reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

cesarskie cięcie... Wasze odczucia.

Ja byłam bardzo zadowolona, że ostatecznie nie musiałam rodzić sn, ale po cc od razu miałam kaca moralnego, że to jednak zabieg i co najmniej rok poczekam na kolejną ciąże. Byłam narwana i chciałam się starać od razu w lipcu a tak dopiero styczeń wchodzi w grę.
Z racji, że decyzja zapadła spontanicznie nie byłam przygotowana psychicznie więc byłam bardzo zestresowana :D i po znieczuleniu darłam się "Ale ja nogi czuje!, ja czuje nogi!" a oni na to "Pan Dr już wyciągnął główkę".
Jak zobaczyłam dziecko to się uspokoiłam.

Znieczulenie dostałam w kręgosłup. Kazali mi zrobić koci grzbiet, chwilę poczułam rozpieranie w kręgosłupie jakbym się rąbnęła i kazali mi się szybko kłaść bo potem byłby problem. Więc znieczulenie chwyta błyskawicznie.

Z okropnych rzeczy, często Panie widzą, się w lampie :D Mi naciągnęli prawie na łeb tą kotarę bo wiedzieli, że nerwowa jestem, a jeszcze się przechwalałam że inne to mi mówiły, że widziały jak je tną. Nic nie widziałam :D Wyszarpali mnie i to tyle. Trochę się czułam jak w tych horrorach o sekcji zwłok na żywca :p

Potem mnie telepało :D normalnie się trzęsłam jak chillala. Znieczulenie trzymało mnie długoo długoo, prawie do nocy, a operacje mialam po 13. Pozniej dostałam morfinkę 😁

o 6 rano było mniej wesoło. Czas było wstać z wyra i wsiąść na wózek inwalidzki i mnie wywieźli do noworodków. Uczucie rżniecia. Nie wiem czy była Pani po operacjach, ja już wcześniej tak więc dla mnie to nie było nadzwyczajne uczucie. Przyjemne nie jest więc pierwszy dzien dużo pyralginy :D ile dawali znieczulaczy tyle brałam jak lekoman, żeby najszybciej się ruszać. Albo spałam, albo podejmowałam próby stania.
W drugiej dobie wyprowadzalam dziecko na spacer zgieta w pol, w trzeciej prosta w czwartej mnie wypuscili do domu i walnelam sobie kilometrowy spacer i bardziej od blizny od cc bolalo mnie rozejscie na spojeniu.

Środki zmieszały ból, tak jak mówiłam ile dawali tyle brałam, żeby się móc rozruszać, bo potem w domku tylko peralgina. Brałam ją do 5-6 doby po cc.

Na pocżatku rżnący, piekący, przypalający, potem jak mega zakwasy. Do 6 tyg po cc musiałam uważac jak się śmiałam :p

Hmmm myślę, że przy bołach migrenowych lub usuwaniu 8 ten ból to poezja :)

Pionizacja prawie po dobie.

Co do bolesności :D ona była najgorsza. Te pierwsze kroki. Im więcej się ruszasz tym mniej później boli.

dlatego pionizowane powinno być jak najszybciej, doba to okropnie długo.
ja jak tylko stuknęło 6 godzin po krzyczałam że chce wstawać :D i zero spania, od odzyskania czucia w nogach (u mnie jedna noga po godzinie, druga po dwóch od zakończenia operacji) ćwiczyłam nimi non stop. Uginałam, opuszczałam, raz na lewo, raz na prawo, lewą nogą jeździłam po prawej i na odwrót. Uginałam nogi w kolanie i podnosiłam pupę w biodrach.
pacjenci na pooperacyjnej patrzyli na mnie trochę jak na wariatkę 😂
Ale w efekcie w czasie pionizacji wstałam, wyprostowałam się, wyciągnęłam ręce do góry i stanęłam na palcach - zero bólu, zero ciągnięcia i tego uczucia że szwy pękną :)
 
reklama
@kasiaa91 mysle, ze mimo wszystko miałaś tez trochę szczęścia, ze tak szybko ci poszło. Przeszłam dwa cc i pomimo, ze uważam ze zeszlo ze mnie jak z przyslowiowego psa to jednak nie mogę cc opisać w samych tylko superlatywach. Każdy reaguje inaczej na znieczulenia, operacje i procedury medyczne. Może ty akurat z tych odporniejszych jesteś? Pozostaje pozazdrościć. Serio mówię.
Moje dwa cc nie były jakieś okropne ale napewno mogę wymyslec kilka innych rzeczy, które wolałabym robić.
Ja w obu przypadkach miałam znieczulenie w kręgosłup. Za pierwszym razem wkłucie weszło idealnie po raz pierwszy. Nie jest to coś w moim odczuciu bardzo bolesnego ale jest nieprzyjemne.
Przy drugim cc inna anestezjolog próbowała wkłuć się piec razy. Chciałam ja ukatrupic. Jednakże szybko jej wybaczyłam bo podczas całego zabiegu pilnowała, żebym nie straciła przytomnosci. Jak tylko sygnalizowałam, ze znikam to mi podawała coś, co natychmiastowo przywoływało mnie do życia. Substancja cud.
Naciecie powlok brzusznych i tkanek nie boli. Nie czuje się tego. Nawet nie wiesz kiedy się to dzieje.
Wyciaganie dziecka objawia się ciągnięciem. Ja osobiście tego w żaden sposób nie czułam ale widziałam jak moje ciało się wygina w górę. Surrealistyczne uczucie ale nie jest jakieś szczególnie niemile.
U nas pozwalają przytulac dziecko jeszcze będąc na stole wiec jak już miałam swoje dzieci w ramionach to cała ekipa chirurgów mogłaby ze mną zrobić co chciała. No ale każdy może to inaczej wspominać.
U nas nie czeka się z pionizacja. Jak tylko wraca władza w nogach to wskazane jest probowanie. I tutaj mogę potwierdzić, regularne ćwiczenia, poruszanie stopami, kręcenie kołek kostkami, zginanie kolan itd sprawiają, ze szybciej znikaja skutki znieczulenia.
Nie wiem jak w Pl ale u nas dodatkowo jest wskazane picie wody żeby pęcherz moczowy szybciej powrócił do normalności.
Jak już miałam władze w nogach to pionizowalam się powoli. Nie ma sensu się spieszyć zwłaszcza jeśli ma się zawroty głowy.
Po pierwszym cc poszło mi to jako tako.
Ale po drugim, niestety, rzygnelam. Ale zaraz dostałam zastrzyk przeciw wymiotom i przeszło jak ręka odjął. Powoli, stopniowo wstałam i zrobiłam kilka kroków. Zaczynałam od kilku kroków a z czasem pokonywałam dłuższe dystanse.
Rana nie bolała, dostałam środki przeciwbólowe ale napewno nie stanęłabym na palcach wyciągając ręce w górę. Nie jestem lekarzem ale według mnie takie ćwiczenia w chwile po powaznej operacji polegającej na przecięciu skory, mięśni i tkanek wewnetrznych to jak proszenie się o kłopoty. Poza tym, czego to dowodzi?
Moglam zajmować się dzieckiem bez problemu ale u nas i tak personel jest ostrożny i jeśli nie ma osoby towarzyszącej to sami podają i odkładają dziecko. Bo nie zawsze da się przewidzieć, kiedy ci się zakręci w głowie. Nie daj Boże upadniesz, upuścisz maluszka....
U nas zalecenia są takie, żeby przez 8 tygodni po operacji nie dźwigać niczego cięższego niż dziecko, nie latać w górę i w dol po schodach niczym perszing i ma się zakaz prowadzenia pojazdów i maszyn. Według mnie to sensowne zalecenia.
Ale należy pamiętać, ze każdy inaczej reaguje na znieczulenie. Można to przejść lekko, łatwo i niemalże przyjemnie a można się męczyć kilka miesięcy. U mnie akurat w obu przypadkach po tygodniu od operacji sama rezygnowałem ze środków przeciwbólowych i nie potrzebowałam większej pomocy. To znaczy ja się skupiłam na zajmowaniu dzieckiem a cała resztę obowiązków domowych zostawiłam mężowi. W końcu dla mnie dziecko było ważniejsze niż odkurzanie dywanu czy zmywanie naczyń.
 
@kasiaa91 mysle, ze mimo wszystko miałaś tez trochę szczęścia, ze tak szybko ci poszło. Przeszłam dwa cc i pomimo, ze uważam ze zeszlo ze mnie jak z przyslowiowego psa to jednak nie mogę cc opisać w samych tylko superlatywach. Każdy reaguje inaczej na znieczulenia, operacje i procedury medyczne. Może ty akurat z tych odporniejszych jesteś? Pozostaje pozazdrościć. Serio mówię.
Moje dwa cc nie były jakieś okropne ale napewno mogę wymyslec kilka innych rzeczy, które wolałabym robić.
Ja w obu przypadkach miałam znieczulenie w kręgosłup. Za pierwszym razem wkłucie weszło idealnie po raz pierwszy. Nie jest to coś w moim odczuciu bardzo bolesnego ale jest nieprzyjemne.
Przy drugim cc inna anestezjolog próbowała wkłuć się piec razy. Chciałam ja ukatrupic. Jednakże szybko jej wybaczyłam bo podczas całego zabiegu pilnowała, żebym nie straciła przytomnosci. Jak tylko sygnalizowałam, ze znikam to mi podawała coś, co natychmiastowo przywoływało mnie do życia. Substancja cud.
Naciecie powlok brzusznych i tkanek nie boli. Nie czuje się tego. Nawet nie wiesz kiedy się to dzieje.
Wyciaganie dziecka objawia się ciągnięciem. Ja osobiście tego w żaden sposób nie czułam ale widziałam jak moje ciało się wygina w górę. Surrealistyczne uczucie ale nie jest jakieś szczególnie niemile.
U nas pozwalają przytulac dziecko jeszcze będąc na stole wiec jak już miałam swoje dzieci w ramionach to cała ekipa chirurgów mogłaby ze mną zrobić co chciała. No ale każdy może to inaczej wspominać.
U nas nie czeka się z pionizacja. Jak tylko wraca władza w nogach to wskazane jest probowanie. I tutaj mogę potwierdzić, regularne ćwiczenia, poruszanie stopami, kręcenie kołek kostkami, zginanie kolan itd sprawiają, ze szybciej znikaja skutki znieczulenia.
Nie wiem jak w Pl ale u nas dodatkowo jest wskazane picie wody żeby pęcherz moczowy szybciej powrócił do normalności.
Jak już miałam władze w nogach to pionizowalam się powoli. Nie ma sensu się spieszyć zwłaszcza jeśli ma się zawroty głowy.
Po pierwszym cc poszło mi to jako tako.
Ale po drugim, niestety, rzygnelam. Ale zaraz dostałam zastrzyk przeciw wymiotom i przeszło jak ręka odjął. Powoli, stopniowo wstałam i zrobiłam kilka kroków. Zaczynałam od kilku kroków a z czasem pokonywałam dłuższe dystanse.
Rana nie bolała, dostałam środki przeciwbólowe ale napewno nie stanęłabym na palcach wyciągając ręce w górę. Nie jestem lekarzem ale według mnie takie ćwiczenia w chwile po powaznej operacji polegającej na przecięciu skory, mięśni i tkanek wewnetrznych to jak proszenie się o kłopoty. Poza tym, czego to dowodzi?
Moglam zajmować się dzieckiem bez problemu ale u nas i tak personel jest ostrożny i jeśli nie ma osoby towarzyszącej to sami podają i odkładają dziecko. Bo nie zawsze da się przewidzieć, kiedy ci się zakręci w głowie. Nie daj Boże upadniesz, upuścisz maluszka....
U nas zalecenia są takie, żeby przez 8 tygodni po operacji nie dźwigać niczego cięższego niż dziecko, nie latać w górę i w dol po schodach niczym perszing i ma się zakaz prowadzenia pojazdów i maszyn. Według mnie to sensowne zalecenia.
Ale należy pamiętać, ze każdy inaczej reaguje na znieczulenie. Można to przejść lekko, łatwo i niemalże przyjemnie a można się męczyć kilka miesięcy. U mnie akurat w obu przypadkach po tygodniu od operacji sama rezygnowałem ze środków przeciwbólowych i nie potrzebowałam większej pomocy. To znaczy ja się skupiłam na zajmowaniu dzieckiem a cała resztę obowiązków domowych zostawiłam mężowi. W końcu dla mnie dziecko było ważniejsze niż odkurzanie dywanu czy zmywanie naczyń.

Nie jestem z odporniejszych.
Jestem osobą z tragiczną tolerancją bólu.
Miałam szczęście - to na pewno ale myślę że to szczęście dotyczy tego kto mnie operował - jest różnica czy w środku jesteś rozciachana czy mięśnie są oszczędzane i bardziej naciągane.
Ja miałam swojego lekarza który wiem jak takie operacje robi.
Plus super anestezjologa. Miałam trudną operacje (miałam w ciąży ogromne spadki ciśnienia, położenie mnie w ostatnich tygodniach ciąży ciąży na plecach powodowało odcięcie dopływu krwi do serca, traciłam przytomność po 2-3 minutach), byłam operowana na pochylonym stole, bardzo szybko a anestezjologicznie zaopiekowali się mną tak że ciśnienie mi nie drgnęło nawet a saturacja była bez zmian.

Pionizacja nie powinna po znieczuleniu podpajęczynowkowym następować szybciej niż po 6 godzinach, jeśli u Ciebie tak było to błąd sztuki lekarskiej. Jest to niezgodne z zaleceniami.
Ręce do góry i wyciągnięcie się na plecach - to rozciągnięcie mięśni, nie ćwiczenia. To jak przeciągnięcie się rano na łóżku (też fajna sprawa po cc). Zapobiega to zrostom (tak jak pozycja wyprostowana), chodzenie w półzgięciu to najgorsze co można sobie zafundować - uwierz mi, ja lekarzem akurat jestem.
Oczy, nie dźwiga się niczego cięższego niż dziecko, tu masz racje :)
Ja miałam jednoosobową salę więc maluchem zajmowałam się w 100% sama, zresztą nie odkładałam go do mydelniczki za bardzo, był ze mną.

wiem że dochodzenie do siebie po cc jest różne. Ja miałam anemię i hemoglobinę 6,9 z którą czułam się super i ogarnialam dziecko sama, koleżanka miała przy 7,0 przetaczaną krew i nie była w stanie wstać z łóżka przez 2 doby.
Ale tu opisujemy własne historie a wkurza mnie zniechęcanie kobiet do cc tym że po SN jest tak super a po CC się cierpi. Ja słyszałam same takie dobre rady by się na cc nie zdecydować a była to najlepsza decyzja mojego życia :)
 
@kasiaa91 mysle, ze mimo wszystko miałaś tez trochę szczęścia, ze tak szybko ci poszło. Przeszłam dwa cc i pomimo, ze uważam ze zeszlo ze mnie jak z przyslowiowego psa to jednak nie mogę cc opisać w samych tylko superlatywach. Każdy reaguje inaczej na znieczulenia, operacje i procedury medyczne. Może ty akurat z tych odporniejszych jesteś? Pozostaje pozazdrościć. Serio mówię.
Moje dwa cc nie były jakieś okropne ale napewno mogę wymyslec kilka innych rzeczy, które wolałabym robić.
Ja w obu przypadkach miałam znieczulenie w kręgosłup. Za pierwszym razem wkłucie weszło idealnie po raz pierwszy. Nie jest to coś w moim odczuciu bardzo bolesnego ale jest nieprzyjemne.
Przy drugim cc inna anestezjolog próbowała wkłuć się piec razy. Chciałam ja ukatrupic. Jednakże szybko jej wybaczyłam bo podczas całego zabiegu pilnowała, żebym nie straciła przytomnosci. Jak tylko sygnalizowałam, ze znikam to mi podawała coś, co natychmiastowo przywoływało mnie do życia. Substancja cud.
Naciecie powlok brzusznych i tkanek nie boli. Nie czuje się tego. Nawet nie wiesz kiedy się to dzieje.
Wyciaganie dziecka objawia się ciągnięciem. Ja osobiście tego w żaden sposób nie czułam ale widziałam jak moje ciało się wygina w górę. Surrealistyczne uczucie ale nie jest jakieś szczególnie niemile.
U nas pozwalają przytulac dziecko jeszcze będąc na stole wiec jak już miałam swoje dzieci w ramionach to cała ekipa chirurgów mogłaby ze mną zrobić co chciała. No ale każdy może to inaczej wspominać.
U nas nie czeka się z pionizacja. Jak tylko wraca władza w nogach to wskazane jest probowanie. I tutaj mogę potwierdzić, regularne ćwiczenia, poruszanie stopami, kręcenie kołek kostkami, zginanie kolan itd sprawiają, ze szybciej znikaja skutki znieczulenia.
Nie wiem jak w Pl ale u nas dodatkowo jest wskazane picie wody żeby pęcherz moczowy szybciej powrócił do normalności.
Jak już miałam władze w nogach to pionizowalam się powoli. Nie ma sensu się spieszyć zwłaszcza jeśli ma się zawroty głowy.
Po pierwszym cc poszło mi to jako tako.
Ale po drugim, niestety, rzygnelam. Ale zaraz dostałam zastrzyk przeciw wymiotom i przeszło jak ręka odjął. Powoli, stopniowo wstałam i zrobiłam kilka kroków. Zaczynałam od kilku kroków a z czasem pokonywałam dłuższe dystanse.
Rana nie bolała, dostałam środki przeciwbólowe ale napewno nie stanęłabym na palcach wyciągając ręce w górę. Nie jestem lekarzem ale według mnie takie ćwiczenia w chwile po powaznej operacji polegającej na przecięciu skory, mięśni i tkanek wewnetrznych to jak proszenie się o kłopoty. Poza tym, czego to dowodzi?
Moglam zajmować się dzieckiem bez problemu ale u nas i tak personel jest ostrożny i jeśli nie ma osoby towarzyszącej to sami podają i odkładają dziecko. Bo nie zawsze da się przewidzieć, kiedy ci się zakręci w głowie. Nie daj Boże upadniesz, upuścisz maluszka....
U nas zalecenia są takie, żeby przez 8 tygodni po operacji nie dźwigać niczego cięższego niż dziecko, nie latać w górę i w dol po schodach niczym perszing i ma się zakaz prowadzenia pojazdów i maszyn. Według mnie to sensowne zalecenia.
Ale należy pamiętać, ze każdy inaczej reaguje na znieczulenie. Można to przejść lekko, łatwo i niemalże przyjemnie a można się męczyć kilka miesięcy. U mnie akurat w obu przypadkach po tygodniu od operacji sama rezygnowałem ze środków przeciwbólowych i nie potrzebowałam większej pomocy. To znaczy ja się skupiłam na zajmowaniu dzieckiem a cała resztę obowiązków domowych zostawiłam mężowi. W końcu dla mnie dziecko było ważniejsze niż odkurzanie dywanu czy zmywanie naczyń.

To prawda, po pierwszym cc skakałam jak łania i nie potrzebowałam żadnych przeciwbólowych, po drugiej cc przy pionizacji prawie zemdlałam i to było na tyle, kazali nie chojrakowac, okazało się ze mam zespół popunkcyjny i 5 dni kazali leżeć na płasko bo tylko wtedy nie bolała mnie głowa, a ból był taki jakiego nigdy nie miałam, echem odbijał się w uszach. Najgorzej ze wszystkiego wspominam cewnikowanie ;) no i ten ból głowy po
 
Miałam 2cc.
Pierwsze 8 lat temu z uwagi na ułożenie miednicowe córki. Niewiele pamietam, bo jednak dawno i wyparłam z pamięci, jako że sama operacja napawa mnie strachem.
Drugie cc miałam rok temu, na tzw „życzenie”. Sam proces operacyjny w dalszym ciągu mnie przerażał, ale przynajmniej wiedziałam czego się spodziewać. Jedyne co krzyczałam żeby cewnikowali mnie po znieczuleniu dopiero (w niektórych szpitalach nie jest to normą i lepiej upewnić w którym momencie będą to robili, a to doskonale pamiętałam z pierwszego razu że jest mega nieprzyjemne). Baaaardzo mocno szarpali mnie na stole, było mi słabo wiec dostałam „wąsy”, anastezjolog zagadywał i jakoś minęło.
Po wszystkim doszłam do siebie bardzo szybko, po 7h pionizacja. Przeciwbólowe nie przyćmiewały bólu w 100% ale spokojnie da się wytrzymać i normalnie funkcjonować. Czułam się rewelacyjnie, ale niestety moja blizna już nie może tego powiedzieć o sobie bo byłam cała w siniakach. Od pępka aż po spojenie łonowe wszystko było wręcz fioletowe. Mój mąż jak mnie zobaczył po 5dniach to się pytał co oni mi zrobili [emoji23] Teraz mnie to śmieszy, ale jak z blizny zaczęła wypływać mi krew to nie było mi do śmiechu. Na szczęście to był tylko „krwiaczek” z tych siniaków i mój ginekolog wycisnął mi tą krew na wizycie (1,5tygodnia po cc), przepisał w razie co antybiotyk, ale ładnie się zagoiło wszystko.
Mimo wszystko i tak wybrałabym drugi raz cc. Ten spokój psychiczny że nie uszkodzą mi dziecka był dla mnie najważniejszy.
 
Jak jesteś lekarzem i masz znajomosci w środowisku to może i masz wpływ na to, kto trzyma skalpel. Jednak normalny człowiek zdany jest na łaskę tego, kto akurat ma tego dnia dyżur.
Ja na swojego chirurga nie mogę narzekać ale jak ciał, czy mięśnie oszczędzał czy nie, tego nie wiem.
Anestezjolog tez wykonał moim zdaniem dobra robotę. Tez im zjeżdżałam co dwie trzy minuty, coś co przy pierwszym cc mi się nie zdażyło, ale jak tylko sygnalizowałam ze coś jest nie tak to mnie od razu coś podawano. Tak wiec na anestezjologa tez nie narzekam.
Obie pionizacje odbywały się około 18-19. Sporo ponad sześć godzin po zabiegu. Mnie się naprawdę nie spieszyło do wstawania bo miałam wszystko to czego chciałam przy sobie.
Jednakże za drugim razem wymiotowałam. I znowu...za pierwszym razem mi się to nie zdażyło dlatego tez się tego nie spodziewałam ani nie mogłam przewidzieć.
Nie chodziłam polzgieta bo wtedy nic nie można zrobić. Ale naprawdę nie przemawia do mnie opcja przeciągania. Może jestem uparta...
Ja tez małego trzymałam kilka godzin. Ze zdjęć by wynikało ze dobre sześć godzin Bułek sobie owinięty leżał na mnie przytulony. Ale wiesz...jego tata tez chciał go potrzymać... 😉 w końcu się łaskawie doprosił.
Ja te szpitalne łóżeczka nazywam akwarium. Nasze są zrobione z grubego szkła/plexy nie jestem pewna co to. Jest na kółkach, głębokie, w miarę wysokie...widać dziecko z każdej strony...akwarium. 😀
Mnie tez wkurzają peany pochwalne SN i odrzekanie od czci i wiary porodu cc.
To powinien być indywidualny wybór podyktowany indywidualnymi potrzebami matki a nie jakaś nerwowa paranoja.
Być może i są kobiety, które podczas pozoru SN doznały wielokrotnego orgazmu i długo tego nie zapomną. Jednakże znakomita większość nie uważa tego doświadczenia za przyjemne.
Cc tez nie należy do łatwych. Może być różnie. Można się goić różnie. Różnie reagować na leki i znieczulenie.
Ale jeśli kobiety maja podana rzetelna wiedzę a nie baśnie z gatunku horror, to jestem pewna, ze większość jest na tyle rozumna, żeby wybrać najlepsza dla siebie opcje.
 
reklama
Miałam 2cc.
Pierwsze 8 lat temu z uwagi na ułożenie miednicowe córki. Niewiele pamietam, bo jednak dawno i wyparłam z pamięci, jako że sama operacja napawa mnie strachem.
Drugie cc miałam rok temu, na tzw „życzenie”. Sam proces operacyjny w dalszym ciągu mnie przerażał, ale przynajmniej wiedziałam czego się spodziewać. Jedyne co krzyczałam żeby cewnikowali mnie po znieczuleniu dopiero (w niektórych szpitalach nie jest to normą i lepiej upewnić w którym momencie będą to robili, a to doskonale pamiętałam z pierwszego razu że jest mega nieprzyjemne). Baaaardzo mocno szarpali mnie na stole, było mi słabo wiec dostałam „wąsy”, anastezjolog zagadywał i jakoś minęło.
Po wszystkim doszłam do siebie bardzo szybko, po 7h pionizacja. Przeciwbólowe nie przyćmiewały bólu w 100% ale spokojnie da się wytrzymać i normalnie funkcjonować. Czułam się rewelacyjnie, ale niestety moja blizna już nie może tego powiedzieć o sobie bo byłam cała w siniakach. Od pępka aż po spojenie łonowe wszystko było wręcz fioletowe. Mój mąż jak mnie zobaczył po 5dniach to się pytał co oni mi zrobili [emoji23] Teraz mnie to śmieszy, ale jak z blizny zaczęła wypływać mi krew to nie było mi do śmiechu. Na szczęście to był tylko „krwiaczek” z tych siniaków i mój ginekolog wycisnął mi tą krew na wizycie (1,5tygodnia po cc), przepisał w razie co antybiotyk, ale ładnie się zagoiło wszystko.
Mimo wszystko i tak wybrałabym drugi raz cc. Ten spokój psychiczny że nie uszkodzą mi dziecka był dla mnie najważniejszy.


Tylko dla informacji innych czytających wspomnę...po żadnej cc nie miałam siniaków w opisywanych miejscach ani nie leciała mi z rany żadna krew, ropa czy inne płyny.
Tak wiec znowu, indywidualna reakcja albo skalpel trzymał rzeźnik nie lekarz.
 
Do góry