reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Baby blues. Pomocy

Dołączył(a)
25 Sierpień 2020
Postów
9
Witajcie,
11.02 urodziłam swoje pierwsze dziecko. Poród zaczął się przedwcześnie, co może mieć znaczenie w tym, co czuję, bo wzięło mnie niejako z zaskoczenia, plus gdy trafiłam na porodówkę miałam już 6cm rozwarcia i poród trwał może 2h. Gdy położyli mi na chwilę dziecko na piersi nie napłynęła wielka fala miłości a szok i przerażenie. Potem nie miałam kontaktu z dzieckiem aż do rana. I dalej nie było tej fali... w międzyczasie okazało się, że dziecko ma zakażenie i musimy zostać dłużej w szpitalu, nadal tu jesteśmy 10 dobę. Uderzyło mnie, że raczej skupiałam się na tym, że nie zobaczę szybko męża i nie wyjdę ze szpitala po 3 dniach niż na tym, że moje dziecko jest chore i grozi mu niebezpieczeństwo. Teraz te uczucia są jeszcze silniejsze, sporo przepłakałam. Zajmuję się dzieckiem, ale jakby z automatu. Nie ma bliskości, uczucia ciepła, jakiegoś związku. Nie potrafię mówić do dziecka, chciałabym żeby tylko spało, bo nie wiem co z nią robić, gdy jest obudzona. Nie mam poczucia, ze to "moje", ze to ja ją stworzyłam. Ciąża była planowana, staraliśmy się 3 miesiące. Wyprawkę kompletowałam pół roku, nie ma nic przypadkowego. Była piękna sesja ciążowa, głaskałam z czułością brzuch. Nie mogłam się doczekać. A tu nagle... pustka. Boję się, że to nie minie po wyjściu ze szpitala, przeraża mnie i jest mi smutno jak widzę matki, które siedzą i wpatrują się w swoje dzieci. Pielęgniarki są dla mojego dziecka czulsze niż ja.
Proszę powiedzcie, czy jest ktoś w tym ze mną, albo juz z tym wygrał? Czy jest nadzieja, że poczuje, że to moje dziecko? Co robić?
 
reklama
Witajcie,
11.02 urodziłam swoje pierwsze dziecko. Poród zaczął się przedwcześnie, co może mieć znaczenie w tym, co czuję, bo wzięło mnie niejako z zaskoczenia, plus gdy trafiłam na porodówkę miałam już 6cm rozwarcia i poród trwał może 2h. Gdy położyli mi na chwilę dziecko na piersi nie napłynęła wielka fala miłości a szok i przerażenie. Potem nie miałam kontaktu z dzieckiem aż do rana. I dalej nie było tej fali... w międzyczasie okazało się, że dziecko ma zakażenie i musimy zostać dłużej w szpitalu, nadal tu jesteśmy 10 dobę. Uderzyło mnie, że raczej skupiałam się na tym, że nie zobaczę szybko męża i nie wyjdę ze szpitala po 3 dniach niż na tym, że moje dziecko jest chore i grozi mu niebezpieczeństwo. Teraz te uczucia są jeszcze silniejsze, sporo przepłakałam. Zajmuję się dzieckiem, ale jakby z automatu. Nie ma bliskości, uczucia ciepła, jakiegoś związku. Nie potrafię mówić do dziecka, chciałabym żeby tylko spało, bo nie wiem co z nią robić, gdy jest obudzona. Nie mam poczucia, ze to "moje", ze to ja ją stworzyłam. Ciąża była planowana, staraliśmy się 3 miesiące. Wyprawkę kompletowałam pół roku, nie ma nic przypadkowego. Była piękna sesja ciążowa, głaskałam z czułością brzuch. Nie mogłam się doczekać. A tu nagle... pustka. Boję się, że to nie minie po wyjściu ze szpitala, przeraża mnie i jest mi smutno jak widzę matki, które siedzą i wpatrują się w swoje dzieci. Pielęgniarki są dla mojego dziecka czulsze niż ja.
Proszę powiedzcie, czy jest ktoś w tym ze mną, albo juz z tym wygrał? Czy jest nadzieja, że poczuje, że to moje dziecko? Co robić?
Spokojnie, na miłość przyjdzie czas. Ja też myślałam, że inaczej będę się czuć. Owszem wielce się wzruszyłam kiedy zobaczyłam córkę, potem już nie mogli mi jej w szpitalu zabrać mimo że 90% pacjentek u nas po cc swoich dzieci nie miało to ja miałam, ale z kolei podchodziłam do niej bardzo lekko. Miałam totalnie wywalone w opieke, jakby nic nie mogło się stać. A potem na opak po miesiącu jak dotarło do mnie, że to małe życie jest tak kruche to sprawdzałam w noc 10 x czy nadal żyje nieraz dotkliwie pacając ją paluchem w twarz. Po pół roku to wszytsko się ustabilizowało. Zobaczysz będzie ciepło, dzieciątko sobie wsystroisz, wszyscy wścipsko będą Ci w wózek zaglądać, mimo pandemii, pytając czy to chłopak czy dziewczynka. Będziesz dumną, szczęśliwą i zmordowaną mamą :) A tak z ręką na sercu 200% radości osiągnęłam ok roku. Mam dziecko wariata ;D Zaczęłam dopiero teraz rozumieć stwierdzenie "nie zamieniłabym na żadne inne".
 
Nie jestem psychologiem ani psychiatrą, żeby oceniać czy to nie wymaga pomocy specjalisty. Duzo kobiet ma depresje poporodową. Jest wątek na babyboom postaram się poszukać później. Jedynce co Ci mogę powiedziec, to wielka miłość nie przychodzi z dwoma kreskami na teście, czy po urodzeniu. Czasem potrzeba czasu serio - wszystko z tobą wporzadku:-) Moj syn był bardzo długo wyczekiwanym dzieckiem bo nie mogliśmy mieć dzieci. W ciąży było duzo lęku czy wszystko będzie dobrze, czy będę dobrą matką po takich przejściach człowiek nie patrzy kolorowo w przyszłość jak nastolatka. Ale cieszyłam się na przyjście syna, patrzyłam co się dzieje w tym tygodniu i następnym... Poród był trudny z komplikacjami, ale bardzo wyszłam pokiereszowana szyli mnie godzine po porodzie naturalnym. Dla mnie pobyt w szpitalu po porodzie był bardzo trudny, zero pomocy,wsparcia psychicznego. A kobiety na sali to już inna bajka. Bo mi syn płakał one miały po dwójkę dzieci a ja swoje pierwsze, straciłam duzo krwi i syn był na neonatologii bo nie byłam w stanie się nim zajść. Tylko oceniana byłam przez inne mamy, a jeszcze karmienie puersią nie szło w ogóle. Jak w takich warunkach ma Cię zalewać fala miłości. Starasz się przetrwać i wyjść jak najszybciej. Ja byłam krótko pare dni i bardzo Ci współczuje bo 10 dni to dość sporo. Po powrocie do domu czułam się fatalnie, ale powoli przy pomocy męża dochodziłam do siebie. Mój syn ma obecnie 5 lat i z dnia na dzien kocham go coraz mocniej. Ale na początku to był automat tak jak piszesz:-) i mnóstwo lęku czy nie zrobię mu krzywdy, czy ja dam radę itp. Hormony robią swoje, ale życie nam się zmienia i to może przytłaczać :-) Ja zauważyłam, ze jak jestem już bardzo przestraszona o zdrowie syna to wchodzę w tryb „zadaniowy”. Robisz nie myślisz, tam nie ma miejsca na uczucia.
 
Na pewno poczujesz. Słuchaj swoich emocji bo połóg to niestety dość ciężki dla nas okres, pod względem fizycznym ale psychicznym też. Rewolucja w życiu i hormony. Jeśli czujesz, że emocje Cię przytłaczają, porozmawiaj o tym otwarcie z bliskimi, a jeśli poczujesz że potrzebujesz pomocy, szukaj jej. Czasami niezbędna jest pomoc specjalisty. Powiem Ci tylko, że urodziłam w 31 tygodniu, wpadłam w koszmarną depresję poporodową. Poszłam do psychiatry bardzo szybko, dostałam od razu skierowanie do szpitala, było naprawdę źle. Do szpitala nie poszłam, ale szybko włączyłam leki i wylizałam się, ale bardzo źle ten czas wspominam. Jeśli potrzebujesz pogadać, napisz do mnie na priv.
 
Witajcie,
11.02 urodziłam swoje pierwsze dziecko. Poród zaczął się przedwcześnie, co może mieć znaczenie w tym, co czuję, bo wzięło mnie niejako z zaskoczenia, plus gdy trafiłam na porodówkę miałam już 6cm rozwarcia i poród trwał może 2h. Gdy położyli mi na chwilę dziecko na piersi nie napłynęła wielka fala miłości a szok i przerażenie. Potem nie miałam kontaktu z dzieckiem aż do rana. I dalej nie było tej fali... w międzyczasie okazało się, że dziecko ma zakażenie i musimy zostać dłużej w szpitalu, nadal tu jesteśmy 10 dobę. Uderzyło mnie, że raczej skupiałam się na tym, że nie zobaczę szybko męża i nie wyjdę ze szpitala po 3 dniach niż na tym, że moje dziecko jest chore i grozi mu niebezpieczeństwo. Teraz te uczucia są jeszcze silniejsze, sporo przepłakałam. Zajmuję się dzieckiem, ale jakby z automatu. Nie ma bliskości, uczucia ciepła, jakiegoś związku. Nie potrafię mówić do dziecka, chciałabym żeby tylko spało, bo nie wiem co z nią robić, gdy jest obudzona. Nie mam poczucia, ze to "moje", ze to ja ją stworzyłam. Ciąża była planowana, staraliśmy się 3 miesiące. Wyprawkę kompletowałam pół roku, nie ma nic przypadkowego. Była piękna sesja ciążowa, głaskałam z czułością brzuch. Nie mogłam się doczekać. A tu nagle... pustka. Boję się, że to nie minie po wyjściu ze szpitala, przeraża mnie i jest mi smutno jak widzę matki, które siedzą i wpatrują się w swoje dzieci. Pielęgniarki są dla mojego dziecka czulsze niż ja.
Proszę powiedzcie, czy jest ktoś w tym ze mną, albo juz z tym wygrał? Czy jest nadzieja, że poczuje, że to moje dziecko? Co robić?
To normalne. Szczerze ? Wiem po mnie i bliskich koleżankach ze ... każda z nas miała podobnie 🙈 nie czułam tego zapachu dziecka o którym się tak mowi, tej miłości itd. Tesknilam za domem, mężem , byłam płaczliwa. Rzeczywistość jest inna od tej instagramowej. Pierwsze 3 miesiące z dzieckiem łatwe nie były, ale uwierz mi jedno. Ta miłość rośnie; rośnie wiez i za jakiś czas będziesz czuła ta milosc, która każdego dnia się pogłębia
 
Na pewno poczujesz. Słuchaj swoich emocji bo połóg to niestety dość ciężki dla nas okres, pod względem fizycznym ale psychicznym też. Rewolucja w życiu i hormony. Jeśli czujesz, że emocje Cię przytłaczają, porozmawiaj o tym otwarcie z bliskimi, a jeśli poczujesz że potrzebujesz pomocy, szukaj jej. Czasami niezbędna jest pomoc specjalisty. Powiem Ci tylko, że urodziłam w 31 tygodniu, wpadłam w koszmarną depresję poporodową. Poszłam do psychiatry bardzo szybko, dostałam od razu skierowanie do szpitala, było naprawdę źle. Do szpitala nie poszłam, ale szybko włączyłam leki i wylizałam się, ale bardzo źle ten czas wspominam. Jeśli potrzebujesz pogadać, napisz do mnie na priv.
Jesteś bardzo odważna i dziekuje, ze o tym piszesz. Depresja poporodowa może dopaść każdego a to nie tylko „ obniżenie nastroju” to poważna choroba.
 
Jesteś bardzo odważna i dziekuje, ze o tym piszesz. Depresja poporodowa może dopaść każdego a to nie tylko „ obniżenie nastroju” to poważna choroba.
O depresji trzeba mówić. Tak samo jak mówimy o grypie, covidzie i innych chorobach, bo depresja jest w rzeczy samej chorobą i to poważną. Gdybyśmy mieli społeczeństwo akceptujące choroby duszy, nie krytycznie patrzące na ludzi z depresją, wiele ludzkich istnień udałoby się uratować i wyprowadzić na prostą. A osoba chora na depresję często słyszy tylko „ogarnij się” albo „przejdzie ci”. Czy tak samo mówimy do osoby chorej na grypę?
 
Katjed napisałaś, że urodziłaś przedwcześnie. Mogłaś mieć w głowie ułożony jakiś scenariusz, który nie wypalił. Poród w czasie pandemii to niezłe wyzwanie, a dodatkowo taki, który jest zaskoczeniem może spowodować bardzo duży spadek nastroju i włącza się silny lęk zarówno o siebie , jak i o dziecko. W takim momencie chcemy mieć przy sobie bliskie osoby, a nie ma takiej możliwości. To trudne i rozumiem doskonale, że możesz czuć się źle , samotnie i mieć poczucie odrętwienia.

I tak, jak czytałaś - sporo mam nie odczuwa - miłości od pierwszego wejrzenia. Bywa, że potrzebujemy czasu, żeby nauczyć się naszych maluchów. Po porodzie lecą też na łeb na szyję estrogeny, które odpowiadają między innymi za poprawę nastroju, a poziom progesteronu spada o 90 - 95%. Zmniejsza się stężenie hormonów tarczycy, które chronią m.in. przed wystąpieniem depresji poporodowej. Tak więc naprawdę nasz organizm jest mocno rozregulowany. I tak jak napisała @MatkaFrankowaPanikara może pojawić się depresja. Jeśli na oddziale jest jakaś położna, która budzi twoje zaufanie, albo lekarz porozmawiaj o swoich odczuciach. Dobrze, że też dzielisz się nimi z nami, bo dziewczyny potrafią dawać cudowne wsparcie. I najważniejsze, że nie bagatelizujesz swoich objawów i szukasz pomocy. I nie oceniaj się kochana, bo każda z nas naprawdę inaczej startuje w macierzyństwo. I ważne, żeby o siebie zadbać, a nie dowalać sobie, że idealna matka to , to czy tamto. A w sumie, kto by chciał być ideałem? Nuda ;)

A jak zaobserwujesz, że jest Ci gorzej - psycholog/psychiatra. Nie ma żadnego powodu, żeby skazywać się na ból i cierpienie.
 
Ostatnia edycja:
O depresji trzeba mówić. Tak samo jak mówimy o grypie, covidzie i innych chorobach, bo depresja jest w rzeczy samej chorobą i to poważną. Gdybyśmy mieli społeczeństwo akceptujące choroby duszy, nie krytycznie patrzące na ludzi z depresją, wiele ludzkich istnień udałoby się uratować i wyprowadzić na prostą. A osoba chora na depresję często słyszy tylko „ogarnij się” albo „przejdzie ci”. Czy tak samo mówimy do osoby chorej na grypę?
Dokładnie tak jak piszesz. Dodatkowo wydaje mi się że jest jakaś dziwna stygmatyzacja kobiet mających baby blues czy depresje poporodowa właśnie czy może raczej same się tego wstydzimy. Ja byłam automatem po 2gim porodzie (bliźniąt ) nagle pojawiło się w moim życiu 2 i 3 dziecko byłam wykończona. A potem sobie pomyślałam czego Ty od siebie chcesz. NIE ŚPISZ boli Cię krocze tak ze nie możesz siąść bolą Cię potwornie piersi masz poranione sutki nie masz czasu nawet zrobić siku. Twoja starsza corka lata nie wiadomo gdzie. Jak do cholery masz być w skowronkach??? Teraz maluchy mają rok i dopiero mogę powiedzieć że się ciesze doceniam jestem wdzięczna. ..:) Autorko postu będzie dobrze wszystko jest z Tobą ok:*jak chcesz skorzystać z pomocy specjalisty skorzystaj!zawsze to dodatkowa inwestycja w siebie:)
 
reklama
Przeczytałam i mam wrażenie, że to o mnie...Ja też jak zobaczyłam po porodzie moją córeczkę to w pierwszej chwili pomyślałam,że chcę cofnąć czas albo odwrotnie-żeby Ona miała już 30 lat najlepiej🙈🙈🙈dopiero wtedy do mnie dotarło jak wielka odpowiedzialność na mnie teraz spocznie. I tak jak piszesz-działałam jak automat,wiedziałam, że muszę Ją nakarmić, przewinąć,utulić,ale nie robiłam tego z potrzeby serca tylko dlatego, że tak trzeba.Mną trochę potrząsnęła mama,ale tak naprawdę wzięłam się w garść jak matka miała jakieś 3 może 4 tygodnie. Na spacerze z Nią mijałam dziewczynę, mlodziutką,piękną, która prowadziła w wózku niepełnosprawne dziecko, chłopiec był miał najprawdopodobniej porażenie mózgowe,niestety wyglądało to strasznie. A ta dziewczyna...tuliła Go,śpiewała Mu, zdawało się, że świata poza Nim nie widzi. Zrobiło mi się potwornie wstyd,że mam cudowne,zdrowe dziecko,a użalam się w środku nad sobą. Jakoś postawiło mnie to do pionu.Moja córka ma teraz 10 lat i z ręką na sercu od tamtego dnia kocham Ją mocniej z każdym kolejnym dniem. Życzę Ci,żebyś szybko stanęła na nogi i znalazła w sobie siłę, żeby inaczej spojrzeć na macierzyństwo. Jeśli będzie Ci dalej trudno to nie wstydź się poszukać pomocy specjalistów
 
Do góry