reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Baby blues / depresja

agissa

Fanka BB :)
Dołączył(a)
26 Czerwiec 2009
Postów
699
Miasto
Poznań
Siedzę i ryczę i przestać nie mogę :( Zośce skoczyła bilirubina więc dzisiaj trafiła z powrotem na oddział. Beze mnie !!!!! Za to w środę, po powrocie ze szpitala do domu, już po kilku godzinach "coś" zaczęło się dziać ze mną. Nie potrafiłam przystawić jej do piersi, bałam się ją przewinąć, nie mogłam nic przełknąć, nie spałam całą noc, wylałam morze łez. Ale dzisiejsze wydarzenia to dopiero mnie dobiły. Będę mogła jechać do Zosieńki dopiero o 20-tej, bo do tej godziny ma leżeć pod lampami. Chciałam myśleć konstruktywnie i wykorzystać ten czas na odespanie, ale się nie da :( Zamartwiam się, bo ona pewnie płacze, bo mamy nie ma przy sobie, bo nie wiem czym ją karmią, bo pewnie nikt jej nie przytuli, nawet nie pogłaszcze...Niby wiem, że to "tylko" głupia fizjologiczna żółtaczka i że za kilka dni Zosik będzie w domu, ale uwierzcie, czuję się jakby świat mi się zawalił. Mam nadzieję, że przynajmniej pożegnałam się na dobre z baby bluesem :-(
 
reklama
Siedzę i ryczę i przestać nie mogę :( Zośce skoczyła bilirubina więc dzisiaj trafiła z powrotem na oddział. Beze mnie !!!!! Za to w środę, po powrocie ze szpitala do domu, już po kilku godzinach "coś" zaczęło się dziać ze mną. Nie potrafiłam przystawić jej do piersi, bałam się ją przewinąć, nie mogłam nic przełknąć, nie spałam całą noc, wylałam morze łez. Ale dzisiejsze wydarzenia to dopiero mnie dobiły. Będę mogła jechać do Zosieńki dopiero o 20-tej, bo do tej godziny ma leżeć pod lampami. Chciałam myśleć konstruktywnie i wykorzystać ten czas na odespanie, ale się nie da :( Zamartwiam się, bo ona pewnie płacze, bo mamy nie ma przy sobie, bo nie wiem czym ją karmią, bo pewnie nikt jej nie przytuli, nawet nie pogłaszcze...Niby wiem, że to "tylko" głupia fizjologiczna żółtaczka i że za kilka dni Zosik będzie w domu, ale uwierzcie, czuję się jakby świat mi się zawalił. Mam nadzieję, że przynajmniej pożegnałam się na dobre z baby bluesem :-(

rzerczywiście przechodzisz ciężkie chwile :-( bardzo Wam obydwu współczuję :-( nie pozwalają Ci przy niej być? może da się coś zrobić?
 
rzerczywiście przechodzisz ciężkie chwile :-( bardzo Wam obydwu współczuję :-( nie pozwalają Ci przy niej być? może da się coś zrobić?
Nie ma szans, wyłam w szpitalu i prosiłam czy mogę przyjechać wcześniej, ale ona i tak na naświetlaniach jest. Mam nadzieję, że jutro będę mogła ją częściej karmić. Do szpitala mam 15 min. więc mogłabym jeździć nawet co godzinę, gdyby tylko pozwolili :( Siedzenie w poczekalni na IP nic mi nie da, a dalej mnie nie wpuszczą.
 
Napisz mi gdzi ejest pojde do niej!
MOja ma od dzis zoltaczke tez lezy pod lampami. Jestem wkurwiona, musze ja dopajac bebiko bo sie nie wyrabia (nie najada) w 30 minutowej przerwie na karmienie!

Napisz gdzie mala jest (w sensie jesli jest na Polnej) moze mnie do niej wpuszcza na chwile!
 
Ostatnia edycja:
Nie ma szans, wyłam w szpitalu i prosiłam czy mogę przyjechać wcześniej, ale ona i tak na naświetlaniach jest. Mam nadzieję, że jutro będę mogła ją częściej karmić. Do szpitala mam 15 min. więc mogłabym jeździć nawet co godzinę, gdyby tylko pozwolili :( Siedzenie w poczekalni na IP nic mi nie da, a dalej mnie nie wpuszczą.
to okropne... serca nie mają, tylko jakieś durne przepisy :-:)wściekła/y: a możesz im chociaż zostawiać swój ściągnięty pokarm?
Przecież to tylko od dobrej woli zależy :wściekła/y:

Napisz mi gdzi ejest pojde do niej!
MOja ma od dzis zoltaczke tez lezy pod lampami. Jestem wkurwiona, musze ja dopajac bebiko bo sie nie wyrabia w 30 minutowej przerwie na karmienie!

Napisz gdzie mala jest (w sensie jesli jest na Polnej) moze mnie do niej wpuszcza na chwile!

nie, no koszmar jakiś.. jak to się nie wyrabia w przerwie !!! dzidziuś się nie wyrabia z jedzeniem? wierzyć się nie chce:wściekła/y: bezduszne przepisy :wściekła/y:
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
No laseczki - zaliczam baby blues'a :) Ja z karmieniem nie mam problemu - jakos tak instynktownie podaje (ale cwicze oczywiscie) a mala ladnie zasysa - nie mam problemu z dostawieniem, tylko wiadomo ze to zajmuje sporo czasu, a teraz wymaga sie od malej ze ma sie wyrobic w 30 minut! Przyszła pielegniarka, zaordynowała dopojenie 30 ml, mala polowe wyplula, nie chciala ciagnac, zaopiniowała ze mam srednia laktacje (bo wycisnela mi PO karmieniu pokarm w jej opinii w niewystarczajacej ilosci - a ja glupia myslalam ze to nie jest butelka i tam nie ma CIAGLE mleka tylko musi sie zrobic!), a ja spojrzalam na mala, odwrocilam sie plecami i poplakalam. Po czym uswiadomilam sobie "efekt reklamy z dzieckiem" z etapu I trymestru i zaczelam sie sama z siebie smiac. No coz - hormony kochane panie, hormony.
 
bidulki....napewno wszystko bedzie dobrze:tak: az bym was usciskala jak bym mogla...kurcze pewnie kazda z nas czekaja jakies ciezkie momenty...az nie chce sie myslec....
trzymam za was kciuki....
 
Siedzę i ryczę i przestać nie mogę :( Zośce skoczyła bilirubina więc dzisiaj trafiła z powrotem na oddział. Beze mnie !!!!! Za to w środę, po powrocie ze szpitala do domu, już po kilku godzinach "coś" zaczęło się dziać ze mną. Nie potrafiłam przystawić jej do piersi, bałam się ją przewinąć, nie mogłam nic przełknąć, nie spałam całą noc, wylałam morze łez. Ale dzisiejsze wydarzenia to dopiero mnie dobiły. Będę mogła jechać do Zosieńki dopiero o 20-tej, bo do tej godziny ma leżeć pod lampami. Chciałam myśleć konstruktywnie i wykorzystać ten czas na odespanie, ale się nie da :( Zamartwiam się, bo ona pewnie płacze, bo mamy nie ma przy sobie, bo nie wiem czym ją karmią, bo pewnie nikt jej nie przytuli, nawet nie pogłaszcze...Niby wiem, że to "tylko" głupia fizjologiczna żółtaczka i że za kilka dni Zosik będzie w domu, ale uwierzcie, czuję się jakby świat mi się zawalił. Mam nadzieję, że przynajmniej pożegnałam się na dobre z baby bluesem :-(

Wiem co czujesz, moja wczesna coreczka lezala w szpitalu przez 2 tyg., tez miala lampy...Mnie tez bylo strasznie ciezko zostawiac mala w szpitalu codziennie, kazdego ranka i wieczora plakalam jak ja witalam i zegnalam, jak wstalam rano z lozka i jak kladlam sie spac. Mala byla sporo czasu w inkubatorze gdzie kontakt mialysmy ograniczony, musialam sobie wytlumaczyc ze to nie moja wina, bo poczucie winy sie pojawialo nie raz. Ale przy pomocy meza, opiece super pielegniarek i lekarzy i mojej mamy udalo sie przetrwac ten ciezki okres i teraz jestem szczesliwa jak nigdy dotad.

Dziewczyny, najwazniejsze jest rzmawiac o problemach, z mezem, kolezanka, mama... jak macie jakiekolwiek obawy pytajcie lekarzy po co, jak i dlaczego...
Najwazniejsze zeby sobie poradzic i nie obarczac sie wina za rzeczy, na ktore nie mamy wplywu...
 
Wiem co czujesz, moja wczesna coreczka lezala w szpitalu przez 2 tyg., tez miala lampy...Mnie tez bylo strasznie ciezko zostawiac mala w szpitalu codziennie, kazdego ranka i wieczora plakalam jak ja witalam i zegnalam, jak wstalam rano z lozka i jak kladlam sie spac. Mala byla sporo czasu w inkubatorze gdzie kontakt mialysmy ograniczony, musialam sobie wytlumaczyc ze to nie moja wina, bo poczucie winy sie pojawialo nie raz. Ale przy pomocy meza, opiece super pielegniarek i lekarzy i mojej mamy udalo sie przetrwac ten ciezki okres i teraz jestem szczesliwa jak nigdy dotad.

Dziewczyny, najwazniejsze jest rzmawiac o problemach, z mezem, kolezanka, mama... jak macie jakiekolwiek obawy pytajcie lekarzy po co, jak i dlaczego...
Najwazniejsze zeby sobie poradzic i nie obarczac sie wina za rzeczy, na ktore nie mamy wplywu...
Mnie też rozpiera szczęście bo Zośka już w domu (spędziła w szpitalu 48 h). :-D:-D:-D I masz świętą rację odnośnie rozmawiania - tu składam wielkie dzięki i pokłony dla Izy. Wpadłam w histerię i nie byłam w stanie myśleć, a dzięki Izie wróciłam do szpitala i zapytałam czy mogę Małą karmić. Okazało się, że nie ma żadnego problemu (wcześniej albo nie zapytałam, albo nie usłyszałam odpowiedzi i dopowiedziałam sobie całą resztę :zawstydzona/y:). Położna sama zapytała jak często chcę przyjeżdżać :-D I powiedziała, że w nocy mam się wyspać, więc na ostatnie karmienie jechałam o 22-ej, karmiłam Małą, a później śpiewałam jej kołysanki ściągając mleko i zostawiałam flachę na noc :-D:-D:-D Czas między karmieniami wykorzystałam na zakupy, porządki, pranko i prasowanko, których nie zdążyłam zrobić wcześniej. W końcu wszystko wróciło do normy - Mała zaczyna piszczeć, bo głodna.
Trzymajcie się i ucałujcie Listopadówkowe kuzyneczki i kuzynków od Zośki :happy2:
 
reklama
Troche sie zmartwilam tym, ze jak dzieci sa naswietlane to odsylaja was do domu. Jak bylam w szpitalu z Julia to specjalnie nas obie zostawili dluzej, a to "solarium" przywiezli do mnie do lozka i to ja pilnowalam Julci, moglam ja wyciagac na karmienie itd. A teraz myslalam ze cos sie zmienilo i zadzwonilam do szpitala. Dalej jest tak samo. Jak dziecko dostanie zoltaczki, to chocby ze mna bylo wszystko w porzadku to i tak zostawiaja mnie z nia. I jedno szczescie :tak:
 
Do góry