Jestem w 12 tygodniu ciąży. Ciąża jest zagrożona, więc biorę luteinę i duphaston na podtrzymanie. Oczywiście L4 i jak najwięcej odpoczynku.
I przez ten odpoczynek zaczynają się schody. Mój narzeczony zaczyna mieć pretensje o zagrożenie ciąży, o to że jak jadę z nim autem to szaleć nie może, że seks zabroniony, że tego nie mogę i tamtego. Że całymi dniami leżę i odpoczywam. Z dnia na dzień jest co raz więcej pretensji i wymyślania jak to mu strasznie źle przez tą sytuację.
Już psychicznie wysiadam powoli. A nie potrafi zrozumieć mojego stanu w żaden sposób Rozmowa nie pomaga, bo kończy się pretensjami.
Dodam że on bardzo chciał tej ciąży. Ale nie wiem czy dalej tak będzie jej chciał jak takie jazdy się zaczynają.
Robię co mogę żeby było dobrze, a ciągle jest coś źle...
Miałyście taką sytuację? Jak sobie radziłyście? Może udało się to jakoś rozwiązać?
I przez ten odpoczynek zaczynają się schody. Mój narzeczony zaczyna mieć pretensje o zagrożenie ciąży, o to że jak jadę z nim autem to szaleć nie może, że seks zabroniony, że tego nie mogę i tamtego. Że całymi dniami leżę i odpoczywam. Z dnia na dzień jest co raz więcej pretensji i wymyślania jak to mu strasznie źle przez tą sytuację.
Już psychicznie wysiadam powoli. A nie potrafi zrozumieć mojego stanu w żaden sposób Rozmowa nie pomaga, bo kończy się pretensjami.
Dodam że on bardzo chciał tej ciąży. Ale nie wiem czy dalej tak będzie jej chciał jak takie jazdy się zaczynają.
Robię co mogę żeby było dobrze, a ciągle jest coś źle...
Miałyście taką sytuację? Jak sobie radziłyście? Może udało się to jakoś rozwiązać?