reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Aniele Stróżu... dziękuję...

cammi

Entuzjast(k)a
Dołączył(a)
7 Marzec 2005
Postów
499
Miasto
Oświęcim
Dzisiaj stało sie cos z czego nie moge jeszcze ochłonąć...
Na Jowisię z wysokości dwóch metrów spadła płyta granitowa wielkości metra i szerokości ok 40 cm... za dużo by tłumaczyc jak to sie stało bo sama się zastanawiałam czy to bezpieczne wieszac na kominku siatke na zabawki chyba z 10 razy i przewidziałam wszystko tylko nie to.. nie wiem jak to sie stało ale płyta z górnej cześci kominka sie odkleiła i spadła a na dole była Jowi. Jak wyciagałam ją z gruzów to miałam całe życie przed oczami... Pomyslłam sobie "płacze" to dobrze znaczy ze żyje... mój tata ja chwycił i wybieg z pokoju jakby się miałło wszystko zawalic jak conajmniej WTC.. zaczelismy ją oglądać i sie okazało że oprócz tego że sie wystraszyła hukiem to nic sie jej nie stało.. nic!!!! a na około leżały kawałki kamienia ważące co najmniej 2 kg każdy, żaden na nią nie spadł...
Płyta sie roztrzaskała na dolnej i ta zaamotryzowała wszystko.
Moje dziecko śpi a ja nie wiem czy w ogóle zasnę... Jak nie wiele trzeba żeby stracić wszystko. Nie jestem osobą wierzącą.. ale w takich chwilach człowiek zaczyna się modlić.... jednak Ktoś czuwa dziękuję...
 
reklama
Cammi kochana dobrze że wszystko w porządku i tak się skończyło. Trzymaj sie dzielnie. Boże drogi jak przeczytałam to najpierw mnie zmroziło a potem łzy pociekły po policzkach. Wiem co czujesz...i chyba każda z nas...
 
Cammi trzeba wierzyć, że KTOŚ nad nami czuwa. Na pewno tak jest. Dobrze, że wszystko skończyło sie pomyślnie, a Jowi cała i zdrowa.

Okropny jest ten lęk o dziecko. Najpierw całą ciążę główkujesz, czy wszystko będzie dobrze. Potem nie opuszcza cię myśl, że może zdarzyć się coś złego. Miałam już też kilka okropnych przeżyć z Alą i zawsze boję się, że coś się stanie moim dzieciom, a ja nie będę umiała pomóc i wpadnę w panikę.
 
Matko kochana! Zmroziło mnie od samego czytania!

Ja ostatnio tez sie modlilam gorliwie gdy zauwazylam ze Lenka w buzi ma dwa gumowe przyciski od zabawkowej komorki. Jeden zdażylam wyjac jej z buzi a drugiego nie :( Modlilam sie aby ten przycicsk nie narobil jej biedy w żołądku i żeby go załatwila. Robiła kupki i popapiardywala a ja z dusza na ramieniu patyczkiem do czyszczenia uszu rozgrzebywalam wszytko... Ja biotechnolog durna zaczelam juz wierzyc ze ta guma sie strawila :) gdy kolejnego dnia zobaczylam wydalony przez Lene przyciski z komorki poczulam sie najszczesliwasza na swiecie :-D a tak czlowiek pilnuje, z oka nie spuszcza, wszystko przewiduje...
 
straszne................w najgorszych koszmarach nie potrafiłabym sobie czegoś takiego wyobrazić. Najgorsze, że pewnych rzeczy po prostu nie da się przewidzieć....
mój najgorszy koszmar ziścił się w lipcu, a było nim moje potknięcie sie na schodach z maluszkiem na rękach. Codziennie trochę tych schodów pokonuję, no i stało się... na szczęście w drodze do góry a nie w dół, skończyło się na moim obitym kolanie i długim płaczu Olka, nieźle się oboje wystraszyliśmy. Ale to było nic w porównaniu do Twojego przeżycia cammi......
a skoro już piszę to witam wszystkie listopadowe mamy i dzieciaczki po długiej przerwie, dawno mnie tu nie było... i nie mogę się połapać w nowym forum :p
 
Dzieki Wam za ciepłe słowa... nawet nie wiecie ile to znaczy móc się tak wygadać dobrze ze mamy to forum.. bo u nas w domu panowała cisza.. kazdy sie bał w ogóle odezwać, kazdy się czuł winny, moi rodzice, ja to najbardziej, i tak temat tabu... dopiero dzis troche puściło..
Dzięki jeszcze raz za wsparcie...
Trudno decydujec sie na macierzyństwo decydujemy się na strach o nasze dzieci przez całe życie...
 
Najokropniejsze moje przeżycie miałam jak Ala miała ok. 3 lat. Rozmawiałyśmy z siostrą w kuchni, a mała stała obok niej. Alicja trzymała w buzi lizaka - taką kulkę Chupa Chups i z buzi wystawał jej tylko patyczek. I siostra gestykulując uderzyła w ten patyk....i wbiła Ali całego tego lizaka do gardła:szok: . W pierwszej chwili nawet tego nie zauważyłyśmy, ale za chwilę patrzę a dziecko ma oczy w słup i nie oddycha. Boże, jak sobie to przypomnę to mnie się słabo robi. I my dwie głupie, stare baby zamiast wytrząsnąc z niej tego lizaka, to siostra złapała za patyk (którego ledwo było widać) i po prostu wyrwała jej tego lizaka z krtani. A GDYBY TAK SIĘ URWAŁ PATYK, A LIZAK ZOSTAŁBY....BRRRR. Nie mogę. Ja po prostu w takich sytuacjach wymiękam.

Do dziś jak widzę dzieciaka biegającego z lizakiem w buzi, to mam wrażenie że zaraz sie przewóci i będzie nieszczęście.
 
reklama
Do góry