Angelina_Jolie
Zaciekawiona BB
- Dołączył(a)
- 6 Czerwiec 2008
- Postów
- 59
Witam serdecznie!
Po pierwsze bardzo się cieszę, że jest tutaj na forum miejsce, gdzie można uzyskać poradę.
Chciałabym napisać o swojej sytuacji i doradzić się w sprawie szans na pozbawienie ojca mojego dziecka praw rodzicielskich.
Byliśmy zgodną rodziną przez wiele lat (co prawda małżeństwem nie byliśmy), byliśmy zgodną parą i nasz związek był długoletni.
W końcu postanowiliśmy mieć dziecko i na świat przyszła nasza córeńka. Z początku była istna sielanka, zajmowaliśmy się córeczką oboje, nawet jak X przychodził z pracy, chętnie się nią zajmować, bardzo mi pomagał, w nocy czuwał kiedy miała bóle brzuszka i nie było nawet momentu, kiedy mogłabym w niego zwątpić. Niestety, kiedy malutka miała ok. 5 miesięcy zaczął sobie popijać, miał własny biznes, miał sporo pieniędzy. Przychodził do domu coraz późńiej a ja zaczęłam podejrzewać...
Jakiś czas później nasz wspólny kolega przyszedł w tajemnicy przed nim do mnie aby porozmawiać, bo powiedział, że nie zasługuję na kłamstwa i oszustwa. Powiedział mi o jego romansie, o tym, ile pieniędzy traci na hazard (ogromne kwoty), w naszym domowym budżecie było coraz gorzej, zlecenia były, więc myślałam, co się dzieje.
Wiedziałam juz kiedy okłamuje, miałam obrzydzenia do wszystkiego, spaliśmy osobno, mimo wszystko wtedy okazało się, że jestem w ciąży. Żyłam w nerwach (ile razy mnie dzisiaj okłamie, czy przyjdzie pijany, ile pieniędzy przetrwoni) miałam dosyć życia, ale chciałam być silna dla mojej córeczki, bo tylko ona dodawała mi siły. Nie wiem jak długo jego romans trwał, ale trwał. Znałam ją i najbardziej upokarzające dla mnie było to, że z kimś takim mógł mnie zdradzać...nieważne.
Straciłam nasze dziecko w około 3 miesiącu, sama w domu będąc z małą, zaczął mnie potwornie brzuch boleć, (w sumie bolał od samego początku) i zaczęłam mocno krwawić. Kiedy przyjechał do domu pojechałam z koleżanką do szpitala i tam powiedzieli mi, że nie ma już nic...dostałam zastrzyki i jakieś lekarstwo. Moja depresja sięgnęła dna...
Właściwie jego zachowanie się nie zmieniło, wiedziałam, że mnie okłamuje. Powiedziałam mamie o tym wszystkim (prawie tzn tylko o romansie) i ona powiedziała, abym dała mu szansę. Jednak wieczne moje podejrzenia, brak zaufania sprowadzał nas do frustracji. Dał sobie spokój al ja nigdy nie wybaczyłam, nie zapomniałam. Później on sam miał zalamanie nerwowe, przestało mu się chcieć pracować, co zrujnowało nas już kompletnie. W tamtym roku powiedziałam dość i wyprowadziłam się do rodziców. POmagają mi i mojej córeczce. Założyłam sprawę o alimenty. Zaproponował 500 złotych i na tyle się ugodziliśmy. Niestety, nie otrzymałam do tej pory ani złotówki. Sprawa była u komornika, po dwóch miesiącach braku wyegzekwowania pieniędzy złożyłam wniosek do FA.
X pracuje raz nie, ale zawsze na czarno. Ma długi, nie tylko alimentacyjne (kredyty, US, ZUS, tel. komórkowy). Nie pociesza mnie fakt wpisania do na listę dłużników, gdyż ja na niej także figuruję (wzięłam 2 kredyty na sprzęty do mieszkania i przestałam w pewnym momencie płacić, bo na chleb brakowało).
X nie przyjeżdza, nie dał mi na dziecko ani złotówki, nie dzwoni (ja dzwonię), nawet nie wiedziałam, że sytuacja była tak poważna, ale spędził ostatnio 2 tygodnie w szpitalu psychiatrycznym na odwyku czy odtruciu...
Nie ma żadnej dobrej woli, by pomóc, zapytać co słychać, to ja dzwonię, gdyż wpędzam się cały czas w poczucie winy, że jemu jest coś nie tak i on potrzebuje pomocy....
Moi rodzice w tym momencie go kategorycznie nienawidzą.
Mam pytanie, czy ja mam podstawy do pozbawienia go braw rodzicielskich? Nie, nie ze złośliwości, ponieważ mam szacunek do ludzi i mimo, że wyrządził mi krzywdę nadal jest człowiekiem, ale dlatego, że pracując na czarno, ewidentnie nie chce płacić, a ja nie zostawiłabym malej samej z nim na sekundę. Byłam u niego w szpitalu i był dziwny, nie ufam mu.
Dodam jeszcze że z własnej woli przyjechał widzieć się małą kilka razy a raz czułam od niego alkohol i powiedziałam, żeby sobie poszedł.
Czy ja muszę mieć świadków? JAk to wygląda? Czy takie sprawy się ciągną? I czy muszę opisywać wszystko jak to było między nami w całym okresie związku? Proszę o poradę, będę bardzo wdzięczna.
Po pierwsze bardzo się cieszę, że jest tutaj na forum miejsce, gdzie można uzyskać poradę.
Chciałabym napisać o swojej sytuacji i doradzić się w sprawie szans na pozbawienie ojca mojego dziecka praw rodzicielskich.
Byliśmy zgodną rodziną przez wiele lat (co prawda małżeństwem nie byliśmy), byliśmy zgodną parą i nasz związek był długoletni.
W końcu postanowiliśmy mieć dziecko i na świat przyszła nasza córeńka. Z początku była istna sielanka, zajmowaliśmy się córeczką oboje, nawet jak X przychodził z pracy, chętnie się nią zajmować, bardzo mi pomagał, w nocy czuwał kiedy miała bóle brzuszka i nie było nawet momentu, kiedy mogłabym w niego zwątpić. Niestety, kiedy malutka miała ok. 5 miesięcy zaczął sobie popijać, miał własny biznes, miał sporo pieniędzy. Przychodził do domu coraz późńiej a ja zaczęłam podejrzewać...
Jakiś czas później nasz wspólny kolega przyszedł w tajemnicy przed nim do mnie aby porozmawiać, bo powiedział, że nie zasługuję na kłamstwa i oszustwa. Powiedział mi o jego romansie, o tym, ile pieniędzy traci na hazard (ogromne kwoty), w naszym domowym budżecie było coraz gorzej, zlecenia były, więc myślałam, co się dzieje.
Wiedziałam juz kiedy okłamuje, miałam obrzydzenia do wszystkiego, spaliśmy osobno, mimo wszystko wtedy okazało się, że jestem w ciąży. Żyłam w nerwach (ile razy mnie dzisiaj okłamie, czy przyjdzie pijany, ile pieniędzy przetrwoni) miałam dosyć życia, ale chciałam być silna dla mojej córeczki, bo tylko ona dodawała mi siły. Nie wiem jak długo jego romans trwał, ale trwał. Znałam ją i najbardziej upokarzające dla mnie było to, że z kimś takim mógł mnie zdradzać...nieważne.
Straciłam nasze dziecko w około 3 miesiącu, sama w domu będąc z małą, zaczął mnie potwornie brzuch boleć, (w sumie bolał od samego początku) i zaczęłam mocno krwawić. Kiedy przyjechał do domu pojechałam z koleżanką do szpitala i tam powiedzieli mi, że nie ma już nic...dostałam zastrzyki i jakieś lekarstwo. Moja depresja sięgnęła dna...
Właściwie jego zachowanie się nie zmieniło, wiedziałam, że mnie okłamuje. Powiedziałam mamie o tym wszystkim (prawie tzn tylko o romansie) i ona powiedziała, abym dała mu szansę. Jednak wieczne moje podejrzenia, brak zaufania sprowadzał nas do frustracji. Dał sobie spokój al ja nigdy nie wybaczyłam, nie zapomniałam. Później on sam miał zalamanie nerwowe, przestało mu się chcieć pracować, co zrujnowało nas już kompletnie. W tamtym roku powiedziałam dość i wyprowadziłam się do rodziców. POmagają mi i mojej córeczce. Założyłam sprawę o alimenty. Zaproponował 500 złotych i na tyle się ugodziliśmy. Niestety, nie otrzymałam do tej pory ani złotówki. Sprawa była u komornika, po dwóch miesiącach braku wyegzekwowania pieniędzy złożyłam wniosek do FA.
X pracuje raz nie, ale zawsze na czarno. Ma długi, nie tylko alimentacyjne (kredyty, US, ZUS, tel. komórkowy). Nie pociesza mnie fakt wpisania do na listę dłużników, gdyż ja na niej także figuruję (wzięłam 2 kredyty na sprzęty do mieszkania i przestałam w pewnym momencie płacić, bo na chleb brakowało).
X nie przyjeżdza, nie dał mi na dziecko ani złotówki, nie dzwoni (ja dzwonię), nawet nie wiedziałam, że sytuacja była tak poważna, ale spędził ostatnio 2 tygodnie w szpitalu psychiatrycznym na odwyku czy odtruciu...
Nie ma żadnej dobrej woli, by pomóc, zapytać co słychać, to ja dzwonię, gdyż wpędzam się cały czas w poczucie winy, że jemu jest coś nie tak i on potrzebuje pomocy....
Moi rodzice w tym momencie go kategorycznie nienawidzą.
Mam pytanie, czy ja mam podstawy do pozbawienia go braw rodzicielskich? Nie, nie ze złośliwości, ponieważ mam szacunek do ludzi i mimo, że wyrządził mi krzywdę nadal jest człowiekiem, ale dlatego, że pracując na czarno, ewidentnie nie chce płacić, a ja nie zostawiłabym malej samej z nim na sekundę. Byłam u niego w szpitalu i był dziwny, nie ufam mu.
Dodam jeszcze że z własnej woli przyjechał widzieć się małą kilka razy a raz czułam od niego alkohol i powiedziałam, żeby sobie poszedł.
Czy ja muszę mieć świadków? JAk to wygląda? Czy takie sprawy się ciągną? I czy muszę opisywać wszystko jak to było między nami w całym okresie związku? Proszę o poradę, będę bardzo wdzięczna.