Andżelika, ja zaczynałam od klasycznej zupki jarzynowej - ziemniak, pietruszka, kawałek pora, cukinia, brokuł,natka pietruszki i koperek (marchewki nie mogłam dawać, bo moja była na nią uczulona- stąd tez zmuszona byłam gotować sama, bo większość słoiczków miała w składzie seler i marchewkę, ale Ty, jeśli Małemu nic nie dolegoa, możesz ), na łyżeczce masła czy oliwy.
Potem "szalałam"
- tylko ułatwiałam sobie pracę, kupując gotowe mięsko w słoiczkach i dodając do obiadków. Albo gotowałam kawałek ryby.
Podpowiedzią może być tez skład słoiczków- zobacz, co proponują i kombinuj sama z tych składników.
Aby nie tracic czasu na ciągłe gotowanie (lepiej iść z dzieckiem na spacer ;-)), wypracowałam sobie "system"
. Gotowałam jednego dnia jakąś potrawę, jedną porcję dziecko zjadało, drugą zostawiałam "na jutro" w lodówce, resztę porcjowałam i zamrażałam . Za dwa dni znów gotowałam coś innego, znów jedna porcja " na teraz", druga "na jutro", reszta do zamrażarki w małych pojemniczkach. I tak kilka razy- a potem miałam zapas różnych jedzonek, które wystarczyło podgrzać. Czasem "jednorodne " obiadki, typu zupki czy risotto, a czasem osobne warzywka, jak np. buraczki, szpinak, brokuły itp., które potem wykorzystyuwałam jako dodatki do ziemniaczków , ryżu czy kaszy jaglanej .Ja makaronu dawać jej do roku nie mogłam, bo ze wzgledu na alergię wstrzymywalismy się z glutenem do tego czasu, ale Ty możesz później, jak już przejdziecie ekspozycje na gluten, ugotować np garstkę spaghetti i pokroic na półcentymetrowe kawałeczki.
Dodam tylko jeszcze, że moja Niunia bardzo szybko zaczęła sobie radzić z "grubszymi kawałkami" i dość szybko przestałam jej blendować wszystko na papkę, konsystencja była raczej jak w słoiczkach dla 8-10 miesięczniaków - a najlepiej w tym sprawdzał mi się zwykły ...krajacz do cebuli z IKEI
-idealnie rozdrabniał właśnie do pożądanej konsystencji.
Pozwalałam też dość szybko córeczce na samodzielne jedzenie - bardzo lubila, gdy dostawała na talerzyku miękkie warzywka w kawałkach - takie, które można wziąć w paluszki i włożyć do buzi. Kawałki fasolki szparagowej, brokuła, kalafiora, pietruszki itp. A ogórek kiszony (domowy, oczywiście, od Babci, nie ze sklepu ;-), obrany ze skóry ) to w ogóle był szał
. Aż się trzęsła, tak jej smakowało, "wyciumkała" go zawsze do imentu
.
W ogóle starałam się, by jej obiadki były urozmaicone , by miały smak i nie były "jednorodną papką " . Im więcej rzeczy dziecko nauczy się jeść we wczesnym dzieciństwie, tym mniej problemów z "niejadkiem" będziesz miała potem
.