reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Jagódka, 35tc, 1930g

Karmelia

Fanka BB :)
Dołączył(a)
10 Październik 2010
Postów
153
Miasto
Wrocław
Witam,
w końcu postanowiłam się podzielić naszą historią, trochę dla pokrzepienia innych, trochę żeby samej mi było łatwiej zapomnieć o tym wszystkim J
Moja ciąża była ciążą wysokiego ryzyka jeszcze zanim w nią zaszłam. Mam jedną nerkę, wady układu moczowego i do tego zdwojoną macicę. Przed ciążą konsultowałam taką możliwość z moim nefrologiem, powiedziała nie, po wyjaśnieniu czemu, poszłam do urologa, tutaj entuzjastyczne tak, ponieważ mój ginekolog jak najbardziej mnie zachęcał, wynik był 2:1, podjęliśmy ryzyko i zaczęliśmy starania J Długo to nie trwało, bo udało się w pierwszym cyklu J radość i zdziwienie ogromne, jak 1.10.2010 wynik bHCG wynosił 132U :D szybko do lekarza, no i za szybko, bo nic nie było jeszcze widać, kolejna wizyta za 3 tyg, jest serduszko, pięknie bije. USG w 13tc również prawidłowe, kość nosowa jest, przezierność super. W zasadzie pierwszy trymestr zupełnie bezproblemowy, poza wieczornymi mdłościami i ciągłą sennością J
Problemy się zaczęły w 15tc, kiedy w posiewie moczu wyszły mi bakterie Pseudomonas aeruginosa… jedyne antybiotyki dozwolone w ciąży to dożylne, więc szpital. Ciężko mi było się z tym pogodzić, ale tu przecież już nie chodziło tylko o mnie. Niestety żadna patologia ciąży mnie wtedy nie przyjęła z braku miejsc, więc wylądowałam na nefrologii AM, tuż przed przenosinami do nowego szpitala, więc warunki tragiczne… Po 10 dniach, jak przez oddział przetoczyła się biegunka bakteryjna, tuż przed Wigilią, wyszłam do domu. Długo tam nie zostałam, bo 5 stycznia znów bakterie w posiewie, tym razem już patologia ciąży. Antybiotyki i do domu. Pierwszy skurcz poczułam w okolicach 17tc, zanim poczułam ruchy dziecka, zanim znałam płeć… Wizyta u lekarza, mówię, że poczułam w brzuchu „twardą kulkę”. Na początek duża dawka magnezu, no-spa i dużo leżeć, szyjka w porządku więc w miarę spokojnie. Gdzieś po drodze okazało się, że noszę pod sercem upragnioną córeczkę!
Na początku lutego kolejny posiew i znów szpital, tym razem antybiotyki i fenoterol, bo brzuch miałam już coraz częściej twardy, nie kilka razy na dzień, a kilka razy na godzinę! A to dopiero był 23 tc… Na szczęści dziecko ładnie rosło, nic więcej się nie działo, pozostałe wyniki w normie. Kolejny szpital w marcu, tym razem oprócz bakterii w posiewie, których nie mogłam się pozbyć, konkretne skurcze, przyjmowali mnie na oddział w trybie pilnym, ktg fatalne, wykres skurczy góry-doliny. Nigdy nie zapomnę położnej dzwoniącej do lekarza (dostałam łóżko blisko dyżurki): 28 tydzień, skurcze porodowe. Za chwilę pierwsza porcja sterydów dla dziecka, szyjka trzyma, rozwarcia nie ma, kroplówki z magnezem i fenoterolem na zmianę, na początku kwietnia wróciłam do domu na ostatnie dwa tygodnie.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Później jeszcze kilka razy walczyliśmy wszyscy z moimi skurczami, byle jak najdłużej. Dziecko już rosło coraz wolniej, stwierdzono hipotrofię, po lekach rozkurczowych tętno małej skakało czasem do 200 i tak 5 maja 2011 postanowiła, że już dłużej u mnie nie wytrzyma i równo 5 tygodni przed terminem, przez cc przyszła na świat nasza ukochana córeczka. Po urodzeniu ważyła 1930g, miała 46cm długości i dostała 7/8/9/9 pkt Apgar.
Od początku na własnym oddechu, karmiona dożylnie i sondą, bez odruchu ssania, z infekcją wewnątrzmaciczną, na szczęście tylko w uszkach, 6 dni spędziła w inkubatorze, kolejne 6 dni w łóżeczku pod pulsoksymetrem ze względu na pływającą saturację, dzielnie uczyła się ssać i funkcjonować na tym świecie. Waga spadła do 1830g, jak zaczęła przybierać, to w 13dż wypuścili nas do domu!
Chociaż pierwsze pół roku, to były ciągłe wizyty u lekarzy, na szczęście ominęło Ją większość powikłań wcześniaczych, badanie słuchu, ok, oczka w porządku, mała anemia, przepuklina pępkowa no i obniżone napięcie, przez co rehabilitujemy się do dziś.
Na dzień dzisiejszy Jagódka waży 7,5kg, ma około 75cm wzrostu, raczkuje, wstaje i chodzi przy czym się da. Jest bardzo pogodnym dzieckiem i aż nie chce się wierzyć, że tyle wycierpiała, zwłaszcza w trakcie ciąży…
 
Ostatnia edycja:
na dzień dzisiejszy faktycznie chyba wszystko w porządku, neurolog też nie ma zastrzeżeń, martwi mnie tylko waga Jagódki, jesteśmy pod kontrolą gastroenterologa, ale wszystkie wyniki w normie, więc może po prostu będzie drobniejsza... :)
 
Powiem Ci, że nie znam wcześniaka, który nie borykałby się z niedowagą ew. w sporadycznych przypadkach łapał się na najniższy centyl w wieku 12 m-cy. Moje dziecię ma 11 miesięcy i waży 7270 g, może nawet mniej bo teraz zęby i mega wstręt do jedzenia. Świrujemy na punkcie wagi naszych bąbli, co z racji przeżyć i wagi urodzeniowej jest rzeczą zrozumiałą. Musimy jednak pamiętać, że donoszone dziecko w wieku 12 m-cy zwiększa swoją masę urodzeniową +/- 3 krotnie, wcześniak potrafi w tym wieku zwiększyć swoją masę urodzeniową nawet 9-10 krotnie, to bardzo duże osiągnięcie. Nie wiem co je Twoja pociecha ale są tu dwa wątki, które może Ci pomogą: niechęć do mleka i jak przybiera wcześniak. Poczytaj, może znajdziesz przydatne informacje :-)
 
Przerobiłam obydwa, zresztą jak większość wątków wcześniaczych, jeszcze będąc w ciąży wolałam wiedzieć, czego się spodziewać, skoro spodziewałam się wcześniaka :) co do mleka, to niechęci nie ma, wręcz przeciwnie :) Jagódka pije teraz bebilon 3, wchodzi gładko dwa razy dziennie, raz samo mleko, raz z kaszką. Gastro mowi, że tyle mleka wystarczy. Reszta też ok, apetyt w miarę dopisuje, Jagódka z całego jedzenia nie lubi tylko królika, reszta już pasuje :) teraz zresztą je już prawie wszystko, oczywiście delikatnie tylko przyprawione ziołami, no i w granicach rozsądku z tym wszystkim :) i właśnie to mnie bardziej martwi, spory apetyt, spore porcje, bez marudzenia, a waga prawie w miejscu... na razie pocieszam się tym, że moje dziecko po prostu ciągle się rusza i może faktycznie spala wszystko, bo rosnąć rośnie w górę. No a centyle, cóż, na siatce dla wcześniaków jest na 3... a był moment, że była na 50...
 
Może spróbuj kaszkę 2 razy dziennie, zamiast mleka sinlac, jest bardziej kaloryczny i chyba wszystkim dzieciom smakuje. Ja daję kaszkę 2 razy dziennie (w tym raz sinlac) i na noc jeszcze dopajam mlekiem chociaż czasem odmawia.
 
Moja je kaszkę z mlekiem na noc po kąpieli, przed spaniem i później jeszcze w nocy pobudka i druga butelka mleka idzie. Później w ciągu dnia już nie pije mleka, ale je różne rzeczy, serek biały, parówki cielęce, jajko... Obiad z dwóch dań, deserek i jeszcze kilka chrupków :) może faktycznie spróbuję z tym sinlaciem...
 
Karmelia gratuluję pozytywnego podejścia, wszystko to na pewno było dla Was cieżkie ale obie dałyście rade i to najwazniejsze, a co do wagi to przecież skoro się dużo rusza to najwazniejsze, że chce jeść, mojej koleżanki córka, urodzona w terminie ma teraz 16 mies. i waży ledwo ponad 8kg taka juz jej uroda i tyle, a wysoka jest na 86 cm, po prostu chudziutka jest i już, Ty też sie nie przejmuj, wazne, ze chce jeść, a skoro się rusza to po prostu to spala :) powodzenia i buziaki dla Was obu :*
 
reklama
Pozytywne podejście się przydaje, inaczej można oszaleć :) całą ciążę się martwiłam, ale gdzieś w głębi duszy wierzyłam, że wszystko będzie dobrze. Odetchnęłam z ulgą jak mała się urodziła, sama oddychała, nerki w porządku, główka w porządku, to były takie najbardziej stresujące momenty. Cała reszta to już małe pikusie :D
 
Do góry