reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Czekając na poronienie...

Niestety i ja czekam na poronienie.... bo wątpie w cud :(:( To jak oczekiwanie na scięcie głowy, albo raczej wyrwanie serca...... W ubiegły czwartek diagnoza z usg że pęcherzyk płodowy jest pusty, być może zarodek się wchłonął, 12 kwietnia jeszcze usg dla potwierdzenia i szpital no i zabieg. Chyba że samo się zacznie.... Nie mam już sił na nic, z jednej strony chciałabym mieć to za sobą, ale z drugiej nie wyobrażam sobie tego wszystkiego. Przerasta mnie to!!!!
 
reklama
...czytam Wasze posty i wszystko wraca...
W 2009r. w 12 tyg. straciłam pierwsze dzieci - bliźniaki. Nie zapomnę radości i strachu, kiedy lekarz na 2-giej wizycie powiedział mi, że jest dwójka dzieci :) niesamowite! Było to w maju, mieszkaliśmy wtedy w Irlandii. W czerwcu pojechaliśmy do Polski na 2 tyg. urządzać nasze pierwsze mieszkanie. Po powrocie do Irl poszłam na zwykłą wizytę kontrolną do gin. Bardzo długo robił mi usg nic nie mówiąc... wtedy nie przeczuwałam niczego złego... bo przecież wszystko musi być w porządku! Pierwsze słowa, jakie powiedział, to, że "serduszka nie biją"... W tym momencie przestałam chyba odczuwać i słyszeć cokolwiek... lekarz stwierdził, że można było się tego spodziewać, bo ciąże bliźniacze to jakieś wybryki :/ że mam dwa wyjścia - wziąć tabletki poronne lub zabieg. Wg niego takie poronienie to "pikuś" - można zażyć tabletki w domu i tam sobie poronić, nie będzie bolało... Do dziś niedobrze mi się robi, jak pomyślę o tym gin.
Dostałam skierowanie do szpitala, w którym potwierdzili obumarcie ciąży i dali skierowanie do przyjęcia na oddział. To był piątek, a do szpitala miałam przyjść w poniedziałek. Pomimo, że kochałam bardzo swoje Kropeczki (tak ich nazwałam - czuję, że byli to chłopcy), myślałam tylko "wyjmijcie TO ze mnie"... dziwne, ale myślałam o nich jako "TO" i do dzisiaj nie rozumiem dlaczego...
Przepraszam, że tak się rozpisałam... ale mimo, że poroniłam prawie 3 lata temu, a w zeszłym roku urodziłam śliczną córeczkę, to często myślę o swoich Aniołkach... tą stratę bardzo ciężko przeżyłam, nikt nie potrafił ze mną rozmawiać, nie chciał słuchać... bo przecież wiele kobiet to spotyka i żyją dalej... ktoś, kto nie przeżył straty nie jest w stanie zrozumieć...
Zapalam światełka dla wszystkich Aniołków
[*]
[*]
[*]
 
Kochana tak strasznie mi przykro ,że musiałaś to przeżyć(*)(*) , zapraszam na wątek ciąża po poronieniu jest nas tam więcej można się wygadać , czasem pośmiać, gratuluję córy z całego serducha:tak:
 
Niestety i ja czekam na poronienie.... bo wątpie w cud :(:( To jak oczekiwanie na scięcie głowy, albo raczej wyrwanie serca...... W ubiegły czwartek diagnoza z usg że pęcherzyk płodowy jest pusty, być może zarodek się wchłonął, 12 kwietnia jeszcze usg dla potwierdzenia i szpital no i zabieg. Chyba że samo się zacznie.... Nie mam już sił na nic, z jednej strony chciałabym mieć to za sobą, ale z drugiej nie wyobrażam sobie tego wszystkiego. Przerasta mnie to!!!!
Witaj Diana, doskonale Cię rozumiem bo przeżyłam to samo. Oczekiwanie na drugie kontrolne USG jest straszne. Mnie się nie udało i straciłam moją fasolkę ale za Ciebie trzymam kciuki, że jednak wszystko będzie dobrze i 12kwietnia zobaczysz zdrową fasolkę i bijące serduszko.
 
Witajcie,

niestety i ja muszę do Was dołączyć. Moja historia, jak każda tutaj, zaczęła się pięknie, teraz walczę z rozpaczą i czekam na poronienie...

Ostatnia miesiączka 11.02 - długie cykle, bardzo nieregularne (po 3latach odstawiam pigułki, najpierw miałam 4 miesiączki co 60 dni, potem przerwę 4 miesiące, miesiączka, cykl 36 dniowy i ten okres 11.02). 17.03 zrobiłam test - cienka kreseczka. hcg total 19.03 131 mlu/ml, 24.03 hct total 382,1 mlu/ml. Wizyta u lekarza 25.03 malutki pęcherzyk, nie obliczamy dnia ciąży, bo przy takich cyklach trudno, czekamy co dalej, luteina 2 razy dziennie doustnie. 7.04 kolejna wizyta na usg mały zarodek wskazujący na 5t5dc, lekarz nie chciał pokazywać serduszka, bo powiedział, że jest za wcześnie. 9.04 - krew (niedużo) szpital (z racji świąt - w innym, nieznanym mieście). usg -lekarz widzi tylko pusty pęcherzyk o nieregularnym kształcie i każe czekać. W szpitalu robią betę hcg -3303 mlu/ml (badanie z 10.4). Dostaję dupka 3xdziennie i nospę fortę, bety nie powtarzają, traktują mnie byle jak mimo kolejnych pytań, 12.04 - wypisują mnie do domu z zaleceniem leżenia i wizytą u mojego gina za 2 tyg (poszłabym wcześniej, ale jest na urlopie do 21.04). plamienia ustały jeszcze tego samego dnia w szpitalu, ale 3 dni leżałam tam chyba tylko po to, że NFZ za mnie zapłacił.

Sobota 14.04 robię betę w moim lab, informacja - wynik będzie wieczorem. Czekam - sobota, niedziela, wyniku nie ma. W pon rano dzwonię - mówią, że wynik będzie do końca dnia. We wtorek rano(dzisiaj) wyniku brak, po mojej awanturze pojawia się wynik -zrobiony dzisiaj (a krew pobrana w sobotę) beta hcg - 3674 mlu/ml.

17.04 Pojechaliśmy do św. Zofii. Mój lekarz tam pracuje, więc chciałam jechać tam, żeby się mną porządnie zajęli, choć bliżej mam 2 inne szpitale. Godzina 19.30 - babka na izbie przyjęć mówi "3 godziny czekania", ja chcę uciekać, M każe zostać. Czekamy w kolejce, jestem 8 a przede mną 7 rodzących. Godzina 22.30 (około) wchodzę - lekarz cudowny. Dziewczyny, mój lekarz jest świetny, ale ten jest nieziemski! Nie spotkałam jeszcze lekarza, który trzymałby mnie ponad godzinę i to na NFZ w Izbie Przyjęć szpitala. Badanie "ręczne" jest ok, resztka plamienia. Oblicza wiek ciąży - niby 9 tydz, ale mówi, że przy takich cyklach liczenie nie ma sensu (to już wiem
smile.gif
), robi usg no i mamy... z tego nieregularnego pęcherzyka, który w szpitalu wcześniej zaczynał się dzielić zrobiły się dwa, piękne i regularne. W środku dwa ciałka żółte - gdyby nie ostatnia @ i wszystko inne wyglądałoby to na 6 t. No i teraz najlepsze - lekarz nie widzi podstaw do przerwania tej ciąży, mamy znowu czekać - powiedział, że nikt nie da mi gwarancji, ale też nikt nie zabierze mi nadziei. Ciąża powinna być inna, większa, ale gdyby rosła od początku jako 1, a tu jakieś podziały... zdjęcia usg się zmieniają, beta choć mała rośnie i powiedział, że czasem ma takie "nieksiążkowe" przypadki. Gdyby dzieci się rozwinęły i przeżyły - będą bliźniaki. Niski przyrost bety, zmieniające się zdjęcia są dziwne, ale są i lekarz mówi, że ta ciąża jeszcze walczy, że nie umarła. Uspokoił mnie też czego się bać, wytłumaczył, kiedy do szpitala, a kiedy leżeć, powiedział jak wygląda medycznie zakończenie takiej wczesnej ciąży a jak jej poronienie. Mam znowu czekać i nie tracić nadziei. W niedziele przyjdzie do mojego lekarza podczas mojej wizyty i porozmawiają o moim przypadku, bo jest trudny, ale ciekawy. Mam poczucie, że nie spotkałam wczoraj lekarza, ale anioła - cokolwiek się teraz nie stanie, wiem czego się spodziewać i jak reagować. I to wszystko w państwowym szpitalu, niebywałe...

19.04 odbieram beta hcg, kolejne mam zrobić w sobotę, ale już wiem, że nadzieja umarła - wynik 3400...czas zatrzymał się dla mnie w miejscu

czekam na wizytę u gina 22.04 i wyrok, który wiem, że usłyszę...
 
Ostatnia edycja:
Jej dziewczyny, bardzo mi przykro, niestety ja tez straciłam wczesna ciążę .. Dopiero co, tydzien temu, boli mnie serce o tym myśleć i tu zaglądać..:( przeczytałam ze któreś z was są z Lublina możecie polecić jakiegoś dobrego lekarza z NFZ i prywatnie tez? Pozdrawiam
 
cześć,
Moge do Was dołączyć?
Ja we wtorek dowiedziałam się, że moje dziecko przestało rosnąć jakiś miesiąc temu. robiłam betaHCG i malało więc jutro mam się zgłosić na zabieg łyżeczkowania:( Strasznie się boje,niewiem co mnie czeka. Kocham moją Kruszynke i niechce jej stracić:( Niemam żadnych bólu,krwanień. Trudno mi uwierzyć w to co się stało:(
 
agnieszkaala- bardzo mi przykro, że cię to spotyka, zapalam
[*] dla twojego aniołka, jak chcesz pogadać o tym co cię spotkało, to zapraszam na wątek główny ciąża po poronieniu
 
Witam.Bardzo sie ciesze, ze trafilam na to forum.Moze opowiem w ten sposob,zeszly tydzien sroda,czwartek test za testem oba pozytywne.sobota lekkie brazowe plamienie,telefon na pogotowie,kazali lezec a jak nie przejdzie do poniedzialku to do lekarza.Niedziela po poludniu,krwawienie jak przy okresie bol brzucha tez jak przy menstruacji,pojechalam do szpitala, zrobili badanie krwi HCG 404 niskie jak na 7 tydzien,usg dopochwowe-krwi w srodku nie ma,ale ciaza jak na ten tydzien za mala w ogole bez tej otoczki jajeczko,powiedzieli, ze sa trzy opcje-zle wyliczony termin(z powodu, ze mam bardzo nieregularne cykle)-obumarla ciaza,lub ciaza pozamaciczna.Jezeli do wtorku dostane silnego krwotoku to mam natychmiast jechac do szpitala,jezeli nie to we wtorek przyjechac, zrobia mi badanie krwi-jezeli Hcg wzrosnie to super, jezeli nie dadza mi zastrzyk na wywolanie poronienia,jezeli usg wykaze krew w srodku-operacja usuniecia ciazy pozamacicznej.Od niedzieli krwawie jak przy normalnym okresie z jakas taka lejaca sie(nie wiem jak to nazwac) gestsza krwia, brzuch boli jak przy okresie.W glebi serca wiem,ze zaczelo sie poronienie-wiem to.A jednak ciagle mam nadzieje.Myslalam, ze juz wyplakalam wszystkie lzy
 
reklama
Wczoraj dowiedzialam sie ze serduszko naszego malenstwa nie bije... Od dwoch dni plamilam, ale dopiero wczoraj udalo sie zrobic scan. Mam isc do szpitala po pigulke, w poniedzialek druga, ale... chyba nie trzeba bedzie. Mam skurcze macicy - malenstwo chyba wlasnie odchodzi.

Marchewcia, jesli to 7 tydzien to poronienie wlasnie tak moze wygladac - po prostu brzuch troche boli, dosc mocno krwawisz... Ja juz dalej, wiec idzie z akcja skurczowa.
 
Do góry