reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

czy nie za wcześnie???

P

Pauletta

Gość
witam wszystkie mamusie!powiedzcie mi proszę, jaki wg. Was czas powinien uplynąć między jedną ciążą(straconą)a ponownym zajściem w ciążę??nie ma na to pewnie reguły, ale chciałam poznać Wasze zdanie na ten temat. ja straciłam moje dziecko w październiku zeszłego roku, a teraz ponownie jestem w ciąży, moja siostra gdy się o tym dowiedziała stwierdziła, że skoro tak szybko zaszłam w kolejną ciąże to mój żal i smutek po stracie dziecka były udawane...ona mysli, że ja już zapomnialam o tym co mnie spotkałao, ale takich rzeczy nie zapomina się, pozostają w naszej swiadomości do końca życia,dlatego tak bardzo zabolało mnie to co powiedziała :(czy Wy też uważacie, że to za wcześnie??bardzo proszę o szczere odpowiedzi!
 
reklama
CZesc, wiesz co, nie mam slow na Twoja siostre!Jak ona mogla tak powiedziec!Ty najlepiej wiesz ile Cie to kosztowalo i jak bylo Ci ciezko, wiec sie nie przejmuj takimi opiniami. Bardzo sie ciesze, ze znowu jestes w ciazy. Wcale nie jest za wczesnie, zalecany odstep po starcie fasolki to 3 miesiace. Wiec glowa do gory!!Teraz masz byc usmiechnieta, pelna wiary, pozytywnie nastawiona! To wazne dla Twojego maluszka. Wiec.....prosze o usmiech!!!!! :D
 
dziękuje Ci bardzo Asiu:)masz rację powinnam teraz sie usmiechać, niczym nie martwić i tak też zrobię:)choć czasami jest naprawdę ciężko...wracają do mnie wspomnienia, wydaje mi się, że nie będe już szczęśliwa...
musze chyba wybrać się jeszcze do lekarza, bo martwią mnie moje zsałabniecia, nie wiem czym mogą byc spowodowane..:(
gorace pozdrowienia dla Ciebie i Fasoleczki:)
i jeszcze raz dziekuje za wsparcie:)
 
Zawsze mozesz na mnie liczyc:) Oczywiste jest to, ze wspomnienia bede do Ciebie wracac, nie tak latwo zapomniec o stracie Fasolinki. Ale pamietaj: teraz masz juz swoja Dzidzie:)  Nie zadreczaj sie niepotrzebnymi myslami. Co do zaslabniec to koniecznie udaj sie do swojego lekarza. On na pewno Ci dorazdi co robic. Pozdrowionka
 
dziękuje bardzo:)tak też zrobie, właśnie dzwoniłam do mojego lekarza i powiedział mi że koniecznie mam jutro przyjść, że te zasłabnięcia mogą byc objawem anemii i powinnam koniecznie zrobiś wszystkie badania, być może będe musiała zostac w szpitalu:(byle nie na długo, bo umre tam z nudów..hehe.
moj przyszły męzulek też chodzi cały zestresowany, chociaż przede mną udaje ze wszystko jest ok i zapewnia mnie że tym razem będzie dobrze:)mam nadzieje ze ma racje..ale to się okaże.powiem Ci szczerze, że uspokoję się dopiero jak usłyszę bicie serduszka tej małej Kruszynki..a le jeszcze dwa tygodnie będe musiała poczekać.
mam jeszcze pytanko, czy to normalne, ze po tym wypadku boję się jeździć samochodem?bo czasami wydaje mi się, że przesadzam..ale staram się nie siadać za kierownića, robie to tylko wtedy gdy naprawdę musze.
a jak tam u Ciebie?widzę, że też jesteś początkująca tak jak ja:)
 
Pauletto, dolaczam sie do slow Asi. Twoja siostra pojechala na maxa. Moze zazdrosna?????
Nie jest za wczesnie. Z medycznego punktu widzenia zaleca sie odczekanie minimum 3 miesiecy, czasami wiecej. Ten czas potrzebny jest na regeneracje organizmu (psychiki rowniez).
Dziwie sie Twojej siostrze, po pierwsze, ze tak mysli ( dla niektorych najlepsza metoda ukojenia straty, jest jak najszybsza ponowna ciaza i to jest calkiem normalne), po drugie, ze mowi, co mysli.... Czasami warto ugryzc sie w jezyk, teraz nawet trzeba bylo...
Glowa do gory, bedzie dobrze.
A o zaslabnieciach lepiej porozmawiaj z lekarzem. Zawsze lepiej dmuchac na zimne.
 
A co jezdzenia samochodem. Ja po moim wypadku (kilka lat temu) nie jezdzilam przez 5 lat.... Bo sie balam, nawet jako pasazer....
Potem malymi kroczkami. Doszlo do tego, ze za kierownica czulam sie jak ryba w wodzie, jakbym sie za nia urodzila.....
Ale teraz.... Mam czasami jakies leki. Raz lepiej, raz gorzej....
Pamietam, jak jechalam do mojej drugiej polowki obwiescic radosna nowine..... Nie dosc, ze trzesly mi sie rece z emocji, to tak panicznie sie balam, ze szok.
Dzisiaj np. znow mialam gorszy dzien i dojechanie na miejsce zajelo mi dwa razy wiecej czasu :-)
 
witaj:)powiem Ci, że ja też byłam w wielkim szoku jak to usłyszałam.byla na wakacjach, a jak wróciła to tak niby w zartach powiedziała mi że przytyłam i niedługo nie zmieszcze się w żadne ciuchy, ja jej na to, że jestem w cąży, a ona zaczęła tą swoją całaą gadkę, o mojej głupocie, nieodpowiedzialności..zrobiło mi się, przykro, bo myślałam ze mogę na nia liczyć, rónież w tej sytuacji, ale jak widac pomylilam się..
a co to tych pasów o któere mnie pytałaś w innym wątku to przez całaą ciąże zapinałam pasy, ale tego feralnego dnia jechałam tylko na zajęcia na uczelnię(niecałe 7 min)i ich nie zapięłam, uderzyłam brzuchem o kierownice..lekarze starali sie uratować ciąże, ale niestety uderzenie było zbyt silne i się nie udało:(do konca zycia będe się zastanawiała jak potoczyłoby się to wszystko gdybym tego dnia nie wsiadała do samochodu, albo zapięla pasy..moje maleństwo byłoby teraz ze mna:(staram sie zyć normalnie, zaczęłam na nowo jexdzić autkiem, choć z wielkim strachem...i robie to tylko wtedy, kiedy naprawde musze.
a facet który spowodował wypadek, chodzi sobie po ulicy...to mój sąsiad..
pozdrawiam serdecznie i dziękuje za wsparcie:)
 
wiesz, ja staram sie zyć normalnie, dlatego postanowiłam przełamać strach i usiadłam za kierownicą, tyle tylko, że jeśli już gdzieś jade, zawsze zabieram kogoś ze sobą, jakoś bezpieczniej się wtedy czuje..no i od czasu wypadku zapinam pasy, obojętnie czy jade do sklepu, który jest 5 minut drogi, czy do rodziny w innym miescie...moze gdybym tego dnia tez je zapieła byłoby inaczej..ale na to pytanie już nie poznanm odpowiedzi:(
 
reklama
Dziekuje. I jeszcze raz Cie przepraszam, ze o to pytalam.
Ja mam zawsze straszne watpliwosci, co do pasow... Te kilka lat temu, gdybym miala zapiete, to pewnie juz by mnie nie bylo....
Teraz sama nie wiem, co mam robic. Moze dla reszty dziewczyn to takie "panikarskie" zachowanie, ale.... Ty mnie pewnie rozumiesz. Jak sie raz mialo wypadek i pasy, albo ich brak mogly miec jakies znaczenie, to potem czlowiek sam nie wie, co ma myslec i jak sie zachowywac.
Teraz raz zapinam, raz nie. Zaleznie, co mi sie akurat umysli....
 
Do góry