reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Jak przetrwać spotkania rodzinne??

Sylwia'

Fanka BB :)
Dołączył(a)
11 Listopad 2008
Postów
240
Niedawno wróciłam ze szpitala po zabiegu łyżeczkowania (13tc). Miesiąc wcześniej w mojej rodzinie pojawił się zdrowy niemowlak. Nie chce nikomu odbierać radości z powodu narodzin dziecka, ale nie potrawie się nim zachwycać. Nie chce wysłuchiwać o ich pierwszych wspólnych chwilach w domu. Potrzebuję trochę czasu. Wiem, że nie mogę liczyć w tym temacie na taryfę ulgową (już do szpitala przynieśli mi zdjęcia swojego noworodka). Uwielbiam ich i życzę im wszystkiego, co najlepsze, ale jeszcze nie jestem wstanie cieszyć się ich radością. Pytają mnie jak się czuję, odpowiadam 'dobrze' a w środku cała się gotuję. Mam ochotę krzyknąć „czuję się tak jak osoba, która po trzech miesiącach ciąży, trafia na zabieg łyżeczkowania”. Za chwilę uspokajam się. Wiem, że chcą dobrze..


Najbardziej gorzka w naszym dzisiejszym smutku jest pamięć o wczorajszej radości..
 
Ostatnia edycja:
reklama
Tak, chca dobrze i dlatego nawet nie mozna miec do niech pretensji.
Ja tez jak slyszalam ze wszystko bedzie dobrze, przestan juz plakac, niedlugo zapomnisz, to chcialam krzyczec w nieboglosy, ze jak ma byc dobrze, przeciez mojego Malenstwa juz nie ma.
A wiem przeciez, ze chcieli mnie tylko pocieszyc.
Teraz rozumiem, ze ludziom wokol mnie tez musialo byc nielatwo odnalezc sie w tej sytuacji. Niby chcieli pomoc, ale nie wiedzieli jak.
Powinnas nauczyc sie mowic glosno, kiedy jest Ci zle.
Nie udawac, nie odpowiadac ze dobrze, kiedy wszystko w Tobie krzyczy ze dobrze wcale nie jest. Moze wtedy najblizsi wykaza sie wieksza empatia, dadza Ci czas na oswojenie sie z tym co Cie spotkalo, beda bardziej wyrozumiali.
Jesli to Ci pomaga to pisz na forum, my tu wszystkie rozumiemy.
Przytulam mocno.
 
Denerwuję mnie, gdy bliscy mówią mi „jeszcze będziesz miała dzieci”. Żaden lekarz mi tego nie może obiecać a co mogą wiedzieć ludzie, którzy nigdy tego nie przeżyli(i którzy mnie nie badali!). Albo jeszcze lepszy tekst „moim zdaniem nie powinniście czekać z następną ciążą”. Nikt nie wie ile czasu starałam się o tą straconą, ile ona dla mnie znaczyła. Wiadomo, że chciałabym szybko zajść w następną ciąże. Niestety to nie jest kwestia mojego chcenia lub niechcenia tylko natury, na którą nie mam wpływu..

Sasetka : czy twój lekarz zareagował na pierwszą stratę dzieciaczka.. robił jakieś badania? Czy klasycznie stwierdził, że jedna strata to normalne:(
 
Sylwia, moim przypadkiem nie radze Ci sie sugerowac, bo ja mieszkam w Anglii, tutaj do trzeciego poronienia to lekarz nawet palcem nie tknie.
Po pierwszym uslyszalam ze tak sie zdarza, wiele maja takich pacjentek.
Po drugim uslyszalam ze za trzecim razem moze sie udac.
Tylko ze to nie jest zadna loteria.

Ja doskonale rozumiem wszystko o czym piszesz.
Jak slysze ze jeszcze bede miala dzici to krzyczec mi sie chce, ze juz mialam miec, dwojke, a tego, ze taka sytuacja sie nie powtorzy to nikt mi nie jest w stanie zagwarantowac. Nikt.

Z tego co piszesz to Twoje przezycia sa chyba bardzo "swieze".
Uwierz mi Kochana, ze z czasem oswoisz swoj bol, lek i strach i znajdziesz w sobie wystarczajaco duzo sily zeby stawic czola rzeczywistosci.
Niczego nie staraj sie poganiac, daj sobie tyle czasu ile czujesz ze potrzeba.

Odnosnie rodziny i znajomych to tak jak juz pisalam wczesniej, oni na pewno chca dobrze, nikt nie ma zamiaru zranic Cie swoimi komentarzami, ale prawda jest taka, ze to przez co teraz przechodzisz tak naprawde zrozumie tylko osoba, ktora przezyla to samo.
 
Nie wiem jak rodzicom noworodka mam powiedzieć, że nie chce dotykać jego włosków, nie chce brać go na ręce, nie chce oglądać jego ciuszków. Pogodziłam się z sytuacją, funkcjonuje normalnie, ale to nie oznacza, że jest mi łatwo. Czuje się skołowana, gdy cała rodzina nasilę zmusza mnie do kontaktu z tym małym dzieckiem. Jest tak, bo jestem przy nich opanowana. Uśmiecham się. Czy muszę reagować płaczem, aby przestali mnie uszczęśliwiać na siłę?
 
Kochana, oczywiscie ze nie musisz.
Wystarczy ze postarasz sie wytlumaczyc jak bardzo bolesne w obecnej sytuacji sa dla Ciebie kontakty z noworodkiem, bo przywoluja na mysl przykre wspomnienia.
Szczerze mowiac troszke mnie dziwi ze rodzina zmusza Cie do takich kontaktow wiedzac o Twoich przezyciach. Chyba nie do konca zdaja sobie sprawe z tego przez co przechodzisz...
Moim zdaniem nie powinnas robic nic wbrew sobie. Jesli nie czujesz sie na silach uczestniczyc w takich spotkaniach to po prostu w nich nie uczestnicz. Wazne jest to co Ty czujesz w tej chwili a nie to co rodzina uwaza za stosowne.
 
Ja po szpitalu pojechałam do mojej siostry.Jej dziecko miało wtedy miesiac.Siostra poprosiła mnie zebym z nim została,bo musi wyjsc.Oczywiscie sie zgodziłam.Jak tylko wyszła rozpłakałam sie,Oskarek tez.Kocham i kochałam to dziecko.Wielkim problemem było dla mnie wziecie go na rece, nakarmienie.Teraz Osuś ma juz ponad pol roczku.Serce mi nadal krwawi, ze ja sie nie moge cieszyc moim aniołkiem.Teraz jak przytula ciocie to chciałabym płakac i smiac sie jednoczesnie...Kocham to dziecko.Potrzebowałam jednak pól roku, zeby sie o tym przekonac
 
Sylwina....bardzo mi przykro,ze i Ciebie TO spotkało,tulę Cie mocno,wiem co przezywasz kochana...jesli masz ochote to zapraszam Cię na wątek "ciąża po poronieniu"....są tam wspaniałe dziewczyny ....w maju i ja do Nich dołączyłam...i wiesz to najlepsze miejsce aby się "zebrać"...wszystkie przeszłyśmy przez to samo...rozumiemy się doskonale..znajdziesz wsparcie o jakie trudno...
Pozdrawiam....
 
reklama
Sylwia kochana rozumiem Cię w zupełności co przeżywasz i czujesz:( Ja straciłam swoje dziecko 14.01.2009r. w 29 tyg. ciąży urodziłam przez cesarskie cięcie, ale nasz synek przeżył tylko 13 godzin,a diagnoza brzmiała jak wyrok: wada serca i niewydolność oddechowa, a w wypisie podejrzenie hipoplacji płuc. Potem to już tylko płacz i wielki żal do całego świata. Też tak czuje jak Ty nie chce widzieć się z nikim zrodziny, a jak widze kobiety w ciaży albo jakies dzieci małe to mnie poprostu skręca w środku. Chce mi sie płakać cały czas...... Mam jeszcze wielkie szczeście jakim jest mój mąż który wspiera mnie dzielnie, a rodzina mówiąca wszystko będzi ejeszcze dobrze, jesteście młodzi, powinniście postarać sie zaraz o następne itd...... oni chyba do końca nie wiedzą co mówią, a na pewno mówią to w nieodpowiednim czasie. Nie ma gorszego bólu jak śmierć własnego dziecka. Cóż ja moge Ci napisać... myśle że na razie staraj sie unikac spotkań rodzinnych (ja przynajmniej tak robie, najchetniej to siedziałabym cały czas w domu) i pisz na tym forum. tutaj jest bardzo duzo kobiet które przeżywają to co My.
Ja szczerze powiedziawsszy mam straszną tremę i poprostu boję sie wrócić do pracy.. Najchętniej zmieniłabym ja gdybym tylko mogla, uwierzcie mi że nei chcę tam wracać, ale tego nie potrafia zrozumiec. Boje sie ludzi spotkań z nimi, ja nawet nie jezdze do miasta zeby nie spotkac kogos znajomego. Boje sie ciaglych pytan jak sie czujesz? jak malenstwo? i co ja ma wtedy odpowiedziec..??? mineły 3 tygonie a ja ciagle bym płakała, wiem ze nie powinnam, ale nie oge to ciągle tak boliiiiiiiii!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Światełka dla Naszych Aniołków
[*]
[*]
[*]
 
Do góry