Ja dawałam mleczne. Po szóstym miesiącu. Nie dostałam żadnych przeciwwskazań i dzieciom tez to pasowało. Jak dla mnie kaszka na mleku smakuje lepiej niż na wodzie a chodziło mi o to, żeby pierwsze doświadczenia z jedzeniem innego typu niż mleko z butelki, były pozytywne.
Sloiczków jakos specjalnie nie dawałam. Jak gotowałam to dla wszystkich z uwzględnieniem potrzeb niemowlaka. I karmiłam stopniowo ale wszystkim tym samym co jadła reszta rodziny.
Nie było problemów z powodu braku zebow. Po prostu daje się jedzonko łatwe do pogryzienia, drobny makaron, gotowane do miękkości warzywa, miękkie owoce, miękkie mięsko, drobny ryż.
Ale blendowalam tylko na samym początku. Szybko przestawałam, bo dziecko musi się nauczyć, gryzc, żuć i bezpiecznie połykać. I tylko kilka razy się moje dzieci pokrztusily ale same sobie dały radę.
Ja zawsze zaczynałam od gotowanego jabłuszka, rozciapcianego na miękko.
Potrawy z pojedynczych skladnikow. Jak coś wywoła reakcje to wiadomo co ja spowodowało.
I z czasem rozszerza się menu. Tylko wiadomo, nie podaje się bezzebnemu niemowlakowi żeberek do obgryzania. Podaje się miękkie dostosowane do wieku rzeczy. Nigdy nie miałam żadnych problemów. Obecnie synek ma 12 miesięcy, je prawie wszystko to, co my.