Katjusza, dołączam do grona mam po zastoju pokarmu. Fcuk, co za ból!!!!!
A najgorsze, że nawet nie mam teraz nawału pokarmu, tylko mam go cały czas po porostu za dużo, niunia nie daje rady sobie z tą ilością poradzić. Położna odradza ściąganie dodatkowe, bo to jest popyt-podaż. Jak zwiększę laktatorem popyt, to podaż będzie jeszcze większa.
No i wczoraj wieczorem mnie trafiło zastojem :-( Pomna rad szwagierki i Twoich obmacuję po każdym karmieniu piersi i sprawdzam, czy nie robią się guzki. No i wymacałam w lewej piersi potężnego guzila i wiedziałam już, że nie położę się spać, dopóki sobie z tym nie poradzę, bo obudzę się z gorączką i jeszcze większym problemem.
No i była klasyczna walka: gorący prysznic, okłady z termoforu, masowanie, odciąganie połączone z uciskaniem tego guzika (nic nie leciało przez długi czas). Trwało to bite 3 godziny, do następnego karmienia. Tuż przed tym jak obudziła się niunia, mleko zaczęło trochę lecieć. Przystawiłam ją, wkurzona była nieźle, bo to nie ten strumień co zwykle, ale dla mnie ulga niezła. Pierś zmasakrowana co prawda brutalnym traktowaniem, ale obłożyłam się potem zimnymi kompresami i jest lepiej. Dziś rano dodatkowo mąż kupił kapuchę i już okłady były.
Ale zastanawiam się, co mogę zrobić, by nieco zmniejszyć laktację, bo przy takiej ilości, to problem będzie się powtarzał. Piję szałwię, dozwolone 3 szklanki dziennie i guzik to daje :-(
A najgorsze, że nawet nie mam teraz nawału pokarmu, tylko mam go cały czas po porostu za dużo, niunia nie daje rady sobie z tą ilością poradzić. Położna odradza ściąganie dodatkowe, bo to jest popyt-podaż. Jak zwiększę laktatorem popyt, to podaż będzie jeszcze większa.
No i wczoraj wieczorem mnie trafiło zastojem :-( Pomna rad szwagierki i Twoich obmacuję po każdym karmieniu piersi i sprawdzam, czy nie robią się guzki. No i wymacałam w lewej piersi potężnego guzila i wiedziałam już, że nie położę się spać, dopóki sobie z tym nie poradzę, bo obudzę się z gorączką i jeszcze większym problemem.
No i była klasyczna walka: gorący prysznic, okłady z termoforu, masowanie, odciąganie połączone z uciskaniem tego guzika (nic nie leciało przez długi czas). Trwało to bite 3 godziny, do następnego karmienia. Tuż przed tym jak obudziła się niunia, mleko zaczęło trochę lecieć. Przystawiłam ją, wkurzona była nieźle, bo to nie ten strumień co zwykle, ale dla mnie ulga niezła. Pierś zmasakrowana co prawda brutalnym traktowaniem, ale obłożyłam się potem zimnymi kompresami i jest lepiej. Dziś rano dodatkowo mąż kupił kapuchę i już okłady były.
Ale zastanawiam się, co mogę zrobić, by nieco zmniejszyć laktację, bo przy takiej ilości, to problem będzie się powtarzał. Piję szałwię, dozwolone 3 szklanki dziennie i guzik to daje :-(