reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

jakieś plusy??

Dołączył(a)
10 Styczeń 2011
Postów
7
W tej całej tragedii widzimy jeden wielki minus.
Jest on ogromny i niepodważalny.
A czy jakieście w stanie odnaleźc jakis plus??
Chciałam zacząć od siebie.

1. szpital.
same złe opinie sie slyszy.
Moje wspomnienie jest inne.
Mieszkam w Warszawie i trafilam do szpitala na Ifnlancką z poronieniem zatrzymanym. (martwa ciąża)
Choć cały pobyt był bardziej skomplikowany niz mial byc na początku, to personelowi nie moge nic zarzucić.
Na samym początku trafilam na przemiła Panią Doktor, która odbyla ze mna poważną rozmowę. Powiedziala, że rozumie moja wielką tragedię, ale ze nie powinnam tracic nadziei itp. Przedstawiła troche danych statystycznych dot. poronień, powiedziała co mnie czeka, zleciła sproro dodatkowych badań. Wsparła. Byla mila, dobra i zyczyliwa.
Inni lekarze równiez byli ludzcy, taktowni. Zandnych zbednych tekstów.
Położna pytala co godzine czy wszytsko ok. (bo dostalam lek na otwarcie szyjki macicy). Nawet mnie odnalazla w toalecie jak jej zniknełam, sprawdzając czy zyję.
Dala zastrzyk przeciwbólowy, bo skurcze były nie do zniesienia.
Zabieg łyżeczkowania przebiegł szybko. Lekarka wykonująca tez była spoko, pielegniarka i anestezjolog rowniez mili.
Tylko dwie osoby były neutralne.
I w tej całej tragedii szpital stanał na wyskoości zadania.
wrócę tam kiedys aby urodzić...

2. poznałam mojego męża na nowo.
nasz związek jest mocniejszy i wiem, ze moge na niego liczyc zawsze i wszędzie.

3. rodzina i przyjaciele. staneli na wysokości zadania.

to sa moje plusy. były mi potrzebne aby znaleźc chocby minimalny sens tego wszytskiego.
 
reklama
Witam Cię i zapalam (*) dla Twojego Aniołka.. Ja jestem w trakcie..nie krwawię, ale wiem, że moje dziecko nie żyje.. Czekam na decyzję mojej gin... co nie ułatwia jej moje aktualne przeziębienie.. To już trzeci raz.. W szpitalu zawsze zabieg wykonywała mi moja gin, z czego to jest jedynym plusem.. Fajnie, że mogłaś liczyć na przyjaciół.. ja niestety przekonałąm się, że ich nie mam.. Zadziwiło mnie za to bardzo jak mogłam liczyć na kolegów mojego męża.. Kiedy on pracował oni codziennie byli u mnie w szpitalu od rana.. Dzięki temu nie myślałam..a nawet śmiałam się.. Ostatnim razem spędziłam tam ponad tydzień.. Rodzina.. no cóż.. Rodzina mojego męża przyjeżdżała mnie pocieszać przez pierwsze 3 dni po zabiegu.. Z resztą byli to tylko jego rodzice... Na jego rodzeństwu bardzo się zawiodłam.. Siostra jego nie była w szpitalu ani razu, a brat z moją ówczesną najlepszą koleżanką (maja dziecko, ale nie są po ślubie) przyjechali przywiezieni na siłę przez teściową.. Zawiodłam się bardzo, że na bliższych mi ludzi liczyć nie mogłam, a na zwykłych kolegów mojego męża mogłam ... Za to na moją rodzinę nie narzekam.. Mamusia siedziała u mnie cała schorowana.. Na nią zawsze mogę liczyć..

A teraz nadala czekam... Jutro może wkońcu się dowiem co będzie ze mną dalej...
 
:( :(
tak mi przykro... najbardziej z powodu sytuacji w której jestes obecnie. dzielna kobieta!
nawet nie mam słów pocieszenia, bo sama narazie szukam... ściskam Cie w każdym razie przez monitor.
Co do przyjaciół... poznaje sie ich w biedzie. a czasem jak widac obcy troszczą sie bardziej niż "przyjaciele".
 
ma byc o plusach, beda plusy.
ja po przedwczesnym porodzie moich syneczkow w 21tc, i chemioterapii moge znalezc dwa plusy, wlasciwie trzy.
pierwszy plus to moj maz. Okazal mi wsparcie i uczucie jakiego nie oczekiwalam. teraz wiem ze moge na niego liczyc w kazdej slabosci.
dwa nastepne plusy to wlasnie moje dzieci, ktorym co prawda nie bylo dane zostac z nami na tym swiecie, ale nauczyly mnie wiecej milosci, nadziei, pokory i daly mi wiecej szczescia niz moglabym uniesc.

Jesli chodzi o sluzbe zdrowia rowniez same plusy. dodam tylko ze nie lecze sie w polsce
 
Są plusy choć trudno je dostrzec wobec ogromu bólu...
1. (Nie będę oryginalna) Mój partner, jego wsparcie, opieka, jakiś sprawdzian dla naszego związku, jeszcze większe poczucie więzi. Od zawsze było doskonale, teraz, kiedy jest nam tak trudno, poznajemy siebie w bólu, uczymy się siebie nawzajem w ekstremalnej sytuacji. I jesteśmy dla siebie wzajemnie silni.
2. Wiem, że cieszyliśmy się "niczym" - łatwiej mi dźwignąć świadomość że nie było żadnego dziecka, nie dotknęła nas śmierć - to było tzw. puste jajo. Poprzednim razem tego punktu nie było.
3. Szpital, opieka w nim, atmosfera - znów poprzednim razem tego punktu bym nie napisała bo było okropnie, teraz było naprawdę po ludzku. Mimo że słabo znam język.
4. Udało mi się podejść do sytuacji racjonalnie - nie było dziecka, nie ma co wyć, czekamy na scan sprawdzający i zaczynamy od nowa - jest żal, jest płacz na końcu nosa, ale nie ma tej kompletnej ruiny jaka była w czerwcu. Zdecydowany plus.
 
Witajcie kobietki,
ja mam za sobą poronienie w 2008 r, była to wczesna ciąża i organizm po prostu odrzucił jajeczko interpretując je jako intruza. Przez długi czas obwiniałam za to lekarza, który moim zdaniem zbadał mnie na fotelu zbyt brutalnie, po czym natychmiast wystąpiło krwawienie i... na tym się skończyło. Nigdy więcej nie poszłam do tego lekarza i od tamtej pory mam uraz do facetów ginów. Następny gin (kobieta) wytłumaczyła mi, że tak się po prostu zdarza i jest to całkiem naturalne zjawisko, kiedy organizm wyczuwa słabe jajeczko, bądź takie, z którego mógłby rozwinąć się upośledzony płód. I ja właśnie tutaj widzę plus zaistniałej sytuacji. Przecierpiałam swoje, ale wiedziałam, że nie mogę się poddać i rok później urodziłam zdrową, dorodną córeczkę.
Mój mąż i moja rodzina byli dla mnie największym wsparciem, rodzina mojego męża jakoś w to nawet nie wniknęła...
A jak płachta na byka działały na mnie teksty znajomych typu "dobrze, że to się stało na początku, jeszcze nie zdążyłaś się przyzwyczaić"!!! Tylko wziąć i w ryj strzelić, za przeproszeniem.
Trzymam kciuki za ponowne próby!
 
Będę się powtarzać ale jak Wy wszystkie mogę liczyć na mojego M. Po tym wszystkim wiem, że jestem dla niego najważniejsza. Niestety ból po stracie moich dzieci mnie nie opuszcza, chociaż staram się żyć normalnie.
Jako plus mogę zaliczyć jednak to, że bardzo i jeszcze bardziej kocham mojego syna i codziennie cieszę się, że go mam!
 
plusy??? bardzo sie do siebie zblizylismy z mezem teraz jestem w ciazy i od piewszych dni nie pracuje tylko leze brzuszkiem do gory i czekam az urosnie... i moze to glupio zabrzmi ale bawilam sie na swoim weselu do 6 rano a z brzuszkiem bylo by to niemozliwe... minelo juz ponad pol roku od poronienia i dopiero niedawno udalo mi sie z tym pogodzic na szczescie teraz z malenstwem jest wszystko ok chociaz czasami ogarnia mnie panika
 
i ja się wypowiem:
w szpitalu opieka była wspaniała! czułam się prawie jak u mamy-wszystko pod nos.
mój mąż okazał mi takie wsparcie i dał mi taką siłe że do końca życisa bede mu wdzieczna że podnosił mnie przy każdym moim upadku emocjonalnym...
moje dziecko zmarło w 24 tc czyli miałam martwy poród, nie było to poronienie, dzięki temu że rodziłam martwe dziecko miałam możliwość badań genetycznych i sekcji zwłok, a dzięki temu dowiedziałam się że mam trombofilie... czyli poniekąd dziecko swoją śmiercią uratowało mi zycie, bo powinnam się leczyć od dawna.
nauczyłam się pokory, miłosci i radości z każdego dnia. życie jest zbyt kruche aby je marnować na byle co...

aktualnie zbieram siły na kolejne staranka :) BĘDZIE DOBRZE ! MUSI BYĆ!!
 
reklama
podzwiam was że staracie się widziec w tych tragediach plusy i chociaż wiem że takowe są to tak trudno jest z nimi się pogodzić po 1 wspaniały mąż kocham go za to wszystko jeszcze bardziej, po 2 pociecha taka że wogóle zachodze w ciąże, po 3 dobrze przeprowadzone łyżeczkowania bez powikłań itd po 3 jestem mocniejsza i bardziej doświadczona i chęc pomocy innym w takich sytuacjach nawet poprzez otwarta rozmowe.po 4 mam dzieciątka i choć w niebie gdzies tam chronia mnie teraz tu na ziemi
 
Do góry