reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Czego nauczylyscie sie z wiekiem?

Muszelka05

Fanka BB :)
Dołączył(a)
30 Maj 2009
Postów
333
No wlasnie - jak w temacie. W ostatnich dniach duzo bylo tu na ten temat. Ja twierdze, ze czlowiek z wiekiem zmienia czasem swoje poglady. Ja zmienilam wiele. Napisze o tym potem, bo mam tendencje do rozpisywania sie a wole dac pole do popisu innym.
Nie ukrywam, ze pytanie kieruje do forumowiczek 30+, ale jesli sa osoby mlodsze, ktore juz w zyciu zmienialy zdanie z czasem - zapraszam. Ciekawa jestem co napiszecie:tak: Jesli wogole cos napiszecie;-)
 
reklama
to ja jestem ta 30+
czego się nauczyłam z wiekiem:
-największa miłość to dzieci
-nigdy nie mów nigdy
-ślub niczego nie zmienia
-cierpliwość
-walki o swoje
-pewności siebie
-wyrozumiałości
-dialogu
i pewnie masy innych rzeczy ....a ile jeszcze przedemną..........
 
No cóz ja kiedys uwazalam, ze moi rodzice zbytnio ingeruja w moje sprawy, buntowalam sie i mowilam wiele przykrych zeczy, teraz wiem ze mieli racje, gdyby nie ich starania nie wyroslabym na pozadnego czlowieka, mysle ze sluszne jest pilnowanie i nakladanie zakazów swoim dzieciom, którym sie wydaje ze sa dorosle, to ze zmienilam zdanie sprawilo ze odzyskalam zaufanie rodziców i moglam pózniej sama o sobie decydowac choc mialam zaledwie 18lat, pozwalali mi na wiecej bo wiedzieli ze moga mi ufac, i uwazam ze pelnoletniosc nie zawsze czyni czlowieka doroslym i madrym.
 
Ja przekonałam się ,że świat nie jest tylko biały i czarny.
Wolę być niż mieć.
Nigdy nie mów nigdy.
Nic nie trwa wiecznie.
Zmieniło się również moje podejście do męża ( miałam 21 lat jak wyszłam za niego).
Zrobiłam sie bardziej tolerancyjna.
Złagodniałam dzięki dzieciom.
Nauczyłam się asertywności.

Jednym słowem jestem jak wino im starsza tym lepsza :-D:tak:;-)
 
Ja chętnie bym się rozpisała, bo cenię sobie twoje wypowiedzi, muszelko :tak: Nie jesteś ani czarna ani biała - tak jak nasze życie. Teraz mam niewiele czasu, ale tak w skrócie.

Mam 25 lat, ale w moim życiu było wiele trudnych momentów, naprawdę trudnych, które wiele mnie nauczyły. Najkrócej: anoreksja, depresja i na to nieplanowana i niechciana ciąża. Wiem, że jesteś terapeutą, więc pewnie potrafisz sobie wyobrazić jaką to daje wybuchową mieszankę. Nie opisywałam swoich doświadczeń na forum, bo w gronie idealnych matek, jak sama gdzieś napisałaś, trudno o tolerancję. Zrobiłam wiele, co mogło zniszczyć mnie, moje małżeństwo i moje dziecko.

A teraz, właśnie dzięki miłości i wyrozumiałości mojego męża oraz mojemu synkowi, którego do samego dnia porodu nie chciałam, jestem innym człowiekiem. W końcu odnalazłam spokój, swoje miejsce na świecie i ustaliłam zdrową hierarchię wartości.

Żałuję, że tak wiele złego musiało się wydarzyć, abym zrozumiała, co jest ważne. Ale dzięki temu jestm silna i cieszę się każdym drobiazgiem. Jak dziecko, tak jakbym narodziła się na nowo.

W szczegóły wchodzić nie będę, bo nie chcę wystawiać się na lincz;-)
 
Tak sie zastanawiam jak to napisac aby dzisiaj skonczyc;-):-D Poniewaz byloby tego duzo i nikt by niemial czasu przeczytac bede pisac w kawalakach.
Cz.1;-):-D
1. Oprocz tego co tu juz zostalo napisane (no, nie wszystkiego, bo np. cierpliwosci sie nie nauczylam nadal!:tak: i kilku innych rzeczy) to jedna z wazniejszych chyba dla nie rzeczy jakich sie nauczylam to bycia soba. Kiedy skonczylam 30 lat przestalo mi zalezec na robieniu dobrego wrazenia. Niech mnie ludzie biora dokladnie taka jaka jestem - pelna wad i zalet, sprzecznosci, zmian itd. I taka lubia lub nie, doceniaja lub nie....Tak tez postapilam, kiedy poznalam meza. Nie gralam idealnej partnerki (jak kiedys), szokowalam go bardzo czesto. Ale dzis sam mowi, ze jestem dokladnie ta sama osoba, ktora pokochal. A ja wiedzialam, ze on bierze mnie taka jaka jestem - wraz z wadami i wymaganiami.
2. Nauczylam sie, ze czasem ambicje i dume trzeba schowac do szafy.
3. Nauczylam sie ostroznosci w ocenie innych ludzi, bo nigdy nie wiem jak sama postapilabym np. bedec w ich sytuacji. Dzieki temu nauczylam sie obiektywnie patrzec na wiele rzeczy - bez zadnych pryzmatow.
4. Nauczylam sie, ze jedyna idealna milosc to ta do dziecka. Ze NIE MA rzeczy, ktorej bym nie zrobila dla Misi, gdyby zaszla taka koniecznosc.
5. Nauczylam sie, ze egoizm jest w zyciu potrzebny! I trzeba umiec z niego korzystac.
6. Kiedys ktos mi powiedzial, ze nikt nie ma obowiazku czynic mnie szczesliwa - to moje wlasne zadanie. Kiedys bardzo go za to skrytykowalam, bo twierdzilam, ze poto sie z kims jest, kogos kocha itd....Ble, ble, ble....Dzis wiem, ze mial swieta racje!
7. Wiem, ze trzeba dbac o swoje interes zawczasu. I nie jest to wyrachowanie a rozsadek.
cdn......:-D
 
Jako 18-latka, zawsze chcialam byc mloda... Bylam glupia i naiwna... Zawsze twierdzilam, ze nigdy nie chce meza, dzieci, i ze nie warto zyc po 30-tce... Facet, ktorego pokochalam, zmienil poglad na duzo rzeczy... Dziecko (planowane), jest calym moim swiatem... I teraz-zaledwie 8 lat pozniej, nauczylam sie, zeby cieszyc sie zyciem, bo jest za krotkie... I tak jak ktos juz napisal nigdy nie mow nigdy... Cenie sobie inne wartosci, niz te, ktore mialam, majac 18 lat... Moja mala rodzinka jest dla mnie najwazniejsza... I mimo, ze kiedys mowilam, ze nigdy nie chce dzieci, za rok, lub dwa planujemy drugie... Nauczylam sie takze, nie ufac kazdemu, bedac zdradzona, przez tzw. przyjaciolki, a nawet wlasna rodzine... Podchodze do wszystkiego z duzo wiekszym dystansem, najpierw sie zastanowie nad tym co zrobic, a nie odwrotnie...
 
Ja nauczyłam się tego, że nie wolno ludzi zbyt szybko oceniać - w zasadzie nie należy w ogóle innych oceniać, bo nie siedzimy w ich skórze i nie wiemy, co nimi naprawdę kieruje.
Nauczyłam się cieszyć z rzeczy i spraw, które niekoniecznie są idealne i dokładnie takie, jak sobie wymarzyłam czy zaplanowałam.

Nie nauczyłam się asertywności, mówienia w otwarty sposób o swoich potrzebach/chęciach, nie nauczyłam się akceptować samej siebie ("dzięki" ojcu, który nigdy w życiu za nic mnie nie pochwalił, nie powiedział, że mnie kocha, wyłącznie krytykował mnie i cały świat dokoła, i krytykuje nadal - choć dziś potrafię ojcu ostro powiedzieć, że gada bzdury i mówię to innymi dosadnymi słowami, to nadal nie umiem o sobie pomyśleć, że ładnie wyglądam lub robię coś naprawdę dobrze). Czyli jeszcze sporo nauki przede mną ;-) nie wspominając o różnych innych sprawach, które pewnie dobrze byłoby opanować lub o których jeszcze nic dziś nie wiem, a które przyjdzie mi opanować. No ale wszak nie o tym ten wątek.
 
reklama
Muszelko jest coś czego nie potrafię się nauczyć konsekwencji w stosunku do własnych dzieci.Wiem,że to jest złe ale czy człowiek z tą cechą się rodzi czy raczej się uczy tego?
Ja osobiście nie byłam nigdy w stosunku do siebie ani systematyczna ani konsekwentna jak tego sie nauczyć'?
 
Do góry