reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Jestem Zła Matka...

elinek doskonale cie rozumiem. Ja tez mysle, ze jestem zla matka. Moj synek ma 7m-cy i jest cudowny ale ja nie zasluguje na niego. Jestem nerwowa. Zdarza mi sie krzyknac na niego lub szarpnac go. Pozniej mam wyrzuty odrazu go tule i przepraszam ale co to da - on pewnie sie smuci dlaczego mama na niego krzyczy. Tak bardzo kocham mojego synka ale jestem beznadziejna - nie nadaje sie na matke :-(

mnie się też właśnie wydaje, że Dominisia się smuci i nawet się mnie boi! To mnie zabija, bo wiem, że sama jestem temu winna... za każdym razem obiecuję sobie, że już nigdy nigdy nie krzyknę na nią, a i tak ciągle mi się to zdarza...staram się cały czas być spokojna, czasem parę dni mi się to udaje, a potem coś się dzieje i powtórka z rozrywki...:-:)wściekła/y: nienawidzę siebie za to, a córeczkę kocham nad życie... mam nadzieję, że nie zostawi to zmian w jej psychice na przyszłość....
 
reklama
Hej dziewczyny, czytam Wasze posty i jest jedno co mam Wam do powiedzenia. Każda dla swojego maleństwa jest najlepszą, najkochańszą, najwspanialszą mamą na świecie!! Nie ma na świecie nikogo, kto mógłby być lepszym dla Waszych małych skarbów!!
 
Moje Maleńswo ma już 3,5 roku i nie jest już takie małe jak Wasze Kruszynki. Mimo upływu czasu wciąż pamiętam jak fatalnie czułam się przez pierwszy rok po jego urodzeniu. Wszystko co opisałyście pokrywa z tym co czułam, a moje dziecko było bardzo chciane i planowane :). Niestety nie przygotowuje się młodych mam do tematu depresji poporodowej jak do np karmienia, porodu itp. Napomina się o baby blues bardzo powierzchownie - bagatelizując temat. A jestem przekonana, że objawy ma większość młodych mam.
Ja doszłam do jako takiej równowagi około roku po porodzie za pomocą sesji terapeutycznych u psychologa w Centrum Matki i Dziecka. Moja kuzynka nie miała tyle szczęścia i niestety jest wspomagana farmakologiczne do dziś (2 lata po porodzie).
Dziewczyny szukajcie pomocy - nie wstydzcie się. Gospodarka hormonalna w różnym tempie dochodzi do równowagi, a do tego dochodzi obciążenie stereotypem wszechobecnym w mediach - pracująca supermama, rodzicielka, gospodyni domowa, partnerka i kochanka. I jeszcze czego :)
Nasze maleństwa potrzebują naszego szczęścia. Spróbujcie parę chwil dziennie poświęcić tylko sobie, swojemu dobremu samopoczuciu. I tak krok za krokiem - uda się.
Poza tym to co arcyważne - obowiązkami dotyczącymi Maleństwa obdzielajcie ojców, jak najwcześniej.
 
Cieszę się, że znalazłam ten wątek... myślałam, że jestem z tym sama... Dominisia ma 4,5 miesiąca i nie daję sobie rady.... ze sobą, nie z nią.... jest bardzo marudna, ciągle jęczy, stęka, płacze, a ja mam już dość, dość, dość... ponieważ zawsze byłam nerwus i choleryk, to naprawdę ciężko jest mi być cierpliwą... krzyczę na nią... potrząsam nią... złoszczę się na nią... a potem mam wyrzuty sumienia, które mnie zabijają od środka i płaczę, płaczę, płaczę.... jestem fatalną matką i nie zasługuję na moją maleńką córeczkę... a przecież kocham ją nad życie....
ps. teraz wydaje mi się, że ona płacze, bo ja jestem nerwowa... błędne koło....

Nie jesteś fatalną matką. Uczysz się "obslugi" dziecka, a że jesteś w całkiem nowej sytuacji, to wszystko to, co opisujesz, jest naturalne. I o ile pamiętam, wcale nie jest łatwo sobie z tym poradzić. PRzede wszystkim nie rozpamiętuj, nie rozkładaj na czynniki, nie gnęb się jeszcze bardziej, tylko postaw sobie cel - jeśli zezłoszczę się na małą - wyjdę, stanę z boku, odczekam. Oj, ja wiem, to wcale nie jest proste. Pierwsze miesiące doprowadzały mnei do szału, a siebie nienawidziłam bardzo - bo przecież co mała winna? I jestem nerwusem do potęgi, a to nie pomagało. z perspetywy prawie 3 lat mogę Ci powiedzieć, że mi się udało - mała potrafi mnie doprowadzić o łez, ale nie wściekłości. Jak słyszy słowo "klaps", to się smieje, bo nie ma pojęcia co to jest (w sensie kara czy coś). Dalej jestem nerwus, ale wszędzie tam, gdzie jej nie ma. Przy niej nauczyłam się spokoju - bo rzeczywiście, nieważne jak mocno płakała, krzyczała, im bardziej spokojna byłam ja, tym szybciej jej przechodziło, Nauczyła mnie tego. Do Ciebie też to przyjdzie:)
 
Ja doszłam do jako takiej równowagi około roku po porodzie za pomocą sesji terapeutycznych u psychologa w Centrum Matki i Dziecka.
Dziewczyny szukajcie pomocy - nie wstydzcie się. Gospodarka hormonalna w różnym tempie dochodzi do równowagi, a do tego dochodzi obciążenie stereotypem wszechobecnym w mediach - pracująca supermama, rodzicielka, gospodyni domowa, partnerka i kochanka. I jeszcze czego :)
Nasze maleństwa potrzebują naszego szczęścia. Spróbujcie parę chwil dziennie poświęcić tylko sobie, swojemu dobremu samopoczuciu. I tak krok za krokiem - uda się.
Poza tym to co arcyważne - obowiązkami dotyczącymi Maleństwa obdzielajcie ojców, jak najwcześniej.

Amen ... Święte słowa kochana :tak::tak::tak: Ja też jakiś rok po porodzie poszłam do psychologa, bo sama siebie zaczęłam się bać ... zaplanowane samobójstwo, które nie miało prawa niepowodzenia teraz mnie przeraża ... gdyby mój mąż po kolejnym wieczornym wylewaniu łez i błaganiu o pozwolenie na samobójstwo na odczepne odpowiedziałby, żebym się zabiła zrobiłabym to beza wahania :-:)-:)-( Teraz też często złoszczę się na córkę, ale ona też ma już poczucie, że coś źle robi i często przychodzi i przeprasza mnie, że coś zmajstrowała mówiąc "Hania pasia mame" i ja ją wtedy przepraszam, że ją okrzyczałam i tulimy się i mówimy sobie, że się kochamy ... teraz wiem, że jestem dla niej najważniejsza na świecie :tak:
 
Do góry