reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Czy powinnam namawiać przyjaciółkę do rozwodu?

Dołączył(a)
27 Maj 2018
Postów
5
Witam was, zastanawiam się nad pewną trudną sprawą. Mam bardzo bliską koleżankę, która ma duży problem ze swoim mężem. Taka sytuacja jak u niej jest dla mnie nie do przyjęcia, a ona nie chce rozwodu za nic.
Dla niej mąż jest wspaniały i kochający, dla ich dzieci też, ale dla jej syna z 1 małżeństwa (jest wdową) już nie. Chłopiec ma 13 lat. Kiedy ona poznała się z obecnym mężem nic nie zwiastowało nieszczęścia, jej mąż podobno mówił że jest w stanie traktować wówczas 9-letniego chłopca jak własne dziecko. Nie traktował go źle, ona tak przynajmniej twierdzi. Według jej męża chłopcu zabrakło "ojcowskiej ręki", a ona go nie umiała "trzymać krótko". Na początku młody stosował się do zasad stawianych przez ojczyma, ale kiedy miał 11lat zaczął się buntować. Najgorzej zaczęło być kiedy urodziły im się bliźniaki. Jej mąż oszalał na ich punkcie, a chłopca zaczął jedynie "ustawiać" i nie chciał już nawet z nim normalnie porozmawiać. Nie pozwalał od tamtego czasu żeby odbierać go ze szkoły, nawet aby siadał z nimi przy stole, wyznaczył mu też obowiązki. Po szkole przez kilka godzin miał zajmować się rodzeństwem. Z tego co wiem to jej syn niedawno urządził awanturę, że kiedy nimi się zajmuje to nie ma czasu się uczyć, a gdy dostaje gorsze oceny ojczym go karze. Ona chciała przekonać męża aby wynająć opiekunkę, jednak on cały czas krzyczał na chłopca, że to tylko jego lenistwo, i jakby chciał to by wywiązał się ze swoich obowiązków.
Koleżanka wspominała, jak mąż wypomina ciągle synowi, że niszczy ich szczęście i bez niego byliby szczęśliwą rodziną. Zrzuca mu często, że jest niewdzięczny i nie umie docenić z czyjej ręki chleb ma. Ona próbowała mu przemówić, ale ostatnio jej mąż już nie wytrzymał. Kazał chłopcu się pakować i wynosić z jego domu.
Koleżanka podobno zaczęła błagać męża aby to wszystko odwołał, on powiedział że nie chce aby ich wspólne dzieci dorastały przy takich kłótniach i on dłużej tego nie wytrzyma. Ona niestety dała za wygraną i zawiozła chłopca do babci. Minęły już trzy dni jak on tam jest, a jej mąż dalej nie chce go widzieć. Powiedział, że ma tam mieszkać. Podobno facet się nawet cieszy z tego, że wreszcie "dzieciak nie będzie im przeszkadzał".
Jak dla mnie to kompletne draństwo i mówiłam o tym przyjaciółce, ale ona chce żeby mąż dał dziecku drugą szansę. Ja naprawdę nie wiem co to ma być za szansa, jak dziecko nie jest niczemu winne. Ona kocha tego drania, a mi strasznie szkoda chłopca. Nie wiem jak można jej pomóc, a przede wszystkim temu biednemu chłopcu? Widzę, że jest on bardzo smutny, jego babcia mieszka naprzeciwko mnie. Czy rzeczywiście pwinnam namawiać ją do rozwodu?
 
reklama
Rozwiązanie
Nie spodziewałam się aż takiego wielkiego odzewu z Waszej strony.
Pojawiło się wiele komentarzy na temat rozmowy z babcią chłopca i powiadomieniu opieki społecznej. Też właśnie o tym myślałam, ale wczoraj byłam u jego babci. Chłopiec przez pierwsze dwa dni był bardzo smutny, a wczoraj już go nie poznałam. Od kiedy jest u babci jest coraz bardziej szczęśliwy, nie chodzi ciągle przestraszony i ze spuszczoną głową, jak było kiedy mieszkał z matką i jej nowym partnerem. Jego babcia stwierdziła, że po tym co zrobiła jej córka ona nawet nie myśli żeby przyjeżdżała do dziecka a co dopiero żeby wracał do domu. Jeśli by to zgłosić to opieki to wtedy sąd dałby kuratora, zalecił terapię i dalej niech się dzieje co chce. Oni już było na dwóch...
Jak dla mnie straszne jest to że matka zgodziła się aby jej własne dziecko opuściło dom [emoji50] dla mnie sytuacja o której piszesz jest chora. Ale rozwód to już ostateczność. Może niech zagrozi temu facetowi że albo pójdzie do psychologa i zacznie traktować wszystkie dzieci tak samo albo koniec. Dla mnie byłoby to nie do zalceptowania
 
Rozwód może niekoniecznie, ale powinna mu postawić ultimatum.
Ja na jej miejscu zabrała bym wszystkie dzieci i pojechała do babci i poinformowała bym że albo wszyscy wracamy do domu albo zostaje tu.

Swoją drogą za bardzo mu się poddała.

Właśnie też tak myślę, ale ona nigdy się chyba na to nie zdobędzie. Mówi, że chce poczekać aż mąż ochłonie i wtedy go namówi na jeszcze jedną szansę dla syna. Jednak nawet jeżeli to się uda, to kompletnie nie zmieni sytuacji ani jej, ani tego chłopca. Mi aż strach pomyśleć co z tego biednego dziecka wyrośnie, jak na każdym kroku słyszy że nikt go nie chce i jest śmieciem. Te kłótnie to dopiero początek buntu, a co będzie potem to strach się bać. Może ją postraszę, że jest właśnie na najlepszej drodze żeby stracić syna na zawsze? Sama już nie wiem. Jak jej mówiłam żeby chociaż pojechała się z synem zobaczyć, to ona nie, bo mąż by tak nie chciał :/
 
jej krol i wladca i to dobrze widac. syna ma gdzies ... chyba jest na tyle dorosla ze wie ze go moze stracic..choc nie wiadomo czy juz nie stracila.. w jego oczach juz duzo stracila bo jak sie domyslam to w wielu sytuacjch nawet palcem nie kiwnela a tamten sie na nim wyzywal zapewne ..granice pewnie dawno przekroczone..szkoda slow

ja takiej osobie tez chcialam pomoc kiedy tej pomocy potrzebowala ale co sie okazalo to wymowki za wymowka.... a i tak wybrala tak jak jej najwygodniej po prostu a dzieciaka oddala do opieki i to po rozstaniu sie na pare miesiecy z mezem a jego ojczymem .. chyba po to by sprowadzac obcych facetow na noce..chce odreagowac stres jak to mowi.. a pozostale dzieciaki ida w slady starszego brata
sie odsunelam bo to nie ma sensu.cierpi na wlasne zyczenie
ty pokazujesz jej rozwiazanie..pomoc na dloni ...zalatwiasz za nia a ona i tak ci powie ze nie bo to..nie bo tamto..i tak w kolko
 
Witam was, zastanawiam się nad pewną trudną sprawą. Mam bardzo bliską koleżankę, która ma duży problem ze swoim mężem. Taka sytuacja jak u niej jest dla mnie nie do przyjęcia, a ona nie chce rozwodu za nic.
Dla niej mąż jest wspaniały i kochający, dla ich dzieci też, ale dla jej syna z 1 małżeństwa (jest wdową) już nie. Chłopiec ma 13 lat. Kiedy ona poznała się z obecnym mężem nic nie zwiastowało nieszczęścia, jej mąż podobno mówił że jest w stanie traktować wówczas 9-letniego chłopca jak własne dziecko. Nie traktował go źle, ona tak przynajmniej twierdzi. Według jej męża chłopcu zabrakło "ojcowskiej ręki", a ona go nie umiała "trzymać krótko". Na początku młody stosował się do zasad stawianych przez ojczyma, ale kiedy miał 11lat zaczął się buntować. Najgorzej zaczęło być kiedy urodziły im się bliźniaki. Jej mąż oszalał na ich punkcie, a chłopca zaczął jedynie "ustawiać" i nie chciał już nawet z nim normalnie porozmawiać. Nie pozwalał od tamtego czasu żeby odbierać go ze szkoły, nawet aby siadał z nimi przy stole, wyznaczył mu też obowiązki. Po szkole przez kilka godzin miał zajmować się rodzeństwem. Z tego co wiem to jej syn niedawno urządził awanturę, że kiedy nimi się zajmuje to nie ma czasu się uczyć, a gdy dostaje gorsze oceny ojczym go karze. Ona chciała przekonać męża aby wynająć opiekunkę, jednak on cały czas krzyczał na chłopca, że to tylko jego lenistwo, i jakby chciał to by wywiązał się ze swoich obowiązków.
Koleżanka wspominała, jak mąż wypomina ciągle synowi, że niszczy ich szczęście i bez niego byliby szczęśliwą rodziną. Zrzuca mu często, że jest niewdzięczny i nie umie docenić z czyjej ręki chleb ma. Ona próbowała mu przemówić, ale ostatnio jej mąż już nie wytrzymał. Kazał chłopcu się pakować i wynosić z jego domu.
Koleżanka podobno zaczęła błagać męża aby to wszystko odwołał, on powiedział że nie chce aby ich wspólne dzieci dorastały przy takich kłótniach i on dłużej tego nie wytrzyma. Ona niestety dała za wygraną i zawiozła chłopca do babci. Minęły już trzy dni jak on tam jest, a jej mąż dalej nie chce go widzieć. Powiedział, że ma tam mieszkać. Podobno facet się nawet cieszy z tego, że wreszcie "dzieciak nie będzie im przeszkadzał".
Jak dla mnie to kompletne draństwo i mówiłam o tym przyjaciółce, ale ona chce żeby mąż dał dziecku drugą szansę. Ja naprawdę nie wiem co to ma być za szansa, jak dziecko nie jest niczemu winne. Ona kocha tego drania, a mi strasznie szkoda chłopca. Nie wiem jak można jej pomóc, a przede wszystkim temu biednemu chłopcu? Widzę, że jest on bardzo smutny, jego babcia mieszka naprzeciwko mnie. Czy rzeczywiście pwinnam namawiać ją do rozwodu?
Zawiadom odpowiednie organy Państwowe ... i sprawa szybko nabierze rozpędu. To nie babcia ma zapewnić chłopcu opiekę a matka. Porozmawiaj z chłopcem, przekonaj go by o problemach w domu powiedział wychowawczyni, szkoła powinna zmobilizować matkę do działania jeśli dobro jej pierworodnego leży jej na sercu. Nie rozumiem takiego postępowania matki ...
 
Niestety to rodzina koleżanki i to ona podejmie decyzję.Ma Ciebie tylko się obrazi, że się wtracasz.
Znałam podobna sytuacje, tyle że tym 'gorszym' dzieckiem byllla córka z pierwszego związku.W wieku 14 lat poszła mieszkać do babci i... Odżyła.Z mama się widuje codziennie, z ojczymem wcale.
Jej matka nie odejdzie.Nie ma dokąd, nie da rady finansowo.Choc moim zdaniem to głównie wymówki...
Trzeba przede wszystkim kierować się dobrem dziecka.Moze faktycznie u dziadków dostanie więcej miłości i troski niż w swoim domu?
 
Zawiadom odpowiednie organy Państwowe ... i sprawa szybko nabierze rozpędu. To nie babcia ma zapewnić chłopcu opiekę a matka. Porozmawiaj z chłopcem, przekonaj go by o problemach w domu powiedział wychowawczyni, szkoła powinna zmobilizować matkę do działania jeśli dobro jej pierworodnego leży jej na sercu. Nie rozumiem takiego postępowania matki ...
Dokladnie! To trzeba jak najszybciej zglosic. Chora rodzina i sytuacja i ktos powinien sie tym zainteresowac. Biedne dziecko...
 
Co za idiotka z tej pożal się Boże matki! Jak może pozwalać na to, by mąż psychicznie niszczył jej syna? Jak może na to patrzeć i czekać na dobry humor tego dziada, by poprosić go o to, by jej dziecko wróciło do domu?! To mi się absolutnie nie mieści w głowie.
Rozumiem, że kocha męża, że chce, by bliźniaki miały mamę i tatę, ale czy to oznacza, że najstarszy syn ma być oddany na poniewierkę!? Aż się we mnie gotuje, gdy czytam coś takiego.
Porozmawiaj z nią, przekonaj ją, że wraz z mężem i synem powinni udać się na terapię dla rodzin. Być może specjalista wytłumaczy im, jak bardzo krzywdzą chłopaka.
Jeśli ona nadal będzie jedynie wykonywała polecenia tego drania, to popieram jedną z przedmówczyń- powinnaś zgłosić to odpowiednim organom.
Ona jest matką, na niej spoczywa obowiązek zapewnienia dziecku bezpieczeństwa, godnych warunków do życia. Jeśli dziadkowie nie upilniją chłopca i coś mu się stanie, to matka za to odpowie. Ona chyba nie zdaje sobie z tego sprawy.
No i na pewno nie myśli o tym, że najprawdopodobniej w oczach chłopaka jest skreślona.
Za to, że bezmyślnie słucha męża nie myśląc o swoim synu.. Ja na miejscu młodego chyba nawet nie chciałabym wracać do tego domu.. Wyrzec się dziecka, dla mężczyzny bez serca. I matka i ojciec są siebie warci. I jak zwykle, tylko dziecka żal...
 
reklama
Wybacz. Ale co to za matka która nie broni swojego dziecka niczym lwica i to jeszcze gdy krzywdzi je ktoś kto jest pod ręką?
I tak jak ten chłopiec ma prawo znienawidzić ojczyma tak teraz i rodzoną matkę za to co zrobiła.
Tego już nie cofnie. Nie cofnie że oddała go. Pozbyła się problemu. Potraktowała jak potykacz.
Nie wiem czy bym nie poinformowała Opieki Społecznej. To nękanie psychiczne. A facet powinien iść do dobrego lekarza...
 
reklama
Do góry