reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

czasu nikt już nie cofnie - poroniłam

justa555

Wdrożony
Dołączył(a)
26 Luty 2010
Postów
50
Witam was i proszę o radę. W niedziele tj. 21.02.2010 r. trafiłam do szpitala z temperaturą 38 stopni dodam że byłam wtedy w 11 tc. Lekarz przyjął mnie na oddział ok 13.00, przeprowadził wywiad, ale nic mnie nie bolało, krwawienia też nie miałam więc przepisał mi dożylnie antybiotyk (ampycylinę), paracetamol i nospę. Trafiłam na sale gdzie dopiero po wizycie wieczornej zrobili mi USG, gdzie sie okazało że dzidziuś wykazywał cechy życia ale jego serduszko już nie biło. Powiedział mi wtdedy że raczej już nic z tego nie będzie ale rano skonsultuje jeszcze to z innym lekarzem.następnego dnia kolejne USG miałam dopiero około godz. 12.00 (całkiem rano) i wtedy niestety potwierdziła sie diagnoza dzidzia już nie żyła. Nie miałam żadnego krwawienia więc dali mi jakiś żel na wywołanie skurczy a co za tym idzie zaczęłam krwawić, w okropnych bólach. Urodziłam martwą dzidzie kolo 19.10 to było straszne przeżycie, nie mogę o tym zapomnieć. wyłyżeczkowali mi macice i następnego dnia rano zostałam wypisana do domu. Na karcie napisali mi że zostałam przyjęta z powodu krwawienia - co jest nie prawdą. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Proszę o pomoc. Co robić by szybko dojść do siebie, ndal czuje bóle. Czuję sie fatalnie i zadręczam się myślami, zadręczam sie stratą. Proszę o radę.
 
reklama
Justa555 witaj... dla Twojego Aniołka zapalam światełko... bardzo mi przykro że i Ty musiałaś dołączyć do grona Aniołkowych Mam:-(

Tak jak piszesz -czasu nic nie cofnie... pokochałyśmy zycie które w Nas rosło i nagle nam je odebrano... a nie tak miało być... nie tak miały wyglądać kolejne dni, tygodnie, miesiące...
Ja również straciłam swoją kruszynkę w 11tc, w 10t5d nagle przestało mi być niedobrze -tak bardzo cieszyłam sie ze najgorsze już za mną -teraz tylko dobre samopoczucie i radość z ciąży... jak bardzo się myliłam... Na usg prenatalnym okazało się ze serduszko nie bije...
Szpital, myśli "dlaczego", co się stało, co zrobiłam... odpowiedź brzmi -nic. Badania niczego nie wykazały, czas nie zaleczył ran -ciągle pamiętam, wspominam, myślę i tęsknię...

Ból nie będzie mniejszy ale z czasem nauczysz się z nim żyć -zapraszam Cię na watek główny -ciąża po poronieniu -tam znajdziesz ukojenie i zrozumienie -ja dzieki dziewczynom stanęłam na nogi:tak:
 
Just witaj wśród nas, choć wolałabym abyśmy się poznały w innych okolicznościach. Zapalam dla Twojego Aniołka światełko
[*]. Ja sobie wyobrażam, że skoro my poznałyśmy się tutaj to nasze Aniołki poznają się tam w niebie i razem fikają, wariują, bawią się, są szczęśliwe. Jakoś mi tak łatwiej wtedy na sercu.

A dlaczego tak się stało? To jest pytanie na wieki pozostawione bez odpowiedzi. Niestety.

Ja straciłam swoją dzidzię w 10tc i pamiętam to jak dziś. Tylko troszkę mniej boli, albo poprostu do tego bólu się przyzwyczaiłam, nauczyłam się z nim żyć. Ty też dasz radę. Jesteś kobietą, a my jesteśmy twarde, bo takie być musimy.

Cieszę się, że masz już swojego syneczka, ale o drugiej dzidzi nie zapomnisz, lekarz bzdurę powiedział, ale niestety oni często nie myślą :confused2:

Widzę, że na "ciąży po" już jesteś, więc zostań z nami i dziel się swoim cierpieniem, bo my Cię rozumiemy jak nikt inny. Pomożemy, a i Ty pewnie nie raz pomożesz nam.
 
Justa555 witaj... dla Twojego Aniołka zapalam światełko... bardzo mi przykro że i Ty musiałaś dołączyć do grona Aniołkowych Mam:-(

Tak jak piszesz -czasu nic nie cofnie... pokochałyśmy zycie które w Nas rosło i nagle nam je odebrano... a nie tak miało być... nie tak miały wyglądać kolejne dni, tygodnie, miesiące...
Ja również straciłam swoją kruszynkę w 11tc, w 10t5d nagle przestało mi być niedobrze -tak bardzo cieszyłam sie ze najgorsze już za mną -teraz tylko dobre samopoczucie i radość z ciąży... jak bardzo się myliłam... Na usg prenatalnym okazało się ze serduszko nie bije...
Szpital, myśli "dlaczego", co się stało, co zrobiłam... odpowiedź brzmi -nic. Badania niczego nie wykazały, czas nie zaleczył ran -ciągle pamiętam, wspominam, myślę i tęsknię...

Ból nie będzie mniejszy ale z czasem nauczysz się z nim żyć -zapraszam Cię na watek główny -ciąża po poronieniu -tam znajdziesz ukojenie i zrozumienie -ja dzieki dziewczynom stanęłam na nogi:tak:

Dzięki za podpowiedż gdzie szukać pomocy. Na wątku tym już jestem, czytam jakie dziewczyny przeszły tragedie i też im współczuję. Ty straciłas dzieciatko mniej więcej w tym samym czasie co ja, zapalam swiatelko dla twojego aniołka(*). Na tym wątku myślałam że i z Tobą uda mi sie porozmawiać ale jakoś nie udało się. Widzę że nadal bardzo cierpisz a ja dopiero teraz mam trochę więcej sił by o tym wszystkim pomysleć, pogadać, czy napisać. Nie jest mi z tym łatwo a świadomość tego że już mojemu aniołkowi zycia nie przywróci nikt doprowadza mnie do smutku żalu i łez. Staram się już nie płakać ale no różnie z tym bywa. Mam prośbe jakie Ty zrobiłaś sobie badania po poronieniu? Ja dopiero jestem przed, na forum dziewczyny piszą o strasznej ilości badań które mnie przerażaja szczerze mówiąć, ale jak trzeba to trzeba je zrobić i nie ma wyjścia. Mam nadzieje ze już sobie lepiej radzisz ze strata. napisz co tam u Ciebie? Kiedy straciłas swojego aniolka? I czy masz w planach następne?
Pozdrawiam
 
Witam Aniołkowa Mamo!Bardzo mi przykro z powodu tego,że także i Ciebie spotkała taka tragedia.Ja poroniłam w 21tc,kiedy Mój Kochany Synek kopał i baraszkował w brzuchu i dawał już o sobie znać od jakiegoś czasu.8 maja mija rok od jego śmierci a ja dalej jestem rozbita i przygnębiona i tak naprawde to dalej nie umiem z tym żyć.Ciągle obwiniam się,że to moja wina,że czegoś nie dopilnowałam.Jak idę na Jego mały grobek to łzy same napływają mi do oczu.Ciągle po nocach śni mi się tamten moment,gdy musiałam go urodzić...i słowa położnej,że urodził się martwy.......Pamiętam Jego buzkę i to maleńkie ciałko.Mówią,że czas leczy rany...Minął już rok a u mnie bez zmian......Może Tobie będzie łatwiej.Życzę wytrwałości
 
Do góry