reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Jak Was potraktował personel szpitala?

Personel szpitalny był niesamowicie miły tyle, że ja miałam pecha 3 dni próbowano wywołać u mnie poronienie i nic nie drgnęło, więc konieczny zabieg. Przy zabiegu byłam uspiona, więc najgorszego nie widziałam, ale 3 dni niejedzenia bo ciągle niby byłam przed zabiegiem, spowodowały u mnie atakowe bóle żołądka, zwłaszcza po jedzeniu......martwi mnie że wszystkie dziewczyny krwawią od paru dni do tygodni....a ja nic, tylko w dniu zabiegu, a na drugi dzień ustało...........czy to znaczy, że coś nie tak się dzieje( mam żóltawe plamienie)....
 
reklama
kingab nie wiem czy to dobrze ze nie krwawisz ale moze kazdy organizm jest inny
JA krwawiłam po pierwszym zabiegu bardzo długo po drugim tydzien z jednodnowa przerwa co oznacza oczyszczanie sie macicy
pisz do nas na głownym watku ciaza po poronieniu jest tam nas wiecej i napewno dziewczyny Ci podpowiedza
 
Piszecie że potraktowali was wspaniale,tak,ale to prywatna klinika,w państwowych niestety można tylko pomarzyć o czymś takim,poroniłam 2 lata temu,w 12 tygodniu ,to co tam przeżyłam to był koszmar.Trafiłam tam na podtrzymanie,mimo że ciąża byla martwa już od dawna,poroniłam w w toalecie,dostałam strasznego krwotoku,jakoś udało mi sie dojśc do gabinetu wtedy pielęgniarka spytała drugiej czy obudzić panią doktor po jakimś czasie przyszła lekarka,powiedzieli że trzeba wyczyść bo tu już wszystko wyszło,byłam,,czyszczona ""na żywca bo powiedziano mi że w niedzielę nie ma anestezjologa,ból był niesamowity,w trakcie pare razy krzyknęłam,lekarka powiedziała żebym ni e,krzyczała bo nie ja jedna cierpie ból,no i jeszcze używała co chwila niecenzurowanych słów,, trzymaj ku.....""to mówiła do pielęgniarki.Potem dowiedziałam sie że że ona traktuje wszystkich ten sam sposób ,personel też,tylko jednego nie rozumiem,dlaczego do tej pory nikt sie tym nie zajął,.To co przeżyłam potem było napewno gorsze,bo czekaliśmy z mężem i córką na to dziecko 14 lat,do tej pory jest mi ciężko gdy o nim pomyśle,mimo że w maju u rodziłam zdrowego synka,tamto dziecko zostanie w mej pamięci na zawsze.
Jest mi strasznie przykro ił ącze sie zwami w bolu po stracie dzidziusia musimy mieć nadzieje,że wszystko sie ułoży,pozdrawiam SERDECZNIE
 
Elu kochanie, nawet nie wiesz jak dobrze Cię rozumiem, ja poroniłam 2 razy... Jak zajżysz do mojego bloga i poczytasz, to dowiesz się, jakie ja miałam przeżycia...Pierwszy zabieg tak jak i w Twoim przypadku...koszmar, a drugi...całkowicie inny szpital, inna obsługa...ludzie z sercami a nie z kamieniami i powiem Ci, ze obydwa szpitale były państwowe, to nie ważne, czy to szpital państwowy, czy prywatny, wazne jacy ludzie tam pracują....

Kochanie, zapraszam Cię na wątek główny, CIAZA PO PORONIENIU, pisz z nami, daj nam nadzieję, cieszę się, ze urodziłaś synka, to dla nas znak, że i nam moze się udać...
Pozdrawiam Cię serdecznie!!!
 
Miroslava1979,to co piszesz bardzo rzadko sie zdarza,takich sz;pitali do jakiego ty trafiłaś jest jak jeden do tysiąca,cieszę sie z tobą,że chociaż w jednym przypadku,byłaś potraktowana po ludzku,bo to bardzo ważne by przy takiej stracie,ktoś cię traktował jak człowieka.
dzięlki za zaproszenie na bloga.ale ja nie wiem jak tam trafiś,dopiro uczę sie jak obsługiwac neta,mimo ze mamy go juz ponad rok,to jakoś nie mialam czasu żeby dobrze sie czegoś nauczyć
Jeszcze raz pozdrawiam wszystkie dziewczyny które straciłyc dziecko,wiem jak ciężko jest z tym żyć ale na pewno jeszcze uda sie wam zajść w ciąże,i urodzć,mnie sie udało WIEC WAM TEZ
 
Ja również mam paskudne wspomnienia z pobytu w szpitalu. O tym, że ciąża jest obumarła dowiedziałam się jakieś 3 tygodnie po fakcie. Mój lekarz, który wydawał mi się doskonały olał mnie w pewnym momencie i musiałam zmienić go na innego. Na szczęście trafiłam do przemiłej pani doktor, która zrobiła mi usg i podtrzymywała na duchu jak tylko mogła. W szpitalu za to przeżyłam prawdziwy koszmar... Na zabieg czekałam dosłownie w kolejce, a kolejne Panie wywożone były z zabiegowego hurtowo. Sama sala, gdzie zabieg był wykonywany wyglądała paskudnie. Nie wspomnę o sterylności. Każdy mógł sobie do niej wejść a ja zasłonięta byłam tylko foliową zasłonką... Podczas badania, przed zabiegiem, poprosiłam lekarzy, a było ich przy tym wielu, o jakiekolwiek wyjasnienie. Naskoczyli na mnie, że mam nie wymyślać, że może jeszcze powiem, że jakiś lekarz mi to zrobił. Popłakałam się strasznie... Przed samym zabiegiem były przy mnie panie pielęgniarki, które okazały się przecudownymi kobietami, podobnie jak pani anestezjolog. Mimo, że strasznie płakałam, już na fotelu, rozmawiały ze mną tak ciepło i próbowały pocieszyć. Tego samego dnia wypuścili mnie do domu a na drugi dzień dostałam wysokiej gorączki i wróciłam z powrotem. Stwierdzili, że to zakażenie. Byłam świeżo po zabiegu więc przed badaniem poprosiłam lekarza, żeby był delikatny, bo byłam obolała trochę a on na to: "A po co delikatnie?" Dali mi jakieś leki i potrzymali kilka dni. Dwa dni po wyjściu dostałam krwotoku. Wylatywały ze mnie tak przerażające rzeczy, że do końca zycia tego nie zapomnę... Środek nocy a my do szpitala. Badanie - bolesne strasznie. Usłyszałam: "Trzeba czyścić". Zapytałam, czy lekarz chce wyczyścić z tych skrzepów krwi a on na to: "Nie. Z tego co zostało po zabiegu". Dalej już niewiele pamiętam... Wiem jedno. Podczas drugiego pobytu w szpitalu miałam robione usg i lekarz dał mi wyraźnie do zrozumienia, ze coś jest nie tak, że widzi tam coś, czego być nie powinno i nie zrobił nic...
Dziękuję Bogu, że to wszystko tak się skończyło, że nie stało się coś gorszego... Chciałabym o tym zapomnieć, ale jakoś nie mogę... Nie chcę już nigdy tam wracać... NIGDY...
 
Witaj Asiq....bardzo mi przykro,jestem w szoku ...jak mozna sie tak zachować....brak mi normalnie słów...przytulam Cie bardzo serdecznie i cieplutko.Wiem,że teraz nic nie ukoi Twojego bólu ale z czasem nauczysz sie żyć z tym co Cię spotkało....Zapraszam Cię na wątek "ciąża po poronieniu''..są tam wspaniałe dziewczyny które i mi pomogły przejść ten najtrudniejszy okres.
 
Witajcie,
dziś mogę do Was dołączyć. Właśnie wróciłam ze szpitala. 8tc, pusty pęcherzyk ciążowy, poronienie samoistne. Byłam w szpitalu w Tychach, po prywatnych konsultacjach w swojej gin. Chciałam pomocy w podjęciu decyzji, czy decydować się na zabieg, czy pozwolić na to, aby stało się "samo". No i musze powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem ciepła i życzliwości personelu. Płakałam non stop, nie mogłam się wygadać, a oni byli cierpliwi i współczujący. Szczególną wrazliwością okazał się dr A. Sobański. Nie wiem, jakbym to zniosła, gdyby personel w szpitalu zachowywał się inaczej. Nie chciałam tam zostać, wolałam być w domu. No i po 2 dniach wróciłam do nich po silnych krwotokach i bólu brzucha. Znów spotkałam się z życzliwością i zrozumieniem. Okazało się, że łyżeczkowanie nie jest potrzebne, bo macica sama się oczyszcza, a pęcherzyka juz nie ma.
 
Strasznie mi przykro, że taka znieczulica panuje w szpitalach! Ja moje szczęście straciłam 06.10.08 lekarka która mnie przyjmowała była bardzo w porządku. Wszystko wytłumaczyła, pocieszyła, ale pan doktor który robił mi zabieg to miał pretensje że położne go obudziły o 8 rano! Ale wszystko przebił ordynator na wizycie. Wszedł na salę z tekstem "a to ta po łyżeczkowaniu. Materiał poszedł do badań. Po wynik za dwa tygodnie" i nic poza tym. odwrócił się na pięcie i tyle go widziałam. Jak później chciałam się coś dowiedzieć to żaden z lekarzy nie miał czasu. Wypisali mnie ze szpitala. Jak przyszłam Po wyniki to (jak same wiecie ) łacińskie nazwy. Lekarz nie miał czasu bo był zmęczony. W domu próbowałam coś na internecie znaleźć ale po przetłumaczeniu na polski wiedziałam dalej tyle samo! "Szczątki doczesnej bez kosmków" dopiero jak pojechałam do prywatnego lekarza to okazało się, że wszystko jest w pożądku i że nie mam się czym martwić. Pani doktor powiedziała, że jej bardzo przykro, że tak się stało. Że ciąża poprostu zasnęła.(ładne określeni) z powodu niewystarczającej ilości hormonów w moim organizmie, ale mam się nie poddawać i jak uda mi się zajść w ciążę to ona tą ciążę utrzyma. Przepisała mi leki żeby macica się zagoiła i tabletki z dużą ilością kwasu foliowego i powiedziała, że teraz to ona mnie przygotuje do ciąży a resztą to już z mężem musimy się zająć. Czy musi tak być że dopiero jak zapłacisz to usłyszysz słowa otuchy?!
 
reklama
dagamit i Danuska witajcie.. zapraszam raz jeszcze na wątek głowny "ciąża po poronieniu" Jest nas tam dużo.. niestety. Ale razem przetrwamy wszystko.
 
Do góry