reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

jak zmobilizować tatę do jakiejkolwiek współpracy..?

elizzz

Zaangażowana w BB
Dołączył(a)
30 Lipiec 2009
Postów
124
Miasto
tychy
Kotki.
Może Wy mi coś doradzicie bo mi się wyczerpały pomysły.
Mam problem z mężem, tatą naszego Kuby.
Młody ma 11 miesiący i przez ten czas jego tata ani razu nie zmienił mu pieluszki, ani razu nie był z nim na spacerze, ani razu go sam nie kąpał, ani razu nie uspał, ani razu nie przygotował posiłku, karmił może z 5 razy. Jedyny "obowiązek" którego się podejmuje to nalewanie wody do kąpania i pomaga przy wycieraniu. Czasem się z nim pobawi w ciągu dnia, ale raczej to wygląda tak, że Kuba się bawi, a on nadzoruje, albo gapią się na rybki w akwarium...
Prosiałam, błagałam, straszyłam i albo mnie zbywał jakimiś półzdaniami, albo wymawiał się na pracę, że jest zmęczony.
Kubę karmię jeszcze piersią więc nie ma narazie opcji żebym wyjechała na kilka dni i zostawiła młodego z tatą. Jedynie kiedy zostaje z Kubą sam na sam to wtedy kiedy muszę gdzieś wyjść (urząd, czasem zakupy)
Dodam, że mąż jest 15 lat starszy ode mnie. Kiedyś myślałam, że to on ze swoim doświadczeniem (ma syna z pierwszego małżeństwa) będzie lepiej się zajmował Kubą, będzie wiedział co i jak...
ja już nie wiem co robić..
mimo, że mam męża czuję się jak samotna matka
jak go zmobilizować
nie mam już pomysłów
 
reklama
ech powiem Ci że raczej ciężko będzie Ci to zmienić , chyba że zostawiłabyś go na kilka dni choć ja osobiście z nerwów o dziecko bym zawału dostała :-( czasem tak jest być może za kilka lat to się zmieni. Mój mąż też tak robił z czasem go zmusiłam ale to była wielka przeprawa :-( teraz jak ja jestem w pracy to małą wykąpie i przeczyta jej bajkę na dobranoc raz w miesiącu pójdzie z nią sam na spacer :-( jedno co robi to odbiera ją z przedszkola :-(
 
mam wrazenie, że wasi mężowie traktują swoje dzieci jakby mieli pieska w domu.... jak mozna raz w miesiacu wziac dziecko na spacer??? miesiac ma przynajmniej 4 weekendy.. nie rozumiem takiego zatracania sie w prace.. szukania byle jakiej wymowki.. wiem ze nadeszly czasy gonitwy szczurów... ale bez przesady.. jak ktos decyzduje sie na dziecko to musi je wychowac.. czy mu sie to podoba czy nie.. to nie są beztroskie kawalerskie czasy....
a Wy drogie Panie same jesteście sobie winne, że oni się tak zachowują.. pokazałyście jakie jesteście samodzielne i neizależne w wychowywaniu.. nie angażowałyście facetów od pierwszych dni w pielegnacje i opiekę nad dzieckiem....
Uświadomcie sobie same to, a wtedy dotrze to do waszych mezow... ze dzieci potrzebują i ojca i matki...
 
wiolan u mnie nie jest tak jak piszesz. Od samego początku angażowałam męża w opiekę, chwaliłam, doceniałam za byle pierdółkę. Zawsze chciałam żeby mi pomógł...dostawałam odpowiedź "inne sobie radzą same a ty robisz problemy"
 
mam wrazenie, że wasi mężowie traktują swoje dzieci jakby mieli pieska w domu.... jak mozna raz w miesiacu wziac dziecko na spacer??? miesiac ma przynajmniej 4 weekendy.. nie rozumiem takiego zatracania sie w prace.. szukania byle jakiej wymowki.. wiem ze nadeszly czasy gonitwy szczurów... ale bez przesady.. jak ktos decyzduje sie na dziecko to musi je wychowac.. czy mu sie to podoba czy nie.. to nie są beztroskie kawalerskie czasy....
a

teraz to żeś tak napisała jakbyśmy my też miały dzieci gdzieś i jakbyśmy ich nie wychowywały, a do tego że mężowie pracują to chyba czasy kawalerskie nic nie mają , bo elizzz nie napisała że jej mąż wychodzi z kumplami itp. tylko że mało czasu poświęca dziecku, z jednym się zgodzę że może za dużo pokazujemy, że jesteśmy samowystarczalne ....
 
Chyba najlepsza byłaby terapia szokowa - zostawić na dwa dni samego tatę i dziecko. To może być trudne dla mamy, ale może się opłacic.
Na pewno poskutkuje :D jak mój się obijał przy małym to tak zrobiłam, a jak wróciłam z weekendu widziałam dojrzałego tatę kochającego swojego synka i robiącego przy nim wszystko.
 
ehh powiem Wam, że też o tym myślę
tylko szkoda mi dzieciaka jak będzie 3 godziny z kupą w pieluszce latał bo tata się nie zorientuje...

no i chyba muszę jeszcze poczekać bo młodego karmię piersią, a w tym to tata mnie nie zastąpi ;)
 
Mój też na początku nie angażował się zbytnio jak synek się urodził, w sumie to też moja wina, bo tuż po urodzeniu praktycznie nie opuszczałam synka nawet na kilka minut, byłam z nim praktycznie 24 godziny na dobę. Jednak kiedy przestałam karmić piersią jak mały miał 8 tygodni i byłam już totalnie zmęczona 24 godzinną opieką nad dzieckiem, to dopiero stwierdziłam, że dziecko ma też ojca i musi być jakiś podział obowiązków przy dziecku, bo ja też mam prawo do chwili wyłącznie dla siebie. Pewnego dnia wyrwałam się z domu z córcią na zakupy, a mały został z tatą w domu. Zostawiłam mojemu Miśkowi wszelkie instrukcje co, gdzie i jak, żeby wiedział jak zrobić mleko, czym i w co przewinąć małego. Zadzwoniłam do mojego tuż po godzinie o której miał karmić, okazało się, że poradzili sobie i mały poszedł spać. Zapytałam się czy mamy już wracać, a on że nie musimy się spieszyć, bo sobie świetnie radzą. Nasza wyprawa na zakupy trwała 7 godzin. Tatuś spisał się na medal, poradził sobie z karmieniem, przewijaniem, jedynie nie wykąpał synka, ale przemył go myjką zwilżoną wodą i przebrał do spania. Jak wróciłyśmy mały spał w łóżeczku. Od tego czasu mój Misiek chętnie zostaje sam z dzieckiem. Nawet przełamał strach i któregoś dnia dał się namówić na samodzielne wykąpanie synka. Nauczył się też karmić łyżeczką. Po prostu został 100% tatą :) A na spacery sam z synkiem nie chodzi, bo na spacery chodzimy całą rodzinką.
 
Mój facet umie przebrać,czasem nakarmić,i się pobawić - tyle.Usypiać nie usypiał,do dziecka nie wstawał ani razu jak się urodziło i do tej pory tak jest.Przyjedzie z pracy chwile się pobawi i siada przed kompem.Ja siedzę na wychowawczym...według niego on pracuje a JA SIEDZĘ SOBIE W DOMU I NIC NIE ROBIĘ!!!!Mało tego od niedawna zaczoł dopiero dawac mi jakiekolwiek pieniądze bo skonczło mi sie macierzynskie!Daje mi 400zl.Z tego musze utrzymac siebie córkę i jeszcze zakupy do domu zrobić.Dziś zrobiłam awanturę.W dodatku robi wyrzuty bo jego mamusia musiała się przezemnie wyprowadzic bo nie chcem mieszkac z jego rodzicami- kiedy JA ich wcale o to nie prosiłam!Sami poszli.Potem wrócili....Ja sie po 3 dnich wyprowadziłam do siebie.Facet mnie nie szanuje, ma totalnie dupie.powiedział ze sie zmieni.*****!!!!Żadnen fact się nie zmieni!!!Zastanawiam się nad rozstaniem....właściwie ktoś y powiedział....TY SIE NIE ZASTANAWIAJ TYLKO SPIER.....J OD NIEGO!Zbieram się i się zebrac nie mogę.Dostał mieszkanie od miasta.Może jak bedziemy na swoim bedzie inaczej....moze dojrzeje....:-(Nie wiem tez co juz robic z życiem.Bo też nie mam w nim żadnego oparcia.Tylko ciągle pretensje!!!
 
reklama
Edzia26 nie rozumiem twojego faceta, 400zł na miesiąc, jak z tego można wyżyć? W ogóle co to za podział, moje twoje pieniądze? U mnie w rodzinie zawsze było tak, że kasa była wspólna, tak też jest w moim związku. Ja nie pracuję, więc żyjemy z pensji mojego Miśka, który daje mi całą wypłatę, a jak sam coś potrzebuje kupić, to mówi mi ile mu jest potrzebne, tyle mu daję, a reszta jest na codzienne wydatki naszej 4 osobowej rodziny.

A dziećmi zajmujemy się oboje, oczywiście ja więcej z racji tego, że mój Misiek pracuje, ale wtedy kiedy jest w domu, to bez problemu bawi się i opiekuje dzieciakami.
 
Do góry