witam wszystkich
Mam pytanie jak to u was jest z waszymi mężami, jestem młodą mamą i mysle że cały ciężar wychowania syna spoczywa na mnie,
Mąż po porodzie przez pierwsze 3 miesiące wogóle mi nie pomagał, spał w nocy a jak go budzialam to były kłótnie, dodam że byłam po cesarskim cięciu i bóle kregosłupa bardzo dokuczały, Gdyby nie moja mam to bym chyba rady nie dała. A mąż ani wzruszony, nic a nic niew chciał pomóż. Syna miała na rekach gdy skończył drugi miesiąć. Cały czas mi wmawiał że go zaniedbuje, gdy syn spał wieczorem ja tez zasypiałam a on że to z mojej strony olewanie jego. Padałam ze zmeczenia.
Obecnie syn ma 8 miesiecy i mąż twierdzi że musi go wychowywac to znaczy absolutnie nie nosić, bo dziecko to mały manipulant, ( nie nosi go wogóle), dziecko powinno bawic sie samo, i do tego nie płakac bo jak płacze to nas wykorzystuje. O tyle sie poprawiło po tych wszytskich kłótniach że wstaje w nocy do niego jak jest potrzeba ale juz nad ranem musi to odespać a ja od 5 do 1 w nocy na nogach z reguły...mam już dość....do tego jego zazdrośc o mnie,,,nie do wytrzymania....nawet na uczelnie nie moge sama chodzić....powiedzcie mi czy wasi meżowie tez tacy byli?
Mam pytanie jak to u was jest z waszymi mężami, jestem młodą mamą i mysle że cały ciężar wychowania syna spoczywa na mnie,
Mąż po porodzie przez pierwsze 3 miesiące wogóle mi nie pomagał, spał w nocy a jak go budzialam to były kłótnie, dodam że byłam po cesarskim cięciu i bóle kregosłupa bardzo dokuczały, Gdyby nie moja mam to bym chyba rady nie dała. A mąż ani wzruszony, nic a nic niew chciał pomóż. Syna miała na rekach gdy skończył drugi miesiąć. Cały czas mi wmawiał że go zaniedbuje, gdy syn spał wieczorem ja tez zasypiałam a on że to z mojej strony olewanie jego. Padałam ze zmeczenia.
Obecnie syn ma 8 miesiecy i mąż twierdzi że musi go wychowywac to znaczy absolutnie nie nosić, bo dziecko to mały manipulant, ( nie nosi go wogóle), dziecko powinno bawic sie samo, i do tego nie płakac bo jak płacze to nas wykorzystuje. O tyle sie poprawiło po tych wszytskich kłótniach że wstaje w nocy do niego jak jest potrzeba ale juz nad ranem musi to odespać a ja od 5 do 1 w nocy na nogach z reguły...mam już dość....do tego jego zazdrośc o mnie,,,nie do wytrzymania....nawet na uczelnie nie moge sama chodzić....powiedzcie mi czy wasi meżowie tez tacy byli?