reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Drugie dziecko zaraz po pierwszym?

Dołączył(a)
27 Maj 2018
Postów
5
Ostatnio ciągle słyszę, że jak tylko dojdę do siebie po ciąży powinnam urodzić drugie dziecko. Wszystko dlatego, że pierwsze jest niepełnosprawne (ma rozszczep kręgosłupa, był leczony jeszcze zanim się urodził). Mimo dobrych rokowań, ze wszystkich stron (no może poza mężem) słyszę naciski na drugie dziecko. Nie wiem do końca co będzie z pierwszym, czy choroba ma genetyczne podłoże itp, a ciągle słyszę że jak nie urodzę zaraz drugiego to będę żałować całe życie! Szczerze to mam dosyć tego przejmowania się wszystkim, bo ciągle zajmuję się sprawami innych (nawet jak byłam w zagrożonej ciąży) i wreszcie chcę się w spokoju zajmować swoim dzieckiem. Tylko że co chwile ktoś nas się pyta czy "już nam się udało" bo niedługo to już rok będzie. Moja matka najbardziej to wszystko nakręca, nie daje mi spokoju. Tylko w koło powtarza, że jak się okaże że syn nie będzie całkiem samodzielny, to będzie miał rodzeństwo które się nim zajmie jak ja nie będę mogła, a tak jak nie urodzę zaraz dziecka to będę żałować. Albo że jak urodzę późno to zanim ono porośnie żeby mogło się zajmować rodzeństwem to za dużo czasu zejdzie. Ja sama też bym nie chciała w razie czego (nie daj bóg) zrzucać opieki na rodzeństwo, bo w końcu nie od tego ono jest. Według mojej rodziny to normalne że w rodzinie trzeba się czasami poświęcić dla kogoś i to nic złego żeby urodzić drugie dziecko aby zajmowało się w razie czego tym pierwszym. W sumie ja sama zajmowałam się chorą babcią kiedyś i nie uważam żeby stała mi się od tego krzywda. Jednak mama mi daje za wzór moją ciotkę, która zakończyła edukację na podstawówce chociaż była bardzo zdolna, żeby zajmować się chorym bratem (opiekowała się nim do jego śmierci) bo matce już siadał kręgosłup. Mówię jej ze to moja sprawa, ale to na nic. Według niej jestem egoistką, bo nie chcę aby syn miał "zabezpieczenie" i że kiedyś może przeze mnie skończyć na tułaczce po ośrodkach. Nawet to że on w przyszłości będzie najprawdopodobniej chodził do normalnej szkoły jej nie przekonuje, bo twierdzi że niepełnosprawny nigdy nie powinien iść między normalnych ludzi, i zawsze ktoś będzie musiał mu pomagać. Już mnie to strasznie denerwuje, bo każdy nas pyta kiedy następne dziecko. Oczywiście ona też mnie straszy, że na starość nie będzie mi miał kto przysłowiowej szklanki wody podać.
Nie wiem już jakich argumentów użyć, ręce mi opadają. Co ja mam im powiedzieć? Może w końcu zdecyduję się na kolejne, ale nie wiem jeszcze. Jeśli już to jak do tego czasu to przetrwać?
 
reklama
Rozwiązanie
Ostatnio ciągle słyszę, że jak tylko dojdę do siebie po ciąży powinnam urodzić drugie dziecko. Wszystko dlatego, że pierwsze jest niepełnosprawne (ma rozszczep kręgosłupa, był leczony jeszcze zanim się urodził). Mimo dobrych rokowań, ze wszystkich stron (no może poza mężem) słyszę naciski na drugie dziecko. Nie wiem do końca co będzie z pierwszym, czy choroba ma genetyczne podłoże itp, a ciągle słyszę że jak nie urodzę zaraz drugiego to będę żałować całe życie! Szczerze to mam dosyć tego przejmowania się wszystkim, bo ciągle zajmuję się sprawami innych (nawet jak byłam w zagrożonej ciąży) i wreszcie chcę się w spokoju zajmować swoim dzieckiem. Tylko że co chwile ktoś nas się pyta czy "już nam się udało" bo niedługo to już rok będzie...
Powiedz wprost żeby się odczepili inaczej nie zrozumieją. Ludziom nie dogodzisz- najpierw naciskanie No a kiedy wkoncu dziecko? Potem- no to chyba czas na drugie, żeby pierwsze nie było samo. Masz dwóch synów? Czas postarać się o córkę. Chcesz mieć czwarte dziecko- No co ty, chyba już wystarczy, jak poradzisz sobie z czwórką.... a naciskanie na urodzenie „zdrowego” dziecka jest wg mnie potwornością, tak jakby to które masz się nie liczyło ze względu na swoje ułomności. Powinnaś zerwać kontakt z ludźmi którzy tak mówią albo poważnie z nimi porozmawiać. Ja bym sobie nie dała w kasze dmuchać.
 
Ja bym się nie tłumaczyła w ogóle, skoro wszyscy uważają że mają obowiązek wam cokolwiek radzić. Przecież to wasze życie. Nikt inny nie powinien mieć wpływu na wasze decyzje. Chcesz "jakoś przetrwać" do czasu, kiedy plany czy życzenia Twojej rodziny wobec Ciebie(i Twojego drugiego dziecka) zostaną spełnione? Myślę że jeśli teraz chcą wpływać na Wasze decyzje, to po urodzeniu drugiego dziecka wiele się nie zmieni. Tym bardziej, że już teraz planują życie człowieka, który się nawet nie począł. A jeśli rodzeństwo nie będzie mogło/potrafiło spełnić ich oczekiwań bo np. też będzie chore albo zwyczajnie się na to nie zgodzi? Poradzą wam kolejne dzieci?
Pomijam już kwestię podejścia rodziny do jakichkolwiek niepełnosprawności... "niepełnosprawny nigdy nie powinien iść między normalnych ludzi"... A jacy to są normalni ludzie? Po takim tekście chyba ucięłabym kontakty na jakiś czas, gdyby to dotyczyło mojego dziecka lub kogokolwiek innego.
Słuchaj siebie i postępuj według swoich przekonań. Zrób tak jak napisałaś - przestań przejmować się innymi i zajmuj się spokojnie swoim dzieckiem, a sama będziesz spokojniejsza:) Powodzenia:)
 
Ja uważam, że rodzeństwo dobrze mieć niezależnie od tego czy jesteś zdrowy czy chory. Jest na kogo liczyć mimo wszystko. Pomoc jest ważna i to na różnych etapach i płaszczyznach i faktycznie warto pamiętać o tym, że rodzice kiedyś odejdą i zostanie ktoś bliski sercu...

Druga sprawa to to, kiedy Wy się zdecydujcie na rodzeństwo i czy wogole to nastąpi. O tym zdecydujcie Wy, bo to Wasza decyzja. Nikt za Was decyzji nie podejmie. To jasne.

Zdrowka i siły dla Was!!
 
Ostatnio ciągle słyszę, że jak tylko dojdę do siebie po ciąży powinnam urodzić drugie dziecko. Wszystko dlatego, że pierwsze jest niepełnosprawne (ma rozszczep kręgosłupa, był leczony jeszcze zanim się urodził). Mimo dobrych rokowań, ze wszystkich stron (no może poza mężem) słyszę naciski na drugie dziecko. Nie wiem do końca co będzie z pierwszym, czy choroba ma genetyczne podłoże itp, a ciągle słyszę że jak nie urodzę zaraz drugiego to będę żałować całe życie! Szczerze to mam dosyć tego przejmowania się wszystkim, bo ciągle zajmuję się sprawami innych (nawet jak byłam w zagrożonej ciąży) i wreszcie chcę się w spokoju zajmować swoim dzieckiem. Tylko że co chwile ktoś nas się pyta czy "już nam się udało" bo niedługo to już rok będzie. Moja matka najbardziej to wszystko nakręca, nie daje mi spokoju. Tylko w koło powtarza, że jak się okaże że syn nie będzie całkiem samodzielny, to będzie miał rodzeństwo które się nim zajmie jak ja nie będę mogła, a tak jak nie urodzę zaraz dziecka to będę żałować. Albo że jak urodzę późno to zanim ono porośnie żeby mogło się zajmować rodzeństwem to za dużo czasu zejdzie. Ja sama też bym nie chciała w razie czego (nie daj bóg) zrzucać opieki na rodzeństwo, bo w końcu nie od tego ono jest. Według mojej rodziny to normalne że w rodzinie trzeba się czasami poświęcić dla kogoś i to nic złego żeby urodzić drugie dziecko aby zajmowało się w razie czego tym pierwszym. W sumie ja sama zajmowałam się chorą babcią kiedyś i nie uważam żeby stała mi się od tego krzywda. Jednak mama mi daje za wzór moją ciotkę, która zakończyła edukację na podstawówce chociaż była bardzo zdolna, żeby zajmować się chorym bratem (opiekowała się nim do jego śmierci) bo matce już siadał kręgosłup. Mówię jej ze to moja sprawa, ale to na nic. Według niej jestem egoistką, bo nie chcę aby syn miał "zabezpieczenie" i że kiedyś może przeze mnie skończyć na tułaczce po ośrodkach. Nawet to że on w przyszłości będzie najprawdopodobniej chodził do normalnej szkoły jej nie przekonuje, bo twierdzi że niepełnosprawny nigdy nie powinien iść między normalnych ludzi, i zawsze ktoś będzie musiał mu pomagać. Już mnie to strasznie denerwuje, bo każdy nas pyta kiedy następne dziecko. Oczywiście ona też mnie straszy, że na starość nie będzie mi miał kto przysłowiowej szklanki wody podać.
Nie wiem już jakich argumentów użyć, ręce mi opadają. Co ja mam im powiedzieć? Może w końcu zdecyduję się na kolejne, ale nie wiem jeszcze. Jeśli już to jak do tego czasu to przetrwać?
O matko! Az przykro mi sie czytalo to co napisalas. W zyciu bym nie pomyslala ze ludzie, rodzina moze byc taka okrutna i podla. Jak mozna zmuszac kogos do takich decyzji? Przeciez Tobie teraz jest ciezko, masz chore dziecko ktore potrzebuje opieki, chcesz mu poswiecac czas i energie, a ktos kaze Ci zachodzic w ciaze zebys zapewnila temu dziecku przyszlosc... A teraźniejszość nie jest wazna? Nawet jesli zdecydujecie sie na drugie, czy trzecie dziecko to nikt go nie zmusi zeby sie chorym bratem opiekowało, a moze tego nie chciec.

Moim zdaniem zaden rodzic nie ma prawa decydowac o tym jak ich dziecko ma przezyc swoje zycie. Dotyczy to zarowno wyborów milosnych, kierunkow studiow, pracy, jak i posiadania dzieci czy brania slubow.

Jesli ktos decyduje sie na kolejne dziecko, zeby jedynak mial kogos bliskiego to OK, ale nie mozna zalozyc i narzucic dziecku ktore jeszcze nie przyszlo na swiat, ze jego sensem zycia jest opieka nad bratem.

Ja nie twierdze ze pomaganie sobie w rodzinie jest zle, wrecz przeciwnie, ale rodzic dziecko z przeznaczeniem "bedziesz opiekunka brata" jest jak z horroru. Kojarzy mi sie z rodzeniem dziecka na narządy.
 
Ostatnio ciągle słyszę, że jak tylko dojdę do siebie po ciąży powinnam urodzić drugie dziecko. Wszystko dlatego, że pierwsze jest niepełnosprawne (ma rozszczep kręgosłupa, był leczony jeszcze zanim się urodził). Mimo dobrych rokowań, ze wszystkich stron (no może poza mężem) słyszę naciski na drugie dziecko. Nie wiem do końca co będzie z pierwszym, czy choroba ma genetyczne podłoże itp, a ciągle słyszę że jak nie urodzę zaraz drugiego to będę żałować całe życie! Szczerze to mam dosyć tego przejmowania się wszystkim, bo ciągle zajmuję się sprawami innych (nawet jak byłam w zagrożonej ciąży) i wreszcie chcę się w spokoju zajmować swoim dzieckiem. Tylko że co chwile ktoś nas się pyta czy "już nam się udało" bo niedługo to już rok będzie. Moja matka najbardziej to wszystko nakręca, nie daje mi spokoju. Tylko w koło powtarza, że jak się okaże że syn nie będzie całkiem samodzielny, to będzie miał rodzeństwo które się nim zajmie jak ja nie będę mogła, a tak jak nie urodzę zaraz dziecka to będę żałować. Albo że jak urodzę późno to zanim ono porośnie żeby mogło się zajmować rodzeństwem to za dużo czasu zejdzie. Ja sama też bym nie chciała w razie czego (nie daj bóg) zrzucać opieki na rodzeństwo, bo w końcu nie od tego ono jest. Według mojej rodziny to normalne że w rodzinie trzeba się czasami poświęcić dla kogoś i to nic złego żeby urodzić drugie dziecko aby zajmowało się w razie czego tym pierwszym. W sumie ja sama zajmowałam się chorą babcią kiedyś i nie uważam żeby stała mi się od tego krzywda. Jednak mama mi daje za wzór moją ciotkę, która zakończyła edukację na podstawówce chociaż była bardzo zdolna, żeby zajmować się chorym bratem (opiekowała się nim do jego śmierci) bo matce już siadał kręgosłup. Mówię jej ze to moja sprawa, ale to na nic. Według niej jestem egoistką, bo nie chcę aby syn miał "zabezpieczenie" i że kiedyś może przeze mnie skończyć na tułaczce po ośrodkach. Nawet to że on w przyszłości będzie najprawdopodobniej chodził do normalnej szkoły jej nie przekonuje, bo twierdzi że niepełnosprawny nigdy nie powinien iść między normalnych ludzi, i zawsze ktoś będzie musiał mu pomagać. Już mnie to strasznie denerwuje, bo każdy nas pyta kiedy następne dziecko. Oczywiście ona też mnie straszy, że na starość nie będzie mi miał kto przysłowiowej szklanki wody podać.
Nie wiem już jakich argumentów użyć, ręce mi opadają. Co ja mam im powiedzieć? Może w końcu zdecyduję się na kolejne, ale nie wiem jeszcze. Jeśli już to jak do tego czasu to przetrwać?
Badz kochana mama dla swojego synka. Mozesz postawic sprawę jasno, kazdemu od kogo uslyszysz nacisk na ciaze, powiedziec wprost ze sobie tego nie zyczysz i zeby to uszanowali. Jesli nie potrafia, to odetnij sie od nich. Ja kilka razy w zyciu w ten sposob musialam postwic granice, za każdym razem odnioslo to dobry skutek. Twoje zdrowie psychiczne jest wazne i dbaj o nie.
 
Ostatnia edycja:
Rozwiązanie
Do góry