reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Depresja w ciąży

Dołączył(a)
14 Listopad 2014
Postów
4
Miasto
Gorzów Wielkopolski
Witajcie Mamusie i przyszłe Mamusie :)

Piszę do Was w sprawie depresji jeszcze w ciąży.

Mam 27 lat, własną działalność, cudownego narzeczonego i dzidzię w brzuszku (16 tydzień). Powinnam być uradowana, szczęśliwa i promienna, powinnam latać jak na skrzydłach. Jednak... sytuacja rodzinna nie pozwala mi się tym wszystkim cieszyć. Problemy rodzinne to główny problem, brak pewności siebie i... wręcz kpienie z damskiej części rodziny. Niestety u nas kobiety mają mało do gadania. Jedynym moim podparciem teraz jest mój narzeczony, bez niego pewnie dawno by mnie już nie było.

Stresuję się, denerwuję i nerwy dosłownie mnie zjadają. Zaczęłam 2 trymestr ciąży i nic nie przytyłam, wręcz odwrotnie, powoli są same kości. Jem dużo, wyniki mam wzorowe, więc doszliśmy do wniosku z lekarzem, że niestety nerwy mogą być tu głównym problemem. Z resztą zawsze nerwy tak na mnie działały.

Nie wiem jak sobie poradzić. Ciągle chodzę smutna, nie mam na nic ochoty, moja działalność wisi na włosku (gdyby nie ZUS to mogłabym zrezygnować), w ogóle nie mam pewności siebie, a do tego wszystkiego straszliwie się zamartwiam i boję wielu spraw.

Niestety nie stać mnie obecnie na chodzenie do psychologa, więc postanowiłam do Was napisać.

Czy któraś z Was też coś podobnego przeżywała? Jak sobie radzić? Nie boję się o siebie aż tak, ale głównie o dzidzię. Nie chcę mu/jej zaszkodzić, bo nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.

Pomocy.

Pozdrawiam Mondeluz
 
reklama
Witaj,
ponieważ piszesz, że masz trudną sytuację w domu, to pytanie brzmi, czy ty mieszkasz z rodzicami, czy z narzeczonym? I pytanie, co cię najbardziej stresuje, bo twój wpis jest bardzo ogólny.
 
Jest tylko jedna rada na cos takiego. Musisz wziąć się w garść. Chyba masz dla kogo się starać? Tam w Tobie rośnie mały człowieczek który przeżywa wszystko razem z Tobą. Potrzebujesz motywacji? To pomyśl jak trzymasz go w ramionach po porodzie i przytulasz a on, ona patrzy na ciebie tymi swoimi pięknymi oczkami. Dla tej chwili warto przeżyć wszystko i zrobić wszystko! Uwierz niesamowite. Świat staje na chwile gdy kładą ci Dzidzie na brzuchu. Do końca życia nic nie zatrze tego wspomnienia. I teraz odpowiedz sobie czy warto wszystko inne olać i skupić się na tej małej kochanej istotce która ma tylko Ciebie. Pamiętaj o tym jak będziesz się znów stresowac
 
PS. Nie mowie ze Twoje problemy są nieważne tylko staram się uświadomić Ci ze warto pokonać to wszystko co Cię doluje i tym samym zapewnić spokój dzidziusiowi. Pozdrawiam cieplutko
 
Możesz iść do psychologa na NFZ. Musisz mieć skierowanie od lekarza ogólnego. Jeśli masz tendencję do stanów depresyjnych, to być może dopadnie Cię baby blues - więc warto poszukać pomocy już teraz. Są różne stowarzyszenia - u nas w przychodni widziałam plakat intytucji, która pomaga kobietom w ciąży i po porodzie w kryzysie. Z jakiego miasta jesteś?

To prawda, że świat się całkowicie zmienia z narodzinami dziecka :)
 
Na NFZ do psychologa? A wiesz jakie są terminy?

Chociaż może gdyby powiedzieć że w ciąży...

Ty! Ale ty nie możesz się stresować !
Dzidzi szkodzi stres. Będziesz teraz matką, a one nie mogą się bać. To Ciebie muszą się bać inne stworzenia na tym świecie aby twój maluszek czuł się bezpiecznie :tak:

A jak będziesz chodzić z głową podniesioną do góry, pewna siebie to inni od razu to wyczują. ( Z tą babką się nie zadziera! ) :-D

Strasznymi problemami są choroby, a one się biorą np ze stresu. A ze wszystkim innym można sobie poradzić ! :D Szczególnie że masz kochającego Cię mężczyznę !! On jest jak rycerz, zawsze możesz na nim polegać :) Nie każda ma tyle szczęścia ^^

Weź zamiast płakać, smutać ... POKRZYCZ, jak się czegoś boisz to weź nie tłum w sobie tego !! Wkurzyła Cię baba w warzywniaku? To nakrzycz na nią ! Ja wiem że to brzmi trochę szalenie ale jakąś terapię trzeba sobie zrobić aby bylo lepiej :) Pomyśl logicznie, kurde no ale zamartwianie mi nic nie da w tej sytuacji .. ważne jest moje samopoczucie bo dzidzia ma takie samo jak ja... więc OLEJ TO.

A z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach... No tak bywa w wielu przypadkach. Zawsze to jednak rodzina. Nie z tej strony, to z innej. Próbuj aż się z nimi dogadasz :tak: Masz cel, prawda? Więc pomyśl jak go osiągnąć. A nie dołuj się !! Masz Zakaz dołowania się !

Pamiętaj jak Cię coś trapi to kurde, ogłoś to całemu światu, ktoś się znajdzie kto Ci pomoże. A nóż widelec dla niego to będzie łatwa sprawa. Oszczędzisz sobie nerwów. :-)

Głowa do góry !! Damy radę :D
 
Na pewno zalezy od miasta, ale sprawdzic warto. W Bydgoszczy kumpela czekała parę tygodni do poradni (ok. 1,5-2 mies.).
W przypadku depresji, która raczej nie zniknie i jest w człowieku od lat, warto czekać nawet i dłużej, bo zapewne problem nie zniknie.

A jeśli chcesz się wygadać, to śmiało tu pisz. A jeśli nie chcesz na forum, to możesz napisać do mnie - wysłucham Cię.
 
Kochane :)

Człowiek jak takiego pozytywnego kopa dostaje rano to aż się chce żyć.

Powiem w skrócie jaka jest sytuacja. Od połowy roku mieszkamy praktycznie w firmie (mieszkanie jest na górze firmy), więc z nią jesteśmy związani non stop. Rano o 8 budzą mnie dźwięki z blacharni... Gdzie wyjść niestety nie bardzo jest jak. Z 3 stron mam pole, a z czwartej ruchliwą ulicę, więc na każdy spacer trzeba zabierać samochód. Mieliśmy w życiu niedawno wybór - albo zostać w pięknym i cudownym mieście o nazwie Wrocław, oboje mieliśmy pracę, byliśmy zadowoleni. Postawiono nam propozycję pracowania w rodzinnej firmie, która jak się okazało nie jest wcale taka rodzinna. Niestety powiedzenie "z rodziną najlepiej na zdjęciu" owszem sprawdza się idealnie. Miało być inaczej, wyszło zupełnie inaczej i w konsekwencji jesteśmy tu takimi trochę brzydko powiem "murzynami". (Nie mam nic do Afroamerykanów, broń Boże!). Nie mamy nic do gadania, mamy tylko robić co do nas należy, nawet jeżeli nie jest to słuszne. Nie wszystkie rzeczy nam się podobają np to że nie mam zatrudnienia - mam swoją działalność, więc nie ma biedy, ale usłyszałam, że "jest Ci to przecież niepotrzebne".

Druga sprawa to mój kontakt z Tatą, a właściwie z męską częścią rodziny. U nas niestety kobiety nie maja nic do gadania, mamy sprzątać, rodzić dzieci itd. wiecie taki stary, tradycyjny model rodziny. Z Tatą nie rozmawiam, on pyta tylko o pracę, wtedy ja się wkurzam i odpowiadam, żeby w końcu zapytał np. "jak się czuję, czy wszystko ok, co u nas słychać, czy nie mamy żadnych problemów?", ale ostatnio usłyszałam, ze przecież my nie mamy żadnych problemów... nie liczymy się ani my, ani nasze uczucia i sytuacja jest codziennie mocno napięta. Dodatkowo jestem chora na astmę, przy której nerwy kumulują się jakby bardziej. Tata skomentował to tylko tak "phi! jaka astma!"...

Codziennie się zmuszam, aby normalnie jeść, uśmiechać się, robię sobie jakieś drobne przyjemności, aby poprawić humor. I na pewno dużo rozmawiam z Dzidzią i Ukochanym, to w końcu teraz będzie moja nowa rodzina :) bardzo dużo czytam, aby wszystko wiedzieć.

Niestety zamknęłam się na ludzi, nie wychodzę prawie z domu, nie mamy sąsiadów, a dawni znajomi w większości zostali we Wrocławiu, albo się od nas odwrócili. Ostatnio dość często mam napady płaczu, a wręcz paniki o lepsze jutro.

Dziękuję za miłe słowa, cudownie czytać coś takiego z rana, kiedy człowiek zmusza się, aby funkcjonować.

Pozdrowienia dla Was i Waszych maluszków :)
Mondeluz

ps. Plan z moją nową rodzinką mamy następujący na dzień dzisiejszy: bardzo mocno oszczędzamy, za jakieś 1,5 roku wyjeżdżamy do Wrocławia, gdzie dobrze się czujemy. Kupujemy mieszkanie i zaczynamy życie od nowa. Wiem, że jak Dzidzia zacznie już kopać, a co dopiero jak się urodzi to wszystko będzie pewnie wyglądało lepiej, bo skupię się na nim/jej. Ale jak wytrzymać z rodziną do tego czasu, aby nie oszaleć??
 
Masz opcję zapisania się na fitness dla kobiet w ciąży? :) Wiesz.. wyszłabyś z domu. Poznała inne przyszłe mamy. Poza tym ruch świetnie rozładowuje stres :)
Jeśli nie dasz rady wyprowadzić się wcześniej... to musisz zacisnąć zęby. Wytrzymać ;-)
 
reklama
A może mogłabyś zrobiłabić sobie wolne (osobiście sprobowalabym wziąć chorobowe) i odwiedziła dobrych znajomych z Wrocławia? Myślę że taki kilkudniowy odpoczynek dobrze by Ci zrobił (szczegolnie możliwość spojrzenia z szerszej perspektywy).
Wiem jak rodzina potrafi działać na czlowieka i faktycznie wyprowadzenie się to najlepsze wyjście, ale do tego czasu musisz znaleźć siłę, żeby olewać glupie teksty i przekonania. Na pewno wiesz ile jesteś warta :-)
A co do wagi w ciąży - nie przejmuj się wiele dziewczyn na początku chudnie (ja za każdym razem zaczynałam drugi trymestr z kilkoma kg na minusie;-) ).
 
Do góry