reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Depresja poporodowa

Madlein trzymaj się, bo tak jak piszą dziewczyny w szpitalu łatwo nie jest, ale pomyśl sobie że jak wyjdziecie do domku to już będzie lepiej z każdym dniem :) Sama pobytu w szpitalu się boje, oby jak najkrócej tam siedzieć :/ Dasz rade!
A do tego karmienia to ja podchodze tak, że moja mama trójke dzieci butlą wykarmiła i nic nam nie jest, moja bratowa tak samo dwójke swoich dzieciaczków do piersi nie przystawiała i fantastycznie rosną :) Ja bede chciała karmić piersia ale jak nie wyjdzie to tez nic sie nie stanie :) Ściskam!
 
reklama
Madlein - ja miałam równie cięzki pobyt w szpitalu, siedzieliśmy tydzień. Po cesarce dostałam gorączki, byłam bardzo bardzo słaba, nie mogłam o własnych siłach dojść do ubikacji, ale małego dostałam już 12 godzin po zabiegu i nikt się nie pytał czy jestem w stanie się nim opiekować czy nie. U mnie w szpitalu był remont i pielęgniarki nawet nie miałyby gdzie trzymać malców. W drugiej dobie, w nocy mały zaczął wymiotować wodami płodowymi - zakrztusił się raz, ja się zerwałam w popłochu, żeby go podnieść i byłam pewna, że coś sobie zrobiłam z raną bo aż ryczałam z bólu - nikt się tym nie przejął. W trzeciej dobie, kiedy już powoli przygotowywałam się na wyjście pani pediatra (okropny babus) wysłuchała małemu szmery na serduszku. Ja zbladłam, spytałam co to oznacza, a ona już stojąc w drzwiach odpowiedziała mi tylko, że szmery na sercu moga oznaczać wadę serca i wyszła!! Przeryczałam pół dnia, na domiar złego okazało się, że mąż złapał przeziębienie i nie przyjedzie do nas przez cały weekend - więc siedziałam samiutka z kłebiącymi się myślami... Do tego oczywiście problemy z karmieniem, tez nie umiałam go przystawić, brodawki miałam zgryzione do krwi, wkońcu kupiliśmy kapturki - jakoś poszło, ale jakbyście widziały jakie zabiegi wykonywałam, żeby mały chwycił i zassał kapturek - włącznie z wstrzykiwaniem pokarmu strzykawką do buzi :-) Ja nie mogę raczej złego słowa powiedzieć na położne bo były pomocne i bardzo miłe, no ale ich jest kilka a kobiet na oddziale blisko 30 więc wiadomo, że i tak jesteś z tym wszystkim sama. Naprawdę byłam tym wszystkim wykończona i do tego to oczekiwanie na poniedziałek i badania kardiologa, który nie było wiadomo kiedy dokładnie się pojawi.
Kardiolog przyjechała dopiero w pon o godz.18, dzięki Bogu mały jest zdrowy i razem z innymi mamami, które tez czekały na te badania uprosiłyśmy lekarzy, żeby nas puścili tego samego dnia - wyszliśmy po 20:00. Byłam wykończona, ale najszczęśliwsza na świecie, że jedziemy do domu!
Dlatego Madlein ja Cie doskonale rozumiem, że nie jest łatwo wytrzymać w szpitalu samej, ale myśl tylko o tym,że już niedługo będziecie w domku i wszystko będzie inaczej bo w domku nic nie jest takie straszne - ja cały czas sobie to powtarzałam i to mi pomogło, poza tym najważniejsze jest to, żeby dzieciątko było zdrowe! :-)
Trzymam kciuki, żebyście szybko wyszli.
 
Madlein Trzymaj się słońce,ja również złapałam doła po pierwszym porodzie w szpitalu jeszcze ok. ale w domu się czułam sama jak palec jest więcej takich i nie jestes sama pamiętaj że masz nas tu na forum i zawsze możesz liczyć na dobre słowo.
Buziaki
 
jak tak czytam was dziewczyny to az sie we mnie gotuje na ta nasza sluzbe zdrowia cudowna.
wiem jednak tez ze zdazaja sie super lekarze i polozne , ale bardzo zadko...

no coz trzeba bedzie jakos przezyc i starac sie byc twardym i stanowczym
co niektorzy twierdza ze z jakas bombonierka i kawa sie wystarczy przejsc i juz inaczej cie traktuja:-p ale ja chyba nie bede tego praktykowac, chociaz moze to by pomoglo:sorry:
 
dziewczyny czytam wasze wspomnienia po porodzie,to tylko swiadczy o polskich szpitalach,ale chyba poki co to nie zanosi sie na poprawe.Ja nie mowie,ze u mnie bylo idealnie,ale pobyt w szpitalu wspominam b.dobrze:tak:,noworodkami opiekuja sie pielegniarki,tylko na czas jedzenia mialysmy je przy sobie,a tak moglysmy odpoczywac.Natomiast w domu,poza mezem,ktory i tak poza wolnymi niedzielami pracowal,moglam na niego liczyc,a rodzina jak rodzina przyjsc popatrzec.Tak wiec nie moze byc latwo,zwlaszcza przy pierwszym dziecku,roznie jest u kazdej z nas,kazda matka ma jakies watpliwosci,zreszta duzo by tu opisywac......Madlein!i poczatkujace mamy na pocieszenie moge powiedziec i napewno niejedna mama ze mna sie zgodzi,ze czas szybko plynie,z czasem zapomnisz o bolu i to co spedza ci sen z powiek,a wiec zobaczysz z czasem dziecko ci wszystko wynagrodzi,ten jego usmiech na buzce,jak przyjdzie do ciebie juz samo i przytuli cie,zanim to nastopi troche czasu minie,ale naprawde oplaca sie czekac,ja dzis nie pamietam tego zlego,nocy nieprzespanych itp.,a dzis jak mnie rozsmieszy moje dziecko to,az sie poplacze ale ze szczescia:-)!pozdrawiam,szybkiego wyjscia do domu,zdrowka dla dzidzi i tobie tez,trzymaj sie i glowa do gory.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
ja tam wychodzę z założenia że w końcu po to są i za to im płacą i to oni mają być dla mnie a nie ja dla nich oczywiście wszystko z kulturą ,ale nie daję sobie w kasze dmuchać bo jak zobaczą wystraszone dziewczę to dopiero wtedy niektórzy jadą po Tobie ,po prostu jestem sobą ani ja ani nikt mi łaski robił nie będzie,ale czasem ma się gorszy dzień i wtedy tak wszystko się podwójnie odbiera ;(
 
Madlein- trzymaj sie kochana, na pewno bedzie dobrze, poradzisz sobie ze wszytskim

Wiecie co, kazdy mowi ze w Angli jest taka super opieka lekarska, a jak przychodzi co do czego to sie narzeka ze lekarze nieuki, na wszytsko paracetamol daja itd. uwazam ze nie ma nic zlego w systemie room-in, tylko tu chodzi o podejscie do kobiet w pologu, jedne sie pozbieraja w kilka godzin, inne potrzebuja wiecej wsparcia, czasu. Wiele z nas nigdy nie mialo do czynienia z malym dzieckiem, a to co mowili na SR mozna sobie wsadzic, bo ma sie nijak do rzeczywistosci. Pielegniarki i polozne dostaje swoje pensje i to jest ich zasrany obowiazek, aby pomoc przy dziecku, a jak nie chce to niech zmieni prace, co to za zwyczaje zeby im kawe kupowac??? Czy jak zatrudniamy kogokolwiek to dajemu mu slodycze zeby lepiej pracowal?? ba zeby mu sie chcialo pracowac?? czy nam ktokolwiek cokolwiek daje oprocz wyplaty??

Druga sprawa, to sale, sa duszne przepelnione i tlumy odwiedzajacych, jak w takich warunkach mozna sie skupic, na swoim dziecku, skoro pol metra dalej stoi banda obcych chlopow, jak mozna sie czuc swobodnie w takich warunkach?? Obolale, cieknie z nas krew probujemy nakarmic dziecia, ktory nie potrafi za bardzo zlapac brodawki, poloznych brak, ale mamy cale mnostwo innej widowni. Nie mowie ze odwiedziny powinny byc zakazane, ale do sali powinien miec wstep tylko ojciec dziecka, a jak ktos ma ochote na wiecej odwiedziajacych to na korytarz.

U mnie nie bylo wiekszych rpblemow, zeby ktos sie mala zajal jak sie chcialam umyc, czy pojsc do tolety, moglam zostawic w pokoju noworodkow, ale na 2 dobe jak chcialam na noc zostawic to powiedzialy ze tylko na 4 godziny wezme i wiecie co, z zegarkiem w reku co do minuty dostalam mala w srodku nocy, a spala jak aniolek, mogly yby w tej sytuacji poczekac az sie obudzi, czy zacznie plakac i wtedy oddac, ale to juz kwestia podejscia.

to napisalam elaborat
 
Nikt mi nie powie, że to takie dobre dla mamy i dziecka, jak są ze sobą cały czas od porodu. Bo matka jest zmęczona, obolała, hormony spadają, często dochodzi problem karmienia lub jakies problemy zdrowotne, a atmosfera w szpitalu sytuacji nie poprawia. Więc chyba lepiej, jak dzieci pobędą z pigułami przez te parę dni i wyjdą ze zdrową mamą, niż będą z nimi cały czas i skończy się to depresją.
Ja miałam depresję od drugiej doby po porodzie aż do mniej więcej połowy czwartego miesiąca życia Maksia. Ryczałam, bałam się siebie i dziecka, a do tego wspaniała rodzinka mojego męża wmawiała mi, że jestem przez to złą matką. Wiele czynników zebrało się na to, że wpadłam w depresję. Musiałabym tu duuuużo pisać, ale generalnie jest to wynik złego traktowania w szpitalu. Nie przez wszystkich. Raczej przez jednostki. Ale to wystarczy. Kiedy potrzebujesz najbardziej na świecie wsparcia, małej pomocy i dobrego słowa, przychodzi ci taka i mówi, że dziecko chore, ty musisz leżeć sama w izolatce i nie wolno ci wychodzić. A i nikt nie może wejść do ciebie. Jakby nie było tego systemu, to Maks leżałby na noworodkach, ja na położniczym z jakąś inną dziewczyną zapewne i już. Chodziłybyśmy wesoło odwiedzać nasze maluszki, zadowolone i wypoczęte, i nie stałoby się to, co się stało. Mogę powiedzieć, że opieszałość pewnych osób pracujących w szpitalu i wadliwy system doprowadziły do tego, że straciłam radość tak wyczekiwanego macierzyństwa. Przez długi czas czułam się zła, brzydziłam się sama sobą. Jasne, są kobiety, którym to pasuje, nie spać i mieć dziecko przy sobie i zniosa to bez zająknięcia. Ale nie ja i zdecydowana większość kobiet po ciężkich porodach (Maks miał 4,250kg, poród ok.9h, Aleks 4,850kg, poród 12h). O dziwo po urodzeniu Alusia już było lepiej. Może to też dlatego, że był w lepszym stanie, niż Maks, który rodził się dwa tygodnie po terminie.
Zwracam się teraz do autorki tematu. Jesteś wspaniałą mamą, która chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Nie chcesz się go pozbyć, tylko odpocząć, by kochać je jeszcze mocniej. Jesteś teraz w szpitalu, a już sama ta nazwa budzi dreszcze, a co dopiero przebywanie w nim. Lampy od naświetlań przy żółtaczce dodatkowo odbiorą ci siły, wierz mi. Miałam takie lampy w pokoju, jak Aleks był naświetlany przez 24h. Przy Maksie nie mogłam mieć lamp, bo miałam współlokatorkę. Ale lampa ta daje tak okropne światło, że osłabniesz. Będzie ci gorąco, będziesz sie słaniać na nogach, ale będziesz to znosić, bo kochasz swoje dziecko. A jeżeli ktoś to szanuje, to da ci od tego odpocząć. Nie od dziecka. Od tych lamp. Ono musi leżeć po nimi, ale ty nie. O ile więcej dziecko będzie miało z ciebie pożytku, jeżeli się chwilkę prześpisz! Wiem, co mówię. Mamy, które oddają dzieci na noc, czy nawet i na dzień, nie myślą tylko o swojej wygodzie. One zaraz wyjdą do domu. Tam już nie będzie komu oddać dziecka. Dlatego chcą odpocząć, bo po to leżą w tym cholernym szpitalu. Nie myśl, że jesteś wyrodną matką i nie daj sobie tego wmówić, bo to NIE PRAWDA!!! Ty to wiesz i tego się trzymaj. Zobaczysz, że w domu, nawet, jak nie będziesz spac po nocach, dziecko będzie niespokojne, to ty i tak będziesz spokojniejsza i silniejsza. Szpital to wysysacz energii. Opieka nad dzieckiem po tak wielkim wysiłku dodatkowo tej energii sporo odbiera. A kiedy coś idzie nie tak, coś staje się trochę bardziej skomplikowane, wtedy pojawia się depresja. I nie wstydź się tego, że w nią wpadasz. To nie twoja wina, tylko personelu medycznego, który do tego dopuścił. Kiedy urodził sie mój Aleks, a ja zaczęłam płakać, bo bolał mnie kręgosłup, przyszła pani doktor od dzieci i zaptyała, co się dzieje. Kiedy jej odpowiedziałam, zapytała, czy chcę, aby dziecko zostało na noc z położnymi, a ja w ten sposób będę mogła odpocząć. Bałam się oddać dziecko, bo znów nazwą mnie wyrodną matką itd. Wtedy ona zapytała, czy ja czasem nie mam takich właśnie myśli. Bo jeżeli tak, to ona zabiera maluszka i osobiście będzie o niego dbała, a rano mi go przywiezie. Bo mama z depresją to dziecko z depresją. A jej obowiązkiem jest wypisac dziecko w stanie idealnym. I rzeczywiście siedziała z nim prawie całą noc, poza chwilką, kiedy została wezwana na cesarkę. Skąd to wiem? Bo wyszłam w nocy sprawdzić, co się dzieje z Alusiem. Spał jak aniołek, a pani doktor wypełniała sobie karty. A położne? Następnej nocy, kiedy już mały był naświetlany, same zapytały, czy czasem nie lepiej by było, żebyśmy odpoczęły od lamp (leżałam z inną "żółtaczkową" mamą). Dlaczego tak nie mogło być przy Maksie, kiedy tej pomocy bardziej potrzebowałam? Tego nie wiem. Jak ten system jeszcze bardziej się zaostrzy, to obawiam się, że położnictwo będzie musiało zostac połączone z psychiatrią.
Rozpisałam się, może nieco nie na temat, ale przynajmniej się wyżaliłam ;P
Dziewczyny z deprechą, nie łamcie się. Płaczcie ile wlezie, przytulajcie swoje dzieci i nie bójcie się prosić, by ktoś się nimi zajął przez parę godzin. W końcu wszystkie kochamy nasze dzieciaczki. Nie dajcie sobie odebrać tej radości, jak mnie ją odebrano. Aż się teraz popłakałam, kurde :p Ściskam mocno mocno autorkę tematu. Jakbyś chciała pogadać czy coś, to pisz na prv. Albo na gg, nie ważne. Ja mam bardzo grzeczne dzieci i kupę czasu, żeby gadać :)
 
ja wyszlam w paitek ze szpitala i wzielo mnie na amen.... caly dzien ryczalam, cala noc, nie bylam w stanie nad garem ustac, maz szykowal jesc, zmywal i w ogole przytulam i pocieszal, pol nocy wstawal do malej na przewijanie ja tylko wstawalam na karmienie, sobota to samo. wyjec jak cholera. a juz nic mnie tak nei wk.... o jak moja mama: po co placze tak bardzo i w ogole? jak byla umnie polozna w sobote to rozbeczalam sie przy niej jak dziecko,od razu stwierdzila ze mam baby blues i ze to spadek hormonow. dzisiaj juz mniej rycze, wzielismy malutka na pierwszy spacer w wozku, 6 dni ma dopiero ale u nas we FR 27 stopni wiec luz. uwierzcie ze ten spacer 1.5h na sloncuz robil swoje. poczulam sie na nim jak zwierze wypuszczone z klatki po latach niewoli. jakby nie bylo spedzilam w szpitalu 5 dni i nie wychodzilam na zewnatrz przez ten czas. w piatek jak wyszlam to na powietrzu bylam tyle co ze szpitala do auta i do domu. i tak poplakuje czasem szczegolnie o to ze jak maz wroci do pracy za tydzien w poniedzialek to ja sie zawyje sama w domu i nie poradze sobie... maz mowi ze poradze sobie bo po porodzie bylo gorzej bo szwy po cc swieze i dalam rade.ogolnie mala jak juz sie rozbudzi to potrafi cycac 4 razy, strzelic dwie kupy,zlac sie tatusiowi prosto na reke i mnie to dobija ze tak strasznie dzien przelatuje. maz mnie wygania do spania - polozna mowila zeby spac jak najwiecej jak tylko okazja.dzisiaj sie polozylam, malej cos odwalilo, jesc i kupa jesc i kupa, jak zaczela przysypiac w lozeczku to zaraz sie rozdarla, chyba chciala przytulenia-wzielam ja polozylam sobie na brzuchu i cycach jak zabke i usnelam z nia -moze spalam tak z pol godzinki bo nagle prosto w ucho rozdarla sie jak nei wiem.... musze byc silna i dac rade, tyle matek wychowalo swoje dzieci...musimy dac rade wszystkie!:)
 
reklama
Trzymam kciuki za was dziewczyny !!
U mnie też nie było wesoło, ostatnią noc w szpitalu przeryczałam całą, bo już było mi wszystko jedno, mały z dnia na dzień tracił na wadze, a w sytuacji gdy miał już z góry niską wagę urodzeniową był to powód do dalszego przetrzymywania na oddziale. Do tego zażółcił mi się i też trzęsłam się aby bilirubina nie podskoczyła. Do tego kompletny brak apetytu małego, każda butelka wciskana na siłę. Wlewana "ręcznie" gdy tylko otwierał dziubek choć na pół sekundy. Piguły które wyzywały gdy tylko coś w butelce zostawało bo już nie dawałam rady mu wmusić. A do tego wszystkiego moje ciśnienie które po każdej próbie płaczu podskakiwało jeszcze bardziej.
ALE... wkońcu na 5 dobę udało nam się wyjść bo mały "przytył" 80g, wyniki zadowalające więc wypis do domku już na wyciągnięcie ręki a tu nagle patrzę a z rany po CC leci gęsta krew.... okazało się że zrobił się krwiak podskórny po CC. Gin porozrywał mi to na żywca i włożył sączek... myślałam że to już koniec że znów ugrzęźliśmy .... ale po godzinie błagania zgodził się na wypis. Pielęgniarka środowiskowa ma mnie doglądać no i idę na kontrolę w środę tego sączka a poki co zmieniam sobie jakos sama opatrunki. Na początku zmienial TŻ bo ja boje się krwi.... fuj fuj
No a na domiar złego mały wczoraj jakoś tak niefortunnie zasikał pieluchę że siuśki dotarly do pępka i rozmoczyły kikut pępowinowy więc zamiast octeniseptem trzeba się bylo ratowac spirytem zeby wrocilo do normy.... czasem mysle ze nie nadaję się na matke..... glapa dokumentna czasem....
Dobrze że jest TŻ....gdyby nie on naprawdę już kilkakrotnie w szpitalu popadłabym w totalną paranoję bo po 15 dniach w szpitalu nie można być normalnym....
Mam nadzieję że teraz będzie już coraz lepiej i tego życzę też WAM... musimy dać radę bo JAK NIE MY TO KTO ???!!!!
 
Do góry