reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Jak myślisz?

Moim zdaniem szkołą to jedno, a prawdziwa edukacja to zupełnie inna sprawa. Ja nie mam zamiaru przykładać zbyt wielkiej wagi do tego, co mój synek będzie robił w szkole. Musi nauczyć się odpowiedzialności za to co robi. Osobiście uważam, że nie powinno się pomagać dzieciom w lekcjach (chyba że poproszą o wytłumaczenie czegoś), a jeśli czegoś nie zrobią to w szkole poniosą tego konsekwencje. Odpowiedzialność jest dużo istotniejsza niż dobre stopnie. Życie pokazuje, że szóstkowi uczniowie nie radzą sobie na studiach a potem w prawdziwym życiu, które ich przerasta. Dobre oceny wcale nie gwarantują tego, że dziecko wyrośnie na człowieka szczęśliwego i znajdzie dobrą pracę. Oczywiście szkoła jest potrzebna (szkoda że taka zacofana ale na to już nie mamy wpływu) ze względu na obowiązki, samodzielność i kontakt z rówieśnikami. Jednak najbardziej istotne jest to, co przekazujemy dziecku w domu. I nie mówię tu o typowej nauce jak w szkole i tego co uczą w szkole. Bo żeby się czegoś naprawdę nauczyć, trzeba to samemu zobaczyć i dotknąć. Prawdziwą wiedzę można dziecku przekazać na spacerze po lesie, zapewnić mu kontakt z przyrodą i zaszczepić w nim miłość do natury. W szkole dzieciaki niestety uczą się wielu niepotrzebnych głupot, które nigdy im się do niczego nie przydadzą. Podróże z rodzicami (nie tylko te zagraniczne) nauczą ich znacznie więcej o świecie. Spędzając czas z naszymi pociechami możemy im wpoić prawdziwe wartości, przekazać najważniejsze prawdy o życiu i o tym co jest naprawdę istotne. Szkoła powinna przede wszystkim, o czym się niestety zapomina, przygotować nasze dzieci do szczęśliwego życia. W naszym życiu naprawdę są istotne nasze pasje i jeśli pozwolimy naszym dzieciom je w sobie odkryć, to będą bardziej szczęśliwe. Być może uda im się pracować w zawodzie, który będzie ich prawdziwą pasją a nie przykrym obowiązkiem. W końcu to chyba jest ważniejsze niż zarabianie góry pieniędzy. Szkoda tylko, że dzisiejsze dzieci uczą się głównie miłości do pieniądza i rzeczy nabytych. Taką wiedzę nabywają od nas, dorosłych. A prawda jest taka, że ludzie im więcej mają pieniędzy, tym bardziej są nieszczęśliwi. Jednak najczęściej potrafią to zrozumieć dopiero pod koniec swojego życia, tylko że wtedy zwykle już jest za późno.

Wiesz, myślę że w szkole podstawowej w pierwszych klasach trzeba pilnować dzieci, ćwiczyć z nimi, szczególnie gdy mają problemy w nauce. Znajoma tego nie robiła i jej synek potem nie dawał sobie rady, miał duże zaległości w czytaniu, pisaniu czy liczeniu. Więc pomoc w nauce to dobra sprawa, jeśli nie jest to nadgroliwość rodziców.
 
reklama
tak jak piszesz można dziecku pomóc jeżeli czegoś nie rozumie (jednak nie pomagać w lekcjach), ale zasadniczo jeśli nie nadąża z programem to jest to problem z nauczycielem niestety, dzisiaj (chociaż kiedyś wcale nie było lepiej :-( ) nauczycielom głównie zależy na tym żeby wyrobić 150% normy programowej i przez to zostawiają uczniów samych sobie, którzy często nie rozumieją danego zagadnienia a zanim je zrozumieją już przerabiane jest następne ... osobiście nie uważam żeby to było takie istotne aby dziecko już w pierwszej klasie umiało perfekt czytać, a do tego się dąży (niektórzy mają nawet misję uczenia czytania już w przedszkolu!!! jakaś paranoja normalnie, wszystko przecież ma swój czas), w dodatku panuje przekonanie że dziecko powinno po kilka razy czytać daną czytankę bo wtedy ładnie czyta, to jednak nie uczy dziecka czytania!!! dziecko po 3 razach niejednokrotnie jest już w stanie "przeczytać" większość z pamięci, więc uczy się zapamiętywania a nie faktycznie czytać ... myśmy mięli taki problem że nauczycielka syna mojego męża miała jakąś misję i leciała z programem jak wariatka (na 3 m-ce przed końcem roku wyrobili już wszystkie podręczniki!!!), dziecko miało codziennie tyle lekcji zadane że w zasadzie nie miało czasu na zabawę, która przecież w tym wieku wciąż jest najważniejsza!!! ciągle tylko lekcje i lekcje, nic dziwnego że szkoła przestała mu się podobać ... i jaki w tym sens? w ten sposób naprawdę nikomu nie uda się wyhodować małych geniuszy, niestety nasze programy szkolne są mocno zacofane i nie nadążają za dziećmi, a są naprawdę świetne sposoby na naukę w zupełnie innym stylu, niestety w to się nie inwestuje, szkoły produkują masy wykształconych uczniów którzy nie potrafią samodzielnie i logicznie myśleć bo ważniejsze są statystyki, idzie się na łatwiznę i każdy powinien się dostosować do ogółu, samo z siebie to założenie jest całkowicie błędne bo każdy człowiek jest indywidualistą.

co do tego chłopca Lawendowa to w zasadzie nie widzę problemu że był za kolegami, potem w 2 czy 3 klasie i tak podgoniłby resztę i nie miałby zaległości, nie każde dziecko jest w stanie w tym samym czasie co inni nabywać pewnych umiejętności i naprawdę nie ma co robić z tego problemu ... a niestety chcą nam jeszcze wepchać do szkoły 6-latki, paranoja normalnie!!! zamiast zmieniać program w zerówkach i przedszkolach na bardziej dostosowany, to łatwiej wyrzucić dzieci do środowiska na które nie są jeszcze gotowe!!! to oczywiście kolejny problem i podejrzewam że niestety pomimo szerokiej akcji rodziców nie uda nam się nic zdziałać :-( biedne dzieci ...
 
Czasem są dzieci, które przez 2-3 i dalsze klasy nie są w stanie nadgonić bez pomocy. A czekanie na "cud" nie pomoże, zaległości się nawarstwiają.
 
jakie czekanie na "cud" ? ktoś tu pisał o czymś takim? bo jakoś nie kojarzę, mówiliśmy natomiast o złym systemie nauczania w którym między innymi nauczyciel nie jest w stanie i nie ma czasu żeby podejść do ucznia indywidualnie, a pomaganie mu w domu uczy go w zasadzie tylko tego że się go całe życie będzie wyręczało oraz braku odpowiedzialności za własne błędy
 
Pomimo nieudolnego systemu edukacji w Polsce pozostanę na wysyłaniu dziecka do placówek. Uważam,że kontakt dziecka z innymi dziećmi,oraz przystosowanie do życia w społeczeństwie jest BARDZO ważny. I niestety ucząc go w domu zabrała bym mu to wszystko. Obawiam się,że potem synek mógł by sobie nie radzić w społeczeństwie, z pracą w grupach, itd.
 
Do góry