reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Co ze mną jest nie tak? pomóżcie

agacinka1221

Zaangażowana w BB
Dołączył(a)
1 Sierpień 2011
Postów
148
Miasto
dolny slask
Hej! może zacznę od początku. poznałam mojego męża w grudniu 2009 na urlopie w Polsce ( mieszkałam w Niemczech). Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia. Utrzymywaliśmy kontakt, kiedy byłam w Niemczech. w lutym przyjechałam na 2 dni na jego urodziny ( zrobiłam mu niespodziankę), a w maju wróciłam do Polski na stałe. miałam za sobą 2 związki ( jeden 3 lata, drugi kilka miesięcy). pierwszy chłopak mnie zdradził, a ja go na tym przyłapałam, a drugi w ogóle okazał się mieć żonę i dzieci. w moim przyszłym mężu byłam zakochana, jak w nikim dotąd. starałam się zrobić wszystko, żeby go od siebie nie odstraszyć. gdy wróciłam do Polski praktycznie od razu zamieszkaliśmy razem. było ok. czasami jakieś drobne sprzeczki, ale ja nie traktowałam tego poważnie. po kilku miesiącach zaszłam w ciążę ( planowaną). jednak w 10 tygodniu poroniłam. wiem, że mąż też bardzo przeżywał, ale nie wspierał mnie w moim bólu. nie pozwalał płakać, a gdy przywiózł do domu ze szpitala, to nawet nie chciał przytulić, bo w tym czasie grał na naszej klasie. było mi strasznie przykro. płakałam po kryjomu, bo krzyczał na mnie, jak widział. po 2 miesiącach postanowiliśmy się pobrać w czasie kiedy miałam urodzić dziecko. mam wrażenie, że to był mój pomysł, ale on nie protestował. oświadczył się na wigilii u mnie w domu. wiedziałam o oświadczynach. podczas przygotowań ślubnych dowiedziałam się, że mam niedoczynność tarczycy i to pewnie był powód poronienia. kiedy zaczęłam się leczyć znów postanowiliśmy się starać o dziecko. udało się jeszcze przed ślubem. będąc w ciąży nie wykorzystywałam męża, żeby spełniał moje zachcianki kulinarne. jak nie było czegoś słodkiego w domu lub tego, na co miałam ochotę, to trudno. nie chciałam żeby się złościł, że musi po coś iść do sklepu, bo pewnie by mu się nie chciało. on nie potrafił zrozumieć, że jestem zmęczona nawet wtedy, kiedy nic nie robiłam cały dzień i kłóciliśmy się o to. nie okazywał mi za wiele uczuć, ale od czasu do czasu dał buzi, czy przytulił. po porodzie wszystko się zmieniło. jeszcze kiedy leżałam na porodówce, to on nie chciał ze mną poczekać aż mnie przewiozą na salę, tylko do domu chciał jechać, bo spać mu się chciało. poprosiłam jednak i został te 2 godziny. podczas mojego pobytu w szpitalu nie dzwonił, nie pisał smsów, przyjechał 2 razy ( raz z moją mamą) i tylko 2 razy mnie pocałował. był strasznie zimy. zapytałam dlaczego, to twierdził, że nic się nie zmieniło. w dzień wypisu do domu pokłóciliśmy się o to, że jego zdaniem ja tonem rozkazującym powiedziałam, żeby nalał mi zupę, a to wszystko słyszała moja mama. był zły też o to, że nie ma obiadu. po wizycie położnej ciągle miał do mnie pretensje, że źle zajmuję się dzieckiem, że za często ją karmię, bo położna stwierdziła, że dużo przybiera nasza mała. ja uważałam, że byłam dobrą matką. jak doszłam już do siebie, to wymagał ode mnie żeby w domu wszystko było zrobione, a ja nie zawsze zdążyłam. on jednak uważa, że skoro siedzę w domu, to mam zrobić i już. jak czasem poprosiłam, żeby nakarmił małą, to później mi to wypominał, że on ciężko pracuje, a ja mimo, że siedzę w domu, to nic nie robię. nasza miłość wygasła tak szybko jak się rozpaliła. zaczęłam być o męża zazdrosna, bo już sama nie wiedziałam, co ze mną jest nie tak. nie jestem bardzo gruba. chodzę w ubraniach sprzed ciąży, ale mam na piersiach rozstępy i mnóstwo kompleksów. mówiłam mu o tym, żeby powiedział mi czasem coś miłego, bo teraz tego bardzo potrzebuję, ale to było jak grochem o ścianę. zaczęłam myśleć, że może 2 jego byłe dziewczyny teraz bardziej się jemu podobają. zawsze mi o nich dobrze opowiadał. raz powiedział, że gdyby nie poszedłby do więzienia, to pewnie dalej byłby ze swoją byłą. hasło do jego konta bankowego, to jej imię, a jak spotkaliśmy ją w dzień zaręczyn i mi ją przedstawił, to nawet się jej nie pochwalił, że się oświadczył, tylko powiedział, że moimi plecami, że ja jestem o nią zazdrosna. kiedy z nią rozmawiał miał takie radosne oczy. niby nie widział jej kilka lat, ale zdawało się, że to oni są zaręczeni a nie ja z nim. jeżeli chodzi o moich kolegów, to ja nie mam prawa o nich wspominać. kiedyś chciałam mu przedstawić jednego na imprezie, to prawie go pobił, ale mnie zostawił samą przy stoliku i poszedł do swojej drugiej byłej porozmawiać. teraz od 3 miesięcy ( tyle ma nasza córka) kłócimy się bardzo często. raz w nerwach rzucił mnie na łóżko a później na podłogę. ostatnio wykręcił rękę. mówi, że jestem szma*ą, upośledzeńcem, idiotką, psychiczna i mnie rozpie**oli. później normalnie rozmawia i uważa, że nic się nie stało. był po prostu zły, a że ja też mu ubliżyłam, to on się zrekompensował. w historii przeglądania stron widzę, że często ogląda zdjęcia swojej byłej. dziś jak jego o to zapytałam, to powiedział, że po prostu wszedł i wcale o niej nie myśli. ona ma tam jakieś zdjęcia grupowe i chciał zobaczyć, czy może są na nim jego znajomi. ale jak sprawdzałam, to akurat tego grupowego nie oglądał ( jest tylko jedno w jej galerii). interesowały go zdjęcia tylko jej samej. ale mnie to już nie obchodzi. byłam zazdrosna i już nie jestem... jestem, ale nie będę mu już tego pokazywać. mój problem tkwi i tym, że mam wrażenie, że wszystko, co on na mój temat mówi w złości, to prawda. kocham go i chciałabym, żeby był szczęśliwy. chciałabym, żeby to do mnie się śmiał, ale jeżeli on nie potrafi, to niech znajdzie sobie kogoś, z kim będzie mu dobrze. powiedzcie, czy moje zachowanie jest spowodowane tym, że już 2 razy zostałam zraniona? chciałabym dobrze, a ciągle wszystko psuję. jak zapytałam o jakąś jego koleżankę, to mąż wpadał w furię, a jak mu nie pokazuję, że jestem zazdrosna, to on myśli, że wszystko jest ok i ja nie potrzebuję żadnych uczuć. a może ja za dużo wymagam. od 3 miesięcy tylko 2 razy mnie przytulił. może to normalne po porodzie. teraz życie nasze się zmieniło. jest dziecko i to ono się liczy, a nie ja. ogólnie, to żyć mi się nie chce, ale nie mogę zostawić mojej córeczki. raz powiedziałam to mojemu mężowi, to powiedział, żebym się powiesiła, ale tak, żeby mnie nikt nie odratował, później wytłumaczył to tym, że skoro ja głupio gadam, to on głupio odpowiada. gdzie ja mam iść z moimi problemami?
 
reklama
Do sądu z pozwem o rozwód!
Masz racje, ze dziecko jest najważniejsze, dlatego nie pozwól by zniszczył jej życie, bo jeśli będzie wychowywało się w takiej atmosferze, to nie wróżę jej szczęśliwego dzieciństwa. Już nie wspomnę o tym co Ty czujesz.
 
Agacinka-to co on robi to jest poprostu tyranizm w stosunku do ciebie nie możesz dalej pozwalać na takie traktowanie poniżanie co z tego że pracuje dziecko jest wasze nie tylko twoje powinien cie troche odciążyć to jest jego obowiązek rola ojca nie kończy sie na zrobieniu dziecka i tyle!!!!!Uważam że powinnaś jak najszybciej znaleść dobrego psychologa specjalista dobrze ci doradzi powie co robić żeby nie żyć w tak chorej sytuacjii tymbardziej że macie dziecko a przecież nie może oglądać takich rzeczy!!
 
ale ja nawet nie mam gdzie się podziać. mamy kredyt hipoteczny na 30 lat. u mojej mamy nie mam miejsca dla mnie i Emilki. z resztą on bardzo kocha małą. przy innych nie traktuje mnie źle, a nawet dobrze. może to ja go rzeczywiście prowokuję tym, że byłam zazdrosna, bo zabronił mi interesować się jego przeszłością, a ja dalej to robię. on z tego robi taką wielką tajemnicę i to dlatego ja czasem zapytam o to, czy o tamto. może po prostu tak już ma być, że nie będzie jak kiedyś miło i wesoło, bo już jesteśmy rodzicami. moi rodzice nie żyli ze sobą razem i nie wiem jak to powinno być od środka. myślałam, że jak będzie dziecko, to dalej będziemy się kochać. kiedyś powiedziałam do jego cioci, że on mi nie mówi nic miłego, nie chodzi już o komplementy odnośnie wyglądu, bo chyba jestem brzydka, ale żeby chociaż powiedział, że mnie kocha. on na to, że przecież ja wiem, że mnie kocha, więc nie musi tego mówić. może to rzeczywiście ze mną jest nie tak. nikt mnie nie nauczył życia w rodzinie i nie wiem, czy miałam o niej dobre wyobrażenie.
 
W cywilizowanym kraju każda szanująca sie kobieta kopnęła by w doope tego dziada , dostała od kraju mieszkaniei zasiłek dzięki któremu mogłaby godnie żyć razem z dzieckiem. U nas to wygląda tak ze , jak piszesz ,nie masz gdzie iść , nie masz kasy , więc lepiej tak żyć jak pod mostem. No niestety realia nasze. Wiesz co o kogo Ty jesteś zazdrosna????przepraszam ale o tego DUPKA???Pamiętaj miłość Twoja minie i wtedy znienawidzisz go za wszystko ale Ty mozesz juz być strzępkiem nerwów niezdolnym do dalszego funkcjonowania. dziewczyno!!!Może jednak jest jakieś światełko ????
 
agacinka-absolutnie tak nie jest to on ci wpaja że jesteś temu winna ale nie jesteś i tak nie myśl jesteś jego żona masz prawo pytać o rzeczy które ciebie martwią jakim prawem on cały czas opowiada czy oglada zdjęcia swojej byłej urzadza sobie z nia pogaduchy a jak ty mu chciałaś znajomego swojego przedstawić to prawie go pobił?!Coś tu jest z nim nie halo!!Sa takie typy facetów którzy przy kimś są do rany przyłóż ale sam na sam to sie na żonie wyżywa:wściekła/y: Zawsze jest jakieś wyjście gdubu mój mąż podniósl na mnie rękę to wie że wtedy widzialby mnie ostatni raz w swoim życiu nie można pozwalać na poniżanie szarpanie a co dalej?Jeśli pozwoli sobie na coś więcej?Idź do radcy prawnego zapytaj jagby wyglądały wasze wspólne kredyty i finanase gdybyście sie rozstali szukja ratunku dla siebie i dla dziecka
 
agacinka ponoc wina lezy zawsze po srodku. ja sie z tym srodkiem az tak nie zgadzam, ale jesno jest pewne: Ty tez jestes tu winna. chocby dlatego, ze pozwalasz mu sie tak traktowac. jasne, ze pojawienie sie dziecka wszytsko zmienia w zwiazku i niestety rzadko na lepsze. i wlasnie tymbardziej ludzie powinni wtedy dbac o relacje miedzy soba. bo to wlasnie para, ktora sie szanuje i kocha tworzy rodzine. a w tej rodzinie ma sie wychowywac szczesliwe dziecko. wiec owszem dziecko jest najwazniejsze, ale jesli rodzice beda sie poniewierac to nic mu z tego dobrego nie przyjdzie.
co do milych slow i wyznan to uwazam, ze nie powinno byc dnia bez nich. tak jak dziecko kwitnie pod wplywem pochwal i ma poczucie bezpieczenstwa dzieki przytulaniu, tak samo dorosla osoba - chwalona, tulona - czuje sie potrzebna i kochana.
ja bym na poczatek doradzala Tobie psychologa. moze w rozmowach ze spacjalista odnajdziesz sama siebie w tym wszytskim. terapia malzenska tez by Wam sie przydala, ale do tego trzeba dwojga chetnych.
tak czy siak zacznij od tego by zajac sie soba. zacznij wiecej wymagac, stawiac granice. albo facet cos zmieni albo uciekaj zanim zacznie Cie bic i poniewierac jeszcze bardziej.
a skoro kocha dziecko to przeciez sa widzenia.
 
chodzi o to, że ja też w nerwach go wyzywam. zawsze byłam silną kobietą. w szkole byłam przewodniczącą szkoły i co roku przewodniczącą klasy. kiedyś w żartach nauczyciel powiedział, że jak mąż na mnie kiedyś rękę podniesie, to nauczycielowi kaktus na ręce urośnie, a jednak... też doradzałam koleżance, że musi się rozjeść ze swoim mężem, jak ją uderzył. teraz, kiedy mnie to spotkało, sama nie wiem jak się zachować. jakiś czas temu w napadzie złości zaczęłam bić się po głowie z całej siły z pięści, bo czasem chciałabym umrzeć, ale też chciałabym , żeby moja córka coś po mnie miała, jakąś rentę, więc może jakiś tętniak mi się przytrafi i będzie spokój. on ją bardzo kocha i pewnie nie da nikomu jej skrzywdzić. często jest tak, że to ja zaczynam temat i przeze mnie jest kłótnia. ostatnio chciałam powystawiać ubranka po małej na allegro. mąż nie był w pracy. poszedł z małą na spacer, ale jak wrócił, to ja jeszcze zdjęcia robiłam. raz ją nakarmił. za jakiś czas znów była głodna i chciał, żebym ja jej zrobiła jeść, bo on chce sobie poleżeć. więc ja zostawiłam wszystko i zrobiłam, ale byłam już obrażona, że przecież ja chciałam jakoś pieniędzy trochę wykombinować, bo ten miesiąc mamy cienki, a on nie może sam się zająć Emilką, tylko ja muszę. powiedział, że on pracuje i należy mu się pospać w dzień. ja ogólnie śpię po ok. 6 godzin, ale też jestem zmęczona, bo mam niedoczynność tarczycy, a to charakteryzuje się taki brakiem energii. dlatego własnie ja już sama nie wiem, czy to czasem nie jest moja wina w tych naszych kłótniach. i to może przez to, że w naszym związku jest źle, to on tak wspomina swoje byłe, z którymi był szczęśliwy. dzisiaj mi powiedział, że on ma miłych wspomnień ze mną.

kiedy ja chciałam stawiać granice, to mówił, że nikt mu nie będzie rozkazywał jak ma się zachowywać i zazwyczaj też kończyło się kłótnią.

a najgorsze w tym wszystkim jest to, że cała moja rodzina go po prostu uwielbia i nawet by mi nie uwierzyli gdybym powiedziała, jak wygląda nasze życie.
 
Ostatnia edycja:
ja sie zastanawiam po co za niego wychodzilas? juz przed slubem widzialas jaki jest , jak sie zachowuje , wiec moglas sie spodziewac ze po slubie lepiej nie bedzie.. ja bym z nim powaznie porozmawiala na twoim miejscu , powiedzialabym mu co mi lezy na sercu ale bez wyzywania na spokojnie.. widac ze nie tylko on wybucha bo sama napisalas ze ty tez go wyzywasz.. i niewygaduj glupstw ze nie chcesz zyc , masz corke o ktora musisz dbac i byc dla niej wzorem. ona cie potrzebuje.

ps. nie obrazaj sie o to ze musisz dziecko nakarmic:szok: alegro nie ucieknie...
 
reklama
ja już nie raz próbowałam rozmawiać z nim na spokojnie, ale on zazwyczaj w tym czasie coś robił i nie słuchał co mówiłam, albo jak słuchał, to kończyło się kłótnią. a co do tego allegro, to drugi raz odkąd Emilka się urodziła poprosiłam go o pomoc w opiece nad nią i myślałam, że chociaż tyle może zrobić, ale się przeliczyłam, dlatego własnie mnie to zdenerwowało. i właśnie ten jeden jedyny dzień chciałam, żeby się zajął małą, bo na następny dzień już bym nie mogła wystawić tych ubranek. Emilka jest bardzo marudna. no ale to ja mam się opiekować dzieckiem i domem, a on chodzi do pracy. tyle różnicy w tym, że on pracuje 8 godzin, a ja 24, bo w każdej chwili muszę wstać do małej. kiedy go wyzywam, to zazwyczaj zaczyna się od tego, że ja albo on się obrazimy. on na mnie fuczy. aż ja zapytam zazwyczaj " o ch*j Ci chodzi", on odpowie, powyzywa i ja też. dlatego mam wrażenie, że zniszczyłam mu życie. bo mógł być z kimś innym i być szczęśliwy, a teraz męczy się ze mną i o zdaje sobie sprawę, że ja nie mam dokąd pójść i chyba nerwy go zżerają na samą myśl o tym, że musimy się ze sobą męczyć. ja bardzo go kocham i chciałabym dobrze, ale nie wiem co powinnam zrobić, żeby naprawić swoje wszystkie błędy. przepraszałam go już, a za jakiś czas było tak samo. jestem beznadziejna.
 
Do góry