyjmowała na izbie przyjęć powiedziała, że każdemu życzy takiego porodu. ;D
Gorzej było z szyciem mnie bo lekarz szył mnie chyba z 50 minut.Poza nacięciem krocza, które było do zszycia, więcej roboty miał w środku, miałam rozlegle porozrywaną pochwę. Miałam tak delikatną tkankę, że rwała mu się przy szyciu, a wszystko było spowodowane dośc obfita wydzieliną w czasie ciąży, która spowodowała, że skóra była jakby rozmięknięta. W sumie najgorzej wspominam to szycie, chociaz dostałam 2 znieczulenia, a no i jeszcze badanie przez położną w trakcie skurczu, ojjjjjjj wyłam z bólu!!!

Ale tak szczerze Wam powiem, że od porodu uważam jest gorszy połóg, ja w drugiej dobie sie mężowi poryczałam na szpitalnym korytarzu, bo już miałam dosyć. Do tego wszystkiego przez 2 dni byłam cewnikowana bo nie mogłam sie po porodzie wysikać, no i wyniki moczu były kiepskie.Do tej pory szwy ciągną jak cholera, ale to tez może wynik moich rozległych szwów w środku. :( No i te bolące, poobgryzane brodawki :(. Jak możecie to hartujcie je sobie bo potem będziecie cierpieć. Teraz już jest o.k. ale karmienie na początku nie było przyjemne.
Pozdrawiam ;)
 
Renee ja też miałam pierwszy poród podobny do twojego (szybki i tez popękałam w "środku") i tak samo jak ty gorzej wspominam połog niż sam poród i tego też tą razą bardziej się boję. Ale przeżyła tamtą razą tak więc i tym razem dam radę ;)
 
ponieważ wczesniej w złymmiejscu napisałam wklejam raz jeszcze :D

więc może pokrótce opiszę jak TO się stało..

jak wiecie w środę 30.08 pojechałam do szpitala pozałatwiac to i owo.. i zatrzymano mnie tam - lekarze stwierdzili bardzo duże prawdopodobieństwo pęknięcia macicy w miejscu starej blizny i natychmiast zdecydowali się rozwiązać ciąże..
w sumie chciałam mieć juz Franka przy sobie wiec się zgodziłam .. ale jak wchodziłam na sale operacyjną to się cała trzęsłam..
wszystko przebiegło błyskawicznie i o 22:50 Franek leżał juz koło mnie.. Leżałam z nim w sali pooperacyjnej i całą noc z wrażenia nie mogłam spać.. dostałam go do karmienia i przytulania.. o 6tej rano już siedziałam a o 11 już wstałam i od tej pory zajmowałam sie Frankiem całkiem sama.. Dla mnie to był szok, bo po pierwszej cesarce ciagle mi pomagała położna az do 3ciego dnia - ja wtedy tylko karmiłam i leżałam płasko - ale okazało się, że to szybkie rozruszanie wyszło mi na dobre bo już 4tego dnia mnie chcięli wypisac - niestety nie było pediatry, który mógłby wypisac Franka ( było zamieszanie z wczesniakami na OIOMIE noworodkowymi w sumie sama zdecydowałam, że życie dzieci jest wazniejsze niż mój wypis) wyszliśmy wczoraj .

u mnie połóg to luzik - mi mocno "wyczyścili macicę" więc szybko mi z krwawienia w te "żółtawe" odchody przeszło..
- gorzej z dziura w brzuchu.. bo jednak boli.. i kręgosłup tez pobolewa - chyba się "prostuje"
piersi mam przyzwyczajone do karmienia - w sumienie tak niedawno Anka tez jadła więc z tym akurat był mały problem..
bardziej martwię się blizną na brzuchu - żeby mi się nie "rozeszła" -dbam o siebie i nic nie podnoszę oprócz Franka :D

jednak chyba jestem zadowolona, zę w końcu była cesarka.. porodu naturalnego boję się jak cholera :D
 
No a co do porodu to ja mam takie pytanie.W czym sie rodzi??w jednej z tych trzech koszul ktore mamy sobie wziąść,czy daja jakies te swoje koszulki czy mam sobie wziosc swoje zwykle koszulki od męża??Tak sie zastanawiam jak to wyglada wlasciwie????Hmmm.... ::) ::) Czy moze na całego golaska???hehe...
 
Natala,ja na Twoim miejscu nie bralabym swojej koszuli nocnej,ani innej z domu do porodu,tylko rodzilabym w tych szpitalnych,bo przynajmniej nie bedziesz sie pozniej martwic,ze Ci sie nie odprala. :) Ja tam bede wlasnie w tej szpitalnej rodzic.
 
reklama
Ta opcja jest nalepsza - oczywiście przy porodzie SN (jak jest cesarka to chyba tak sie idzie jak na operacje ??? - tak myślę)

I jeszcze raz sie powtórzę, że u nas w szpitalu jak rodziłam Krzysia to po porodzie wszystkie byłyśmy w tych szpitalnych fatałaszkach do samego wyjścia - oczywiście zmieniałyśmy je ;)
Nie miałam potem w domu szpitalnych "brudów"

Teraz tez mam taki zamiar, choć oczywiście spakowalam koszule do torby, tak na wszelki wypadek.
 
Do góry