reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Chyba potrzebuję wsparcia.

Dołączył(a)
5 Kwiecień 2013
Postów
7
Nie wiem już co robić z samą sobą, nie wiem czy mam siłę dalej żyć i nie wiem jak żyć.
Zacznę od początku...
Ponad dwa lata temu wyjechałam do UK w pogoni za lepszym życiem, poznałam Daniela, po ponad roku związku wyszło szydło z worka, dziwnie kręciło mnie w brzuchu, test ciążowy no i bach dwie kreski, początkowy szok szybko zamienił się w radość, ponieważ mieszkamy ok 60 km od siebie, a ja miałam w miarę dobrą pracę , on również więc szybko podjęliśmy decyzję, miałam pracować ile dam radę i na ile zezwoli lekarz, a później czas zamieszkać razem. Mimo odlegości jaka nas dzieliła na każdą wizyte u lekarza chodziliśmy razem , razem słuchaliśmy bicia serduszka dzidziusia. I razem cieszyliśmy się gdy w końcu usłyszeliśmy '' it's a girl '' ogromna radość, mieliśmy mieć córeczkę, małą Amelkę. Mimo młodego wieku, ciąże znosiłam bardzo dobrze. 0 wymiotów,bóli i porannych mdłości.
Niestety radość trwała 7 miesięcy, 04.02.2013 roku wsiadłam w samochód, miałam jechać tylko do oddalonego o kilkanaście km Manchesteru na dworzec po Daniela i razem do lekarza, wizyta kontrolna. Niestety niesprzyjająca śnieżna pogoda, a do tego angielska wilgoć sprawiły, że straciłam panowanie nad kierownicą, uderzyłam w samochód osobowy i zatrzymałam się na drzewie. W ciężkim stanie trafiłam do szpitala. Lekarze nie rokowali dużych szans na przeżycie. Mogli uratować jedną z nas, zapytali Daniela kogo mają ratować, nie chciał ale wybrał. Ja żyję - Amelka nie.
Dzisiaj mijają dwa miesiące, powoli wracam do zdrowia, w dalszym ciągu w gipsie, ale fizycznie jest lepiej. niestety psychicznie nie. Siedzę sama w domu, wieczór jak wieczór, Daniel pracuję a mi spływają łzy po policzkach.
Nie potrzebuję kogoś kto powie, że będzie dobrze, że czas leczy rany. Ja potrzebuję kogoś kto wysłucha.

Nie powinnam mieć żalu do Daniela. Mam żal do siebie. gdybym się nie uparła i nie wsiadła do samochodu Amelka lada dzień byłaby z nami. . .
 
reklama
Witaj, nie powinnaś mieć żalu do siebie, nie bylaś w stanie przewidzieć tego co się stało, zycie jest okrutne... Nie potrafię wyobrazic sobie co czujesz, sama mam za sobą trzy ciężkie ciążę, jedną bardzo krotka 8-tygodniową zakonczona strata pierwszego wymarzonego i wyczekanego maluszka a dwie kolejne cudem zakonczone szczesliwie narodzinami Staska i Kazia... Do dzis nie pogodzilam sie ze strata pierwszej ciazy i chyba dlatego wlasnie mam nieodparta chec posiadania kolejnego dzieciątka... Jesli tylko masz ochote pogadac, wyzalic sie to pisz do mnie na prv, zawsze chetnie wyslucham i sprobuje pomoc.
 
czasami mam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie, opuścili mnie przyjaciele, a Daniel nie wie jak ze mną rozmawiać... zostałam sama.
 
Bardzo mi przykro :-:)-:)-(dobrze że trafiłas tutaj na forum. Znajdz sobie temat Ludzie marzą o aniołach a ja trzymałam jednego w rękach ( mam nadzieje że dobrze napisałam ) są tam cudowne dziewczyny które sie wspieraja po stracie dziecka. Nie tłum w sobie uczuć. Wypłacz ból, wygadaj sie choćby na forum. Jesteś młoda przed Tobą jeszcze wiele szczęścia i radości.
Trzymaj sie cieplutko :-)
 
[*] dla Waszego aniołka. Przytulam. Bez zbędnych słów. Mnie pomogła terapia. Nigdy nie zapomnę ale teraz jest lepiej. Na tyle,że mogę żyć.
 
Ostatnia edycja:
Witaj

Tak mi przykro...
[*] dla waszego aniołka... Ja poroniłam w 6tyg, ale tłumaczyłam to sobie że to maleństwo miało przyjśc na świat w innym terminie... Myślałam że tak jak w pierwszej ciąży tak i w drugiej wszystko będzie dobrze, ale niestety nie... Teraz jestem w ciąży, boję się każdego kolejnego dnia, ale liczę że dobrniemy do końca. A ty, płacz, łzy oczyszczają, otwórz się przed partnerem, mój mąż baaardzo mi pomógł, i te wspaniałe dziewczyny na tym forum... Wiem moja stracona ciąża trwała krócej niż twoja, ale ból w sercu ten sam, i nie obwiniaj się, tak najwidoczniej miało byc, takie zdarzenia zmieniają nas, nie dzieją się bez przyczyny, człowiek dojrzewa i zmienia podejście do wielu spraw...
 
Kochana czas leczy rany. Dasz sobie z tym rade badz silna, dzieczyny maja racje wyplacz sie porzadnie wykrzycz.Nie sciskaj tego w sobie. Nie jestes sama.Pamietaj.
 
Czas nie leczy ran, on przyzwyczaja nas do bólu i uczy nas żyć z tym co się stało. . .

Najgorsze jest to, że sama zdaję sobie sprawę z tego, że nie potrafię dać sobie pomóc, przychodziła do mnie Pani psycholog, za każdym razem powtarzała, że wszystko bedzie dobrze, że jakoś się ułoży, a ja za każdym razem wybuchałam. . . Nienawidzę słów '' będzie dobrze '' ja to wiem, że z czasem będzie mi lepiej, mimo to że Amelka zawsze będzie miała szczególne miejsce w moim sercu. Nie wiem jak poradzę sobie z dręczącymi mnie wyrzutami sumienia, bo ja wiem że mogłam tego uniknąć, gdybym wtedy nie wsiadła w to auto.
 
Nie rób sobie tego, nie obwiniaj się. Nie jesteś jasnowidzem - nie wiedziałaś, nie mogłaś przewidzieć, że tak zakończy się ta podróż. Człowiek nigdy nie przewidzi takich rzeczy.

NIE JESTEŚ WINNA, NIE ZROBIŁAŚ NIC ZŁEGO.

Nie chciałaś zabić swojego maleństwa, nie chciałaś zrobić jej krzywdy. Po prostu paskudny los postanowił pokrzyżować Wam plany i opóźnić Wasze spotkanie. Na to nie mogłaś jednak nic poradzić. A zapętlanie się w słowach "to moja wina, bo mogłam..." tylko pociągną Ciebie w dół. Obwinianie siebie niczego nie zmieni, w niczym nie pomoże, niczego nie zmieni - tylko wyniszczy Ciebie.

Płacz. Masz prawo do płaczu.
Żal się ile wlezie (zwłaszcza tu), krzycz, złość się - ale nie obwiniaj siebie.
Żałoba to nie chwila moment i po bólu - masz do niej pełne prawo.
 
reklama
Antolek, strasznie mi przykro, że przytrafiło Ci się coś tak strasznego. Niemniej obwinianie się nie ma sensu. Że niby mogłaś nie wsiąść wtedy za kierownicę? Ano mogłaś, ale co z tego? Jeśli Bóg, los, czy w cokolwiek wierzysz, tak chciał, to wydarzyłoby się to w inny sposób. Żeby uniknąć losowych przypadków musiałabyś leżeć całą ciążę przykuta do łóżka, a i to nie dałoby gwarancji, że ciąża dotrwa do końca. Pewnych rzeczy na tym świecie nie zrozumiemy. Teraz jest Ci bardzo trudno, z czasem pomału zaczną zza chmur wyglądać promyki słońca. Daj sobie ten czas, nie duś emocji, ale pod żadnym pozorem nie szukaj winy w sobie, bo jej tam nie ma. Mamy wyjątkową tendencję do obwiniania się. Kobiety, które poroniły, również próbują sobie wmówić, że gdyby to czy tamto w trakcie ciąży zrobiły inaczej, na pewno nic by się nie stało. To nie tak. Winna byś była, gdybyś z rozmysłem i wbrew rozsądkowi gnała zaśnieżoną, krętą ulicą 200 na godzinę albo wbiegła z premedytacją samochodowi pod maskę. Przecież tego nie zrobiłaś. Że niby mogłaś zrobić to czy tamto? Kurczę, zawsze można wszystko zrobić inaczej, ale to wcale nie oznacza, że i efekt byłby inny. Z czasem będziesz musiała spróbować się pomału otrząsnąć i pogodzić z tym, co się stało. Z całą pewnością ostatnią rzeczą, jakiej pragnie Amelka, jest widzieć rozpacz własnej matki. Ona już wie, co jest po drugiej stronie, i czeka tam na Ciebie, kiedyś się spotkacie. Kiedyś, po tym, jak szczęśliwie przeżyjesz swoje życie do końca, bo wiele masz tu jeszcze do zrobienia. Dla niej ten czas minie w mgnieniu oka, bo tam czas płynie inaczej. I kiedyś mam nadzieję, że zdecydujesz się Amelce sprawić rodzeństwo. Jestem pewna, że patrząc w przyszłość, idąc do przodu i myśląc o Amelce w ciepłych słowach sprawisz jej największą radość.
 
Do góry